Ronica z powaga pokiwala glowa.
– Zamierzalam ci powiedziec to samo. Sadzisz, ze potrafisz sie zastosowac do naszej prosby?
– Ja? – Statek prawie sie rozesmial. – Roniko, jestem po trzykroc Vestritka. Boje sie, ze mam tylko tyle cierpliwosci, ile mieli moi przodkowie.
– Uczciwa odpowiedz – przyznala kobieta. – Prosze jedynie, zebys sprobowala. Nie, poprosze cie o jeszcze jedna rzecz. Jesli Althea wroci tu, zanim odplyniesz, przekazesz jej wiadomosc ode mnie? Nie mam innego sposobu, aby sie z nia skontaktowac.
– Oczywiscie. Dopilnuje tez, zeby nikt poza dziewczyna nie uslyszal tej wiadomosci.
– Dobrze, bardzo dobrze. Przekaz jej, zeby przyszla ze mna porozmawiac. Tylko o to prosze. Laczy nas wiecej, niz Althea sadzi. Zreszta nie chce sie teraz wdawac w szczegoly. Popros ja po prostu cicho, aby mnie odwiedzila.
– Powiem jej. Ale nie wiem, czy spelni te prosbe.
– Ja rowniez, statku. Ja rowniez tego nie wiem.
14. SPRAWY RODZINNE
Kennit nie zabral zdobytego statku do Lupogrodu. Obawial sie, ze “Fortuna” ugrzeznie gdzies w waskim kanale badz na jednej z licznych piaskowych wysepek. Po burzliwej naradzie z Sorcorem doszli do wniosku, ze lepszym miejscem bedzie Krzywe. Piracki kapitan uznal port za odpowiedni, wiedzial bowiem, ze zalozyli go niewolnicy, ktorzy wywolali powstanie przeciwko zalodze, kiedy niewolniczy statek schronil sie w gorze kanalu przed burza. Kennit przypomnial Sorcorowi te historie z usmiechem. Mat przyznal mu racje, lecz nadal sie opieral, poniewaz w Krzywem nie bylo niemal niczego wiecej niz piasek, skaly i mieczaki. “Jaka przyszlosc czekala tam tych ludzi?”, spytal, a mlody pirat odrzekl mu, ze lepsza niz na statku przewozacym niewolnikow. Sorcor jeszcze chwile gderal, ale Kennit nalegal.
Powolna podroz do Krzywego zajela im zaledwie szesc dni (znacznie dluzej plyneliby do Lupogrodu) i z punktu widzenia kapitana byl to dobrze wykorzystany czas.
Sorcor widzial smierc wielu z wybawionych przez siebie wiezniow; choroba i wycienczenie z powodu glodu nie zniknely tylko dlatego, ze ludzie ci odzyskali swobode. Dowodzacy teraz “Fortuna” Rafo sklonil do pracy ocalalych wiezniow przy czyszczeniu pokladu. Statek nie wydzielal juz typowego dla niewolniczych handlowcow smrodu, niemniej jednak Kennit ciagle nalegal, by “Marietta” trzymala sie od niej w pewnej odleglosci i od zawietrznej. Wiatr mogl przeniesc na piracki zaglowiec chorobe, totez kapitan wolal nie ryzykowac. Nie pozwolil tez zadnemu z wyratowanych ludzi wejsc na poklad “Marietty”, twierdzil bowiem, ze tlok na jego wlasnym statku w niczym nie ulzy ciasnym kwaterom na “Fortunie”. Niewolnicy musieli sie zadowolic miejscem na pokladzie i kwaterami po wybitej do nogi zalodze. Kilku zdrowszych objelo funkcje marynarskie i pomagalo czlonkom pirackiej zalogi zeglowac statkiem. Nieznana praca okazala sie dla nich szczegolnie trudna, zwlaszcza ze byli bardzo oslabieni.
Niewolnicy pracowali ciezko i nadal szalala wsrod nich smierc, zbierajac krwawe zniwo, a jednak morale na “Fortunie” bylo bardzo wysokie. Niedawni wiezniowie w patetyczny sposob dziekowali calemu swiatu za swieze powietrze, za porcje solonej wieprzowiny z prowiantow zalogi handlowca i za kazda rybe, ktora zdolali zlowic dla uzupelnienia diety. Sorcor odpedzal weze strzelajac z balisty ustawionej na pokladzie “Marietty”. Ciala zmarlych niewolnikow rzucano teraz w wode zamiast wprost w paszcze chciwych stworow, co pozostalych przy zyciu wyraznie pocieszalo, chociaz Kennit nie potrafil pojac, jaka roznice mogl ten fakt stanowic dla trupow.
Statki wplynely do Krzywego podczas przyplywu; fala lekko wepchnela “Mariette” i “Fortune” do slonawej zatoki. Szkieletowate resztki zaglowca zalozycieli osady straszyly jeszcze na plytkim koncu kotwicowiska. Portowa miejscowosc powstala wzdluz plazy i prezentowala sie jako rzad chalup. Siedziby te wykonano z drewnianych belek starego statku, drewna wyrzuconego przez fale na brzeg i kamienia. Z kominow wznosil sie rzadki dym. Dwa sklecone napredce rybackie kutry przywiazano do zniszczonego nabrzeza, a pol tuzina prowizorycznych wioslowych lodzi i obciagnietych brezentem zaglowek wyciagnieto na piaszczysty brzeg. Miasteczko bylo jeszcze w powijakach.
“Marietta” wplynela pierwsza i stojacy na rufie Kennit musial przyznac z duma, ze stanowiacy trzon zalogi niewolniczego statku przeksztalceni w zeglarzy niewolnicy, sprawiali sie calkiem niezle. Pracowali z najwieksza sumiennoscia i mina nadrabiali brak doswiadczenia czy umiejetnosci. Bez trudu wprowadzili zaglowiec do portu i zakotwiczyli. “Fortuna” plywala teraz pod bandera z krukiem, ktora na wszystkich wyspach pirackich znana byla jako emblemat Kennita. W chwili gdy z obu statkow zrzucono gigi, na rozklekotanych nabrzezach zgromadzil sie juz spory tlumek gapiow obserwujacych nowo przybylych. Czlonkowie przypadkowej wspolnoty dawnych niewolnikow i uciekinierow nie mieli zapewne kontaktow ze swiatem, ciekawilo ich wiec, jakie wiesci i towary przywiozly im dwa zaglowce, ktore zacumowaly w ich porcie.
Mlody pirat pozostal na pokladzie, wysylajac Sorcora na brzeg z nowinami. Watpil, czy w tym dziwacznym malym miescie ktokolwiek posiadal wystarczajaco duzo pieniedzy, aby oplacil mu sie rejs tutaj, zamierzal wszakze przyjac najlepsza oferowana cene i jak najszybciej sie uwolnic zarowno od cuchnacego statku, jak i od wypelniajacych ladownie “Fortuny” niewolnikow. Staral sie nie myslec, ile otrzymalby za caly ladunek w Chalced. Gdyby zdolal tylko do swego pomyslu przekonac Sorcora… Coz, okazja juz przepadla i nie bylo sensu sie nad nia rozwodzic.
Z dokow wyplynela nagle mala flotylla lodzi wioslowych i skierowala sie ku statkowi niewolniczemu. Niewolnicy juz sie stloczyli przy relingu, chcac natychmiast zejsc ze swego plywajacego wiezienia. Kennit nie spodziewal sie, ze mieszkancy osady tak chetnie powitaja jego motloch. Hm – pomyslal – to i dobrze. Im szybciej “Fortuna” zostanie rozladowana i sprzedana, tym szybciej on sam bedzie mogl sie oddac bardziej dochodowym zajeciom. Odwrocil sie do chlopca pokladowego i polecil, by nikt mu nie przeszkadzal. Nie zamierzal odwiedzac Krzywego. Wszystko pozostawial w rekach swego mata.
Postanowil natomiast dac upust ciekawosci i obejrzec uratowany statek. Portowe godziny spedzil wiec na przegladaniu wspanialych map morskich i innych papierow (ktore Sorcor oczywiscie calkowicie pominal) ukrytych w szafce kwater kapitanskich na pokladzie “Fortuny”. Dokumenty niewiele interesowaly mlodego pirata, poniewaz wiazaly sie scisle ze statkiem niewolniczym i rzeczami nalezacymi do niezyjacego kapitana; mimowolnie zauwazyl tylko, ze mezczyzna dobrze zabezpieczyl swoja zone i dziecko. Mapy jednakze to co innego. Mialy wielka wartosc. Wszystkie tworzono wielkim wysilkiem, a ich wlasciciele rzadko dzielili sie nielatwo uzyskanymi informacjami z kapitanami innych statkow, handlarzami czy marynarzami. Na mapach “Fortuny” wykreslono na przyklad jedynie ogolnie znana droge wodna obok Wysp Pirackich, kilka – okreslonych jako niesprawdzone – kanalow oraz jedna czy dwie notki zwiazane z wewnetrznymi drogami wodnymi. Kennit spodziewal sie tego. Na mapie zaznaczono siedem osad pirackich. Dwie umieszczono w niewlasciwym miejscu, a trzecia juz jakis czas temu porzucono, poniewaz jej mieszkancy uznali, ze miejscowosc zbyt sie rzuca w oczy przeplywajacym niewolniczym statkom, zwlaszcza ze handlarze niewolnikow chetnie napadali na mijane osady i dopelniali ladownie pojmanymi piratami, zmieniajac ich w niewolnikow. Sorcor ich za to szczegolnie nienawidzil. W kazdym razie, mimo pewnych oczywistych brakow, przed kapitanem lezala teraz dosc starannie wykonana mapa glownego kanalu.
Przez jakis czas rozparty na krzesle pirat wpatrywal sie w sunace wysoko chmury i rozmyslal. Uznal, ze mapa ta sugeruje aktualny stan wiedzy handlarzy niewolnikow na temat Wysp Pirackich i tutejszych wodnych szlakow. Tak. Gdyby ktos zdobyl kontrole nad glownym kanalem, moglby opanowac caly tutejszy handel. Statki niewolnicze nie mialy czasu szukac nowych szlakow, moze zywostatki rowniez. Pomysl kusil, jednak po chwili Kennit niechetnie potrzasnal glowa. Zywostatki i ich rodziny plywaly na tych wodach znacznie dluzej niz handlarze niewolnikow. A dopiero chalcedzki handel niewolnikami powolal do zycia piratow i ich osady. Wynikalo z tego, ze wiekszosc rodzin Pierwszych Kupcow, ktore kursowaly na tych wodach, lepiej znala kanaly niz statki niewolnicze. Dlaczego Kupcy nie dzielili sie z tamtymi swa wiedza? Odpowiedz byla oczywista. Zaden Kupiec dobrowolnie nie zrezygnuje z przewagi nad konkurentami. Pirat odchylil sie na krzesle. Tak, tak. Czego zatem wlasciwie sie dowiedzial? Niczego nowego. Zywostatek jest trudniejszy do schwytania niz statek niewolniczy, lecz istniala przeciez taka mozliwosc. Po prostu Kennit musial cala sprawe lepiej przemyslec.
Mlody kapitan skoncentrowal sie teraz na “Fortunie”. Odbili ja trzy dni temu, totez w tej chwili nie cuchnela juz tak straszliwie jak na poczatku. Wprawdzie swym wrazliwym nosem Kennit wyczuwal lekki smrod, lecz musial przyznac, ze Rafo swietnie sie sprawil. Dawni niewolnicy wciagneli na poklad i na wyzsze pomosty setki kubelkow z