jednoczesnie zapragnela rozpakowac wszystko i polozyc na wlasciwych miejscach. Przezywala chwile rozterki.

Potem ogarnal ja straszliwy zal; tak wielki, ze az dlawil. Nie potrafila sie rozplakac, nie mogla tez zaczerpnac oddechu. Gardlo miala zacisniete. Tak bardzo chciala zaplakac, ale czula tylko straszliwy, sciskajacy serce bol. Prawie sie dusila. Nadal siedziala na koi z otwartymi ustami. W koncu udalo jej sie odetchnac, a potem cicho zalkala. Lzy splynely jej po twarzy. Althea nie miala chusteczki, pozostawaly rekawy i spodnica. Sama nie rozumiala, jak moze byc tak bezduszna, zeby w tym momencie myslec o chusteczkach… W chwile pozniej z twarza ukryta w dloniach zaczela glosno szlochac.

* * *

Szli, gdaczac i mamroczac niczym stadko kurczakow. Wintrow wlokl sie za nimi. Nie wiedzial, co ma robic. Byl w Miescie Wolnego Handlu juz od pieciu dni i ciagle nie rozumial, po co rodzina wezwala go do domu. No tak, jego dziadek umieral, wiedzial o tym, ale nie mial pojecia, czego matka i babka od niego oczekuja oraz w jaki sposob ma reagowac.

Podczas choroby dziadek oniesmielal chlopca jeszcze bardziej niz wtedy, gdy byl zdrowy. Kiedy Wintrow mial kilka lat, przerazala go wewnetrzna sila Ephrona Vestrita. Teraz bal sie ponurej, oslabiajacej starca choroby, ktora wysysala z niego zycie i czulo sie ja wszedzie wokol. Podczas rejsu do domu chlopiec postanowil sobie, ze dowie sie czegos o dziadku, zanim stary czlowiek umrze. Okazalo sie wszak, ze nie zostalo juz na to czasu. W ostatnich tygodniach wszystkie wysilki Ephrona Vestrita laczyly sie tylko z jedna sprawa – kurczowo trzymal sie zycia. Walczyl o kazdy oddech, lecz nie chodzilo mu o wnuka. Nie. Dziadek Wintrowa czekal juz tylko na powrot swojego statku.

Zreszta chlopiec wcale nie spedzal zbyt wiele czasu ze starcem. Kiedy przybyl, matka dala mu chwile na zmycie kurzu podroznego z twarzy i rak, po czym wprowadzila do pokoju chorego i przedstawila. Do Wintrowa, oszolomionego po morskiej podrozy i jezdzie w trzesacym sie powozie przez gorace, ruchliwe ulice miasta, ledwie docieralo, ze owa niewysoka, ciemnowlosa kobieta to jego matka, tak niegdys przez niego podziwiana. W pokoju, do ktorego pospiesznie go wepchnela, bylo ciemnawo z powodu zaciagnietych kotar. Wewnatrz chlopiec dostrzegl jeszcze jedna kobiete – babke. Siedziala na krzesle przy lozku umierajacego. W pokoju unosil sie kwasny zapach i panowala duchota. Wintrow nie poruszyl sie, az babka wstala, objela go, a nastepnie chwycila kurczowo za ramie (dopiero co wypuscila je z rak matka) i pociagnela w strone lozka.

– Ephronie – odezwala sie cicho. – Ephronie, Wintrow jest tutaj. Ksztalt w poscieli poruszyl sie. Mezczyzna zakaszlal, po czym wymamrotal cos w rodzaju potwierdzenia. Chlopiec trwal w bezruchu, nadal trzymany przez babke i dopiero po pewnym czasie zdolal wydukac:

– Witaj, dziadku. Przyjechalem do domu w odwiedziny.

Jesli starzec w ogole go uslyszal, nie wysilil sie na odpowiedz. Dopiero po kilku chwilach znowu zakaszlal, a pozniej zapytal ochryple:

– Statek?

– Nie, jeszcze nie – odpowiedziala lagodnie babka Wintrowa. Stali we trojke jeszcze przez kilka minut, ale stary czlowiek nie ruszal sie i nie zwracal na nich uwagi.

– Sadze, ze dziadek chce teraz odpoczac, Wintrowie – stwierdzila babka. – Przysle po ciebie pozniej, kiedy poczuje sie troche lepiej.

Ten czas nie nadszedl. Teraz do domu wrocil ojciec chlopca, lecz najwyrazniej jego glowe zaprzatala jedynie wiadomosc o bliskiej smierci tescia. Spojrzal na Wintrowa ponad ramieniem zony, kiedy ja obejmowal na powitanie. Oczy rozszerzyly mu sie na krotko, po czym skinal glowa swemu pierworodnemu; szybko jednak stracil zainteresowanie, poniewaz Keffria zaczela go zalewac potokami kiepskich informacji z ostatnich dni i opowiadac o wszystkich problemach. Wintrow trzymal sie z dala niczym ktos obcy, podczas gdy najpierw jego siostra Malta, potem zas jego mlodszy brat Selden sciskali ojca. W koncu Keffria przestala lamentowac i chlopiec zrobil krok do przodu, sklonil sie, po czym oschle uscisnal ojcu dlon.

– A wiec przybyl. Moj syn kaplan – powital go Kyle, a Wintrow doszukal sie w tych slowach szyderstwa. Nastepne stwierdzenia nie zaskoczyly go. – Twoja mala siostra juz cie przerosla. No i dlaczego nosisz suknie niczym kobieta?

– Kyle'u! – upomniala meza Keffria, lecz on zignorowal syna, nie czekajac na odpowiedz.

Gdy ciotka Althea wyruszyla do portu, chlopiec wszedl za pozostalymi do domu. Dorosli dyskutowali najlepszy sposob przetransportowania Ephrona na statek i zastanawiali sie, co trzeba wziac teraz, a co mozna przyniesc pozniej. Dzieci, Malta i Selden, nadaremnie probowaly zadac matce setki pytan, lecz babcia bezustannie je uciszala. A Wintrow krecil sie niespokojnie, nie czul sie bowiem ani doroslym, ani dzieckiem; w ogole nie pasowal do tej rozemocjonowanej grupki.

W trakcie rejsu do domu zdal sobie sprawe, ze nie wie, czego ma sie spodziewac. Kiedy przybyl, uczucie niepewnosci poglebilo sie. Przez pierwszy dzien rozmawial glownie z matka, ktora co chwile martwila sie o jego szczuplosc albo wspominala dawne czasy, rozpoczynajac zdania od: “Nie przypuszczam, zebys to pamietal, ale…”

Malta, niegdys tak mu bliska jak wlasny cien, teraz wygladala na obrazona i stale walczyla o zainteresowanie matki. Nie odzywala sie do brata, natomiast – gdy matka jej nie slyszala – mowila o nim, wyglaszajac uszczypliwe uwagi rzekomo do sluzacych lub Seldena. Pewnosci siebie dodawal dziewczynce wlasny wzrost, poniewaz w wieku dwunastu lat byla wyzsza niz brat i nabrala juz kobiecych ksztaltow, podczas gdy Wintrow nadal wygladal jak chlopiec. Nikt by nie sadzil, ze jest od niej starszy. Selden, ktorego pamietal jako malenkie dziecko, teraz lekcewazyl starszego brata niczym odwiedzajacego ich krewnego, z ktorym nie warto nawet rozmawiac, bowiem i tak wkrotce wyjedzie. Wintrow mial wielka nadzieje, ze rzeczywiscie niedlugo opusci dom. Wiedzial, ze nie wypada mu pragnac smierci dziadka, ktora umozliwilaby mu powrot do klasztoru i dawnego zycia, a rownoczesnie zdawal sobie sprawe z tego, ze nie potrafilby juz zyc inaczej niz w ostatnich latach.

Cala rodzina zebrala sie przed pokojem umierajacego mezczyzny. Sciszyli glosy, jak gdyby dyskutowali sekretnie albo uwazali, ze nie wolno glosno mowic o smierci. Wintrow nie widzial w tym najmniejszego sensu, poniewaz starzec najwyrazniej pragnal juz tylko odejsc z tego swiata.

Mlodzieniec skupil sie na prowadzonej wokol niego rozmowie.

– Najlepiej chyba w ogole nie podejmowac przy nim tego tematu – oswiadczyla babka Wintrowa jego ojcu. Trzymala galke na drzwiach, ale nie obracala jej. Wintrow mial wrazenie, ze Ronica wrecz odmawia zieciowi wstepu do pokoju. Po zmarszczonym czole Kyle'a wnioskowal, ze ten zdecydowanie nie zgadza sie ze swiekra. Keffria trzymala go za ramie, patrzyla na niego blagalnie i kolysala sie jak zabawka.

– To go tylko zaniepokoi – wtracila.

– I to bez powodu – dodala babka chlopca. – Potrzebowalam kilku tygodni, aby go do tego przekonac. Zgodzil sie, choc niechetnie. Kazda skarga spowoduje teraz jedynie powrot do punktu wyjscia. A Ephron, kiedy cierpi z bolu albo jest znuzony, potrafi byc zaskakujaco uparty.

Przerwala, po czym obie kobiety podniosly wzrok na Kyle'a, czekajac na potwierdzenie. Ojciec Wintrowa nawet nie kiwnal glowa, choc w koncu przyznal z uraza w glosie:

– Dobrze zatem, nie porusze teraz tego tematu. Zaniesmy go najpierw na statek. To jest najwazniejsze.

– Na pewno – potwierdzila babcia chlopca i otworzyla drzwi. Dorosli ruszyli do srodka, ale kiedy Malta i Selden probowali wejsc, Ronica zastapila im droge. – Wy, dzieci, biegnijcie i kazcie Nanie, by spakowala dla was rzeczy na zmiane. Malto, pedz do kucharki i powiedz jej, zeby przygotowala dla nas prowiant. I niech przyniosa nam posilek na poklad. – Zamilkla i popatrzyla na najstarszego wnuka. Chyba zastanawiala sie, co z nim zrobic. Po chwili energicznie skinela mu glowa. – Wintrowie, rowniez bedziesz potrzebowal ubrania na zmiane. Zamieszkamy na pokladzie statku az do czasu… Och!

Nagle bardzo zbladla, najwyrazniej uswiadamiajac sobie smutna prawde. Chlopiec widzial juz wczesniej ludzi z takim wyrazem twarzy, niejednokrotnie bowiem towarzyszyl uzdrowicielom wzywanym do osob umierajacych; nieraz ziola, srodki tonizujace czy dlonie lekarza pomagaly niewiele lub wcale. W takich sytuacjach trzeba sie bylo skupic na tych, ktorzy pozostawali – pocieszyc zasmuconych krewnych i przyjaciol. Ronica podniosla podobne szponom rece i chwycila kolnierz wlasnej sukni; usta babki wykrzywily sie z ogromnego bolu. Wintrow poczul wielka litosc dla tej starej kobiety.

– Och, babciu – westchnal i skierowal sie ku niej.

Kiedy jednak podszedl, aby wziac ja w objecia i dodac otuchy, Ronica zrobila krok w tyl. Poklepala chlopca, a

Вы читаете Czarodziejski Statek
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату