wyjatkowo niebezpieczny. Najczesciej wlasnie gdy grozi im schwytanie, decyduja sie zabic… i pogrzebac… ofiare. Dominic jest naprawde w wielkim niebezpieczenstwie, ale wroci do domu caly i zdrowy, o ile tylko zachowamy szczegolna ostroznosc.

Po krotkiej chwili funkcjonariusz biura sledczego, mezczyzna mniej wiecej w moim wieku, powiedzial, ze musi skontaktowac sie ze swoim przelozonym.

– Ile to potrwa? – spytalem. – Pani Nerrity czeka z przyjaciolka na zewnatrz w moim samochodzie i nie sadze, aby zniosla dlugie oczekiwanie. Jest cala roztrzesiona.

Przytakneli zgodnie. Zadzwonili gdzie trzeba, wyjasnili, ile bylo konieczne. Po czym odetchneli z ulga, gdy dowiedzieli sie, ze nadkomisarz Eagler, uslyszawszy co zaszlo, powiedzial, ze za dziesiec minut przyjedzie na posterunek.

Nadkomisarz Eagler byl urodzonym tajniakiem. Mimo iz sie go spodziewalem, nie zwrocilem baczniejszej uwagi na tego chudego, z pozoru niegroznego osobnika, kiedy wszedl do pomieszczenia. Mial spore zakola, dlugie, cienkie wlosy i chuda szyje, niknaca pod kolnierzykiem niedoprasowanej koszuli. Jego garnitur wydawal sie stary i wyswiechtany, a on sam emanowal pokora i skrucha.

Dopiero kiedy dwaj pozostali mezczyzni wyprezyli sie na bacznosc w jego obecnosci, zrozumialem, z kim mam do czynienia.

Uscisnal moja dlon, choc niezbyt mocno, przycupnal jakby niesmialo na skraju duzego biurka i poprosil, abym sie przedstawil.

Wreczylem mu jedna z firmowych wizytowek z moim nazwiskiem. Bez pospiechu czy chocby slowa komentarza wybral numer do mojej firmy i porozmawial przez chwile – jak sadze z Gerrym Claytonem. Nie powiedzial, co uslyszal od Gerr’ego, rzucil tylko krotkie „dziekuje” i odlozyl sluchawke.

– Przestudiowalem znane przypadki – rzekl bez zbednych wstepow, zwracajac sie do mnie – Lesleya Whittle’a i pare innych, ktore zakonczyly sie fiaskiem. Nie chce, aby na moim terenie doszlo do podobnych tragedii. Wyslucham panskich rad i jezeli uznam je za trafne, postapie zgodnie z nimi. To wszystko, co moge obecnie powiedziec.

Pokiwalem glowa i ponownie zasugerowalem, aby policjanci przebrani za ludzi morza zabrali z plazy spalona lodke, na co natychmiast przystal, zlecajac swemu podwladnemu, aby ubral sie w stary sweter, gumowce i zabral ze soba partnera.

– Co jeszcze? – spytal.

Zapytalem: – Czy zechcialby pan pomowic z pania Nerrity nie na posterunku, lecz w moim aucie? Chyba lepiej byloby, zeby nikt nie widzial jej wchodzacej na komisariat. Nie wiem nawet, czy powinien pan rozmawiac z nia w samochodzie. Moze powinniscie spotkac sie w jakims ustronnym, cichym miejscu. Zapewne to tylko zbedne srodki ostroznosci, ale niektorzy porywacze sa bardzo skrupulatni i podejrzliwi, nigdy nic nie wiadomo.

Przyznal mi racje i wyszedl przede mna, ostrzegajac podwladnych, aby poki co, nic nikomu nie mowili.

– Zwlaszcza dopoki nie dogadacie sie z prasa, aby nie publikowala zadnych informacji na temat uprowadzenia – dodalem. – To mogloby doprowadzic do smierci dziecka. Naprawde. To nie zarty.

Zapewnili mnie, ze tego dopilnuja, a ja po powrocie do samochodu zastalem obie kobiety bliskie kompletnego zalamania.

– Musimy kogos zabrac – oznajmilem. – To policjant, choc wcale nie wyglada na stroza prawa. Pomoze nam odzyskac Dominica i aresztowac porywaczy. – Westchnalem w duchu, zaskoczony pewnoscia siebie, z jaka to powiedzialem, ale gdybym okazal w obecnosci Mirandy chocby cien wahania, stracilbym cala swa wiarygodnosc.

Zatrzymalismy sie przy skrzyzowaniu, niedaleko katedry, aby zabrac Eaglera – nadkomisarz bez slowa usiadl z przodu, obok mnie.

Ponownie wykonalem kilka manewrow, aby upewnic sie, ze nie mamy niepozadanego towarzystwa, ale jak dotad w calej mojej karierze zaden porywacz nie okazal sie az tak zuchwaly. Kilka kilometrow dalej zatrzymalem woz na malym parkingu przy jednej z bocznych, wiejskich drog, a Eagler zaczal wypytywac Mirande o wydarzenia tego strasznego dnia.

– Ktora byla wtedy godzina? – zapytal.

– Nie jestem pewna… Bylo juz po lunchu. Zjedlismy na plazy.

– Gdzie byl pani maz, kiedy pani do niego zadzwonila?

– W swoim biurze. Zawsze jest tam do drugiej po poludniu.

Miranda byla cala zaplakana i wyczerpana. Eagler, ktory musial zadawac pytania zza niewygodnej bariery przedniego siedzenia, po ojcowsku, dosc niezdarnie poklepal ja po reku. Zrozumiala ten gest opacznie i jeszcze bardziej sie rozplakala, opisujac szczegoly wygladu i ubioru synka, ktory mial czerwone kapielowki, bose stopy, brazowe oczy, jasne wlosy, opalona skore i zadnych blizn… przebywali nad morzem prawie od dwoch tygodni… w sobote mieli wrocic do domu.

– Powinna jeszcze dzis wrocic do domu, do meza – zwrocilem sie do Eaglera i choc ten skinal glowa, Miranda zdecydowanie zaprotestowala.

– Jest na mnie zly… bardzo zly… – zaszlochala.

– Nic nie mogla pani na to poradzic – odparlem. – Porywacze zapewne czekali na dogodna okazje juz od paru tygodni, a moze nawet dluzej. Kiedy tylko maz pani zorientuje sie…

Miranda jednak tylko pokrecila glowa i powiedziala, ze nic nie rozumiem.

– Ta lodz – rzekl z zamysleniem Eagler – ta, ktora splonela… czy widziala ja pani juz wczesniej na plazy?

Miranda spojrzala na niego metnym wzrokiem, jakby nie uznala tego pytania za wazne. – Ostatnie dni byly takie wietrzne… w zasadzie nie chodzilismy na plaze. Od weekendu az do dzis. Spedzalismy wiekszosc czasu na basenie, ale Dominic nie lubil tam przesiadywac, bo nie bylo tam piasku.

– W hotelu jest basen? – zapytal Eagler.

– Tak, ale w zeszlym tygodniu codziennie bylismy na plazy… wszystko wydawalo sie takie proste, tylko Dominic i ja – mowila pomiedzy kolejnymi szlochami, calym jej cialem wstrzasaly dreszcze.

Eagler zerknal na nia. – Pan Douglas – rzekl do Mirandy – zapewnia, ze pani synek wroci do domu caly i zdrowy, pani Nerrity. Spokoj i cierpliwosc to podstawa. Przezyla pani silny wstrzas, nie zamierzam umniejszac pani doznan, ale teraz musimy myslec przede wszystkim o chlopcu. I zachowywac spokoj – dla dobra pani synka.

Alessia spojrzala na Eaglera, na mnie i znow na niego. – Obaj jestescie tacy sami – rzucila ze zdumieniem w glosie. – Widzieliscie tyle ludzkiego cierpienia… tyle nieszczesc. Obaj umiecie sprawiac, aby ludzie nie poddawali sie w skrajnych sytuacjach… To czyni mozliwymi rzeczy… ktore sa nie do zniesienia.

Eagler spojrzal na nia z lekkim zdziwieniem, a ja zgola mimochodem odkrylem, ze ubranie wisialo na nim luzno, poniewaz niedawno musial stracic wiele na wadze.

– Alessia takze padla ofiara porwania – wyjasnilem. – Wie na ten temat az za wiele. – Opowiedzialem pokrotce, co sie wydarzylo we Wloszech, i dodalem o dziwnym zbiegu okolicznosci, ze w kazda z tych spraw zamieszane sa konie.

Wydawal sie skupiony jak Sherlock Holmes prowadzacy sledztwo.

– Chce pan powiedziec, ze ma to jakies istotniejsze znaczenie?

Odparlem: – Przed uprowadzeniem Alessi pracowalem we Wloszech nad inna sprawa, w ktorej pewna rodzine zmuszono do sprzedania udzialow na torze wyscigowym, aby mogla zaplacic okup.Spojrzal na mnie. – A wiec… dostrzega pan… zwiazek?

– Obawiam sie, ze tak.

– Obawiasz sie? – spytala Alessia.

– Chodzi mu o to – wtracil Eagler – ze tych trzech porwan dokonal jeden i ten sam sprawca. Ktos, kto na co dzien dziala w swiecie wyscigow konnych i w konsekwencji wie, jaki cel powinien obrac. Mam racje?

– Dokladnie tak – przyznalem, zwracajac sie glownie do Alessi. – Wybor celu jest zazwyczaj pierwszym tropem do odgadniecia tozsamosci porywaczy. Chodzi o to, ze… aby zminimalizowac ryzyko, wiekszosc porywaczy zawczasu upewnia sie, czy rodzine lub firme stac na zaplacenie slonego okupu. Naturalnie kazda rodzina zaplaci tyle, ile moze, ale ryzyko w przypadku sprawcow jest jednakowe, niezaleznie czy okup jest wysoki, czy niski, totez wydaje sie najrozsadniejsze grac o jak najwyzsze stawki. I wiedziec, ze dajmy na to, twoj ojciec jest o wiele bogatszy niz rodzice innych dzokejow, zarowno kobiet jak i mezczyzn.

Alessia nie odrywala ode mnie wzroku. – I wiedziec… ze wlasciciel Ordynansa ma syna…? – Przerwala, nie dokonczywszy mysli, ale skojarzenia nasuwaly sie same.

– Tak – odparlem.

Przelknela sline. – Trening kiepskiego konia kosztuje tyle samo co dobrego. To znaczy… wiem dokladnie, o co

Вы читаете Zagrozenie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату