palna, elektronike, a poza tym wszyscy umielismy pisac na komputerze, poniewaz nikt nie lubil calodniowego stukotu maszyny do pisania. Nie przebywalismy w biurze na tyle dlugo, aby mogly sie miedzy nami zrodzic powazniejsze wasnie, a koordynator potrafil dopilnowac, aby ci, co nie umieli zasymilowac sie z grupa, nie zabawili dlugo w naszej firmie. Liberty Market przypominala okret z zadowolona zaloga, ktora pracowala w pocie czola ze szczegolnym zaangazowaniem i przekonaniem, ze robi to, co lubi, a dzieki porywaczom interes wciaz jakos sie krecil.
Zakonczylem marsz pomiedzy kantorkami, przywitalem sie z kilkoma osobami, zauwazylem swoje nazwisko na tablicy z grafikiem dyzurow, wpisane na nocna zmiane w niedziele, i dotarlem wreszcie do duzego pokoju na koncu dlugiego korytarza, jedynego pomieszczenia z oknem na ulice. Zbieralismy sie tu wszyscy, ale tego popoludnia w pokoju znajdowal sie tylko Tony Vine.
– Czolko – rzucil. – Slyszalem, kurka, ze w Bolonii zrobil sie nie lada przecher.
– Taa.
– Pozwoliles, kurka, zeby piorkowani
– Probowales kiedys dowodzic wloska armia?
Parsknal w odpowiedzi. Jako byly komandos SAS w stopniu sierzanta, obecnie pod czterdziestke, nigdy, przez caly okres sluzby, nie pomyslalby nawet, aby przyjmowac rozkazy od cywilow. Potrafil maskowac sie w terenie w taki sposob, ze zawstydzilby nawet kameleona, i juz trzykrotnie wytropil, a nastepnie uwolnil porwana ofiare przed wyplaceniem okupu, choc nikt, nawet sama ofiara nie miala pojecia, jak to wlasciwie sie stalo. Tony Vine byl najbardziej skrytym i tajemniczym sposrod naszych skrytych i malomownych partnerow i jesli nie chcial czegos powiedziec, to nie puscil nawet pary z ust.
To on ostrzegl mnie przed nozami ukrytymi w zrolowanych czasopismach, ja zas skonstatowalem, ze wiedzial o tym, poniewaz sam je kiedys tak nosil.
Mial sarkastyczne poczucie humoru, a swoje wypowiedzi przeplatal dosc barwnymi inwektywami. Zajmowal sie nieomal wylacznie porwaniami politycznymi, poniewaz, tak jak Pucinelli, gardzil zamoznymi ludzmi i firmami.
– Jak jestes, kurka, biedny – powiedzial mi kiedys – i widzisz kapitaliste rozbijajacego sie rollsem, to nic dziwnego, ze predzej czy pozniej zaczniesz sie zastanawiac nad sposobami wyrownania szans. Jezeli mieszkasz na Sardynii albo w Meksyku i klepiesz biede, nie masz co do garnka wlozyc, glod skreca ci kiszki, a w spizarni pusto, perspektywa uprowadzenia kogos, aby poprawic swoj byt, przestaje wydawac ci sie niedorzeczna.
– Romantyk z ciebie – odparlem. – A co z ubogimi Sardynczykami, ktorzy porywaja dziecko z biednej, sardynskiej wioski i wymuszajac okup, sprawiaja, ze tamtejsi mieszkancy staja sie jeszcze ubozsi?
– Nikt, kurka, nie jest doskonaly.Wlasnie dlatego z poczatku sprzeciwial sie przyjeciu mnie do firmy i pomimo iz uwazal sie za lepszego ode mnie – pod kazdym wzgledem – gdy zdarzylo sie nam wspolnie pracowac, nie bylo miedzy nami zadnych zgrzytow. Przedzieral sie przez umysly przestepcow jak przez pole minowe, lecz wolal, abym to ja zajmowal sie rodzinami ofiar.
– Kiedy jestes z nimi, jakos sie, kurka, trzymaja. Jezeli ja zaczynam im klarowac, co maja robic, od razu, Cholerka, pekaja.
Najbardziej lubil wspolpracowac z mundurowymi, ktorzy z miejsca darzyli go olbrzymim powazaniem i szacunkiem. Mowi sie, ze armiami dowodza dobrzy sierzanci, i faktycznie musze przyznac, ze Tony mial wielki posluch u ludzi. Wystarczylo, ze spojrzal groznie, i zaraz robilo sie cicho jak makiem zasial.
W SAS nie zezwalano na przedluzanie okresu sluzby i kiedy w koncu wykopano go z uwagi na wiek, Tony nie mial co z soba zrobic. Zaczal sie nudzic.
Wreszcie ktos podszepnal mu, ze istnieje mozliwosc, aby powalczyc z terrorystami w nieco inny sposob, a Liberty Market nigdy nie pozalowala, ze przyjela go w swoje szeregi.
– Widziales, ze wpisalem cie na moje miejsce na nocny dyzur w niedziele? – zapytal.
Skinalem glowa.
– Zona przygotowala piorkowane przyjecie z okazji rocznicy i gdybym mial stawic sie wtedy na dyzur, bylaby nielicho najezona.
– W porzadku – rzeklem.
Byl niski jak na zolnierza – powiedzial mi kiedys, ze to bywalo przydatne, gdy musial udawac kobiete.
Jasne wlosy, niebieskie oczy, koci chod, fanatyczne zamilowanie do cwiczen fizycznych – to wlasnie on naklonil wszystkich, aby w piwnicy utworzyc silownie, a potem jeszcze namawial ich, by z niej korzystali. Nie mowil nigdy, skad pochodzil, choc sadzac po akcencie, z jednej z mroczniej szych dzielnic Londynu.
– Kiedy wrociles? – spytalem. – Slyszalem, ze ostatnio byles w Kolumbii.
– Pod koniec tygodnia.
– I jak bylo? – zapytalem.
Skrzywil sie. – Wyciagnelismy tych zafajdanych zakladnikow i przeprowadzilismy w bezpieczne miejsce, az tu nagle miejscowe gliny tak sie podjaraly, ze zaczely pruc do terrorystow jak do kaczek, mimo ze ci wyszli, kurka, z rekoma w gorze i chcieli sie poddac. – Pokrecil glowa. – Tym dzikusom za szybko zaciskaja sie palce na spuscie. Wiekszosc z nich to kompletne matoly. Skonczone jelopy, nie ma co.
Strzelanie do poddajacych sie terrorystow bylo, moim zdaniem, szczytem glupoty i w tym przypadku zgodzilem sie z Tonym Vinem. Takie wiesci rozchodzily sie jak blyskawica i nastepna grupa terrorystow, majac swiadomosc, ze gliny i tak ich rozwala, niewazne, czy sprzatna swoje ofiary, czy nie, najprawdopodobniej zdecyduje sie urzadzic krwawa laznie.
Ominelo mnie poniedzialkowe zebranie, na ktorym poruszony byl ten wlasnie temat, ale mialem jeszcze do napisania raport dotyczacy przebiegu wydarzen w Bolonii. Przesiedzialem nad nim cala sobote i czesc niedzielnego poranka, po czym pokonalem sto pare kilometrow na zachod, aby dotrzec do Lambourn.
Popsy Teddington mieszkala, jak sie okazalo, w wysokim, bialym domu nieomal w samym srodku wioski; przy domu, ktory rownie dobrze moglby pasowac do londynskiego przedmiescia, rozciagaly sie od frontu rozlegle stajnie. Az do teraz nie pomyslalbym nawet, ze stajnie koni wyscigowych moga znajdowac sie wewnatrz wioski, lecz kiedy o tym wspomnialem, Popsy odparla z usmiechem, ze powinienem zobaczyc Newmarket – konie trzymano tam w miejscach, gdzie w innych miasteczkach staly zwykle garaze, szklarnie i szopy.
Gdy nadjechalem, stala na zewnatrz, nachylajac sie nad mierzacym poltora metra mezczyzna, ktory wygladal na zadowolonego, ze cos odwrocilo jej uwage.
– Zajmij sie tym, Sammy. Powiedz im, ze na to nie pojde – rzekla z naciskiem, gdy otworzylem drzwiczki auta. Odwrocila glowe w moja strone i przez chwile jej czolo zmarsowialo, jakby zastanawiala sie, kim jestem. – Ach, tak, przyjaciel Alessi. Alessia jest gdzies z tylu. Prosze za mna.
Przeprowadzila mnie obok domu i stajni i oto nagle oczom naszym ukazal sie nieduzy, otoczony niskim parkanem padok, na ktorym powoli cwalowala na koniu drobna dziewczyna pod czujnym okiem drugiej, stojacej nieopodal.
Nieduzy padok wydawal sie scisniety pomiedzy tylnymi scianami stajni i innych budynkow, a porastajaca go trawa najlepsze dni miala juz za soba.
– Mam nadzieje, ze zdola jej pan pomoc – rzekla bez ogrodek Popsy, gdy podeszlismy blizej. – Nigdy jej takiej nie widzialam. To bardzo niepokojace.
– To znaczy? – spytalem.
– Jest taka niestabilna. Niepewna. Wczoraj nie chciala nawet pojezdzic na powrozku, choc zawsze to robi, kiedy mnie odwiedza, zreszta prosze na nia spojrzec, to ona powinna teraz trenowac, a nie przygladac sie, jak sobie radzi moja stajenna.
– Czy duzo opowiadala o tym, co ja spotkalo? – zapytalem.
– Ani slowa. Usmiecha sie tylko od ucha do ucha i powtarza, ze jest juz po wszystkim…
Alessia odwrocila sie lekko, gdy podeszlismy blizej, a moj widok sprawil jej chyba spora radosc.
– Juz sie balam, ze nie przyjedziesz.
– Niepotrzebnie.
Miala umalowane usta, a na sobie dzinsy i koszule w krate, ale po szesciu tygodniach w slabym swietle wciaz jeszcze wydawala sie nienaturalnie blada. Popsy krzyknela do stajennej, zeby odprowadzila konia do stajni.
– Chyba ze ty, moja droga, chcialabys… – zwrocila sie do Alessi. – Moze jednak?
Alessia pokrecila glowa. – Moze jutro?
Zabrzmialo to, jakby naprawde miala taki zamiar, ale widzialem, ze Popsy w to nie wierzy. Objela Alessie matczynym gestem i usciskala.
– Rob, co chcesz, moja droga. A co powiesz na cos do picia dla naszego spragnionego wedrowca? – Zwrocila