Kyle Haven siedzial juz przy malym stole zastawionym pokaznym szeregiem naczyn na bialym obrusie. Nakryto dla dwoch osob i przez jedna przykra chwile Wintrow stal w drzwiach i zastanawial sie, czy nie przeszkadza w jakims prywatnym spotkaniu.
– Wejdz – powiedzial kapitan nieco zirytowanym glosem. – I zamknij drzwi – dodal lagodniejszym tonem.
Chlopiec zamknal drzwi, lecz pozostal przy nich. Zastanawial sie, czego ojciec tym razem od niego zazada. Czy zostal wezwany, by uslugiwac podczas obiadu kapitana i jego goscia? Ojciec Wintrowa ubrany byl dobrze, niemal uroczyscie. Mial na sobie obcisle blekitne spodnie i marynarke nalozona na kremowa koszule. Jego warkocz byl natluszczony ojejkiem i blyszczal w swietle latarni niczym stare zloto.
– Wintrowie, synu, chodz i przylacz sie do mnie. Usiadz ze mna przy stole i zapomnij na moment, ze jestem kapitanem. Zjemy dobry posilek i porozmawiamy otwarcie. – Kyle wskazal na talerz i krzeslo naprzeciwko siebie, po czym cieplo sie usmiechnal.
Gesty te wzbudzily u Wintrowa jedynie podejrzliwosc, lecz zblizyl sie do stolika i usiadl. Pachnialo pieczona jagniecina i tluczonymi rzepami z maslem, kompotem z jablek i groszkiem gotowanym z mieta. Zadziwiajace, jak wrazliwy staje sie ludzki nos po kilku dniach diety zlozonej z czerstwego chleba i mazistego gulaszu. Chlopiec pozostal opanowany. Drzacymi rekoma rozwinal na udach serwetke i czekal na sygnal od ojca, ze moze zaczac jesc. Pozwolil, by Kyle nalal mu wina i dziekowal, nakladajac sobie kazde podsuwane mu danie. Czul, ze ojciec go obserwuje, ale ani razu nie zamienil z nim spojrzenia. Po prostu najpierw napelnil, potem oproznil talerz.
Jesli ojciec traktowal ten cywilizowany posilek i chwile spokoju jako lapowke albo okazje do pojednania, pomylil sie, poniewaz gdy Wintrow napelnil brzuch i zaczal myslec normalnie, natychmiast poczul w sobie zimne, rosnace oburzenie. Nie wiedzial, co powiedziec czlowiekowi, ktory usmiecha sie i patrzy z czuloscia, jak jego syn zajada niczym wyglodzony pies, zachowal wiec milczenie. W klasztorze uczono go, jak sobie radzic z przeciwnosciami losu, teraz wszakze mial w glowie pustke. Na pewno nie powinien osadzac swego rozmowcy, poki nie zrozumie jego motywacji. Tak czy owak, Wintrow nadal jadl i pil w milczeniu, ukradkiem obserwujac ojca. W koncu Kyle wstal i odstawil talerze na kredens, a nastepnie zaproponowal synowi krem z owocami.
– Dziekuje – powiedzial Wintrow cicho, gdy pucharek znalazl sie przed nim na stole. Ojciec ponownie usadowil sie na swoim krzesle i obserwujac jego gesty chlopiec domyslil sie, ze Kyle Haven zamierza mu teraz wyjawic cel spotkania.
– Widze, ze nabrales apetytu – zauwazyl jowialnie. – Ciezka praca i morskie powietrze wzmagaja glod.
– Tak to przynajmniej wyglada – odparl spokojnie Wintrow. Ojciec zasmial sie gburowato.
– Nadal sie zadreczamy, co? Daj spokoj, synu, wiem, ze ci jest trudno i moze w tej chwili nadal sie na mnie gniewasz, chyba jednak rozumiesz moje zamiary wobec ciebie. Uczciwa, ciezka praca, towarzystwo marynarzy i piekno plynacego pod pelnym zaglem statku… Pewnie nie zdazyles jeszcze pojac przyjemnosci takiego zycia. Pragne, abys wiedzial, ze nie chce byc dla ciebie ani surowy, ani okrutny. Przyjdzie czas, ze mi za wszystko podziekujesz, obiecuje ci to. Kiedy skonczymy cie szkolic, bedziesz znal te lajbe tak, jak powinien znac swoj statek prawdziwy kapitan, gdyz do tej pory przyjrzysz sie kazdemu metrowi “Vivacii” i nauczysz sie wykonywac na jej pokladzie kazde mozliwe zadanie. – Chwile milczal, usmiechajac sie cierpko. – W przeciwienstwie do Althei, ktora jest mocna jedynie w gebie, ty naprawde posiadziesz cala niezbedna wiedze i bedziesz pracowal przez caly czas, a nie tylko wtedy, kiedy ci sie zachce. Nauczysz sie, ze marynarz jest zawsze gotow do pelnienia wachty, a zadania wykonuje nie tylko na rozkaz, lecz takze wowczas, gdy widzi, ze trzeba je wykonac.
Kapitan przerwal, oczekujac od syna odpowiedzi. Wintrow nie odezwal sie. Po dlugiej przerwie jego ojciec odchrzaknal.
– Wiem, ze prosze cie o wiele, otwarcie wiec wyjawie ci juz teraz, co cie czeka na koncu tej stromej i wyboistej drogi. Za dwa lata zamierzam uczynic kapitanem tego statku Gantry'ego Amsforge'a. Sadze, ze do tego czasu wyuczymy cie na pierwszego oficera. Bedziesz wowczas jeszcze bardzo mlodym czlowiekiem, totez nie ludz sie, ze po prostu wreczymy ci nominacje. Ale jezeli dowiedziesz Amsforge'owi i mnie, ze jestes gotow… Zreszta nawet jesli kiedys mianujemy cie na to stanowisko, i tak bedziesz musial udowadniac swa wartosc zalodze, codziennie i w kazdej godzinie. Nie bedzie ci latwo. Jest to jednakze okazja, ktora otrzymuje cholernie niewiele osob. Tak, tak, wierz mi.
Nadal sie usmiechal, gdy powolnym ruchem siegnal do kieszeni marynarki i wyjal male pudelko. Otworzyl je, po czym odwrocil, by pokazac synowi zawartosc. Byl to maly zloty kolczyk, uksztaltowany na podobienstwo galionu “Vivacii”. Wintrow widywal kolczyki w uszach marynarzy. Wiekszosc czlonkow zalogi nosila takie, co sugerowalo ich lojalnosc wobec statku. Kolczyki, chusty, szpilki, a nawet tatuaze, jesli dany osobnik byl zupelnie pewny wieloletniej pracy na pokladzie zaglowca. Absolutna wiernosc wobec statku… Nie, nie, taki czyn nie pasowal do kaplana Sa. Ojciec zapewne wie, jaka bedzie odpowiedz chlopca. Jednak… usmiech na twarzy Kyle'a byl cieply, gdy mezczyzna podsunal synowi pudelko.
– To dla ciebie synu – powiedzial. – Powinienes go nosic z duma. Prawda! Po prostu musze powiedziec prawde, postanowil chlopiec bez gniewu czy goryczy. Tak, uprzejmie i lagodnie.
– Dziekuje ci za te okazje. Musisz jednak wiedziec, ze nie moge przekluc sobie ucha, poniewaz nie zamierzam w zaden sposob zeszpecic swojego ciala. Wolalbym wszakze zostac kaplanem Sa. Sadze, ze takie jest moje prawdziwe powolanie. Zapewne wiesz, iz proponujesz mi…
– Zamknij sie! – Oprocz gniewu Wintrow uslyszal w glosie ojca bol i uprzytomnil sobie, ze go bardzo zranil. – Po prostu milcz. – Wintrow zacisnal szczeki i opuscil wzrok na stol, kapitan natomiast mowil dalej: – Chcialbym uslyszec od ciebie cos nowego niz tylko te wieczna niezrozumiala paplanine o kaplanstwie. Powiedz, ze mnie nienawidzisz, powiedz, ze nie potrafisz podolac tej pracy, a wtedy zastanowie sie, jak cie przekonac. Kiedy jednak ukrywasz sie za tymi klasztornymi nonsensami… Boisz sie? Boisz sie przekluc sobie ucho? Boisz sie nieznanego zycia? – Pytania zostaly zadane tonem niemal rozpaczliwym. Kyle Haven chwytal sie wszelkich sposobow, by przeciagnac Wintrowa na swoja strone.
– Nie boje sie, po prostu nie chce. Dlaczego nie zaproponujesz tego stanowiska komus, kto go naprawde pragnie? Dlaczego nie zaproponujesz go Althei? – spytal cicho chlopiec. Lagodne slowa syna na chwile przerwaly diatrybe jego ojca.
Oczy Kyle'a blysnely jak blekitne kamienie, po czym kapitan wycelowal palec – niczym bron – w Wintrowa.
– To proste. Althea jest kobieta. A ty, niech cie szlag, staniesz sie mezczyzna. Przez cale lata mierzil mnie widok Ephrona Vestrita ciagnacego za soba swoja corke, ktora traktowal jak syna. A kiedy wrociles do domu i stanales przede mna w tej brazowej sukience, z piskliwym glosikiem, delikatnym cialkiem, lagodnymi manierami i wielka niesmialoscia, musialem zadac sobie pytanie: Czy jestem lepszy od starego? Skoro moj syn bardziej niz jego corka przypomina kobiete. Taka mysl przyszla mi do glowy. Nadszedl czas, by ta rodzina…
– Mowisz jak Chalcedczyk – zauwazyl chlopiec. – Podobno tam kobiety traktuje sie niewiele lepiej niz niewolnikow. Zapewne doszlo do tego pod wplywem wieloletniej akceptacji niewolnictwa. Jesli uwazasz, ze posiadasz drugiego czlowieka, szybko stwierdzisz, ze twoja zona i corka rowniez sa twoja wlasnoscia i zdegradujesz je do statusu niewolnika. Na szczescie w Jamaillii i Miescie Wolnego Handlu zawsze bylismy dumni z umiejetnosci naszych kobiet. Wiem, poniewaz studiowalem historie. Wez Satrape Malowde, ktora rzadzila bez meza przez dwadziescia lat, a dzieki niej spisano Kodeks Praw Sprzedazy i Wlasnosci, podwaline naszych wszystkich praw. Rozwaz zreszta chocby nasza religie. Sa, ktorego my mezczyzni czcimy jako ojca wszystkich ludzi, kobiety nazywaja matke wszechrzeczy. Tylko w Zwiazku istnieje Ciaglosc. Zapisano o tym juz w pierwszym nakazie Sa. Dopiero ostatnie pokolenia zaczely rozdzielac polowki jednej calosci i…
– Nie sprowadzilem cie tu, by wysluchiwac twoich kaplanskich frazesow – przerwal mu obcesowo ojciec, po czym odepchnal sie od stolu tak gwaltownie, ze gdyby mebel nie byl solidnie przymocowany do podlogi, z pewnoscia by sie przewrocil. Kapitan zaczal gniewnie chodzic po pomieszczeniu. – Moze jej sobie nie przypominasz, lecz wiedz, ze twoja babcia, a moja matka pochodzila z Chalced. Zachowywala sie tak, jak przystalo kobiecie, a moj ojciec postepowal po mesku. Tak zostalem wychowany i nie widze w tym niczego zlego. Spojrz na swoja babke i matke! Naprawde wydaja ci sie szczesliwe i zadowolone? Obarczone decyzjami i obowiazkami, narazone na kontakty z okrucienstwami naszego swiata i z rozmaitymi, czesto podlymi ludzmi, zmuszone wiecznie sie martwic o ksiegi rachunkowe, kredyty i dlugi? Nie takie zycie przysiegalem zapewnic twojej matce, Wintrowie. Nie tak bedzie zyla twoja siostra. Nie zamierzam patrzec, jak Keffria starzeje sie obciazona obowiazkami jak babka Vestrit. Przeciez jestem mezczyzna! Dlatego tez zamierzam z ciebie zrobic mezczyzne, ktory pojdzie w moje slady, a za jakis czas przejmie pozycje glowy naszej rodziny. – Kyle odwrocil sie, stuknal stanowczo piescia w stol i ostro skinal glowa, decydujac w ten symboliczny sposob o przyszlosci Vestritow i Havenow.
Wintrow milczal zaszokowany. Patrzyl na ojca i rozmyslal nad odpowiedzia. Zadnej nie wymyslil. Mimo