– O czym ty mowisz? – spytala, patrzac na meza z pogarda.

– Wszyscy wiedza, ze stoja za tym komuchy. Nie podadza tego w dzienniku, ale kazdy ci to powie. Potem bedzie Nowy Jork albo Waszyngton. Poczekaj tylko, sama zobaczysz. Pozniej Paryz, Rzym. Wszedzie. Tylko nie w Rosji, do tego nie dojdzie.

– Glupstwa opowiadasz, Alex. To ta halastra za drzwiami znowu nabila ci glowe takimi pomyslami?

Alex zignorowal pytanie i zaczal napelniac szklanki trunkami.

– To ma sens, jesli sie nad tym zastanowisz – odpowiedzial zniechecony, konczac nalewac.

Jego zona podniosla oczy do gory i powrocila do polerowania kufli. To bylo jednak przygnebiajace, ze w calym miescie wprowadzono cos w rodzaju stanu wyjatkowego. Cos takiego moglo sie zdarzyc gdzies na swiecie, ale nie w Anglii. Nie w Londynie. Dlaczego musza palic wszystkie swiatla, jakby sie bali ciemnosci? Ciemnosc – tak to wszyscy nazywaja, poniewaz dzieje sie tylko noca. Mowia, ze ludzie dostaja od tego pomieszania zmyslow, wlocza sie po ulicach, wzniecaja pozary, zabijaja. To nie ma zadnego sensu. Sama widziala, jak wojskowe ciezarowki przeszukiwaly ulice wczesnym rankiem, zgarniajac blakajacych sie bez celu i gdzies ich wywozac. Pewnego ranka, kiedy nie mogla spac, przypatrywala im sie z okna. Jakis biedny szaleniec lezal na ulicy, zakrywajac glowe rekami. Palce mial zakrwawione, gdyz probowal podniesc pokrywe wlazu znajdujacego sie na srodku ulicy, ale chyba byla dla niego zbyt ciezka lub tez nie mogl jej uchwycic. Nie powiedzial ani slowa, kiedy przenosili go do ciezarowki, twarz mial smiertelnie blada, blada jak duch, a oczy czarne i przymkniete. Zadrzala. Czula sie tak, jakby ogladala jeden z tych starych horrorow.

– Gdzie jest to cholerne jasne piwo? Jej uwaga nagle skierowala sie na meza.

– Nie przeklinaj w barze, Alex, juz cie kiedys prosilam. Popatrzyl na nia, a nastepnie rozejrzal sie po pustej sali.

– Przeciez wiesz, ze tu nikogo nie ma.

– Nie o to chodzi. Powinienes sie od tego odzwyczaic. Nie musisz klac.

Glupia krowa, powiedzial do siebie. A nastepnie glosno:

– Niemozliwe, zebysmy zuzyli caly zapas. Przez ostatnie tygodnie mamy gosci tylko podczas lunchu.

– Alex, jest mnostwo piwa w piwnicy, jesli chcesz, pofatyguj sie i przynies.

Westchnienie Alexa przeszlo w cichy pomruk, kiedy pochylil sie do przodu i pociagnal za uchwyt umocowany w klapie za barem. Podniosl ja i wpatrywal sie w panujaca w dole ciemnosc.

– Wydawalo mi sie, ze mielismy zapalic wszystkie swiatla – stwierdzil.

– Przeciez zapalilam – odrzekla zona, spogladajac przez ramie w ciemny prostokat.

– A to sie, cholera, nie pali, prawda?

Sheila podeszla do tablicy rozdzielczej, umieszczonej blisko drzwi do malego pokoju na zapleczu, ktory sluzyl im za biuro. Ich mieszkanie znajdowalo sie na pietrze.

– Wszystkie wylaczniki sa przekrecone – krzyknela do meza. – Pewnie zarowka sie przepalila.

– Szlag by to trafil – jeknal maz.

– Wymien ja, Alex. Zaraz ci przyniose nowa.

– Wspaniale – odpowiedzial ze znuzeniem Alex.

Chcial wrocic na zebranie; lubil sluchac tych chlopakow, a poniewaz dzisiaj nie bylo innych klientow, mial niepowtarzalna okazje wziecia udzialu w ich dyskusji. Na szczescie jego pub nie byl uzalezniony od zadnego browaru i nie musial sie obawiac, ze jakis wscibski facet poinformuje browar, jakie organizacje spotykaja sie u niego. Jeden z jego kolegow, karczmarz z Shoreditch, musial zrezygnowac z posady, gdy browar, do ktorego nalezal pub, odkryl, ze oddaje sale na zebrania Frontu Narodowego. Taka byla niedogodnosc dzierzawienia lokalu – musiales tanczyc, jak ci zagraja.

– No, Sheila – zawolal – daj mi ja wreszcie. Wrocila z lodowatym wyrazem twarzy i podala mu latarke i nowa zarowke.

– Czterdziesci watow – powiedzial z niesmakiem. – Przeciez to nic nie da.

– Tylko taka nam zostala – odpowiedziala cierpliwie. – I przynies to lekkie piwo, skoro i tak tam idziesz.

– Kto, do diabla, bedzie to pil dzis wieczorem?

– To na jutro. Wiesz, ze teraz mamy potworny tlok w ciagu dnia, szczegolnie podczas lunchu.

– No tak, odrabiaja wieczorne spotkania.

– I dzieki Bogu! W przeciwnym razie wkrotce poszlibysmy z torbami. Pospiesz sie, bo twoi kumple zaczna szumiec.

– Nie sa moimi kumplami.

– Masz mnie za idiotke? Przeciez spedzasz z nimi tyle czasu.

– Po prostu w wiekszosci zgadzam sie z tym, co mowia. Sama widzisz, ilu juz jest w okolicy czarnuchow. Wiecej niz nas.

– Dobrze, dobrze, zejdz juz lepiej na dol. Czasami mowisz jak duzy dzieciak.

Alex ciezko postawil noge na drabinie.

– Wspomnisz moje slowa, niedlugo zaczna wpadac tu na drinka.

Jego wielka glowa zniknela w otworze.

– Heil Hitler! – skomentowala oschle Sheila i zaciagnela sie dymem z papierosa. Z pelnym rezygnacji westchnieniem wrocila do polerowania kufli.

Na dole Alex poswiecil latarka po brudnej, cuchnacej piwem piwnicy. Snop swiatla szybko odnalazl naga zarowke zwisajaca z niskiego sufitu. Chyba zrobie jutro remanent, powiedzial do siebie, kroczac po zakurzonej kamiennej podlodze. Zeby brakowalo… o cholera! Wyszedl z kaluzy i strzasnal z buta kropelki zwietrzalego piwa. Skierowal snop swiatla na ziemie i zdziwil sie, widzac jego odbicie w cienkiej warstwie plynu. Podloga piwnicy opadala ku srodkowi, tak aby zbierajace sie resztki piwa mogly splywac do glownego kanalu, a nastepnie do scieku. Oswietlil latarka kanal i zobaczyl, ze szmaty czy tez kawalki worka zatykaja odplyw.

To ten glupi sukinsyn Paddy, powiedzial pod nosem, majac na mysli dziennego barmana. Do obowiazkow tego malego Irlandczyka nalezalo uzupelnianie zapasow w barze, trunki wozil winda na gore. Musial upuscic te szmaty, czy co to bylo. Cholerny irlandzki idiota, mruknal, kopiac na bok wilgotne zawiniatko. A do tego podkradal jeszcze z kasy. Chryste, jak trudno o uczciwy personel. Alex patrzyl, jak mocno pachnaca mieszanina roznych gatunkow piwa wpada z bulgotem do kwadratowego, zakrytego krata scieku. Przynajmniej ten nie byl zatkany. Jesli bylo jakies zajecie, ktorego Alex nie znosil, to wlasnie odtykanie sciekow. Cale to gowno i szlam. Scieki musialy byc drozne, w przeciwnym razie w ciagu tygodnia piwnica zostalaby zalana po kostki, a smierdzialoby w niej jak w browarze od tych wszystkich tlukacych sie tu butelek. Dostawcy niczym sie nie przejmuja. Rzucaja kontenery gdzie popadnie. Wydawalo mu sie, ze zobaczyl, jak cos ucieklo z kregu swiatla latarki. – Niemozliwe, zeby tu byly szczury – jeknal glosno.

Poswiecil dookola latarka, ale nie zauwazyl nic, oprocz cofajacej sie ciemnosci.

Stapajac ciezko, Alex zblizal sie do dyndajacej zarowki, niepewny, czy czarny, zmykajacy ksztalt byl jedynie wytworem jego wyobrazni. Nie slyszal, zeby cos sie poruszylo. Sama lampa wisiala nad otworem sciekowym i barman siegnal do gory, trzymajac ostroznie latarke jedna dlonia i kierujac snop swiatla na sufit. Stal w rozkroku, nad kanalem.

– Au! – krzyknal Alex, gdy dotknal palcami goracego szkla, zarowka musiala sie przepalic na chwile przed otwarciem piwnicy. Gwaltownie odsunal rece i upuscil latarke. – Szlag by to trafil! – wrzasnal, gdy trzasnela o podloge i zgasla. Przez podniesiona klape, z drugiego konca piwnicy przedostawalo sie na dol troche swiatla, lecz nie dochodzilo do miejsca, w ktorym stal. Alex siegnal do kieszeni i wyciagnal chusteczke, druga kieszen wypychala mu nowa zarowka. Wykrecil stara, tym razem uzywajac chusteczki dla ochrony przed rozzarzonym szklem.

Mrok nie przeszkadzal mu, nigdy bowiem, nawet jako dziecko, nie bal sie ciemnosci. Ale mrowienie na karku ostrzeglo go, ze w piwnicy cos jest nie w porzadku.

Sheila oparla lokcie na blacie baru i zamyslona wpatrywala sie w zamkniete drzwi. W ustach trzymala zapalonego przed chwila papierosa, obfite piersi, jak wypelnione maka woreczki, spoczywaly wygodnie na drewnianym blacie. Nie wiedziala, ile jeszcze takich nocy zdola wytrzymac. Robila sie na bostwo, wprawiala w nastroj, ktory pozwalal jej udawac wieczorna wesolosc lub wspolczucie, w zaleznosci od nastroju poszczegolnych klientow, byla mila dla wszystkich i stanowcza wobec pozwalajacych sobie na zbyt wiele. Przypominalo to troche show biznes, tylko w ciagu ostatnich nocy to nie byl zaden biznes. Na pewno szybko pozbeda sie tego gazu, czy cokolwiek to jest. W przeciwnym razie cale miasto zejdzie na psy. Ale i tak powinna chyba byc wdzieczna, ze udalo im sie troche zarobic na tym spotkaniu na zapleczu pubu, mimo ze tak bardzo nie podobalo jej sie to towarzystwo. Alex tylko dlatego zdolal ja przekonac, by wyrazila zgode na to spotkanie, ze wynajeli sale miesiac wczesniej. Byl

Вы читаете Ciemnosc
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату