dni pozniej – na spotkaniu z Peckiem i jego przelozonymi, na ktorym byl takze zastepca komisarza. Odtad nie probowala sie z nim zobaczyc i byl jej wdzieczny za to, ze zdawala sobie sprawe, jak wiele czasu potrzebuje, aby otrzasnac sie z szoku po stracie Lynn – tym razem na zawsze. Niepokoilo go to, ze zamiast zalu po smierci zony czul zlosc. Dla niego zaczela umierac przed laty. Przewidywal, ze trawiona dluga, przewlekla choroba umyslowa nigdy nie wroci do zdrowia; to sposob, w jaki umarla, byl powodem jego zlosci. Podobnie jak inni w tym domu, ulegla nieznanej sile, ktora ja wykorzystala. Chcial pomscic te potworna, choc litosciwie szybka smierc. Jezeli Pryszlak byl w to w jakis dziwaczny sposob zamieszany, to on, Bishop, znajdzie sposob, aby mu odplacic. Musi byc na to jakis sposob.
Wykrecil numer telefonu Jessiki, majac nadzieje, ze po wiadomosci przekazanej przez policjanta nie bedzie jeszcze spala. Dlugo trwalo, zanim sluchawka zostala podniesiona i odezwal sie jej glos.
– Jessica, to ja, Chris.
Miala niespokojny glos, podobnie jak on pare minut temu, gdy zadzwonil do niego Peck.
– Chris, o co chodzi? Dobrze sie czujesz?
– Nie przekazano ci wiadomosci od Pecka?
– Nie, jakiej wiadomosci? Chris, jest srodek nocy. Spalismy.
– A ten policjant, ktory was pilnuje? Nic nie mowil?
– Nikt nam nic nie mowil. Na Boga, Chris, co sie dzieje? Powiedz mi, co sie stalo? Bishop zdziwil sie.
– Peck zadzwonil do mnie przed chwila. Powiedzial mi, ze polecil przekazac wam wiadomosc. Na policje naplywaja informacje o kolejnych zajsciach, Jessico. I chyba wszystkie maja miejsce po tej stronie rzeki.
– Jakie zajscia? – Jej glos byl cichy, ale podenerwowany.
– Bunt w wiezieniu Wandsworth. Jeszcze jakas eksplozja na pobliskiej stacji benzynowej. I inne wydarzenia, o ktorych nie mial czasu mi opowiedziec.
– Czy on mysli, ze to ma cos wspolnego…?
– Z Pryszlakiem i jego sekta? Nie ma pewnosci, ale doszedl do wniosku, ze tak czy inaczej powinien nas ostrzec. Jessico, on powiedzial, ze jesli cos w tym jest, to znowu moga probowac nas dopasc.
– Och, Chris.
– Nie martw sie, wszystko bedzie w porzadku. Na razie cale zamieszanie koncentruje sie tutaj. Przed twoim domem stoi czlowiek, ktory skontaktuje sie ze swoim dowodztwem, gdyby cos zaczelo sie dziac.
– Ale co ty zrobisz?
– Nie martw sie o mnie, zabarykaduje sie. Alez bedzie nam glupio, kiedy dowiemy sie, ze te wydarzenia nie maja nic wspolnego z nami.
– Mam nadzieje… – Jessica przerwala w pol zdania. – Ktos jest za drzwiami. Na pewno ten policjant z obstawy. Lepiej go wpuszcze, zanim obudzi ojca – jesli do tej pory jeszcze sie nie obudzil.
– Przepraszam, Jessico. Chcialem sie tylko upewnic…
– Nie mow glupstw, Chris. Ciesze sie, ze zadzwoniles. Poczekaj chwileczke, tylko otworze drzwi.
Bishop uslyszal brzek sluchawki odkladanej na maly stolik, na ktorym, jak pamietal, telefon stal w korytarzu. Przez chwile w sluchawce panowala cisza, przerywana dziwnymi, gluchymi dzwiekami wywolanymi przez zaklocenia atmosferyczne, nastepnie wydawalo mu sie, ze uslyszal odglos otwieranych drzwi frontowych. Z jakiegos powodu zaczal odczuwac niepokoj. Dlaczego policjant tak dlugo nie przekazywal wiadomosci? Pewnie przyszlo mu do glowy, ze nie powinien niepokoic spiacych domownikow. Im dluzej nic nie beda wiedzieli, tym lepiej dla nich. W koncu mial oko na to miejsce. Swiatlo w holu, ktore Jessica zapalila, gdy odbierala telefon, moglo sklonic go do zmiany decyzji i natychmiastowego przekazania im wiadomosci. Ale mimo wszystko Bishop nie mogl sobie wyobrazic, zeby ktorys z ludzi Pecka nie wykonal dokladnie jego polecenia. A przeciez Peck powiedzial temu policjantowi, by natychmiast powiadomil Kuleka.
Reka Bishopa mocno zacisnela sie na sluchawce, az pobielaly mu knykcie.
– Jessico, slyszysz mnie?
Nasluchiwal i wydawalo mu sie, ze poslyszal po drugiej stronie zblizajace sie kroki.
– Jessica?
Trzask, a nastepnie przerywany sygnal, gdy na drugim koncu odlozono sluchawke na widelki.
Bishop zwolnil, skrecajac z glownej Highate High Street w wiejska droge. Przez Londyn przejechal szybko, gdyz o tej porze ruch byl niewielki, tylko w poblizu Westminsteru przejezdzaly kolumny samochodow i karetek policyjnych, wezwane do naglych wypadkow po drugiej stronie rzeki. Bishop probowal jeszcze raz zadzwonic do Jessiki, ale tym razem sygnal byl caly czas zajety. Staral sie takze ponownie skontaktowac z Peckiem, jednak detektyw wyszedl juz z biura. Nie majac pewnosci, czy nie wyolbrzymia sytuacji, Bishop zostawil mu wiadomosc i wyruszyl do domu Kuleka. Wychodzac, ostroznie przekraczal prog frontowych drzwi, niemal sie spodziewajac, ze zostanie zaatakowany. Ulica byla opustoszala.
Znalazl waska alejke, prowadzaca do domu Kuleka i wjechal w nia; reflektory samochodu rzucaly przed siebie dlugi snop swiatla, odpychajac ciemnosc. Male, eleganckie domki szybko migaly za szyba. Droga prowadzila w dol i w oddali widzial jasno oswietlone miasto. Delikatnie nacisnal hamulec i zredukowal bieg, wiedzac, ze tuz przy zakrecie w prawo znajduje sie dom Kuleka. Zahamowal, gdy zobaczyl pojazd zaparkowany naprzeciw wejscia do domu. Byl dobrze ukryty z boku alejki; drzwi od strony pasazera dzielilo nie wiecej niz szesc cali od wysokiego, ceglanego muru, ktory zapewnial intymnosc sasiedniej willi. Bishop zatrzymal sie za nim i zobaczyl, ze samochod wyglada, jakby byl pusty; zastanawial sie, czy policjant mogl osunac sie na siedzeniu, jesli usnal lub, co mozliwe, nie zyl. Wylaczyl silnik, lecz zostawil zapalone swiatla. Rzucajac na siedzenie okulary, ktorych uzywal podczas jazdy, wysiadl z samochodu.
Noc byla zimna, ale zastanawial sie, czy chlod, ktory nagle poczul, nie byl wywolany czyms jeszcze. Ostroznie podszedl do drugiego wozu i schylil sie, by zajrzec przez okno. Samochod byl pusty.
Zobaczywszy, ze drzwi nie sa od wewnatrz zamkniete, pociagnal za klamke i otworzyl je. Radiotelefon, ktory ujrzal w srodku, przekonal go, ze sie nie myli – to byl samochod policyjny. A gdzie policjant? Musial wejsc do domu. Bishopowi zrobilo sie jakos glupio, ze tak latwo wpadl w panike. Ale po tym wszystkim, co sie ostatnio wydarzylo, mial prawo stac sie troche nerwowy. Peck mogl powiedziec swojemu czlowiekowi, by zostal w domu Kuleka – to wydaje sie logiczne, ze zaniepokojony rozruchami w miescie chcial w ten sposob zapewnic Jessice i jej ojcu wieksze bezpieczenstwo. Ale dlaczego odlozono sluchawke, zanim skonczyl rozmawiac? Nagle zaklal w duchu i poczul sie jeszcze bardziej glupio. Linia byla zajeta, kiedy probowal raz jeszcze zadzwonic do Jessiki – pewnie pomyslala, ze przerwala polaczenie i starala sie do niego dodzwonic! Zachowuje sie jak stara, rozhisteryzowana baba.
Wrocil do swojego samochodu, wylaczyl swiatla, szybko przeszedl uliczke i ruszyl w kierunku podjazdu przed domem Kuleka. Zobaczyl przy wejsciu prostokat swiatla, musiala to byc oswietlona od wewnatrz szyba we frontowych drzwiach. Jesli Jessica i jej ojciec spia, to policjant bedzie na nogach i moze go wpuscic do srodka. Jednak, mimo calego tego rozumowania, nie opuszczal go niepokoj. W glebi duszy czul, ze sprawy przybraly zly obrot. Gdyby Bishop zobaczyl zwloki policjanta z poderznietym od ucha do ucha gardlem, lezace w ciemnosci, na ziemi, nie dalej niz dwie stopy od niego, moze odszedlby od tego domu.
Jego stopy chrzescily na wysypanej zwirem sciezce, gdy zblizal sie do zbudowanego ze szkla budynku, ktorego gladka zewnetrzna powierzchnia byla tak ciemna jak otaczajaca go noc. Swiatlo przedostajace sie przez szybe wskazalo mu droge do drzwi frontowych, lecz kiedy wszedl na szeroki ganek, zawahal sie. Bal sie nacisnac dzwonek.
Nie bylo to konieczne – drzwi juz sie otwieraly. Padajace z tylu swiatlo rzucilo cien na jej sylwetke, ale glos wydal mu sie znajomy.
– Witamy ponownie, panie Bishop. Czekamy na pana – powiedziala wysoka kobieta.
Jacob Kulek i Jessica siedzieli w salonie. Mieli na sobie tylko nocna bielizne. Niska kobieta trzymala przy gardle niewidomego dlugi rzeznicki noz, ktorego ostrze pokryte bylo ciemnymi, czerwonawymi plamami. Usmiechnela sie do Bishopa.
– Nic wam sie nie stalo, Jessico, Jacobie? – spytal Bishop, stajac w drzwiach.
Jessica z trudem oderwala oczy od ostrza przystawionego do gardla ojca.
– Chwilowo nie, Chris – odpowiedzial niewidomy mezczyzna. – Niestety, jak nam powiedziano, nasz straznik zostal zamordowany.
Wysoka kobieta wepchnela Bishopa do pokoju, przykladajac mu do plecow berette.
– Tak, panie Bishop – przyznala. – Minal pan po drodze tego nieszczesnego policjanta. Musze przyznac, ze bardzo latwo dal sie zabic. Czyz spodziewalby sie pan, ze panna Turner moglaby komukolwiek poderznac gardlo?