Siobhan wrocila do biura i przystapila do prob ulozenia anagramu z liter w slowach Camusa i ME Smitha i przy tej czynnosci zastal ja Eric Bains.

– Wszystko w porzadku? – zapytal.

– Jakos zipie.

– To dobrze. – Polozyl teczke przy nogach, wyprostowal sie i rozejrzal wokol. – Ze sluzb specjalnych juz sie odezwali?

– Nic mi o tym nie wiadomo. – Zliczala literki koncem dlugopisu. Pomiedzy M i E nie bylo spacji, wiec moze nalezalo je odczytywac jako jedno slowo me, a wiec „ja” albo „mnie”? Czy Quizmaster chcial przez to powiedziec, ze nazywa sie Smith? Skrot ME uzywany byl tez na okreslenie jakiejs choroby. Nie pamietala, od jakich slow byl to skrot… pamietala tylko, ze gazety nazywaly ja „grypa yuppies”. Bain podszedl do faksu, wzial do reki plik kartek i zaczal je przegladac.

– Nie wpadlas na to, zeby sprawdzic? – powiedzial, odkladajac dwie kartki na bok i wkladajac reszte do korytka faksu.

– A co to? – spytala Siobhan, podnoszac glowe.

W drodze do jej biurka czytal.

– Ale bomba! – sapnal. – Nie pytaj mnie jak, ale sie im udalo.

– Co?

– Namierzyli jeden z adresow.

Siobhan tak gwaltownie zerwala sie z krzesla i wyciagnela reke po faks, ze wlosy zupelnie jej sie rozsypaly. Oddajac kartke, Bains zapytal:

– A kto to jest Claire Benzie?

– Nie jestes zatrzymana, Claire – oswiadczyla Siobhan – ale jesli sobie zyczysz adwokata, to twoja sprawa. W kazdym razie prosze o wyrazenie zgody na nagrywanie.

– Brzmi to strasznie powaznie – powiedziala Claire Benzie. Zabrali ja z mieszkania w Bruntsfield i przewiezli na St Leonard’s. Zachowywala sie potulnie i nie zadawala zadnych pytan. Miala na sobie dzinsy i jasnorozowy golf. Twarz bez makijazu. Siedziala w sali przesluchan, czekajac, az Bain zalozy tasmy na oba magnetofony.

– Bedziemy mieli dwa oryginaly – odezwala sie Siobhan – jeden dla ciebie, drugi dla nas, w porzadku?

Benzie obojetnie wzruszyla ramionami.

Bain powiedzial: „No to jedziemy”, uruchomil obie tasmy i usiadl na krzesle obok Siobhan. Dla porzadku Siobhan przedstawila siebie i Baina oraz podala czas i miejsce nagrania.

– Claire, czy moglabys podac swoje pelne imie i nazwisko? – zwrocila sie do dziewczyny.

Claire to zrobila, dodajac swoj adres w Bruntsfield. Siobhan na moment odchylila sie do tylu, jakby zbierajac sily, potem pochylila do przodu i oparla lokciami o krawedz waskiego stolu.

– Claire, czy pamietasz nasza wczesniejsza rozmowe? Bylo to w obecnosci mojego kolegi, w gabinecie doktora Curtisa?

– Tak, pamietam.

– Zapytalam cie wtedy, czy wiesz cos na temat gry, w ktora grala Philippa Balfour?

– Jutro jest jej pogrzeb.

Siobhan kiwnela glowa.

– Ale czy to pamietasz?

– Siedem pletw w gore czyni krola – powiedziala Benzie. – Mowilam wam o tym.

– Zgadza sie. Powiedzialas, ze Philippa podeszla do ciebie w jakims barze…

– Tak.

– …i powiedziala ci, o co w tym chodzi.

– Tak.

– Ale o calej grze nie wiedzialas?

– Nie. Nie mialam pojecia, poki mi nie powiedzieliscie.

Siobhan odchylila sie do tylu i zalozyla rece identycznie jak Claire, jakby byla jej lustrzanym odbiciem.

– To jak to mozliwe, ze ten, kto wysylal Flipie zagadki, korzystal z twojego adresu internetowego?

Benzie w milczeniu wpatrywala sie w Siobhan, ktora rownie intensywnie swidrowala ja wzrokiem. Eric Bain podrapal sie kciukiem po nosie.

– Chce adwokata – powiedziala cicho Benzie.

Siobhan wolno pokiwala glowa.

– Przesluchanie zakonczono o pietnastej dwanascie – wyrecytowala. Bain wylaczyl magnetofony, a Siobhan zapytala Claire, czy ma kogos konkretnego na mysli.

– Chyba naszego rodzinnego adwokata.

– A kto nim jest?

– Moj ojciec – odparla, a widzac zdumienie na twarzy Siobhan, skrzywila usta w usmieszku i dodala: – Mam na mysli ojczyma, pani posterunkowa. Prosze sie nie bac, nie bede wywolywala duchow…

Wiadomosc o przesluchaniu rozniosla sie lotem blyskawicy i kiedy Siobhan wyszla z sali przesluchan i minela w drzwiach wezwana policjantke, na korytarzu czekal na nia zwarty tlumek kolegow, ktorzy zarzucili ja pytaniami.

– No i co?

– To ona to zrobila?

– Co ci powiedziala?

– Przyznala sie?

Siobhan nie odpowiedziala i podeszla do Gill Templer.

– Chce adwokata i tak sie sklada, ze ma takiego w rodzinie.

– To dobrze.

Siobhan kiwnela glowa i przeciskajac sie przez tlumek, weszla do sali detektywow i wyciagnela z gniazdka wtyczke pierwszego z brzegu telefonu.

– Prosi tez o cos do picia, najchetniej dietetyczna pepsi, jezeli to mozliwe.

Templer rozejrzala sie wokol i zatrzymala wzrok na Silversie.

– Slyszales, George?

– Tak jest, pani komisarz – odparl Silvers, jednak wcale sie nie kwapil, by odejsc, az go musiala pogonic gestem reki.

– No i co? – spytala, zagradzajac droge Siobhan.

– No coz – odparla Siobhan – musi nam pare rzeczy wyjasnic, ale to jeszcze nie znaczy, ze jest morderczynia.

– Ale byloby niezle, gdyby byla – odezwal sie ktos obecnych.

Siobhan pamietala uwage Rebusa na temat Claire Benzie i spojrzala teraz Gill Templer prosto w oczy.

– Jesli nie zmieni zdania i zostanie przy patologii – powiedziala – to za dwa, trzy lata moze sie okazac, ze bedziemy z nia wspolpracowac ramie w ramie. Wiec nie powinnismy sie teraz na niej wyzywac. – Nie byla pewna, czy doslownie cytuje wypowiedz Rebusa, ale wiedziala, ze jest blisko.

Templer spojrzala na nia z uznaniem i wolno pokiwala glowa.

– Posterunkowa Clarke ma absolutna racje – stwierdzila, zwracajac sie do otaczajacego je tlumku. A potem usunela sie na bok i do mijajacej ja Siobhan mruknela cos w rodzaju: „Dobra robota, Siobhan”.

Po powrocie do sali przesluchan, Siobhan wetknela wtyczke telefonu do gniazdka na scianie i poinformowala Claire, ze wyjscie na miasto jest przez 9.

– Ja jej nie zabilam – powiedziala studentka glosem spokojnym i pewnym siebie.

– Wobec tego, nie masz sie czym martwic. Musimy tylko ustalic, co sie naprawde stalo.

Claire kiwnela glowa i podniosla sluchawke. Siobhan dala znak Bainowi i oboje wyszli z sali, zostawiajac na strazy policjantke.

Tlumek na korytarzu juz sie rozszedl, ale z sali detektywow dochodzil glosny i ozywiony gwar.

Вы читаете Kaskady
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату