w nieboglosy.

– Jak oni to znosili? – pomyslalem na glos. – Dlaczego nie sprzatali?

– Matka chciala to zrobic. Slyszalem, jak ich prosila, ale jej nie pozwolili.

Zaczelismy przeszukiwac to cuchnace, zagracone mieszkanie i niemal natychmiast odnalezlismy walizke z okupem, ukryta pod lozkiem.

O ile moglem to stwierdzic, zawartosc pozostala nietknieta – to dobra wiadomosc dla Cenciego. Pucinelli spojrzal krzywo na pliki banknotow i zaczal szukac krotkofalowki.

Wlasciciele mieszkania mieli wlasna krotkofalowke – stala na telewizorze – ale Pucinelli na jej widok tylko pokrecil glowa, kwitujac odkrycie slowami, ze to byloby zbyt proste. Rozpoczal metodyczne przeszukanie, az w koncu znalazl urzadzenie ukryte w pudelku po makaronie w kuchennym kredensie.

– No i prosze – rzekl, strzasajac z krotkofalowki kilka wstazek makaronu. – Wraz z mala sluchawka, aby nikt niepowolany nie mogl uslyszec przekazywanych instrukcji. Male, ale bardzo wymyslne walkie-talkie z wysuwana antena.

– Prosze nie zmieniac czestotliwosci – ostrzeglem.

– Nie urodzilem sie wczoraj. Podobnie jak ten, ktory wydawal tym dwom polecenia, a przynajmniej tak mi sie zdaje.

– Moze nie pomyslal o wszystkim.

– Moze i nie. Wszyscy przestepcy predzej czy pozniej popelniaja bledy, w przeciwnym razie nigdy bysmy ich nie zlapali.

Delikatnie owinal przewod sluchawki wokol krotkofalowki, po czym polozyl ja przy drzwiach.

– Jak pan sadzi, jaki moze miec zasieg? – spytalem.

– Nie wiekszy niz pare kilometrow. Dowiem sie. Ale obawiam sie, ze zbyt duzy, aby moglo nam to pomoc.

Pozostawaly jeszcze pistolety, lecz z nimi poszlo nam wyjatkowo gladko: Pucinelli znalazl je na parapecie okna, gdy podnosil zaluzje, aby wpuscic do mieszkania wiecej swiatla.

Obaj wyjrzelismy przez okno. Karetka i zapory wciaz staly na ulicy, ale w calym obrazie nie bylo juz dramatyzmu. Pomyslalem, ze widok tych wszystkich radiowozow i policjantow z bronia palna musial byc naprawde przerazajacy. Biorac pod uwage narastajace zagrozenie, upal, kwilace niemowle, reflektory i smrod, nerwy obu porywaczy musialy byc napiete do granic wytrzymalosci.

– On mogl praktycznie w kazdej chwili poslac panu kulke – powiedzialem. – Kiedy przechodzil pan przez ulice.

– Uznalem, ze raczej tego nie zrobi. – Mowil spokojnie, bez cienia emocji. – Ale kiedy wspinalem sie po schodach… – usmiechnal sie polgebkiem -…zaczalem miec watpliwosci… w takich okolicznosciach rozne mysli przychodza czlowiekowi do glowy…

Spojrzal na mnie chlodnym wzrokiem i kiwnal glowa, po przyjacielsku, po czym oddalil sie, rzucajac na odchodne, ze zajmie sie osobiscie sprowadzeniem wozu do transportu okupu i przysle swoich ludzi po bron i krotkofalowke.

– Zostanie pan tutaj? – spytal.

Scisnalem koniuszkami palcow nos. – Ale na schodach przed wejsciem do mieszkania.

Usmiechnal sie i odszedl, a niedlugo potem zjawili sie carabinieri.

Odwiozlem okup do wskazanego przez Cenciego banku, towarzyszylem mu przez cala droge az do bankowego skarbca, a nastepnie odebralem pokwitowanie od banku i carabinieri. W drodze powrotnej do rezydencji, zgodnie z przyjetymi w naszym fachu zasadami, zadzwonilem do mojej firmy w Londynie – na koszt abonenta. Skladanie raportow od doradcow terenowych nalezalo do naszych rutynowych obowiazkow i robilismy to w miare regularnie, otrzymujac w zamian cale mnostwo czestokroc nieocenionych, kolektywnych porad na bazie burzy mozgow od pozostalych partnerow.

– Dziewczyna wrocila do domu – powiedzialem. – Oblezenie dobieglo konca, pierwszy okup zostal zabezpieczony, a co z moimi fotkami banknotow z drugiego okupu?

– Dostaniesz pelna liste jutro rano.

– Swietnie.

Chcieli wiedziec, kiedy wroce do Anglii.

– Za dwa, gora trzy dni – odparlem. – To zalezy od dziewczyny.

5

Alessia obudzila sie wieczorem i bylo jej niedobrze. Cenci wbiegl na pietro, aby ja usciskac, po czym zszedl na dol z wilgotnymi oczami, mowiac, ze jego corka wciaz jest spiaca i nie wierzy, ze wrocila do domu.

Nie widzialem sie z nia. Ilaria za namowa ciotki Luisy przespala cala noc na dodatkowym lozku w pokoju Alessi i wydawala sie szczerze ucieszona z powrotu siostry. Rano zeszla opanowana na sniadanie i oznajmila, ze Alessia zle sie czuje i nie chce wyjsc z wanny.

– A to czemu? – spytal Cenci, zdenerwowany.

– Twierdzi, ze czuje sie brudna. Dwa razy umyla wlosy. Uwaza, ze cuchnie.

– To nieprawda – zaprotestowal ojciec.

– Wiem. Tez jej to powiedzialam. Bez rezultatu.

– Prosze zaniesc jej na gore szklaneczke brandy i buteleczke perfum – podpowiedzialem.

Cenci spojrzal na mnie oslupialy, ale Ilaria rzekla: – W sumie, dlaczego nie? – i ruszyla, by sie tym zajac. Tego ranka troche rozwiazal jej sie jezyk, jak gdyby uwolnienie siostry wyzwolilo takze ja sama.

Pucinelli zjawil sie przed poludniem w towarzystwie mundurowego protokolanta. Alessia zeszla na dol, aby sie z nim spotkac. Gdy tak stalem przy nim w holu, obserwujac drobna, niska postac na schodach, wyraznie wychwycilem jej wahanie i wzbierajaca chec ucieczki. Przystanela na czwartym stopniu od dolu i obejrzala sie przez ramie, ale Ilarii, ktora poszla po nia na gore, nigdzie nie bylo widac.

Cenci postapil naprzod, objal ja ramieniem, po czym wyjasnil pokrotce, kim jestem, i dodal, ze Pucinelli chcialby wiedziec o wszystkim, co ja spotkalo, w nadziei, ze moze dzieki temu zyska jakis trop, mogacy dopomoc w identyfikacji i ujeciu sprawcow porwania.

Pokiwala lekko glowa, ale byla bardzo blada.

Widywalem ofiary powracajace w stanie bliskim euforii, histerii, a nawet apatii, wszystkie te reakcje byly skutkiem silnego szoku. Zwazywszy na okolicznosci, z Alessia wcale nie bylo najgorzej – ot, mieszanina niesmialosci, dezorientacji, oslabienia, ulgi i strachu.

Wciaz miala wilgotne wlosy. Zalozyla podkoszulek i dzinsy, nie pomalowala ust pomadka. Wygladala na bezbronna szesnastolatke, w dodatku niezbyt zdrowa, dziewczyne, ktora niedawno widzialem naga. Z cala pewnoscia nie przypominala chluby europejskich torow wyscigow konnych.

Cenci zaprowadzil ja do biblioteki; zajelismy miejsca w fotelach.

– Prosze nam powiedziec… – zaczal Pucinelli. – Niech nam pani opowie od samego poczatku, co sie wlasciwie wydarzylo.

– Ja… ee… wydaje mi sie, ze to bylo tak dawno…

Zwracala sie glownie do swego ojca, z rzadka tylko zerkajac na Pucinellego, mnie zas w ogole nie raczyla zaszczycic spojrzeniem. Mowila po wlosku, lecz bardzo wolno, z licznymi przerwami, totez zrozumialem ja bez wiekszych trudnosci. Chyba dopiero teraz zdalem sobie sprawe, ze calkiem niezle radze sobie z tym jezykiem, posluguje sie nim i rozumiem znacznie wiecej, niz kiedy tu przyjechalem.

– Bralam wtedy udzial w wyscigach na lokalnym torze… ale to juz wiecie.

Ojciec Alessi pokiwal glowa.

– Wygralam ten wyscig o szostej, ale wniesiono sprzeciw… Znow skinienia glowa, Cenciego i Pucinellego. Protokolant, nie odrywajac wzroku od notesu, stenograficznie zapisywal kazde slowo dziewczyny.

– Pojechalam do domu. Rozmyslalam o Anglii. O tym, ze mam dosiasc Brunelleschiego podczas derby… – przerwala. – Wygral?

Jej ojciec popatrzyl tepo. W owym czasie, tuz po jej zniknieciu nie zwracal na nic uwagi, nie zauwazylby

Вы читаете Zagrozenie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату