Cateringiem zajela sie wyspecjalizowana firma z Edynburga, bedaca niewatpliwie jednym z klientow banku Balfour. Wlascicielka nadzorowala wlasnie wyladunek stolow, obrusow, sztuccow i naczyn z nie konczacej sie kawalkady dostawczych furgonetek. Jedynym zwyciestwem odniesionym przez Jacqueline bylo zaproszenie na stype grona przyjaciol Flipy, choc i to nie obylo sie bez walki. Trzeba bylo na przyklad zaprosic Davida Costello wraz z rodzicami, choc tak naprawde nigdy nie lubila Davida. Czula zreszta, ze i on na rodzine Flipy patrzy niechetnym okiem. Miala nadzieje, ze cala trojka albo sie w ogole nie zjawi, albo szybko wyjdzie.

– Bo to swego rodzaju przekupstwo – powiedzial Balfour bardziej do siebie, niemal ignorujac obecnosc zony w pokoju. – Taka okazja jeszcze mocniej ich wszystkich wiaze z bankiem i utrudnia decyzje o przeniesieniu sie gdzie indziej…

Jacqueline zerwala sie z fotela.

– To pogrzeb naszej corki, John! – krzyknela z wyrzutem – Nie chodzi o twoje przeklete interesy. Flipa to nie czesc jakiejs… handlowej transakcji!

Balfour spojrzal w strone drzwi, upewniajac sie, ze sa zamkniete.

– Mow ciszej, kobieto. Ja tylko chcialem… Nie chodzilo mi wcale… – Nagle opadl na sofe i ukryl twarz w dloniach. – Masz racje, nie pomyslalem… Boze, zmiluj sie nade mna.

Jego zona usiadla obok, chwycila jego dlonie i oderwala mu je od twarzy.

– Boze, zmiluj sie nad nami obojgiem – powiedziala.

Steve’owi Holly’emu udalo sie przekonac szefa w redakcji w Glasgow, ze powinien znalezc sie mozliwie jak najblizej calego wydarzenia. Bazujac na jego zupelnej nieznajomosci rodzimej geografii, tak charakterystycznej dla Szkotow, dal mu do zrozumienia, ze Kaskady znajduja sie o wiele dalej od Edynburga niz w rzeczywistosci i ze w tej sytuacji hotel Greywalls bedzie idealnym miejscem na nocleg po drodze. Zapomnial dodac, ze Greywalls miesci sie w Gullane, niewiele ponad pol godziny jazdy z Edynburga, i ze Gullane z trudem mozna uznac za miejscowosc lezaca po drodze do Kaskad. Ale czy to wazne? Najwazniejsze, ze uzyskal zgode na nocleg, na ktory zaprosil takze swoja dziewczyne, Gine, ktora tak naprawde nie byla jego dziewczyna, a jedynie kims, z kim w ciagu ostatnich trzech miesiecy kilkakrotnie sie spotkal. Gina chetnie przyjela zaproszenie, zalezalo jej tylko na tym, by nastepnego dnia rano nie spoznic sie do pracy, wiec Steve musial dla niej zamowic taksowke. Wiedzial jednak, jak to zrobic, zeby i ten koszt przerzucic na redakcje: wystarczy oswiadczyc, ze popsul mu sie samochod i ze musial wrocic do miasta taksowka…

Po wykwintnej kolacji i spacerze po hotelowym parku – zaprojektowanym, jak sie okazalo, przez kogos nazwiskiem Jekyll – Steve i Gina w pelni wykorzystali komfortowe krolewskie loze, po czym oboje usneli. Kiedy sie obudzili, taksowka juz czekala, Steve musial wiec samotnie udac sie na sniadanie, co zreszta bardzo mu odpowiadalo. W jadalni spotkalo go pierwsze rozczarowanie: dla gosci wylozono wylacznie powazne, wielkoformatowe gazety. Po drodze do Kaskad zatrzymal sie wiec w Gullane i zakupil wszystkie konkurencyjne tabloidy. Rzucil je na fotel pasazera i zaczal przegladac, jadac i ignorujac blyskanie swiatlami i klaksony innych kierowcow, niezbyt zachwyconych jego jazda srodkiem.

– W dupe sie pocaluj! – wykrzykiwal od czasu do czasu i wystawial palec w strone czepiajacych sie go wsiokow. Zadzwonil z komorki, by sie upewnic, ze jego fotograf Tony pamieta o zjawieniu sie na cmentarzu. Wiedzial, ze Tony juz kilkakrotnie byl w Kaskadach, by odwiedzac Bev, czyli „stuknieta skorupiare”, jak ja Steve zaczal nazywac. Zdawalo mu sie, ze Tony sie kolo niej kreci, dal mu wiec prosta rade: „Ona jest walnieta, kolego – moze nawet uda ci sie ja przeleciec, ale ide o zaklad, ze jak sie rano obudzisz, to znajdziesz swojego fiuta oderznietego i ulozonego obok w lozku”. Tony rozesmial sie wtedy i oswiadczyl, ze chce ja tylko namowic na sesje „artystycznego pozowania” do jego „kolekcji”.

Wiec gdy tego ranka sie do niego dodzwonil, jak zwykle zaczal od pytania:

– No i jak, kolego, przerznales skorupiare? – Po czym wybuchnal rechotem ze swojego zartu. Wciaz sie jeszcze smial, kiedy przypadkiem rzuciwszy okiem w lusterko wsteczne, zauwazyl radiowoz policyjny blyskajacy swiatlami. Nie mial pojecia, od jak dawna za nim jada. – Zadzwonie do ciebie za chwile – powiedzial, przyhamowal i zjechal na pobocze. – Pamietaj tylko, zebys byl na czas w kosciele. Dzien dobry panom – powiedzial, wysiadajac z samochodu.

– Witamy pana, panie Holly – odparl jeden z policjantow.

I w tym momencie Holly uzmyslowil sobie, ze od pewnego czasu nie nalezy do ulubiencow policji okregu Lothian i Borders.

Dziesiec minut pozniej ruszyl w dalsza droge, majac jednak na ogonie radiowoz policyjny, ktorego zadaniem, wedlug slow jednego z policjantow, bylo pilnowanie, by nie popelnil wiecej „uchybien”. Kiedy zadzwonila komorka, w pierwszej chwili chcial ja zignorowac, jednak gdy wyswietlil sie numer redakcji w Glasgow, dal sygnal policjantom i zjechal na pobocze, widzac w lusterku, ze robia to samo i zatrzymuja sie dziesiec metrow za nim.

– Tak? – rzucil.

– Zdaje ci sie, chloptasiu, ze kurewski z ciebie spryciarz, co?

Jego szef.

– Akurat w tym momencie nie za bardzo – odparl.

– Jeden moj znajomy grywa w golfa w Gullane. To jest faktycznie w Edynburgu, ty palancie. I to samo, jesli chodzi o Kaskady. Wiec te twoje pomysly, zeby cala wycieczke wpisac w koszty, mozesz sobie w dupe wsadzic.

– Nie ma problemu.

– A gdzie ty w ogole jestes?

Holly rozejrzal sie po ciagnacych sie po horyzont i poprzedzielanych miedzami polach. Gdzies w oddali slychac bylo warkot traktora.

– Stercze na cmentarzu i czekam na Tony’ego. Za pare minut wybieram sie do Jalowcow i pojade za nimi do kosciola.

– Naprawde? Mozesz to jeszcze raz powtorzyc?

– Co mam powtorzyc?

– Te pieprzone brednie, ktore ci wlasnie splynely z jezora.

Holly oblizal sobie wargi.

– Nie rozumiem – sapnal, myslac jednoczesnie: Co tu jest grane, do cholery? Doczepili mi do samochodu jakis nadajnik, czy jak?

– Tony dzwonil do grafika nie dalej jak piec minut temu. A tak sie sklada, ze akurat grafik stal tuz obok mojego pieprzonego biurka. A moze chcesz zgadnac, skad twoj zaginiony fotoreporter zadzwonil?

Holly nic nie powiedzial.

– No dalej, strzelaj, bo ja tez to zrobie, jak cie tylko zobacze.

– Z cmentarza? – powiedzial Holly niepewnym glosem.

– To twoja ostateczna odpowiedz? Bo moze chcesz skorzystac z telefonu do przyjaciela?

Holly poczul, jak w nim zbiera wscieklosc: najlepsza forma obrony jest atak, czyz nie?

– Posluchaj – syknal. – Dopiero co dostarczylem twojej gazecie sensacje roku, zalatwilem odmownie calusienka konkurencje, wszystkich bez wyjatku, a ty tak mnie traktujesz? No to niech sie ta twoja zalosna szmata wypcha, i ty sie tez wypchaj. Wez sobie kogos innego, niech ci obstawi ten pogrzeb, kogos, kto tak jak ja zna wszystkie detale. Ja w tym czasie wykonam pare telefonow do konkurencji, i to juz w moim czasie i za moje pieniadze. Jesli nie masz nic przeciwko temu, ty skapy skurwielu A jak chcesz wiedziec, dlaczego mnie teraz nie ma na cmentarzu to ci powiem. Dlatego, ze dwa psy z Lothian sie do mnie przyczepily. A poniewaz ich obsmarowalem w gazecie, to mnie teraz nie spuszczaja z oka. Mam ci podac numery rejestracyjne ich radiowozu? Poczekaj sekunde, moze sami beda chcieli z toba pogadac!

Holly zamilkl, pamietal jednak, by nie przestawac ciezko dyszec.

– Po raz pierwszy – odezwal sie po dluzszej chwili glos z Glasgow – i moze trzeba to bedzie zapisac na moim nagrobku, wyglada mi na to, ze uslyszalem, jak Steve Holly mowi prawde. – Znow zapadlo milczenie, po czym dal sie slyszec chichot. – Znaczy co, troche zesmy ich wkurwili, tak?

„My”. Holly wiedzial, ze zagrozenie juz minelo.

– Wyglada na to, ze mnie non stop pilnuja, w razie gdyby mi przyszlo do glowy zdjac reke z kierownicy i podlubac w nosie.

– To w czasie tej rozmowy nie prowadzisz, tak?

Вы читаете Kaskady
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату