innym gangiem.

Prezes pokiwal glowa. – Doradzimy korporacji, aby poszla na ugode?

Wszyscy byli za, posiedzenie trwalo.

Prezes, mezczyzna prawie szescdziesiecioletni, takze byl kiedys zolnierzem i podobnie jak Tony najlepiej czul sie w towarzystwie osob uporzadkowanych, kompetentnych i zdyscyplinowanych. Zalozyl firme, poniewaz czul, ze jest ona potrzebna, byl nie tyle wizjonerem, co raczej czlowiekiem z gruntu praktycznym. To jego przyjaciel, obecnie juz niezyjacy, zasugerowal, by miala ona strukture partnerska, a nie hierarchiczna, doradzajac odrzucenie wszelkich wczesniejszych szarz na korzysc jednej nowej: rownosci.

Prezes byl wyjatkowo przystojny, co stanowilo spory marketingowy plus dla naszej firmy, a poza tym charakteryzowala go niezlomna pewnosc siebie. Nie tracil jej nawet w obliczu najgorszych klesk i katastrof, co sprawialo, ze kazdy niemal podswiadomie spodziewal sie, iz lada moment obmysli jakies rewelacyjne rozwiazanie i wyciagnie nas z tarapatow, nawet jesli wcale sie tak stac nie mialo. Troche to trwalo, nim podjawszy prace w firmie, zorientowalem sie, ze podobnie analityczny umysl ma nie kto inny jak Gerry Clayton.

Wreszcie prezes doszedl do mojego raportu, ktorego kopie wiekszosc partnerow juz przeczytala, i zapytal, czy ktos chcialby o cos zapytac. To czesto przynosilo nadspodziewane efekty – mozna bylo dowiedziec sie wielu nowych rzeczy, gdy inne osoby przyjrzaly sie danej sprawie ze swojej perspektywy. Zwykle lubilem te czesc konferencji, uwazajac ja za najbardziej owocna. Choc niekoniecznie, gdy to ja musialem odpowiadac na pytania.

– Ten oficer carabinieri… ee… Pucinelli, jakie masz z nim stosunki? Co sadzisz o jego kompetencjach? – Bylo to typowe, pompatyczne pytanie na konferencji. Poza nia Tony Vine ujalby je o wiele prosciej: „Jak sie z tym jelopem ukladalo? Co z niego za typ?”

– Pucinelli to dobry policjant – odparlem. – Inteligentny, odwazny. Byl bardzo pomocny i zyczliwy. Bardziej pomocny i zyczliwy niz wiekszosc jego kolegow po fachu, choc musze przyznac, ze nigdy nie przekroczyl swoich uprawnien. Nie ma on jednak… – Urwalem. – Nie ma dostatecznego pchniecia, zeby awansowac. Jest drugi co do waznosci w swoim regionie i wyzej juz raczej sie nie wespnie. Jezeli jednak chodzi o jego szanse na schwytanie porywaczy, to jest skrupulatny i kompetentny.

– A jak sie przedstawiala sytuacja, kiedy stamtad wyjezdzales? – padlo pytanie. – Nie zdazylem przeczytac dwoch ostatnich stron.

– Pucinelli powiedzial, ze gdy pokazal portret pamieciowy mezczyzny, ktorego widzialem, obu schwytanym porywaczom, po prostu ich zamurowalo. Oslupieli. Rzecz jasna pokazal ten portret kazdemu z nich z osobna, ale w obu przypadkach reakcja byla identyczna – szok i zdumienie. Zaden nie chcial puscic pary z ust i obaj wydawali sie przerazeni. Pucinelli wspomnial, ze zamierza rozprowadzic kopie portretu w calej okolicy, moze ktos zdola rozpoznac tego czlowieka. Bardzo na to liczyl, gdy wyjezdzalem.

– Im szybciej, tym lepiej – wtracil Tony. – Ten milion funtow w ciagu tygodnia zostanie gruntownie wyprany.

– Cala ta szajka ma dosc mocne nerwy – powiedzialem, nie probujac sie spierac. – Moze zechca z tym troche poczekac i przetrzymaja pieniadze w jakiejs kryjowce.

– Rownie dobrze mogli wywiezc szmal za granice i wymienic go na franki albo szylingi, zanim jeszcze uwolnili dziewczyne.

Pokiwalem glowa. – Mogli miec juz wszystko umowione, przygotowane do uplynnienia tego pierwszego okupu i tylko czekali, kiedy dostana forse w swoje rece.

Gerry Clayton, ktory jak zawsze musial mietosic kartke papieru, pracowicie zajal sie kolejna, tym razem byla to ostatnia strona z kopii mojego raportu. – Wspomniales, ze Alessia Cenci przyleciala z toba do Anglii. Czy istnieje szansa, ze przypomni sobie cos wiecej?

– To niewykluczone, aczkolwiek Pucinelli i ja przemaglowalismy ja dokladnie jeszcze we Wloszech. Wie bardzo niewiele. Nie slyszala bicia koscielnych dzwonow, syren pociagow, odglosow samolotu, ujadania psow… nie potrafi stwierdzic, czy przetrzymywano ja na wsi, czy w miescie. Dodala przy tym, ze w ostatnich dniach czula cos jakby zapach pieczonego chleba. I to wszystko…

Chwila ciszy.

– Pokazywales portret pamieciowy tej dziewczynie? – zapytal ktos. – Czy kiedykolwiek widziala tego mezczyzne, jeszcze przed porwaniem?

Odwrocilem sie do niego. – Zabralem kserokopie do Villa Francese, ale okazalo sie, ze dziewczyna nigdy go wczesniej nie widziala, a przynajmniej go sobie nie przypomina. Zero reakcji. Zapytalem, czy ten mezczyzna mogl byc jednym z czterech, ktorzy ja porwali, ale odparla, ze nie ma pojecia. Nikt z jej rodziny ani nikt w calej rezydencji go nie znal. Pytalem o to wszystkich.

– A jego glos… Kiedy odezwal sie do ciebie przy tej przydroznej restauracji, czy to byl ten sam glos, ktory uslyszales na tasmie?

– Nie wiem – przyznalem. – Jezyk wloski nie jest moja domena. Wiem tylko, ze brzmial calkiem podobnie.

– Przywiozles z soba kopie portretu pamieciowego i tasm? – zapytal prezes.

– Tak. Czy ktos chcialby…? Kilka osob potaknelo.

– Czy pominales cos w raporcie? – spytal prezes. – Jakies malo istotne drobiazgi?

– No coz… nie dolaczylem listy utworow muzycznych. Alessia wypisala wszystkie znane jej tytuly utworow instrumentalnych, ktore slyszala, a Pucinelli powiedzial, ze postara sie sprawdzic, czy tasmy z takimi skladankami nagran sa dostepne w salonach muzycznych. Choc, jezeli o mnie chodzi, uwazam, ze to jak bladzenie po omacku, nawet gdyby okazalo sie, ze tasmy byly firmowe.

– Masz te listy?

– Niestety, nie. Musze poprosic Alessie, aby sporzadzila je raz jeszcze, jezeli chcecie.

Jeden z bylych policjantow powiedzial, ze w takich przypadkach nigdy nic nie wiadomo. Drugi eksglina pokiwal glowa.

– W porzadku – mruknalem. – Poprosze ja o to.

– Jak ona sie czuje? – zapytal Gerry.

– Jakos sobie radzi.

Wielu partnerow na te slowa pokiwalo glowa lub potaknelo pod nosem. Wszyscy na wlasne oczy widzielismy, jak potwornych spustoszen moze dokonac w czlowieku tak traumatyczne przezycie jak uprowadzenie – to bylo jak huragan przetaczajacy sie przez dusze ofiary.

Wszyscy – niektorzy nawet czesciej od innych – mielismy okazje slyszec wyznania uwolnionych ofiar. W firmie nazywalismy to, na wojskowa modle, skladaniem meldunkow.

Prezes rozejrzal sie dokola, aby sprawdzic, czy ktos ma jeszcze jakies pytania.

– To wszystko? No coz, Andrew, cieszymy sie, ze twoje dzialania w terenie zaowocowaly sporzadzeniem portretu pamieciowego jednego z porywaczy, ale powinienes pamietac, ze zgodnie z nasza praktyka pojawienie sie ktoregos z partnerow na miejscu przekazania okupu jest po prostu niedopuszczalne. Niezaleznie, jaki tym razem przyjma obrot sprawy, nigdy wiecej tak nie rob. Czy to jest jasne?

– Jasne – odparlem potulnie i ku memu zdziwieniu okazalo sie, ze w tym akurat przypadku skonczylo sie tylko na reprymendzie slownej.

Kilka dni pozniej partner pelniacy dyzur w dyspozytorni zawolal mnie, gdy szedlem korytarzem z kubkiem kawy.

– Andrew? Telefon do ciebie z Bolonii. Przelacze do twojego kantorka.

Odstawilem kubek, siegnalem po sluchawke i uslyszalem glos: – Andrew? Mowi Enrico Pucinelli.

Wymienilismy pozdrowienia i zaczal mowic z ozywieniem, potok slow wplynal do mego ucha.

– Enrico! – zawolalem. – Stop. Wolniej, prosze. W ogole pana nie rozumiem.

– Ha – westchnal w glos i zaczal mowic glosno i wyraznie jak do dziecka. – Mlodszy z porywaczy puscil farbe. Boi sie, ze czeka go dozywotnia odsiadka, wiec probuje sie z nami dogadac. Powiedzial, gdzie signorina Cenci byla przetrzymywana po uprowadzeniu.

– Swietnie – rzucilem zyczliwie. – Dobra robota.

Pucinelli zakaslal skromnie, ale domyslilem sie, ze to, co sie stalo, bylo wynikiem sprawnie przeprowadzonego przesluchania.

– Bylismy w tym domu. Miesci sie na przedmiesciach Bolonii w bardzo zacisznej, spokojnej okolicy. Dowiedzielismy sie, ze zostal wynajety przez ojca z trzema doroslymi synami. – Cmoknal z niesmakiem. – Wszyscy

Вы читаете Zagrozenie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату