czym mowi, uwierzylem, ze to Lucy. Cieszyla sie, ze wreszcie przyszedlem. Tesknila do mnie, ale teraz byla szczesliwa. Kiedy umierala, nie czula bolu, tylko smutek, a pozniej wielka radosc. Teraz w swoim swiecie ma wielu nowych przyjaciol i martwi sie tylko tym, ze my, mama i tata, jestesmy nieszczesliwi. Juz prawie mialem lzy w oczach, ale nagle zdalem sobie sprawe, ze nie wszystko brzmi prawdziwie. Lucy, kiedy umarla, miala zaledwie piec lat, a sposob, w jaki mowilo to dziecko, wskazywal na kogos o wiele starszego. Jezeli naprawde chcialbym w to uwierzyc, musialbym przekonac siebie, ze tak to wyglada na tamtym swiecie – madrosc zdobywa sie tam bez wzgledu na to, w jakim wieku sie umarlo. Jednak trudno mi bylo cos takiego zaakceptowac. Zaskoczyla mnie, gdy zaczela mowic o sprawach, ktore znalismy tylko my troje: ja, Lucy i jej matka. Ale wtedy spirytysta popelnil pierwszy blad. Glos przypomnial mi, jak kiedys, gdy Lynn wyszla po zakupy, szamotalismy sie z Lucy w salonie. W czasie walki stlukla sie ulubiona ozdobka Lynn. To chyba byla osiemnastowieczna statuetka kurtyzany, ale tylko kopia, bez wiekszej wartosci. Lynn uwielbiala ja jednak i wiedzielismy, ze sytuacja jest klopotliwa. Odpadla tylko glowa i nastepne pol godziny spedzilem przyklejajac ja. Lynn niczego nie zauwazyla, az do chwili, gdy chciala wytrzec ja z kurzu. Glowa znowu odpadla. Niestety, gdy to sie stalo, bylismy razem z Lucy w salonie, wpadlismy w histerie, widzac twarz Lynn. W kazdym razie ja przyznalem sie do winy i na tym sprawa sie zakonczyla. Dopiero chichoczacy w pokoju glos przypomnial mi o tym.
W porzadku, podczas seansow duchy ukochanych osob opowiadaja mnostwo banalnych zdarzen. Dzieki temu sesje staja sie wiarygodne, prawda? Wspominaja wspolnie przezyte chwile, o ktorych prawdopodobnie nikt inny nie wie. To bardzo pieknie, ale oni popelnili blad. To Lucy stlukla figurke, nie ja. Wzialem na siebie wine, poniewaz Lucy bala sie, ze zostanie ukarana. Oczywiscie tak by sie nie stalo, zrobila to przez przypadek. Ale takie sa dzieci.
Potem stalem sie bardziej podejrzliwy. Medium uslyszalo od kogos te historyjke. Od kogo? Od Lynn? Moze ona opowiedziala ja podczas ktorejs wizyty. Albo jej przyjaciolka, kobieta, ktora ja tam przyprowadzila. Jezeli to ona, na pewno nie miala zlych intencji. Jak juz wspomnialem, Irlandczyk byl milym, przekonywajacym rozmowca. Mogl wiele sie o nas dowiedziec.
Przez jakis czas gralem na zwloke, udajac, ze mnie przekonali, czekajac na kolejny blad. No i popelnili go. Glupia, niemal farsowa pomylka. Przypuszczam, ze moje zachowanie uspilo ich czujnosc, mysleli, ze jestem kolejnym naiwniakiem, z ktorego beda mogli ciagnac pieniadze. W pewnej chwili z jakiegos miejsca za medium zaczela wydobywac sie dymiaca substancja. Dochodzila z tylu pokoju, zza jego lewego ramienia, z miejsca, ktore Lynn i ja dokladnie widzielismy. Z dymu zaczai sie wylaniac mglisty, niewyrazny obraz – twarz, ktora falujac, raz byla ostra, raz zamazana. Po kilku sekundach rozpoznalismy Lucy. Miala te same rysy, ten sam wyraz twarzy, ale cos sie w niej nie zgadzalo. Zrozumialem, o co chodzi i bylo to tak glupie, ze gdybym nie byl wsciekly, wybuchnalbym smiechem. Wiesz, miala przedzialek nie z tej strony. Z tylu rzucili na maly ekran zdjecie Lucy. Brzegi ekranu byly dobrze zamaskowane, a dym jeszcze lepiej je ukrywal.
Gdy zorientowalem sie, na czym to wszystko polega, stracilem nad soba panowanie i szybko ruszylem w kierunku dymu wydobywajacego sie z malej rurki, umieszczonej w scianie. Uderzylem piescia w ekran znajdujacy sie wewnatrz malej niszy, ktora zakrywano przyslona z czarnego pleksiglasu, gdy zapalano swiatlo.
Bishop pochylil sie, opierajac lokcie na kolanach i wpatrujac sie w pokryta zwirem sciezke.
– Czasami zastanawiam sie, co by sie stalo, gdybym ich nie zdemaskowal. Moze wtedy Lynn by sie nie zalamala?
Usmiechnal sie gorzko, gdy przypomnial sobie bezposrednie skutki swego zachowania.
– Jak mozesz sobie wyobrazic, seans zakonczyl sie wrzawa. Medium krzyczalo na mnie, juz nie panujac nad swym silnym irlandzkim akcentem. Przyjaciolka zony wpadla w histerie, podczas gdy Lynn byla spokojna, ale przejmujaco blada. Inni byli mniej lub bardziej przerazeni albo zszokowani. Do tej pory nie wiem, czy ich zlosc byla skierowana na mnie czy na Irlandczyka.
Nie zawracalem juz sobie glowy szukaniem ukrytego glosnika, z ktorego dochodzil glos dziecka; zobaczylem wystarczajaco duzo. Irlandczyk podszedl do mnie wygladajac tak, jakby jego czerwona twarz za chwile miala eksplodowac. Nie chcac miec dalszych klopotow, odepchnalem go mocno, po czym zabralem Lynn i wyszlismy stamtad. Przez nastepne trzy dni nie powiedziala ani slowa. Pozniej sie zalamala.
Widzisz, odebralem jej ostatnia nadzieje. To tak, jakby Lucy umarla dwa razy.
– O Boze, Chris, to dla niej musialo byc straszne. Dla was obojga.
Jessica takze sie pochylila.
– Przez kolejne miesiace Lynn zdawala sie coraz bardziej zamykac w sobie. Po prostu nie moglem do niej dotrzec. Mialem wrazenie, ze o cos mnie obwiniala. W koncu zabralem ja do psychiatry, ktory wyjasnil, ze dla Lynn stalem sie niemal morderca Lucy. W jej zmeczonym umysle bylem kims, kto ponownie odebral jej corke. Nie wierzylem mu, nie moglem. Zawsze bylismy sobie tacy bliscy. Kiedy Lynn cierpiala, ja tez cierpialem; kiedy bylem szczesliwy, ona tez byla szczesliwa. Dla nas Lucy byla symbolem tej bliskosci, jej owocem. Stalo sie tak, jakby wraz z jej smiercia pekly wszystkie laczace nas wiezy. Lynn dwukrotnie probowala popelnic samobojstwo, zanim zmuszono mnie, abym oddal ja do zakladu. Raz probowala mnie zabic.
Jessica zadrzala, lecz nie z zimna, i impulsywnie polozyla reke na jego ramieniu. Znowu oparl sie o lawke, jakby chcial stracic jej dlon. Jessica szybko ja cofnela.
– Za pierwszym razem wziela tabletki na sen, za drugim – probowala podciac sobie zyly. W obu przypadkach udalo mi sie ja zawiezc do szpitala, zanim bylo za pozno; ale wiedzialem, ze kiedys moge nie zdazyc. Po drugiej probie naprawde zaczela mnie nienawidzic. Chciala byc z Lucy, a ja jej w tym przeszkadzalem. Pewnej nocy obudzilem sie, gdy stala nade mna z nozem. Nie wiem, dlaczego nie zadala ciosu, gdy spalem. Moze gdzies w srodku tkwila w niej jeszcze dawna Lynn, ktora nie chciala mnie zabic. Moje przebudzenie musialo dac jej impuls do dzialania. Ledwo zdazylem sie uchylic. Noz przebil poduszke i musialem mocno uderzyc Lynn, zeby wypuscila go z reki. Potem nie mialem juz wyboru: musialem Lynn zapewnic fachowa opieke. Nie bylem w stanie przez caly czas jej pilnowac.
Przez chwile milczal, uporczywie unikajac wzroku Jessiki, az w koncu zaczela sie zastanawiac, czy teraz zaluje, ze opowiedzial jej o tym wszystkim. Byla ciekawa, czy kiedykolwiek mowil komus o tym.
– To stalo sie szesc, siedem lat temu – powiedzial w koncu.
– A Lynn ciagle jest w…? – zawahala sie, nie chcac uzywac tej nazwy w obawie, ze zrobi mu przykrosc.
– Zakladzie dla psychicznie chorych? Tak, jest w prywatnej klinice, nie najlepszej, ale takiej, na jaka mnie stac. Ludzie, ktorzy ja prowadza, nazywaja to sanatorium dla osob z zaburzeniami psychicznymi. Jest to jeszcze jeden sposob na wyciaganie pieniedzy. Tak, w dalszym ciagu tam jest, i z tego co widze, nastapila w niej pewna zmiana. Tyle ze na gorsze. Odwiedzam ja tak czesto, jak tylko moge, ale teraz nawet mnie nie poznaje. Powiedziano mi, ze stworzyla wokol siebie bariere ochronna – ja jestem jej najwiekszym zagrozeniem, wiec wypiera sie mnie.
– Moze zabrzmi to banalnie, Chris, ale jest mi przykro. W ciagu tych ostatnich lat musiales przejsc przez pieklo. Teraz rozumiem, dlaczego tak bardzo nienawidzisz spirytystow.
Zdziwila sie, gdy Bishop wzial ja za reke.
– To nieprawda, Jessico. Nienawidze szarlatanow, ale zrozumialem, ze jest wielu absolutnie szczerych spirytystow, lecz omamionych.
Wzruszyl ramionami i puscil jej reke.
– Pierwszy, ten Irlandczyk, byl kompletnym amatorem w porownaniu z innymi, ktorych poznalem. Oni zrobili z tego prawdziwa sztuke. Wiesz, ze w Ameryce jest nawet sklep, w ktorym mozna kupic spirytystyczne cuda. Pare dolarow za „Tajemnice wirujacego stolika”, troche wiecej za ducha Joe Spooka, ktory postukuje, gdy sie zjawia. Jest tam nawet kubelek z ektoplazma. Kiedy przyszla fala zainteresowania okultyzmem, spirytyzm stal sie wielkim biznesem. Ludzie zaczeli interesowac sie swiatem ducha i od razu znalazlo sie mnostwo kanciarzy, gotowych zaspokoic ich potrzeby. Nie zrozum mnie zle, nie prowadze przeciwko nim krucjaty. Na poczatku chcialem demaskowac kazda grupe, kazda osobe, ktora, moim zdaniem, oszukiwala, i w wiekszosci przypadkow dopisywalo mi szczescie. Ich triki byly tak oczywiste, kiedy sie patrzylo z pozycji absolutnego niedowiarka. Ale czasami nawet mnie zatykalo z wrazenia. Zaczalem dokladnie badac cale zagadnienie mistycyzmu, utrzymujac swoja wiare na realistycznym poziomie. Odkrylem, ze wiele zjawisk mozna wytlumaczyc za pomoca przyziemnych badan. Przez praktyczne, naukowe rozumowanie, jesli wolisz. Oczywiscie mnostwa spraw nie mozna jeszcze wyjasnic, ale powoli znajdziemy odpowiedzi, zblizajac sie stopniowo do prawdy.
– Tym wlasnie zajmuje sie Instytut mojego ojca.
– Wiem, Jessico. Dlatego chcialem sie z toba spotkac. Bylem niegrzeczny wobec ciebie, Jacoba i Edith Metlock. Wydawalo mi sie, ze popadliscie w przesade, oceniajac wydarzenia na Willow Road, interpretujac je zgodnie z waszym sposobem rozumowania. Taki rodzaj histerii. Czesto sie z tym spotykalem podczas badan.
Polozyl palec na jej ustach, by stlumic protesty.