65
W koncu, tak jak przeczuwal, otworzyl teczke z danymi osobowymi Tony’ego Swana. Zatrzymal sie na fotografii zrobionej polaroidem. Zdjecie mialo rok i daleko mu bylo do fotografii studyjnej, chociaz bylo znacznie wyrazniejsze od zdjecia, ktore otrzymal od Curtisa Mauneya. Chociaz Swan odszedl z armii dziesiec lat temu, mial wlosy krotsze niz wtedy. Wsrod rekrutow panowala moda na golenie glowy, lecz oficerowie jej nie ulegali. Swan mial zwyczajna fryzure z przedzialkiem. Wraz z uplywem czasu wlosy sie przerzedzily i zmienil uczesanie na krotkiego jeza. Kiedys jego wlosy mialy kasztanowobrazowa barwe, teraz byly przyproszone siwizna. Reacher zauwazyl wory pod oczami oraz faldy tluszczu i miesni w okolicy szczeki. Kark wydawal sie jeszcze szerszy niz kiedys. Reacher byl zdumiony, ze ktos produkuje koszulki z takim kolnierzykiem. Wielkosci opony samochodowej.
– Co teraz? – zapytala Dixon, przerywajac milczenie. Reacher wiedzial, ze w rzeczywistosci nie bylo to pytanie. Chciala, aby przestal czytac. Pragnela oszczedzic mu cierpienia. Zamknal teczke i rzucil ja na lozko z dala od innych, jakby nalezala do innej kategorii. Swan zaslugiwal na lepszy los od przebywania w towarzystwie dawnych kolegow, nawet na papierze.
– Musimy ustalic, kto wiedzial i kto lecial – odpowiedzial Reacher. – Pozostali beda mogli pozyc troche dluzej.- Kiedy to ustalimy?
– Dzisiaj. Ty i Dave rozejrzycie sie w Highland Park. Neagley i ja wrocimy do wschodniego Los Angeles. Za godzine. Odpocznij i spraw sie na medal.
Reacher i Neagley opuscili motel o piatej rano. Pojechali dwiema hondami, jedna reka prowadzac, druga trzymajac telefon i rozmawiajac, jak ludzie dojezdzajacy do pracy. Reacher powiedzial, ze jego zdaniem po telefonie alarmowym Lamaison i Lennox pojechali prosto do Highland Park. Standardowa procedura. Highland Park mialo znacznie wieksze znaczenie. Atak na biuro we wschodnim Los Angeles mogl byc pozorowany. Po nocy pozbawionej dodatkowych atrakcji obawy opadna i o swicie ci dwaj wyrusza na miejsce prawdziwego przestepstwa. Uznaja, ze szklany biurowiec nie nadaje sie do uzytku i dadza wszystkim dzien wolny. Wszystkim oprocz szefow dzialow, ktorzy zostana wezwani w celu oszacowania strat i stwierdzenia, co zaginelo.
Neagley przyznala mu racje. Bez pytania zrozumiala, jaka jest nastepna czesc planu. Miedzy innymi dlatego Reacher tak ja lubil.
Zaparkowali w odleglosci stu metrow od siebie, na roznych ulicach, tak aby nie rzucac sie w oczy. Slonce podnioslo sie nad horyzontem i wstal szary swit. Reacher zaparkowal piecdziesiat metrow do budynku New Age i widzial slabe odbicie swojego samochodu w szklanych panelach. Malego, dalekiego i anonimowego. Jednego z setek, ktore staly w poblizu. W okolicy zniszczonej recepcji zauwazyl ciezarowke z platforma. Stalowa lina siegala do srodka, w mrok. Parker nadal tam byl w swojej kurtce przeciwdeszczowej. Kierowal operacja. Mial do pomocy jednego ochroniarza. Reacher odgadl, ze trzej pozostali zostali odeslani do Highland Park, aby wspomoc Lamaisona i Lennoxa.
Lina ciezarowki z platforma szarpnela i naprezyla sie, jakby cos ciagnela. Po chwili z holu wylonil sie tyl ciemnoniebieskiego chryslera. Znacznie wolniej, niz do niego wjechal. Mial zarysowana karoserie i uszkodzony przod. Przednia szyba pekla i lekko zapadla sie do srodka. W sumie samochod byl w calkiem niezlym stanie. Delikatny i slaby jak mlotek. Gdy woz stanal na platformie, kierowca unieruchomil jego kola i odjechal. Kiedy tylko zniknal, do srodka wjechal inny blizniaczo podobny, choc nieuszkodzony woz. Nastepny ciemnoniebieski chrysler 300C. Szybki i pewny. Zatrzymal sie na podjezdzie. Ze srodka wysiadl Allen Lamaison i obejrzal rozwalona brame.
Reacher rozpoznal go natychmiast na podstawie zdjecia z jego teczki. Na pierwszy rzut oka facet mial jakies metr osiemdziesiat wzrostu i wazyl ze sto dwadziescia kilogramow. Szeroki w ramionach, waski w biodrach. Patykowate nogi. Wygladal na szybkiego i zwinnego. Mial na sobie szary garnitur z biala koszula i czerwonym krawatem. Jedna reka przyciskal krawat do piersi, chociaz nie bylo wiatru. Rzucil okiem na brame, wsiadl do samochodu i pojechal na parking. Zaparkowal niedaleko rozbitych drzwi. Kiedy wysiadl, podszedl do niego Parker. Zaczeli rozmawiac.
Na wszelki wypadek Reacher wyciagnal komorke znaleziona w Vegas i wybral numer. W odleglosci piecdziesieciu metrow od niego dlon Lamaisona powedrowala do kieszeni i wylonila sie ponownie z telefonem. Spojrzal na ekran i zamarl.
Mam cie, pomyslal Reacher.
Nie oczekiwal, ze odbierze, a jednak Lamaison to zrobil. Otworzyl klapke, przysunal aparat do ucha i powiedzial:
– Czego?
– Jaki miales dzien? – zapytal Reacher.
– Dopiero sie zaczal.
– A noc?
– Zabije cie.
– Wielu probowalo – odparl Reacher. – Nadal zyje, a oni nie.
– Gdzie jestes?
– Wyjechalem z miasta. Tak jest bezpieczniej. Ale wroce. Moze za tydzien, moze za miesiac lub za rok. Na twoim miejscu przywyklbym do ogladania sie za siebie. Bedziesz musial czesto to robic.
– Nie boje sie ciebie.
– W takim razie jestes glupcem – odpowiedzial Reacher i rozlaczyl sie. Widzial, jak Lamaison gapi sie w telefon, a nastepnie wybiera jakis numer. Nie oddzwonil do niego. Reacher czekal, lecz jego aparat pozostal gluchy. A Lamaison zaczal gadac, najwyrazniej z kims innym.
Po dziesieciu minutach pojawil sie Lennox w kolejnym ciemnoniebieskim 300C. Czarny garnitur, siwe, krotko przyciete wlosy. Krepy, o nalanej czerwonej twarzy. Numer trzy. Podwladny Swana. Kolega Parkera. Wylonil sie, niosac kartonowa tace z kubkami kawy, i zniknal w srodku. Piec minut po nim zjawila sie Margaret Berenson. Smoczyca. Szefowa kadr. Byla siodma rano. Przyjechala srebrna toyota sredniej wielkosci. Skrecila w prawo, przejechala przez plac i zaparkowala zgrabnie tuz przed drzwiami. Ostroznie weszla do srodka, obchodzac rumowisko. Po chwili wyszedl Lamaison i wyslal ochroniarza do bramy, aby pelnil obowiazki wartownika. Parker stanal w drzwiach, tworzac druga linie obrony. Pozniej przyjechali dwaj kolejni menedzerowie. Pewnie dyrektor finansowy i techniczny, pomyslal Reacher. Wartownik pomachal im na powitanie w wyrwie, jaka pozostala po bramie, a Parker uklonil sie w drzwiach. Na koniec przybyl jakis dyrektor. Starszy gosc. W jaguarze. Straznik skinal mu glowa z szacunkiem. Parker stanal na bacznosc. Starszy jegomosc pogadal z Parkerem przez szybe i odjechal. Najwyrazniej byl zwolennikiem dawania podwladnym duzej swobody dzialania.
Pozniej zapadla trwajaca dwie godziny cisza.
Mniej wiecej w polowie tego czasu Dixon odezwala sie z Highland Park. Ona i O’Donnell byli na posterunku od szostej rano. Widzieli trzech ochroniarzy. Obserwowali, jak odjezdza Lamaison i Lennox. Widzieli, jak przychodza pracownicy. Caly czas we dwojke krazyli wokol fabryki w promieniu dwoch przecznic, aby miec pelniejszy obraz.
– To prawdziwa twierdza – ocenila Dixon. – Kilka budynkow. Porzadne ogrodzenie. Doskonala ochrona. Z tylu jest ladowisko dla helikopterow. Jeden nawet tam stoi. Bialy beli dwiescie dwadziescia dwa.