mlodziencami zawziecie grajacymi w pilke.
– Poszukaja jej – rzekl po powrocie. – Odnalezli wielu z tych, co widzieli lodz. I kilku, ktorzy widzieli tych, co ja tu zostawili. Ten w zielonych szortach ma w kieszeni kserokopie portretu pamieciowego Giuseppe, ale jak dotad nikt go tu nie widzial.
Dwaj nastolatkowie, ktorzy pomogli mi wyciagnac lodz poza zasieg przyplywu, rozpoznawszy mnie, uprzejmie sie ze mna przywitali.
– Czesc – pozdrowilem ich. – Widze, ze lodz zniknela zupelnie – a raczej to, co z niej zostalo.
Jeden z nich pokiwal glowa. – Wrocilismy tu po kolacji i widzielismy, jak dwoch typow wygladajacych na rybakow wciagnelo szczatki na pake ciezarowki. Nie wiedzieli, do kogo nalezala ta jolka. Powiedzieli, ze przyslala ich straz przybrzezna, aby dostarczyc szczatki lodzi do ich placowki w Itchenor.
– Mieszkacie tutaj? – spytalem.
Zaprzeczyli zgodnie. – Mamy domek wynajety na caly sierpien. Jeden z nich wskazal reka wzdluz plazy na wschod. – Przyjezdzamy co roku. Rodzicom bardzo sie tu podoba.
– Jestescie bracmi? – spytalem.
– I to blizniakami. Ale nie jednojajowymi, jak pan widzi. Zebrali garsc kamykow i zaczeli rzucac nimi w puszke po coli, po czym oddalili sie.
– Ciekawe, co? – rzekl Tony.
– No.
– Eagler chcial spotkac sie z nami okolo piatej – powiedzial. – W kawiarni Silver Sail w miasteczku, o ktorym wspominal ten chlopiec. Itchenor. Brzmi jak nazwa jakiegos paskudnego chorobska.
Futbolista w zielonych szortach nawiazal rozmowe z mala dziewczynka, a jej matka, zaniepokojona, czym predzej przyciagnela pocieche do siebie.
– Niewazne – mruknal Tony. – Ta slicznotka w rozowym bikini to policjantka. Zalozysz sie, ze ten w zielonych szortach zaraz sprobuje ja zagadac?
– Nie zakladam sie – odparlem.
Patrzylismy, jak zielone szorty zagaja rozmowe z dziewczyna w rozowym bikini.
– Niezla robota – orzekl Tony. – Bardzo naturalnie to wygladalo.
Slicznotka w bikini przestala szukac wylacznie muszli i zaczela rozgladac sie takze za malymi dziewczynkami, a ja tymczasem zdjalem koszule i pozwolilem, by promienie slonca z wolna nadaly mojej skorze barwe gotowanego homara.
Na plazy nie doszlo do zadnych dramatycznych wydarzen. Upalne popoludnie minelo, nadeszla pora picia herbaty. Futbolisci spacerowali po falochronach wzdluz plazy, a dziewczyna w bikini poszla poplywac.
Tony i ja wstalismy, przeciagnelismy sie, otrzepalismy z piasku, zwinelismy reczniki, po czym wolno, jak na letnikow przystalo, wrocilismy do mojego samochodu i pojechalismy na zachod, do Itchenor.
Eagler, nie rzucajac sie w oczy, w koszuli rozpietej pod szyja, workowatych, szarych, flanelowych spodniach i znoszonych tenisowkach popijal herbate w Silver Sail i wypisywal do kogos pocztowke.
– Mozemy sie przysiasc? – zapytalem uprzejmie.
– Usiadzcie, chlopcy, usiadzcie.
To byla zwykla, mala kafejka – buteleczki z sosami na stolikach, na scianach malowidla przedstawiajace zaglowki, posadzka wylozona brazowymi plytkami, niebieskie plastikowe krzesla. Przy kasie tabliczka z napisem: „Najlepsze frytki na calym wybrzezu”, a zapach smazonego tluszczu i lekki zaduch swiadczyl o popularnosci tego miejsca.
– Moja policjantka znalazla te dziewczynke – powiedzial Eagler, przyklejajac znaczek na pocztowke. – Nazywa sie Sharon Weller, ma zaledwie siedem lat. Ma pozostac w domku kempingowym do soboty. Nie potrafila opisac mezczyzny, ktory wreczyl jej te kartke. Mowi, ze poczestowal ja dropsami owocowymi, a teraz ma niezlego stracha, bo matka zabronila jej przyjmowania slodyczy od obcych.
– Nie wie nawet, czy byl stary, czy mlody? – spytalem.
– Dla siedmiolatki kazdy, kto ma powyzej dwudziestu lat, jest stary – odrzekl Eagler. – Powiedziala jednak mojej policjantce, gdzie sie zatrzymala, mozemy wiec zapytac ja raz jeszcze. – Spojrzal na nas. – Macie jeszcze jakies pomysly?
– Tak jakby – odparl Tony. – Porywacze rzadko wywoza swoje ofiary daleko od miejsca porwania. Minimalizuja ryzyko.
– W wakacyjnych kurortach – dodalem – polowa domow to kwatery do wynajecia.
Eagler bawil sie lyzeczka do herbaty. – Sa ich tysiace – rzucil oschle.
– Ale jeden z nich mogl zostac wynajety nie dalej jak w ubieglym tygodniu.
Czekalismy i po chwili pokiwal glowa. – Zajmiemy sie tym. Popytamy, poszukamy, sprawdzimy. Wezwiemy na spytki agentow biur podrozy, menadzerow od nieruchomosci i dziennikarzy z lokalnych gazet. – Przerwal, po czym dodal bez wiekszego nacisku: – Dzieciak mogl zostac wywieziony lodka.
Tony i ja skupilismy uwage.
– Byla tam motorowka – ciagnal Eagler. – Jedna z tych pyrkawek, ktore wynajmuje sie na godziny. Wiemy juz, ze kiedy ta pierwsza lodz zaczela sie palic, druga stala akurat na plyciznie pusta, a przy niej po kolana w wodzie brodzil jeden mezczyzna w kapielowkach. Nasi informatorzy powiedzieli, ze pozar jolki byl bardzo gwaltowny, ot, po prostu w jednej chwili lodz stanela w ogniu i rzecz jasna, wszyscy natychmiast pobiegli w te strone. A gdy bylo juz po wszystkim, ta druga lodka zniknela, co ci przepytani uznali za rzecz zgola normalna, gdyz zapewne minal czas przeznaczony na jej wynajecie. – Przerwal i spojrzal na nas beznamietnie, choc jak sadze, pod ta maska obojetnosci kryl sie usmieszek satysfakcji i zadowolenia.
– Kim byli ci panscy informatorzy? – zapytalem.
Niemal dostrzeglem ten usmieszek. – Dziesiecioletni kopacz kanalow i jego babcia.
– Bardzo wiarygodne zrodla informacji – stwierdzilem.
– Lodz byla niebieska, byle jak zbudowana, z numerem „siedemnascie” namalowanym biala farba na dziobie i rufie.
– A ten facet?
– Facet to tylko facet. Lodka okazala sie dla nich o wiele bardziej interesujaca. – Znow przerwal. – W Itchenor mamy przystan z lodkami do wynajecia. Klopot w tym, ze jest ich tylko dziesiec. Zadna nie ma i nigdy nie miala numeru „siedemnascie”.
– A gdzie indziej? – zastanawial sie Tony.
– Jakby tak poszukac domu z hangarami dla lodzi – podsunalem.
Na co Eagler wtracil: – To moze juz lepiej dzieciaka?
– Jezeli zauwaza, ze ktos weszy, w oka mgnieniu zwina zagle – orzeklem – a to mogloby okazac sie niebezpieczne dla dziecka.
Eagler, dostrzegajac nasz niepokoj, lekko przymruzyl oczy. – Popytamy w agencjach – powiedzial. – Jezeli natkniemy sie na dom odpowiadajacy wiadomym kryteriom, nie otoczymy go bez uprzedniego skontaktowania sie z wami. Co wy na to, panowie?
Potaknelismy zgodnie.
– O ile to mozliwe, wolelibysmy uniknac nalotow i dlugotrwalych oblezen – powiedzialem.
Tony zwrocil sie do Eaglera: – Jezeli znajdzie pan dom pasujacy do tego, o czym mowilismy, prosze pozwolic mi go spenetrowac. Mam doswiadczenie w tego typu sprawach. Powiem panu, czy ten malec tam jest. A jezeli bedzie, wyciagne go stamtad.
12
W hotelu Breakwater czekala na mnie pilna wiadomosc, abym zadzwonil do Alessi, co niezwlocznie uczynilem.
– Miranda jest w strasznym stanie… ledwie sie trzyma – powiedziala z takim przejeciem, ze zrozumialem, iz sama w tym wspolczuciu dla pani Nerrity posunela sie za daleko i takze byla bliska zalamania. – To straszne… Dzwonila do mnie juz trzy razy, przez caly czas plakala, blagala, abym naklonila cie, zebys cos zrobil…
– Moja droga Alessio – powiedzialem. – Wez trzy glebokie oddechy, a jezeli stoisz, to usiadz.