To nie bylo tak samo jak po drugiej wojnie swiatowej, kiedy zony mezczyzn, ktorzy poszli na front, zyly dalej swoim zyciem i po ich powrocie nie potrafily znalezc z nimi wspolnego jezyka, bo dla ich slubnych czas sie po prostu zatrzymal. Po Wietnamie bylo inaczej. Ci jency cierpieli okropne katusze, a po powrocie do domow ich rodziny liczyly, ze beda cieszyc sie, iz zostali uwolnieni.
Alessia oparla sie lokciami o niskie drzwi jednego z boksow i przygladala sie stojacemu w bezruchu wierzchowcowi.
– Zony tych mezczyzn probowaly odnowic dawna milosc, scementowac wiez, jaka ich niegdys laczyla, ale wielu sposrod nich stalo sie impotentami, wybuchalo placzem w miejscach publicznych, zachowywalo sie histerycznie… i wykazywalo wyrazne oznaki zalamania psychicznego. Hamburgery i cola nie mogly ich uzdrowic, podobnie jak praca od dziewiatej do piatej. – Zaczalem manipulowac przy ryglach drzwiczek. – Wiekszosc z nich z czasem doszla do siebie i wrocila do normalnego zycia, ale nawet oni przyznaja, ze jeszcze przez wiele lat dreczyly ich straszne koszmary i nigdy nie zapomna pewnych szczegolow z okresu swego pobytu w obozach jenieckich…
Po chwili uslyszalem jej glos: – Ja nie bylam jencem wojennym.
– Alez tak. To przeciez to samo. Znalazlas sie, nie ze swojej winy, w rekach wroga. Nie wiedzialas kiedy – ani czy w ogole – zostaniesz uwolniona. Zostalas upokorzona… odarta z wolnej woli… uzalezniona od swoich oprawcow w kwestii pozywienia. Calkiem jak w obozie jenieckim, moze nawet gorzej z uwagi na izolacje… bylas przeciez calkiem sama.
Przez chwile opierala kedzierzawa glowe na skrzyzowanych przedramionach. – Jedyna rzecza, jaka mi dali, kiedy poprosilam, byly podpaski, i blagalam… blagalam ich o nie. – Przelknela sline. – Cialo kobiety nie przestaje odliczac dni tylko dlatego, ze ktos ja zamknal w namiocie.
Objalem ja bez slowa. Byly pewne sytuacje, z ktorymi uwieziony mezczyzna nigdy nie musial sie borykac. Pochlipywala cicho, pociagajac nosem i przelykajac sline, a w jakis czas pozniej wyszeptala po prostu: – Dziekuje.
Na co odparlem krotko: – Nie ma za co – i ruszylismy dalej wzdluz ciagu zamknietych, tonacych w polmroku boksow, swiadomi, ze mamy przed soba jeszcze bardzo dluga droge.
7
Dyzur przy telefonie przez dwadziescia cztery godziny na dobe byl w naszej firmie podstawa, poniewaz porywacze nie mieli normowanego czasu pracy i to zawsze partner – a nie pracownik – pelnil sluzbe w dyspozytorni, po pierwsze z uwagi na znajomosc tematu, a po drugie ze wzgledow bezpieczenstwa. Byli szpiedzy bardziej niz czegokolwiek obawiali sie „przeciekow” i w kazdym pracowniku widzieli potencjalnego „kreta”, dzialajacego na dwa fronty – a w ten sposob eliminowali zbedne ryzyko.
Ta niedzielna noc byla wzglednie spokojna, tylko dwa telefony: jeden od partnera z Ekwadoru, ktory odkryl, ze lokalna policja chciala uszczknac cos dla siebie z okupu, ktorego wysokosc negocjowal, i zwracal sie do firmy z zapytaniem, co ma dalej robic w tej sytuacji, drugi zas od Pedziwiatra, ktory prosil o spis srodkow bezpieczenstwa, jakie zalecilismy firmie Luca Oil.
Zapisalem to sobie i rzucilem: – Przeciez w Luca Oil powinni miec jeden egzemplarz, zgadza sie?
– Porywacze go zwineli – odparl krotko Pedziwiatr. – Albo moze przekupili sekretarke, aby go dla nich ukradla. Tak czy owak, spis zniknal, a dyrektor zostal uprowadzony w czasie pelnienia codziennych obowiazkow, kiedy byl najslabiej strzezony, co pewnie nie bylo zwyklym zbiegiem okolicznosci.
– Przesle ci go zaraz poczta kurierska.
– I sprawdz, kto jest wolny, zeby dac mi wsparcie. Szykuje sie dluzsza sprawa. To zostalo bardzo starannie zaplanowane. Przyslij mi Dereka, o ile to mozliwe. No i… ciesz sie, ze mnie tam nie ma, bo niezle bys beknal za wpadke w Bolonii.
– Ciesze sie – odparlem z usmiechem.
– Niedlugo wroce – dorzucil posepnie. – Dobranoc.
O dziewiatej rano odebralem jeszcze jeden telefon, tym razem od przedstawiciela Lloydsa, firmy zajmujacej sie ubezpieczeniami osob i przedsiebiorstw, takze na wypadek porwania. Wiekszosc z naszych zlecen przyjmowalismy bezposrednio od niego, jako ze warunkiem przyznania ubezpieczenia bylo, aby jego klienci skorzystali z naszej pomocy, zanim zgodza sie wyplacic okup. Zdawal sobie sprawe, ze potrafimy niezle sie targowac i zbic cene proponowana przez porywaczy – a o to przeciez chodzilo ubezpieczycielowi – my z kolei rekomendowalismy go firmom, ktore zwracaly sie do nas z prosba o doradztwo.
– Na Sardynii porwano dwie Angielki – powiedzial. – Maz jednej z nich ubezpieczyl ja na wypadek porwania na okres dwutygodniowego urlopu, ktorego nie mogl spedzic wraz z nia, i zwrocil sie z ta sprawa do nas. Nie wyglada to na zaplanowana akcje – dziewczyny znalazly sie po prostu w niewlasciwym miejscu o niewlasciwej porze i wpadly w zasadzke. Tak czy owak, malzonek bardzo sie martwi i jest gotow zaplacic tyle, ile zadaja porywacze – i to od razu – czy moglby pan niezwlocznie kogos tam poslac?
– Oczywiscie – odparlem. – A… na ile opiewalo ubezpieczenie?
– Skladka wyniosla tysiac funtow, a suma ubezpieczenia dwiescie tysiecy. Na dwa tygodnie – westchnal. – Tak czasem bywa. Raz na wozie, raz pod wozem.
Zapisalem nazwiska, szczegoly i sprawdzilem godziny odlotow na Sardynie, gdzie w wielu regionach bandyci porywali, wymuszali okup i uwalniali swoje ofiary, kiedy im sie tylko podobalo.
– To bardzo poufna sprawa – zaznaczyl przedstawiciel Lloyda.
– Nie wolno dopuscic, aby przedostala sie do gazet. Jezeli wszystko pojdzie gladko, dziewczyna najdalej za tydzien wroci do domu i wszystko bedzie w porzadku, prawda?
– Przy odrobinie szczescia – przyznalem.
Porywacze nie mieli gdzie przetrzymywac swoich ofiar przez dluzszy czas i zdarzalo sie, ze zmuszali je do codziennych wielomilowych marszow po gorach, gdzie w koncu je porzucali, gdy tylko otrzymali zadany okup. Pomyslalem, ze Alessia wolalaby takie rozwiazanie, niz niekonczace sie przesiadywanie w namiocie.
Zaczeli sie zjawiac partnerzy na poniedzialkowa konferencje i praktycznie bez trudu znalazlem jednego, ktory az palil sie do wyjazdu na Sardynie. Z latwoscia namowilem tez Dereka, aby wspomogl Pedziwiatra przy sprawie Luca Oil. Koordynator wprowadzil ich do grafiku na nowy tydzien, a ja przekazalem prezesowi prosbe od partnera z Ekwadoru.
Po godzinie picia kawy, plotkowania i lektury raportow rozpoczelo sie spotkanie, ktorego zasadnicza trescia byly, jak zawsze, biezace sprawy.
– Ta historia w Ekwadorze – rzekl prezes. – Ofiara jest obywatelem amerykanskim, prawda?
Kilka osob przytaknelo.
Prezes wydal wargi. – Chyba bedziemy musieli poradzic tej korporacji, aby rekrutowala kadre na miejscu i nie przysylala wiecej ludzi ze Stanow. W ciagu ostatnich dziesieciu lat uprowadzono tam trzy osoby
– samych Amerykanow… mozna by pomyslec, ze przez ten czas zdolaja sie czegos nauczyc.
Ktos mruknal: – To korporacja nalezaca do Amerykanow.
– Sami probowali przekupic policje – dorzucil ktos inny. – Ostatnim razem sam przy tym bylem. Policja wziela forse, zarzekajac sie, ze beda bronic wszystkich dyrektorow firmy do ostatniego tchu, ale podejrzewam, ze wtedy takze dostala im sie dzialka z okupu. Nie zapominajmy, ze korporacja zaplacila prawie dziesiec milionow dolarow… bylo wiec co dzielic.Zapanowala posepna cisza. – Racja – odezwal sie prezes. – Rada na przyszlosc, zadnych Amerykanow. A rada na teraz? – Rozejrzal sie dokola. – Czy ktos chcialby cos powiedziec?
– Porywacze wiedza, ze spolka koniec koncow zaplaci – powiedzial Tony Vine.
– Firma nie moze sobie pozwolic na inne rozwiazanie.
Wszystkie korporacje musialy placic okup za swych uprowadzonych pracownikow, jesli chcialy, aby ktokolwiek jeszcze kiedys zdecydowal sie harowac dla nich za granica. Wszystkie mialy tez rozjuszonych udzialowcow, ktorych dywidendy malaly wraz ze wzrostem okupu. Korporacje staraly sie zwykle wyciszac sprawy porwan, by informacje na ten temat nie przedostaly sie do prasy, a w rocznych bilansach wyplaty okupow figurowaly jako „straty handlowe”.
– Musimy znow zbic zadania okupu do dziesieciu milionow – rzekl Tony Vine. – Porywacze mniej nie wezma, straciliby twarz, biorac pod uwage poprzednie przypadki, nawet – a raczej zwlaszcza – jesli mamy do czynienia z