Zadzwonil do niej.
– Przed nami doszlo do wypadku – powiedziala. – Slyszalam przez radio.
– Wspaniale.- Jesli Sanchez tak dlugo wytrzymal, wytrzyma jeszcze troche.
– Jaki blad popelnili? – zapytal Reacher.
– Nie wiem. Mieli do czynienia z trudniejszymi sprawami.
– Cos im przeszkodzilo. Cos, czego nie przewidzieli. Od czego zaczalby Swan?
– Od Deana – rzekla Neagley. – Faceta od kontroli jakosci. Zachowanie Deana musialo wzbudzic jego podejrzenia. Zle wyniki nie musza wiele znaczyc. Zle wyniki i podejrzane zachowanie dyrektora kontroli jakosci – tak.
– Czy wszystko z niego wydobyl?
– Nie sadze, dowiedzial sie jednak wystarczajaco wiele, aby wyciagnac wnioski. Swan byl znacznie inteligentniejszy niz Berenson.
– Jaki byl jego kolejny krok?
– Zrobil dwie rzeczy – odparla Neagley. – Zapewnil bezpieczenstwo Deanowi i zaczal gromadzic dowody.
– Z pomoca pozostalych.
– To bylo cos wiecej niz pomoc. Wlasciwie zlecil im te robote. Musial. Jego sytuacja w biurze byla niepewna.
– Nie rozmawial z Lamaisonem?
– Skadze. Zasada pierwsza, nikomu nie ufaj.
– W takim razie co im przeszkodzilo?
– Nie mam pojecia.
– W jaki sposob Swan zapewnilby bezpieczenstwo Deanowi?
– Skontaktowalby sie z miejscowa policja. Poprosil o ochrone, a przynajmniej o to, by regularnie sprawdzali jego dom.
– Lamaison to byly glina. Moze nadal ma tam kumpli. Moze dali mu cynk.
– Niemozliwe – powiedziala. – Swan nie rozmawial z gliniarzami z Los Angeles. Dean mieszkal za wzgorzem. To poza obszarem ich jurysdykcji.
Reacher przerwal na chwile.
– To oznacza, ze Swan z nikim nie gadal – doszedl do wniosku. – To ziemia Curtisa Mauneya, a ten nie slyszal o Deanie ani o New Age. O istnieniu Swana dowiedzial sie chyba dopiero po smierci Franza.
– Swan nie pozostawilby Deana bez ochrony.
– Moze to wszystko nie zaczelo sie od Deana lub Swan o nim nie wiedzial. Moze inaczej wpadl na trop.
– Jak? – zapytala Neagley.
– Nie mam pojecia – odparl Reacher. – Niewykluczone, ze dowiemy sie tego od Sancheza.
– Myslisz, ze zyje?
– Miej nadzieje na najlepsze.
– I badz przygotowany na najgorsze.
Rozlaczyli sie. Sznur pojazdow lekko drgnal. Podczas trwajacej niemal dwie minuty rozmowy pokonali jakies piec dlugosci samochodu. Podczas pieciu kolejnych minut milczenia przesuneli sie o kolejnych dziesiec, poruszali sie szesc razy wolniej niz na piechote. Ludzie wokol nie dawali za wygrana. Rozmawiali przez telefon, czytali, golili sie, nakladali makijaz, palili, jedli, sluchali muzyki. Niektorzy nawet sie opalali. Podwijali rekawy i wysuwali rece przez otwarte okno.
Zadzwonila komorka Reachera na karte. Znowu Neagley.
– Nowe wiadomosci z Chicago – powiedziala. – Weszlismy do komputera policji w Los Angeles. Lennox i Parker sa tacy jak Lamaison. Byli partnerami. Odeszli, aby uniknac dwunastego dochodzenia wewnetrznego w ciagu dwunastu lat sluzby. Przez tydzien byli bez pracy, a pozniej Lamaison zatrudnil ich w New Age.
– Ciesze sie, ze nie mam akcji tej firmy.
– Ja mam. To pieniadze Pentagonu. Jak myslisz, skad biora kase?
– Nie ode mnie – odpowiedzial Reacher.
Dwiescie metrow dalej wyjechali na prosta i zobaczyli przyczyne ogromnego zatoru. W oddali, przez mgle. Na lewym pasie stal zepsuty samochod. Trywialny powod, jednak cala autostrada zamarla w bezruchu. Reacher rozlaczyl sie i zadzwonil do Dixon.
– Jestescie na miejscu? – zapytal.- Bedziemy za dziesiec minut.
– Stoimy w korku. Zadzwon, jesli bedziesz miala dobra wiadomosc. Zadzwon, jesli dostaniesz zle wiesci.
Dotarcie do zepsutego samochodu wymagalo kolejnych pietnastu minut i wykonania kilku smialych manewrow zmiany pasa. Pozniej samochody drgnely i wszyscy ruszyli z predkoscia ponad stu kilometrow na godzine, jakby nic sie nie stalo. Reacher i Neagley dotarli do szpitala dziesiec minut pozniej. Dwadziescia kilometrow w czterdziesci minut. Przecietna predkosc trzydziesci kilometrow na godzine.
Mineli kostnice i zatrzymali sie na placu dla gosci. Przeszli przez nasloneczniony plac do glownego wejscia. Reacher zauwazyl honde O’Donnella, a pozniej honde Dixon. W holu stalo mnostwo czerwonych plastikowych krzesel. Wokol panowala cisza. Nie dostrzegli Dixon lub O’Donnella. Ani Curtisa Mauneya. Za to zobaczyli dlugi kontuar, za ktorym stali jacys ludzie. Nie pielegniarki, lecz zwyczajni pracownicy. Reacher zapytal jednego z nich o Mauneya, lecz niczego sie nie dowiedzial. Zapytal o Jorge Sancheza. Ponownie nic. Zapytal o zgony i zostal skierowany do innego kontuaru w rogu sali.
Kiedy tam dotarl, powiedzieli mu, ze ostatnio nikogo nie przywieziono. Nie wiedzieli nic o Jorge Sanchezie lub szeryfie Curtisie Mauneyu. Reacher wyciagnal komorke, lecz zostal poproszony, aby nie uzywal jej w srodku budynku, poniewaz moze zaklocic dzialanie delikatnych urzadzen medycznych. Wyszedl na zewnatrz i zadzwonil do Dixon.
Brak odpowiedzi.
Wybral numer O’Donnella.
Podobnie.
– Moze wylaczyli komorki – powiedziala Neagley. – Moze sana Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej lub czyms w tym rodzaju.
– U kogo? Sancheza tu nie ma.
– Musza gdzies tu byc. Dopiero co przyjechali.
– Mam zle przeczucie – powiedzial Reacher.
Neagley wyciagnela wizytowke Mauneya. Podala. Reacher wybral numer jego komorki. Brak odpowiedzi. Wybral numer stacjonarny. Podobnie.
Wtedy zadzwonil telefon Neagley. Prywatna komorka, nie komorka na karte. Odebrala. Wysluchala. Z pobladlej twarzy odplynela krew. Stala sie jak wosk.
– To z Chicago – powiedziala. – Curtis Mauney byl partnerem Lamaisona. Sluzyli razem dwanascie lat w policji Los Angeles.
69
Cos im przeszkodzilo. Cos nieoczekiwanego. Neagley miala racje, niestety tylko w polowie. Dean mogl odegrac wazna role w calej sprawie, lecz to nie od niego wszystko sie zaczelo. Swan dotarl do niego znacznie pozniej, w inny sposob, kiedy pozostali byli juz w to zamieszani. W przeciwnym razie trudno byloby pojac rozmiary katastrofy. Wyobrazil sobie rozmowe Swana z Deanem, ostatni element ukladanki. W domu na polnoc od gor, na pustyni w okolicy Palmdale. W raju tych, ktorzy uciekaja przed wielkim miastem. W sanktuarium. Wyobrazil sobie mloda dziewczyne przemykajaca w milczeniu przez otwarte drzwi. Lek na twarzy Deana i zatroskanie Swana. Wyobrazil sobie, jak przyjaciel rekonstruuje przebieg wydarzen – zachecajaco, szczerze, z pewnoscia siebie. Jak jedzie do jakiegos zakurzonego biura szeryfa, rozmawia z Mauneyem, wyjasnia, o co chodzi, prosi o pomoc, zada jej. Wyobrazil sobie, jak wychodzi, a Mauney podnosi sluchawke. Jak przypieczetowuje los Swana. Los Franza, Orozca i