Wintrowa.
Zaczerpnal oddechu i odezwal sie:
– Wyslaliscie mnie do klasztoru wbrew mojej woli. – Znowu popatrzyl na twarze, doszukujac sie w nich zmeczenia poprzednim strasznym dniem. – Przebywalismy wtedy w tym samym pokoju. Przylgnalem do ciebie, matko i obiecalem, ze zawsze bede dobrym czlowiekiem, jesli tylko mnie stad nie odeslesz. Ale powiedzialas, ze musze jechac. Wyjasnilas, ze jestem twoim pierworodnym synem, ktorego w chwili narodzin przyrzeklas Sa. Powiedzialas, ze nie mozesz zlamac tej obietnicy i oddalas mnie wedrownemu kaplanowi, ktory mial mnie zabrac do klasztoru w Kells. Nie pamietasz tego? A ty, ojcze? Stales przy tamtym oknie, a dzien byl tak jasny, ze kiedy na ciebie patrzylem, widzialem tylko czarny cien na tle slonecznego swiatla. Nie powiedziales wowczas ani slowa. Babciu, mowilas mi, zebym byl odwazny i dalas mi na droge male zawiniatko z kilkoma ciastkami.
Znowu popatrzyl od jednej twarzy do drugiej, szukajac wyrzutow sumienia, sladu poczucia winy, ze tak z nim postapili, ze tak go skrzywdzili. Jedynie Keffria wygladala na zamyslona, lecz szybko odwrocila od niego wzrok i spojrzala na meza. Twarz Kyle'a wydawala sie wyrzezbiona z kamienia.
– Zrobilem to, co mi kazaliscie – podjal spokojnie chlopiec. Jego glos zabrzmial slabiutko i piskliwie. – Odszedlem stad z nieznajomym kaplanem. Droga do klasztoru byla trudna, a kiedy dotarlem na miejsce, otoczyl mnie obcy swiat. Jednakze zostalem i sprobowalem sie przystosowac. Po pewnym czasie klasztor stal sie moim domem i uprzytomnilem sobie, ze wasza decyzja byla sluszna.
Wspomnienia poczatkow jego kaplanskiego zycia byly rownoczesnie slodkie i gorzkie; teraz Wintrow ponownie poczul tamta obcosc, po czym przypomnial sobie pozniejsza pewnosc i spokoj. Ze lzami w oczach ciagnal:
– Uwielbiani sluzyc Sa. W klasztorze nauczylem sie wiele i bardzo dojrzalem, chociaz pewnie nie potrafilbym wam o tym opowiedziec. W dodatku wiem, ze stoje dopiero na poczatku drogi, ze jeszcze wszystko przede mna. Czuje sie jak… – Goraczkowo szukal w pamieci porownania. – Kiedy bylem mlodszy, zycie wydawalo mi sie wspanialym darem, opakowanym w piekny papier przyozdobiony wstazkami. Kochalem zycie, mimo iz znalem tylko zewnetrzna strone paczki. Ale podczas ostatniego roku zaczalem w koncu rozumiec, ze to, co najlepsze, znajduje sie w srodku. Ucze sie dostrzegac sedno rzeczy poprzez fantazyjne opakowanie. Znajduje sie dokladnie na krawedzi. Nie moge sie teraz zatrzymac.
– To byla niewlasciwa decyzja – wtracil nagle ojciec Wintrowa. Jednak kiedy chlopiec chcial juz odetchnac z ulga, Kyle dodal: – Juz wtedy, przed laty wiedzialem, ze wyslanie cie do klasztoru to niewlasciwa decyzja. Stalem tu, milczalem i pozwolilem twojej matce decydowac, poniewaz odnosilem wrazenie, ze twoje kaplanstwo jest dla niej bardzo wazne. A Selden, chociaz dziecko, byl dla mnie dzielnym malym towarzyszem i patrzac na niego, czulem, ze mam syna, ktory pojdzie w moje slady.
Wstal od stolu, przemierzyl pokoj, wyjrzal przez okno, tak jak tamtego ranka przed laty, po czym potrzasnal glowa.
– Powinienem byl sie zdac na wlasny instynkt. Nie chcialem sie zgodzic i mialem racje. Nadszedl czas, kiedy ja… kiedy ta rodzina potrzebuje potomka, ktory wejdzie na poklad i zajmie nalezne mu miejsce na naszym statku. Niestety, nie przygotowalismy sie na taki obrot spraw. Selden jest jeszcze zbyt mlody. Za dwa lata, moze nawet za rok wzialbym go na chlopca pokladowego. – Kyle odwrocil sie ponownie ku zebranym. – To byla nasza wspolna decyzja, totez wszyscy bez jednej skargi musimy sie postarac naprawic popelniony blad. Co to dokladnie oznacza? Wy, kobiety, bedziecie musialy gospodarowac tu same co najmniej przez rok. Musicie przekonac wierzycieli, by poczekali, i wycisnac maksymalny zysk z naszych gospodarstw. Posiadlosci niedochodowe trzeba bedzie sprzedac, by wesprzec pozostale. Jeszcze przynajmniej przez rok bede musial plywac, a okres ten bedzie trudny, poniewaz zmuszony jestem zeglowac szybko i handlowac jedynie najbardziej oplacalnym towarem. Dla ciebie, Wintrowie, rok ten oznacza czas nauki. Musze cie nauczyc wszystkiego, czego powinienes byl sie dowiedziec w ostatnich pieciu latach. Masz rok, by zostac mezczyzna i zeglarzem. – Gdy Kyle mowil, chodzil po pomieszczeniu i odliczal na palcach polecenia i cele.
Wintrow zdal sobie sprawe, ze w taki sam sposob jego ojciec przemawia do swojego oficera na pokladzie statku, wyznaczajac zadania. Chlopiec mial teraz przed soba prawdziwego kapitana Havena, czlowieka przyzwyczajonego do bezwarunkowego posluszenstwa. Wiedzial, ze ojciec bedzie zaszokowany jego oporem, a jednak wstal, powoli odstawil krzeslo i oswiadczyl:
– Wracam do klasztoru. Mam niewiele rzeczy do spakowania. Wszystko, co moglem tu dla was zrobic, juz zrobilem. Wyjezdzam dzisiaj. – Popatrzyl na zebranych. – Kiedy opuszczalem “Vivacie” dzisiejszego ranka, obiecalem jej, ze ktos do niej zejdzie i spedzi z nia dzien. Proponuje obudzic Althee i poprosic ja, by poszla do portu.
Ojciec Wintrowa z wscieklosci spurpurowial na twarzy.
– Siadaj i przestan gadac bzdury – warknal. – Zrobisz, jak ci powiedzialem. To bedzie twoja pierwsza lekcja.
Serce chlopca walilo jak oszalale, a cale cialo drzalo. Czyzby sie bal wlasnego ojca? Tak, niestety tak bylo. Ze wszystkich sil staral sie zachowac spokoj. Nie zostaly mu juz zadne argumenty, lecz gdy tak stal nieruchomo i milczaco patrzyl w oczy rozgniewanemu ojcu, ktory wlasnie zrobil krok w jego kierunku, powiedzial sobie chlodno i praktycznie: Tak, ale to tylko fizyczny strach przed czyms fizycznym.
Wintrow tak bardzo sie skupil na tej mysli, ze nie uslyszal matki, ktora najpierw zawolala, a pozniej zaczela jeczec:
– Och, Kyle'u, nie, prosze cie, prosze nie rob tego, najpierw z nim porozmawiaj, przekonaj go! Nie, nie, och, prosze cie nie!
Pozniej rozlegl sie podniesiony glos Roniki, ktora gwaltownie krzyknela:
– To jest moj dom i nie bedziesz…
Niestety w tym momencie dal sie slyszec potezny trzask, bowiem piesc kapitana Havena trafila w bok twarzy jego syna. Wintrow szybko zaczal sie osuwac na podloge, tak zaskoczony czy tez moze zawstydzony, ze ani nie podniosl reki do twarzy, ani sie nie uchylil. Przez caly czas huczaly mu w glowie slowa: “Fizyczny strach, ach, tak, tak, fizyczny, ale czy istnieje inny rodzaj strachu? Co trzeba by mi zrobic, bym go poczul?” Potem cialo chlopca upadlo na kamienna posadzke, twarda i zimna mimo rosnacego sie z kazda chwila upalu. Tracac przytomnosc Wintrow poczul, jak dotyka podlogi. Zdazyl jeszcze pomyslec, ze staje sie z nia jednoscia, podobnie jak wczoraj ze statkiem, po czym otoczyla go ciemnosc.
10. KONFRONTACJA
– Kyle'u, nie pozwole ci na to!
Glos jej matki wyraznie rozbrzmial echem w wylozonym kamienna posadzka korytarzu. Althea miala ochote pospiesznie odwrocic glowe, mimo iz imie szwagra budzilo w niej szczery gniew. Postanowila postepowac ostroznie. Najpierw musi wyczuc atmosfere.
Idac w strone jadalni, zwolnila krok.
– To moj syn i bede go karal, kiedy tylko uznam to za konieczne. Mozesz mowic, ze jestem surowy, lecz im szybciej dzieciak nauczy sie szacunku i posluszenstwa, tym latwiejsze stanie sie jego zycie na statku. Gdy oprzytomnieje, sama zobaczysz, ze nie uderzylem go mocno. Bedzie po prostu zaszokowany i tyle.
Althea wyczula w glosie mezczyzny lekki niepokoj. Do jej uszu dotarl takze stlumiony dzwiek – placz siostry. Z przerazeniem zastanowila sie, co Kyle zrobil malemu Seldenowi. Poczula straszliwy lek i pragnienie ucieczki od tej brutalnosci ich domowego zycia. Chciala wrocic… No wlasnie…? Na statek? Nie bylo juz tam dla niej miejsca.
Zatrzymala sie w miejscu. Czula sie oszolomiona i przepelnial ja smutek.
– Nie nazwalabym tego kara, lecz zwykla awantura. Nie pozwole na burdy w moim domu. Zeszlej nocy przymknelam oczy na twoje zachowanie, poniewaz wszyscy mielismy za soba straszny dzien, a wyskok Althei naprawde nami wstrzasnal. Ale tu, w moim domu, nie bede tolerowac czegos takiego… O nie. Wintrow nie jest juz dzieckiem, Kyle'u, a nawet gdyby nim byl, nie wychowasz go biciem. Zwlaszcza ze nie krzyczal, lecz spokojnie probowal ci wyjasnic swoje stanowisko. Nie wolno bic dziecka za uprzejme wyrazenie wlasnej opinii. Doroslych rowniez nikt za to nie bije…
– Nie rozumiesz, Roniko – odparl stanowczym tonem Kyle. – Za kilka dni moj syn bedzie mieszkal na pokladzie statku, gdzie licza sie tylko moje slowa, niczyje inne. Chlopak nie bedzie mial czasu na sprzeciwy, nie bedzie mial go nawet na myslenie. Na statku marynarz musi okazywac posluszenstwo i natychmiast wykonywac kazdy rozkaz. –