„Miales wielkie szczescie, ze uciekles ze schroniska, szczeniaku. Mnostwo psow tam zginelo”, powiedzial Rumbo.

„Byles w nim kiedys?”

„Nie, ja nie. Jak dlugo starczy mi sil, by uciekac, tak dlugo mnie nie zlapia.”

„Rumbo, dlaczego nie wszystkie psy sa takie jak my? To znaczy, dlaczego nie mowia jak my, dlaczego nie mysla tak jak my?”

Rumbo wzruszyl ramionami.

„Po prostu jestesmy inni.”

„Rumbo, czy kiedys byles… czy pamietasz, ze byles… hmmm, czy zawsze byles psem?”

Rumbo poderwal leb do gory.

„O czym ty gadasz? Oczywiscie, ze zawsze bylem psem. A czym innym moglbym byc?”

„Och, tak tylko zapytalem. – Opuscilem leb na lapy, bylem nieszczesliwy. – Wyobrazilem sobie cos bez sensu.”

„Dziwny z ciebie szczeniak. Uwazaj, zebys nie wpakowal mnie w tarapaty, bo sie pozegnamy. i przestan zadawac glupie pytania.”

„Przepraszam, Rumbo – powiedzialem i szybko zmienilem temat. – Czym zajmuje sie Szef?”, spytalem ponownie.

Wrogie spojrzenie Rumba i jego wyszczerzone zeby na jakis czas pohamowaly moja ciekawosc. Zdecydowalem sie na krotka drzemke, ale zanim zapadlem w sen, przyszla mi do glowy dziwna mysl.

„Dlaczego ludzie nas nie rozumieja, kiedy mowimy, Rumbo?”

„Nie wiem – zabrzmiala jego senna odpowiedz. – Szef czasami rozumie, kiedy cos do niego mowie, przewaznie jednak nie zwraca na mnie uwagi. Najwyzej kaze mi przestac szczekac. Ludzie czasami sa rownie glupi jak najglupsze psy. Daj mi teraz spokoj, jestem zmeczony.”

Wlasnie wtedy uswiadomilem sobie, ze nie porozumiewamy sie przy uzyciu slow; komunikowalismy sie za pomoca umyslow. Wszystkie zwierzeta i owady – a nawet ryby – potrafia sie porozumiewac albo za pomoca dzwiekow, zapachow, albo ruchow. Pozniej dowiedzialem sie, ze nawet najbardziej tepe stworzenia potrafia nawiazywac taka czy inna myslowa wiez z innymi przedstawicielami wlasnego lub innego gatunku. Nie da sie tego wyjasnic wylacznie fizycznym kontaktem, jak bowiem wytlumaczyc zbieranie sie pojedynczych owadow w chmare szaranczy, co sprawia, ze mrowki – wojowniczki dokonuja wspolnych marszow, w jaki sposob lemingi podejmuja decyzje o skoku do morza? Instynkt, komunikowanie sie za pomoca wydzielin, zmysl przetrwania gatunku – to wszystko spelnia swoja role, ale istota sprawy jest o wiele glebsza. Jestem psem i wiem cos na ten temat.

Nie wiedzialem jednak o tym, bedac szczeniakiem, w ktorego lbie na dodatek panowal zamet. Znalazlem przyjaciela, z ktorym moglem porozumiewac sie myslami, kogos, kto byl bardziej podobny do mnie niz do innych napotkanych psow. Od tamtego czasu mialem jeszcze kilku druhow, ale zadnego takiego jak stary Rumbo. Przygladalem mu sie z czuloscia zamglonym wzrokiem, dopoki nie zapadlem w sen.

Rozdzial osmy

Tamte dni z Rumbem byly wspaniale. Pierwszy poranek stanowil jedynie wprowadzenie do dalszej edukacji. Wiekszosc czasu spedzalismy na uganianiu sie za jedzeniem. Prawie kazdego ranka skladalismy wizyte w hali targowej, gdzie handlowano warzywami (powoli zaswitalo mi, ze byla to Nine Elms, ktora bezmyslnie przeniesiono z okolicy Covent Garden w malo znane miejsce w poludniowym biegu Tamizy; pojalem, ze znajduje sie w Londynie, gdzies w okolicy Vauxhall), a pozniej wpadalismy do sklepow, rozgladajac sie, czy mozna z nich cos ukrasc. Wkrotce nauczylem sie byc rownie szybki i przebiegly jak Rumbo, lecz nigdy nie stalem sie tak smialy. Rumbo znikal w otwartych drzwiach i po chwili pojawial sie, niosac w pysku paczke herbatnikow, bochenek chleba czy cokolwiek, w co dawalo sie wbic zeby. Kiedys wyrwal sie ze sklepu z noga jagniecia, ale nie zawedrowalismy z nia daleko; za nami wypadla ciemnoskora kobieta i tak przestraszyla Rumba, ze upuscil mieso i zwial, nim na chodniku rozbila sie cisnieta przez kobiete butelka po mleku.

Pewnego razu trafilismy na dostawcza furgonetke z cukierni. Pelna byla tac ze slodko pachnacymi buleczkami i ciastami, nie wspominajac o swiezo wypieczonym chlebie. Rumbo odczekal, az kierowca wniesie do sklepu wielka tace z wyrobami, po czym wskoczyl na otwarty tyl furgonetki. Oczywiscie tchorzliwie zostalem z tylu i z zazdroscia przygladalem sie, jak Rumbo wyskakuje ze srodka z cudowna slodka bulka lepiaca sie do zebow. Przycupnal pod samochodem i pozarl bulke. Kiedy kierowca z nastepna taca ruszyl do sklepu, Rumbo znowu wskoczyl do furgonetki, przelykajac jeszcze resztki swego lupu. Tym razem dobral sie do czekoladowego ptysia z drugiej tacy. Powtorzyl swoj wyczyn trzykrotnie, za kazdym razem kryjac sie, kiedy wracal kierowca, pod samochodem. W koncu duren (czyli ja) postanowil tez sprobowac szczescia. Odczekalem, az mezczyzna zniknie we wnetrzu sklepu, wdrapalem sie na furgonetke (niemaly wyczyn dla szczeniaka) i goraczkowo zaczalem obwachiwac wonne tace pelne wypiekow. Nie musze dodawac, ze Rumbo wpadal i wypadal w jednej chwili, ja zas musialem marudzic i przebierac. W koncu zdecydowalem sie na smakowicie wygladajaca cytrynowa beze, przedkladajac ja nad czekoladowego ptysia, ociekajacego kremem. W tym momencie w tylnych drzwiach furgonetki pojawil sie cien.

Zaskowyczalem ze strachu, a czlowiek krzyknal ze zdziwienia. Jego zaskoczenie zmienilo sie w agresywnosc, a moj strach w przerazenie. Usilowalem mu wyjasnic, ze konalem z glodu, ale kierowca nawet nie chcial o tym slyszec. Rzucil sie do przodu, starajac sie zlapac mnie za obroze. Cofnalem sie w glab furgonetki. Mezczyzna zaklal i wlazl do srodka, kucajac, by nie uderzyc sie glowa o niski dach. Cofnalem sie jeszcze glebiej, jak tylko bylo mozna, przed nacierajacym mezczyzna. Okazalo sie, ze niewystarczajaco. To niemile uczucie, gdy wiesz, ze za chwile stanie ci sie krzywda. Musze przyznac, ze wpadlem w pelna prostracje z powodu nieszczescia, jakie stalo sie moim udzialem. Dlaczego pozwolilem sie skorumpowac temu zlodziejowi Rumbowi, lotrowi w psiej postaci? Dlaczego pozwolilem sie namowic temu obrzydliwemu kundlowi na prowadzenie nedznego zywota pospolitego zlodziejaszka?

Stary dobry Rumbo jednak natychmiast znalazl sie przy furgonie, warczac za plecami kierowcy. Byl wspanialy! Mezczyzna odwrocil sie z przerazeniem w oczach, rabnal glowa w dach, stracil rownowage i przewrocil sie na tace z krucha zawartoscia. Posliznal sie i zwalil na podloge ciezarowki, nurzajac lokcie w kremie i lukrze.

Wyminalem jego sterczace w gore stopy i zeskoczylem z pomostu, natychmiast zrywajac sie do ucieczki. Rumbo wstrzymal sie jeszcze chwile, by porwac ostatnie ciasteczko, po czym rzucil sie za mna. Kiedy zatrzymalismy sie mniej wiecej sto mil dalej, oblizywal sie z zadowoleniem. Wydyszalem podziekowania, a Rumbo usmiechnal sie z wyzszoscia.

„Czasami, kurduplu, jestes rownie glupi jak inne szczeniaki. Moze nawet jeszcze glupszy. Sadze jednak, ze na nauczenie psa niezbednych sztuczek zawsze potrzeba troche czasu.”

Nie wiadomo, dlaczego wydalo mu sie to bardzo smieszne. Powtarzal to pozniej przez reszte dnia.

Inna sztuczka Rumba byla taktyka dywersji – wykorzystywanie mnie w charakterze przynety. Podbiegalem do dzwigajacej siatki z zakupami niczego nie podejrzewajacej gospodyni i roztaczalem przed nia moje wdzieki szczeniecia, by postawila swoje brzemie na ziemi i zaczela sie ze mna bawic. Czasami juz wtedy dostawalem jakis kasek. Bylo to latwiejsze, jesli kobieta z zakupami miala przy sobie dzieci, zmuszaly ja bowiem do zajecia sie mna. Jesli nie miala na to ochoty, musiala odciagac ode mnie dzieciaki sila. Kiedy cala uwaga kobiety skupiala sie na mnie, lizacym ja po twarzy lub przewracajacym sie przed nia na grzbiet, by mnie poglaskala, Rumbo pladrowal nie strzezone siatki. Zmykal, gdy trafil na cos pysznego, zdajac sie na moj wlasny spryt. Wowczas przepraszalem kobiete i oddalalem sie statecznie. Czesto nasze niecne zamiary byly odkrywane, zanim je zrealizowalismy, nie psulo nam to jednak zabawy.

Inna wspaniala zabawa bylo odbieranie slodyczy dzieciom. Matki krzyczaly, a dzieciaki plakaly, gdy uciekalismy z naszym lupem. Niespodziewane rajdy na dzieci gromadzace sie wokol sprzedawcow lodow zawsze konczyly sie sukcesem, a dzwonki ich wozkow wskazywaly nam nieomylnie, gdzie sie znajduja. Na nieszczescie zblizanie sie zimy zmusilo nas do zakonczenia tego rodzaju dzialalnosci, parki bowiem opustoszaly, a i sprzedawcy lodow zapadli w zimowy sen.

Rumbo uwielbial dokuczac psom. Wszystkie inne zwierzeta traktowal jak posledniejsze od siebie. Gardzil zwlaszcza psia glupota; przedstawicieli tego gatunku traktowal jako bardziej uposledzone na umysle od wszystkich innych stworzen. Nie wiem, dlaczego zywil takie przekonanie; byc moze dlatego, ze bylo mu za nie wstyd, za to, ze nie byly obdarzone jego inteligencja, jego godnoscia. Tak, mimo iz byl lotrzykiem, Rumbo zachowywal sie z wielka

Вы читаете Fuks
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату