ci chodzi.

Miranda zdawala sie tego nie slyszec, ale lzy na jej policzkach obeschly, burza minela.

– Nie chce dzis wracac do domu – wyszeptala. – Ale jezeli mialabym pojechac… czy Alessia moglaby mi towarzyszyc?

Alessia sprawiala wrazenie, jakby to byla ostatnia rzecz, ktorej moglaby sobie zyczyc, i odpowiedzialem w jej imieniu: – Nie, pani Nerrity, to nie bylby dobry pomysl. Ma pani matke, siostre… takiego kogos, kogo pani lubi? Kogos, kogo lubi pani maz?

Jej posepny i pelen trwogi wzrok powiedzial mi wszystko, a moze nawet wiecej o obecnym stanie ich malzenstwa, ale po krotkiej chwili odparla zduszonym glosem: – Moze… moja matka.

– Otoz to – rzekl po ojcowsku Eagler. – A teraz zechce pani chwile tu zaczekac, a ja z panem Douglasem przespacerujemy sie kawalek.

– Ani na chwile nie strace was z oczu – zapewnilem.

Mimo to miny mialy nietegie, gdy wysiadalismy z samochodu.

Oddalajac sie od auta, odwrocilem sie i pomachalem do nich, ale widzialem, ze wciaz patrza na nas z tylnego siedzenia z niepewnoscia i zaniepokojeniem.

– Nie jest dobrze – powiedzial Eagler, gdy zaczelismy wolnym krokiem oddalac sie od samochodu. – Ale jezeli tylko szczescie dopisze, dzieciak wroci do niej zdrow i caly… nie tak jak to sie zdarzalo w innych przypadkach, z ktorymi mialem do czynienia. Male dzieci porywane przez psycholi i mordowane… zwykle na tle seksualnym. Te matki… Zdruzgotane. Zalamane. Co wiecej, czesto znamy tych swirow. Wiemy, ze ktoregos dnia zrobia cos strasznego. Zabija kogos. Zdarzalo sie, ze aresztowalismy ich w ciagu doby od znalezienia zwlok. Ale nie mozemy zapobiec tragediom, ktorych sa sprawcami. Nie mozemy zamknac ich w wiezieniu na dozywocie, ot – tak, na wszelki wypadek. Tacy ludzie to koszmar. Mamy tu teraz jednego takiego. To bomba zegarowa, ktora moze wybuchnac w kazdej chwili. A kiedys, gdzies jakis biedny dzieciak znajdzie sie w niewlasciwym miejscu o niewlasciwym czasie. Czyjes dziecko. Cos sprawi, ze swir postanowi dzialac. Nigdy nie wiadomo, co to bedzie. Moze to byc jakis drobiazg. Cos, co wywoluje w nich gwaltowne reakcje. Jak kropla, ktora przepelnia czare. Gdy jest juz po wszystkim, zwykle nie wiedza nawet, dlaczego zrobili to, co zrobili.

– Mhm – mruknalem. – To gorsze niz porywacze. W ich przypadku zawsze mozna miec nadzieje…

Podczas swego monologu kilkakrotnie zerkal na mnie z ukosa i chyba chcial potwierdzic swoje wrazenia i odczucia w zwiazku ze mna, pomyslalem. Ja robilem dokladnie to samo… probowalem ocenic, czego moge sie po nim spodziewac, zarowno dobrego jak i zlego. Od czasu do czasu ktos z Liberty Market napotykal policjanta, ktory uwazal nas za piate kolo u tak zazdrosnie strzezonego przez nich wozu, ogolnie jednak stroze prawa akceptowali nasza dzialalnosc, oczywiscie w granicach rozsadku, jak ktos, kto chce podniesc wrak z dna morza i konsultuje sie w tej sprawie z nurkiem.

– Rozumiem, ze wie pan jeszcze cos, co nie bylo przeznaczone dla uszu tych dwoch milych pan? – zapytal.

Usmiechnalem sie do niego; dystans miedzy nami topnial z kazda chwila.

– Czlowiek, ktory porwal Alessie – powiedzialem – zwerbowal miejscowego opryszka. Zwerbowal jednego, a on sciagnal kolejnych pieciu. Carabinieri aresztowali tych szesciu, ale szef zniknal. Nazywal siebie Giuseppe i to wszystko, co o nim wiemy. Sporzadzilismy jego portret pamieciowy i rozkolportowalismy po calej okolicy, lecz bez rezultatow. Dostarcze panu kopie, bo moze sie przyda. – Przerwalem. – Wiem, ze to strzal w ciemno. Zwiazek z konmi moze byc zwyklym zbiegiem okolicznosci.

Eagler przechylil glowe w bok. – Wobec tego potraktujmy to pol na pol.

– Jasne. Bo nie zapominajmy o tej dzisiejszej wiadomosci na kartce…

– Nie wyglada to na wloska robote, co? – Eagler popatrzyl z sympatyczna mina. – Ale miejscowy oprych? Na dzielo miejscowego oprycha pasuje idealnie, co?

– Owszem, tak.

– Wyobrazmy sobie taka sytuacje: ten panski Wloch nachyla sie nad miejscowym oprychem i lamana angielszczyzna mowi: „Kaz jej, niech zadzwoni do meza i nie powiadamia policji”. – Usmiechnal sie polgebkiem. – Chociaz to wszystko jedynie domysly.

Obrocilismy sie jednoczesnie i zawrocilismy w strone samochodu.

– Ta dziewczyna-dzokej wciaz jest jeszcze troche nerwowa i nieufna – zauwazyl.

– Takie sa skutki tego rodzaju doswiadczen. Niektore z ofiar do konca zycia zachowuja sie nieufnie wzgledem obcych.

– Biedna dziewczyna – powiedzial, jakby nie wzial pod uwage, ze osoby uwolnione tez mogly miec problemy, ofiary z natury rzeczy mniej interesowaly strozow prawa niz przestepcy.

Wyjasnilem, ze w chwili obecnej z Johnem Nerritym jest Tony Vine i dodalem, ze ojciec dziecka powinien do tej pory powiadomic lokalna policje o uprowadzeniu syna. Eagler zanotowal adres i powiedzial, ze „nawiaze kontakt”.

– Dobrze, ze te sprawe poprowadzi Tony Vine – powiedzialem. – Jest bardzo bystry, bedzie pan mial okazje sie przekonac.

– W porzadku.

Umowilismy sie, ze jutro z samego rana przesle mu kopie portretu pamieciowego Giuseppe i raport dotyczacy uprowadzenia Alessi, i po chwili wrocilismy do mojego wozu.

– Dobrze, panie Douglas. – Uscisnal lekko moja dlon, jakby dobijal targu; roznil sie od Pucinellego jak zolw od zajaca; jeden przebiegly, drugi bystry, jeden pomarszczony, kryjacy sie w swojej skorupie, drugi w eleganckim mundurze, jeden zawsze spiety i nieomal wychodzacy z siebie, drugi z pozoru beztrosko rozluzniony. Pomyslalem, ze niezaleznie od wszystkiego, gdybym mial wybierac, wolalbym, aby scigal mnie Pucinelli.

11

John Nerrity byl mocno zbudowanym mezczyzna sredniego wzrostu o wlosach przyproszonych siwizna, przycietych krotko i starannie, i z elegancko przystrzyzonym wasikiem. W innych okolicznosciach zapewne mialby w sobie wiele uroku, ale tego wieczora widzialem przed soba tylko mezczyzne nawyklego, by rzadzic, ktory poslubil kobiete o polowe mlodsza od siebie i chyba bardzo tego zalowal.

Mieszkali w duzym, stojacym na uboczu domu na skraju pola golfowego w poblizu Sutton, na poludnie od Londynu, zaledwie piec kilometrow od Epson Downs, gdzie ich czworonozne cudo zbilo fortune jako niespodzianka wyscigow.

Dom z zewnatrz o zmierzchu, kiedy tam dotarlismy, okazal sie budowla z lat trzydziestych w stylu Tudorow, choc calkiem udana i umiarkowanie wystawna. Wewnatrz, ciagnace sie od sciany do sciany dywany wygladaly, jakby nikt po nich nie chodzil, obite brokatem fotele wydawaly sie nieuzywane, na jedwabnych poduszkach nie bylo ani jednej zmarszczki, a tapety i farba na scianach prezentowaly sie nieskazitelnie. Barwne, ani troche nie wyblakle zaslony zwieszaly sie sztywnymi, rownymi faldami spod ozdobnych lambrekinow, a na kilku stolikach kawowych z metalu i szkla lezaly blyszczace, przez nikogo nie czytane, grube ksiegi. Nie bylo tu zadnych zdjec ani kwiatow, obrazy zas dobrano, by zajely wolna przestrzen, ale nie zaprzataly mysli odwiedzajacych to miejsce osob – wszystko to przywodzilo na mysl raczej wystawe sklepowa niz dom, gdzie mieszkal maly chlopiec.

John Nerrity trzymal w dloni szklanke dzinu z tonikiem, w ktorej pobrzekiwaly kostki lodu i plywal plasterek cytryny, co juz samo w sobie swiadczylo, ze dzielnie stawia opor przeciwnosciom losu. Nie wyobrazalem sobie, aby Paolo Cenci mogl chociaz pomyslec o lodzie i cytrynie w ciagu zaledwie szesciu godzin po otrzymaniu pierwszego zadania okupu, z trudem byl w stanie napelnic szklanke, tak trzesly mu sie rece.

Nerrity’emu towarzyszyl Tony Vine z najbardziej enigmatycznym wyrazem twarzy, jaki u niego zaobserwowalem, i jeszcze jeden mezczyzna o surowym obliczu i posepnym spojrzeniu, ktory mowil z takim samym akcentem jak Tony, a ubrany byl w prosty sweter i plocienne spodnie, wygladal, jakby wrocil wlasnie ze spaceru z psem.

– Nadkomisarz Rightsworth – rzucil Tony, przedstawiajac go z niewzruszona powaga. – Czeka na rozmowe z pania Nerrity.

Rightsworth lekko skinal glowa. W gescie tym dostrzeglem sporo rezerwy. Jeden z tych policjantow, pomyslalem, ktory nie znosi cywili. Taki, ktory mysli o policji „my”, a o zwyklych ludziach „oni”, przy czym ci drudzy

Вы читаете Zagrozenie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату