ma umowiona na godzine jedenasta. Poszedl do jej gabinetu w nadziei, ze cos jeszcze wytarguje, ale kartka na drzwiach informowala, ze caly dzien spedzi na Clayfield Square. Wrocil do biurka, wzial papierosy i zapalniczke, i ruszyl w strone parkingu. Ledwie udalo mu sie zapalic pierwszego, gdy podjechala Siobhan Clarke.

– Udalo sie? – zapytal.

Siobhan machnela trzymanym w reku laptopem.

– Wczoraj wieczorem – powiedziala.

– Opowiadaj.

Popatrzyla na papierosa i mruknela.

– Jak skonczysz to swinstwo i przyjdziesz na gore, to ci pokaze.

Drzwi za nia zamknely sie z impetem. Rebus spojrzal na papierosa, raz jeszcze pociagnal i pstryknal go na ziemie.

Kiedy dotarl do sali wydzialu sledczego, Siobhan siedziala juz nad wlaczonym laptopem. Ktorys z kolegow zawolal, ze dzwoni Steve Holly, ale Rebus przeczaco pokrecil glowa. Wiedzial az za dobrze, czego tamten chce: Bev Dodds doniosla mu o ich wizycie w Kaskadach. Uniosl w gore palec i poprosil Siobhan, by jeszcze na moment sie wstrzymala, potem podszedl do biurka i zadzwonil do muzeum.

– Z doktor Burchill prosze – powiedzial i chwile odczekal.

– Halo? – odezwal sie jej glos.

– Jean? Tu Rebus.

– John, wlasnie chcialam do ciebie zadzwonic.

– Mozesz nic nie mowic: przesladuja cie, tak?

– Moze nie az tak, ale…

– Naprzykrza ci sie reporter nazwiskiem Steve Holly i chce rozmawiac o lalkach, zgadza sie?

– Do ciebie tez juz trafil?

– Najlepsza rada, jaka moge ci dac, Jean, to nic nie mow. Nie odbieraj jego telefonow, a jesli i tak do ciebie dotrze, to mu powiedz, ze nie masz nic do powiedzenia. I to niezaleznie od tego, jak mocno bedzie cie przyciskal…

– Jasne. To znaczy, ze Bev Dodds wszystko wypaplala?

– Moja wina. Powinienem wiedziec, ze nie umie trzymac jezyka za zebami.

– Nie przejmuj sie. Potrafie sobie poradzic.

Pozegnali sie i odlozyl sluchawke. Potem podszedl do biurka Siobhan i odczytal wiadomosc na ekranie.

Ta gra to nie gra. To wyzwanie. Potrzebna jest sila i wytrwalosc, nie mowiac o inteligencji. Ale nagroda bedzie wspaniala. Czy nadal chcesz zagrac?

– Odpowiedzialam mu, ze jestem zainteresowana, ale spytalam, jak dlugo ta gra potrwa. – Siobhan bladzila palcem po klawiaturze. – Odpisal, ze moze potrwac albo kilka dni, albo kilka tygodni. Potem zapytalam, czy bede mogla zaczac od Piekliska. Odpowiedzial natychmiast, ze Pieklisko to czwarty poziom, a grac trzeba od poczatku. Odpisalam, ze zgoda, i wtedy o polnocy przyszlo to.

Na ekranie pojawila sie nowa wiadomosc.

– Do jej wyslania uzyl jakiegos innego adresu – powiedziala Siobhan. – Bog raczy wiedziec, ile on ma tych roznych adresow.

– Chodzi mu o to, zeby go bylo trudniej namierzyc? – domyslil sie Rebus i przeczytal wiadomosc na ekranie: Skad mam wiedziec, ze jestes tym, za kogo sie podajesz?

– Chodzi mu o moj nowy adres e-mailowy – wyjasnila Siobhan. – Przedtem uzywalam adresu Philippy, teraz Granta.

– I co mu odpowiedzialas?

– Odpowiedzialam, ze bedzie mi musial zaufac. A jak nie, to zawsze mozemy sie spotkac.

– Ucieszyl sie?

– Niespecjalnie. Ale wtedy przyslal mi to. – Nacisnela kolejny klawisz.

Sevenfins high is king. This queen dines well before the bust. [W doslownym tlumaczeniu: Siedem pletw w gore czyni krola. Ta krolowa jada dobrze przed wpadka.]

– I to wszystko?

Siobhan kiwnela glowa.

– Brzmi to bez sensu, wiec spytalam, czy moze mi cos podpowiedziec. W odpowiedzi po raz drugi wyslal mi to samo.

– Pewnie dlatego, ze w tym juz zawarta jest podpowiedz.

Siobhan rozczesala sobie wlosy palcami.

– Przez pol nocy nie spalam. Pewnie tobie tez sie to z niczym nie kojarzy?

Potrzasnal glowa.

– Musisz znalezc kogos, kto lubi zagadki. Czy przypadkiem mlodzieniec Grant nie bawi sie krzyzowkami z kodowanymi haslami.

– Naprawde? – Siobhan spojrzala w drugi koniec sali, gdzie Grant Hood rozmawial wlasnie przez telefon.

– Najlepiej spytaj go sama.

Siobhan stanela nad Grantem i poczekala, az skonczy rozmawiac.

– Jak sie sprawuje moj laptop? – zapytal.

– W porzadku. – Podala mu kartke. – Slyszalam, ze lubisz zagadki.

Wzial kartke do reki, ale nawet na nia nie spojrzal.

– Jak sie bawilas w sobote? – spytal.

– Fajnie – kiwnela glowa.

I rzeczywiscie tak bylo. Najpierw wypili pare drinkow w pubie, potem zjedli kolacje w sympatycznej knajpce na Nowym Miescie. Rozmowa glownie obracala sie wokol pracy, jako ze nie mieli wielu innych wspolnych tematow. Ale i tak bylo sympatycznie moc sie troche posmiac i powspominac. Zachowal sie jak dzentelmen i po kolacji odprowadzil ja do domu. Nie zaprosila go na gore na kawe, a on oswiadczyl, ze na Broughton Street zlapie taksowke.

Grant usmiechnal sie i kiwnal glowa. „Fajnie” calkowicie go zadowalalo. Potem spojrzal na kartke i przeczytal glosno:

– Siedem pletw w gore czyni krola. A co to niby ma znaczyc?

– Mialam nadzieje, ze ty mi to powiesz.

Raz jeszcze przyjrzal sie tekstowi na kartce.

– Moze to jakis anagram. Ale malo prawdopodobne, bo jest zbyt mala rozmaitosc samoglosek. Same tylko „i” i „e”. Jada dobrze przed wpadka – moze chodzi o jakas wpadke narkotykowa? – Siobhan wzruszyla jedynie ramionami. – Moze byloby latwiej, gdybys mi nieco wiecej powiedziala – dodal.

Siobhan kiwnela glowa.

– No to chodzmy na kawe – zaproponowala.

Rebus patrzyl z daleka, jak wychodza, potem wzial do reki pierwszy wycinek. Z boku slychac bylo czyjas rozmowe, cos na temat nastepnej konferencji prasowej. Rozmawiajacy byli tego samego zdania, ze jesli komisarz Templer zyczy sobie, by sie tym zajac, to znaczy, ze nie popusci. Rebus nagle zmruzyl oczy. Natrafil na zdanie, ktore musial przegapic za pierwszym razem. Znajdowalo sie w wycinku z 1995 roku opisujacym znalezienie przez psa trumienki z kawalkiem materialu w poblizu hotelu Huntingtower kolo Perth. Pod koniec notatki zacytowano wypowiedz anonimowego pracownika hotelu, ktory mial powiedziec: „Trzeba uwazac, bo inaczej Huntingtower moze sobie zdobyc zla slawe”. Rebusa zaciekawilo, co to moglo znaczyc. Chwycil sluchawke, by zadzwonic do Jean – moze ona bedzie cos wiedziala – ale po chwili ja odlozyl. Nie chcial, zeby sobie pomyslala, ze… ze wlasciwie co? Mile wspominal wczorajszy dzien i mial wrazenie, ze jej tez bylo milo. Odwiozl ja do domu do Portobello, ale z zaproszenia na kawe nie skorzystal.

– Juz i tak zabralem ci dzis zbyt duzo czasu – powiedzial, a ona nie zaprzeczyla.

– To moze kiedy indziej – odparla.

Wracajac do Marchmont, Rebus mial uczucie, jakby cos im umknelo. Niewiele brakowalo, by do niej wieczorem zadzwonil, jednak w koncu wlaczyl telewizor i zaczal ogladac jakis program przyrodniczy, z ktorego, jak sie pozniej okazalo, nic nie pamietal. Siedzial tak, poki nie przypomnial sobie o zaplanowanej na ten wieczor rekonstrukcji zdarzen, wtedy wstal i wyszedl.

Jego dlon wciaz spoczywala na sluchawce, wiec ja podniosl, wybral numer do hotelu Huntingtower i poprosil o

Вы читаете Kaskady
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату