Stary dom Comptonow stoi niedaleko od naszego, po tej samej stronie drogi. Miedzy naszymi posiadlosciami leza tylko las i cmentarz. „Jak wygodnie dla Billa” – pomyslalam i usmiechnelam sie.

– Sookie Stackhouse, czy twoja babcia pozwala ci sie zadawac z tym wampirem? – spytal niemadrze Spencer.

– Na pewno moze pan ja o to spytac – odcielam sie zlosliwie. Niemal nie moglam sie doczekac, co babcia powie, gdy ktos jej zasugeruje, ze za malo sie o mnie troszczy. – Wie pan, Rattrayowie probowali osuszyc Billa.

– Wiec Rattrayowie sciagali krew z wampira? A ty ich powstrzymalas? – wtracil szeryf.

– Tak – odparlam, usilujac wygladac na silna i stanowcza kobiete.

– Osuszanie wampirow jest nielegalne – zadumal sie szeryf.

– Czy zabicie wampira, ktory czlowieka nie zaatakowal, nie jest morderstwem? – spytalam.

Byc moze troche przesadzilam z ta naiwnoscia.

– Cholernie dobrze wiesz, ze tak jest. Chociaz osobiscie nie zgadzam sie z tym, takie jest prawo i bede go przestrzegal – odrzekl sztywno szeryf.

– Wampir po prostu pozwolil wiec odejsc tej parce? Nie grozil im zemsta? Nie mowil, ze pragnie ich smierci? – Mike Spencer byl naprawde glupi.

– Wlasnie. – Usmiechnelam sie do obu mezczyzn, po czym zerknelam na zegarek. Przypomnialam sobie krew na jego tarczy, moja krew, ktora splynela z ran zadanych mi przez Szczurza Parke. Pamietalam, ze musialam wytrzec te krew, by odczytac godzine. – Przepraszam, musze jechac do pracy – rzucilam. – Do widzenia, panie Spencer. Do widzenia, szeryfie.

– Do widzenia, Sookie – odpowiedzial szeryf Dearborn. Odnioslam wrazenie, ze ma do mnie wiecej pytan, ale nie wie, jak je sformulowac. Czulam, ze nie podoba mu sie to, co widzi i szczerze watpilam, czy jakiekolwiek urzadzenie zarejestrowalo zjawisko tornada. Niemniej jednak przyczepa, samochod i drzewa lezaly powalone, a przygniecieni malzonkowie nie zyli. „Coz innego moglo ich zabic?” zapytywal siebie szeryf. Domyslilam sie, ze ciala poslano na sekcje i bylam ciekawa, co wykaze badanie.

Ludzki umysl jest narzedziem zdumiewajacym. Szeryf Dearborn na pewno znal straszliwa sile wampirow, a jednak nie potrafil sobie wyobrazic osoby o sile wystarczajacej do przewrocenia przyczepy i zmiazdzenia nia dwojga ludzi. Nawet ja z trudem w to wierzylam, choc bez dwoch zdan wiedzialam, ze Four Corners nie dotknelo tornado.

Caly bar az huczal od nowin na temat smierci. Mniej juz mowiono oczywiscie o morderstwie Maudette, wiecej o Denise i Macku. Kilkakrotnie dostrzeglam na sobie wzrok Sama, pomyslalam o ubieglej nocy i zastanowilam sie, ile moj szef wie; balam sie jednak spytac go o to, na wypadek gdyby nic nie widzial. Uprzytomnilam sobie, ze nadal nie rozumiem niektorych szczegolow z ubieglej nocy, lecz bylam tak bardzo wdzieczna, ze zyje, iz nie zamierzalam nawet o nich myslec.

Nigdy nie usmiechalam sie rownie szeroko jak tego wieczoru, gdy roznosilam drinki, nigdy nie wydawalam tak szybko reszty, nigdy tak dokladnie nie realizowalam zamowien. Nawet stary rozczochrany Rene nie potrafil mnie zatrzymac, mimo iz usilowal mnie wciagnac w rozwlekle dyskusje, ilekroc zblizylam sie do stolika, przy ktorym siedzial wraz z Hoytem i kilkoma innymi kumplami.

Rene udawal czesto zwariowanego Cajuna* [Cajuni (fr.) – potomkowie osadnikow francuskich z Kanady, zamieszkujacy poludniowo-zachodni rejon Luizjany (przyp. tlum.).], choc jego francuski akcent brzmial sztucznie, a jego rodzice nie kultywowali tradycji dziadkow. Kobiety, ktore poslubial Rene, byly dzikie i lubily szybkie, intensywne zycie. Jego krotki zwiazek z Arlene mial miejsce w czasie, gdy byla mloda i bezdzietna. Zwierzyla mi sie kiedys, ze zdarzalo jej sie wowczas robic takie rzeczy, ze teraz na sama mysl o nich wlosy jej sie jeza. Od tamtego okresu moja przyjaciolka z pewnoscia dojrzala, Rene natomiast nie. Zdumiewal mnie fakt, ze nadal tak bardzo go lubila.

Wszyscy goscie baru wydawali sie niezwykle podekscytowani ostatnimi niesamowitymi incydentami w Bon Temps. Zamordowano mloda kobiete i nikt nie znal sprawcy; w Bon Temps dochodzilo wczesniej do zabojstw, lecz policja za kazdym razem latwo ustalala winnego. A pozniej Rattrayowie zmarli gwaltowna smiercia z winy… kaprysu natury. Dlatego tez to, co sie w pewnej chwili zdarzylo, zlozylam na karb tego ogolnego podniecenia. Do naszego baru przychodza regularnie mieszkancy miasteczka, ktorzy nigdy mi sie nie narzucali. Tej nocy jednak jeden z mezczyzn siedzacych obok Rene i Hoyta, duzy blondyn o czerwonej, nalanej twarzy, przesunal dlonia w gore po nogawce moich szortow, kiedy przynioslam do ich stolika piwo.

O nie, cos takiego nie przejdzie w „Merlotcie”.

Mialam ochote trzasnac taca o glowe faceta, poczulam jednak, ze nagle oderwal reke. Czulam, ze ktos stoi tuz za mna. Odwrocilam glowe i zobaczylam Rene, ktory zdazyl juz sie zerwac z krzesla. Podazylam wzrokiem za ruchem jego ramienia i uswiadomilam sobie, ze Rene chwyta dlon blondyna i sciska ja z calych sil. Czerwona twarz podrywacza przybrala odcien szkarlatu.

– Hej, stary, pusc mnie! – zaprotestowal blondyn. – Nie mialem na mysli nic zlego.

– Nie dotyka sie zadnej z tutejszych pracownic. Taka jest zasada. – Rene byl niski i szczuply, ale kazdy sposrod tu obecnych postawilby pieniadze na naszego miejscowego chlopaka przeciwko nawet znacznie bardziej muskularnemu obcemu.

– Dobra juz, dobra.

– Przepros pania.

– Stuknieta Sookie? – spytal z niedowierzaniem. Najwyrazniej facet odwiedzil juz wczesniej „Merlotte’a”. Rene prawdopodobnie znowu zacisnal palce na rece blondyna, gdyz widzialam, jak temu ostatniemu staja w oczach lzy. – Przepraszam, Sookie, w porzadku?

Kiwnelam glowa – ruchem tak krolewskim, na jaki tylko potrafilam sie zdobyc. Rene natychmiast puscil dlon blondyna, po czym dal mu znak kciukiem, ze ma sie wyniesc z baru. Mezczyzna bez wahania rzucil sie ku drzwiom. Jego towarzysz wyszedl za nim.

– Rene, powinienes pozwolic, zebym sama to zalatwila – powiedzialam do niego bardzo cicho po dluzszej chwili, gdy sadzilam, ze inni klienci baru podjeli juz przerwane rozmowy. Beda o nas plotkowac pewnie co najmniej kilka dni. – Chociaz oczywiscie doceniam, ze stanales w mojej obronie…

– Nikt nie bedzie zadzieral z przyjaciolka Arlene – odparowal powaznie. – „Merlotte” to mily lokalik i wszyscy chcemy, by taki pozostal. – W dodatku… czasem przypominasz mi Cindy, wiesz o tym?

Cindy byla siostra Rene. Przeprowadzila sie rok czy dwa lata temu do Baton Rouge. Tak jak ja byla niebieskooka blondynka, poza tym jednak nie dostrzegalam miedzy nami zadnego podobienstwa. Wytykanie tego faktu nie wydalo mi sie wszakze grzeczne, wiec nie skomentowalam.

– Czesto ja widujesz? – spytalam tylko. Hoyt i siedzacy z nim przy stole mezczyzna wymieniali sie wynikami meczow druzyny Shreveport Captains.

– Od czasu do czasu – odparl Rene, potrzasajac glowa, jakby sugerowal, ze pragnalby widywac siostre czesciej. – Pracuje w szpitalnym bufecie.

Poklepalam go po ramieniu.

– Musze wracac do pracy.

Kiedy dotarlam do lady odebrac zamowione napoje, Sam spojrzal na mnie z uniesionymi brwiami. Otworzylam szeroko oczy, by mu pokazac, jak bardzo zdumiala mnie interwencja Rene, a moj szef wzruszyl na to nieznacznie ramionami, dajac do zrozumienia, ze czasem trudno wyjasnic ludzkie zachowanie.

Ale gdy weszlam za kontuar po dodatkowe serwetki, odkrylam, ze Sam wyjal kij bejsbolowy, ktory na wszelki wypadek trzymal pod kasa.

* * *

Przez caly nastepny dzien babcia zmuszala mnie do porzadkow. Sama trzepala, odkurzala i wycierala, ja zas szorowalam lazienki… Czy wampiry w ogole musza korzystac z lazienki? Zastanawialam sie nad ta kwestia, czyszczac szczotka muszle toaletowa. Pozniej babcia kazala mi usunac odkurzaczem kocie wlosy z kanapy. Oproznilam tez wszystkie smietniczki, wypolerowalam wszystkie stoly oraz – na litosc Boska! – wytarlam pralke i suszarke.

Kiedy babcia ponaglala mnie do wziecia prysznica i zmiany ubrania, zrozumialam, ze uwaza wampira Billa za mojego kawalera. Na te mysl poczulam sie troche dziwnie. Z czterech powodow. Po pierwsze, babcia tak bardzo pragnela, zebym spotykala sie z ludzmi, ze nawet wampir wydawal jej sie odpowiednim kandydatem na

Вы читаете Martwy Az Do Zmroku
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату