i dla pewnosci raz jeszcze przeczytal.

– Dzieki, Bobby – powiedzial i rozlaczyl sie. Wszyscy wokol psykali na niego wsciekle, ale on nawet tego nie zauwazyl. „Kosciol potepia bluzniercze wyglupy”. Trumienke znaleziono na przykoscielnym cmentarzu nalezacym do kosciola przy Potterhill Road.

W dzielnicy Pollok.

– Pewnie nie masz zamiaru sie tlumaczyc – powiedziala Gill Templer.

Rebus podjechal na Gayfield Square i poprosil o pieciominutowe spotkanie. Siedzieli w tym samym zagraconym i zapyzialym biurze.

– Kiedy po to tu wlasnie przyjechalem – oswiadczyl Rebus. Przylozyl sobie dlon do czola. Czul, ze twarz mu plonie.

– Miales byc dzis u lekarza.

– Ale cos sie wydarzylo. Chryste, wprost nie uwierzysz.

Gill postukala palcem w gazete rozlozona na biurku.

– A wiesz moze, skad ten Steve Holly sie o tym dowiedzial?

Rebus obrocil gazete ku sobie. Najwyrazniej Holly pisal to w pospiechu, ale udalo mu sie sklecic wiadomosc, w ktorej zmiescil trumienki z Arthur’s Seat, powolal sie na „opinie miejscowego eksperta z Muzeum Szkocji”, wspomnial o trumience z Kaskad i o „krazacych plotkach, ze sa jeszcze inne trumienki”.

– O co mu chodzi z tymi „innymi trumienkami”? – spytala Gill.

– To ci wlasnie probuje powiedziec.

No i opowiedzial jej wszystko, ze szczegolami. W zakurzonych, oprawionych w skore rocznikach „Dunfermline Press” i „Inverness Courier” znalazl dokladnie to, czego szukal i czego sie obawial. W lipcu 1977 roku, niecaly tydzien przed znalezieniem trumienki na plazy w Nairn, szesc kilometrow dalej morze wyrzucilo na brzeg zwloki Pauli Gearing. Nie udalo sie ustalic okolicznosci zgonu i smierc uznano za „nieszczesliwy wypadek”. W pazdzierniku 1972, na trzy tygodnie przed znalezieniem trumienki w wawozie Dunfermline, zgloszono zaginiecie nastolatki. Caroline Farmer byla uczennica czwartej klasy liceum w Dunfermline. Ostatnio rzucil ja chlopak, z ktorym chodzila od kilku lat, i jedynym wytlumaczeniem bylo, ze sklonilo ja to do ucieczki z domu. Rodzina oswiadczyla, ze nie spocznie, poki jej nie odnajdzie. Rebus watpil, by im sie to udalo…

Gill Templer wysluchala calej opowiesci, przez caly czas nie odzywajac sie ani slowem. Kiedy skonczyl, przejrzala wycinki i notatki, jakie porobil w bibliotece. W koncu spojrzala mu prosto w oczy.

– Bardzo to wszystko cieniutkie, John – powiedziala.

Rebus zerwal sie z miejsca. Czul potrzebe ruchu, jednak brak miejsca w pokoju mu to uniemozliwial.

– Ale Gill, to jest… w tym cos jest.

– Morderca, ktory w poblizu miejsc zbrodni zostawia trumienki? – Wolno pokrecila glowa. – Jakos tego nie widze. Masz tu dwa trupy bez sladu udzialu osoby trzeciej i dwa zaginiecia. Z tego nie wynika jeszcze prawidlowosc.

– Trzy zaginiecia, jesli doliczymy Philippe Balfour.

– No i znowu: trumienke w Kaskadach znaleziono w niecaly tydzien od jej znikniecia. Wiec tez sie nie zgadza.

– Myslisz, ze fantazjuje?

– Moze.

– Ale czy moge to przynajmniej pociagnac troche dalej?

– John…

– Daj mi jednego, najwyzej dwoch ludzi. I pare dni, zebysmy cie mogli przekonac.

– I tak juz nam brakuje ludzi.

– Brakuje do czego? Przeciez bladzimy zupelnie po omacku i tylko czekamy, ze albo sie nagle pojawi, albo zadzwoni do domu, albo ze znajdziemy jej cialo. Daj mi tylko dwoch ludzi.

Wolno pokrecila glowa.

– Najwyzej jednego. I gora trzy, cztery dni. Jasne?

– Jasne. Z kim mam pracowac?

Templer zamyslila sie.

– A kogo chcesz?

– Daj mi Ellen Wylie.

Przyjrzala mu sie uwaznie.

– Czy jest jakis szczegolny powod, ze prosisz akurat o nia?

Wzruszyl ramionami.

– Jako prezenterka telewizyjna kariery nie zrobi, ale gliniarz z niej dobry.

Templer przez chwile wpatrywala sie w niego w milczeniu.

– Dobrze – powiedziala wreszcie. – Bierzcie sie do roboty.

– A czy moglabys trzymac Holly’ego z dala od nas?

– Moge sprobowac – kiwnela glowa i znow stuknela palcem w gazete. – Rozumiem, ze ten „miejscowy ekspert” to Jean, tak? – Odczekala, az przytaknie, potem westchnela. – Powinnam to przewidziec, zanim was z soba spiknelam… – Zaczela rozcierac sobie czolo, a Rebus pomyslal, ze Farmer robil dokladnie to samo, kiedy, jak mawial, Rebus zalazl mu za skore…

– To czego my wlasciwie mamy szukac? – spytala Ellen Wylie. Zostala oddelegowana na St Leonard’s i nie wygladalo, by byla zachwycona perspektywa pracy we dwojke z Rebusem.

– Przede wszystkim musimy ustalic podstawowe fakty – odparl – a to znaczy, ze w pierwszej kolejnosci trzeba sprawdzic, czy te zaginione osoby nigdy sie nie odnalazly.

– Czyli rozmowy z rodzinami? – podchwycila Wylie, robiac sobie notatki.

– Tak jest. A jesli chodzi o odnalezione zwloki, to trzeba sie ponownie przyjrzec wynikom sekcji i upewnic, ze niczego wtedy nie przegapiono.

– Tysiac dziewiecset siedemdziesiaty siodmy i osiemdziesiaty drugi? Nie sadzisz ze dokumentacje juz zniszczono?

– Mam nadzieje, ze nie. A nawet jezeli, to patolodzy maja dobra pamiec.

Znow sobie cos zanotowala.

– Zapytam jeszcze raz: czego my wlasciwie szukamy? Uwazasz, ze jest jakis zwiazek miedzy tymi kobietami a trumienkami, i my to mamy udowodnic?

– Sam nie wiem – odparl, ale wiedzial, o co jej chodzi, zupelnie co innego byc o czyms przekonanym, a co innego moc i o udowodnic, szczegolnie przed sadem. – Moze przynajmniej bede mogl sie od tego uwolnic – dodal po dluzszej chwili.

– A wszystko zaczelo sie od trumienek znalezionych na Arthur’s Seat?

Przytaknal, czujac, ze sceptycyzm mocno przebija przez jego entuzjazm.

– Posluchaj – powiedzial. – Jesli to wszystko tylko sobie wymyslilem, bedziesz miala okazje wyprowadzic mnie z bledu. Ale najpierw trzeba w tym troche pogrzebac.

Wzruszyla ramionami i znow cos zapisala.

– Prosiles o mnie, czy ci mnie narzucono? – spytala.

– Prosilem.

– I komisarz Templer sie zgodzila?

Rebus kiwnal glowa.

– A co, masz cos przeciwko?

– Nie wiem. – Przez chwile dumala nad jego pytaniem, potem dodala: – Nie, chyba nie.

– Swietnie. No to do roboty.

Opisanie wszystkiego na maszynie zajelo mu blisko dwie godziny. Postanowil stworzyc katalog, ktory bedzie podstawa do ich dalszej pracy. Spisal daty i numery stron notatek prasowych i dolaczyl kserokopie uzyskane z biblioteki. W tym czasie Wylie zajela sie obdzwanianiem komisariatow w Glasgow, Perth, Dunfermline i Nairn, w kazdym proszac o pomoc w odnalezieniu dokumentacji i o nazwiska patologow. Slyszac jej smiech, od razu wiedzial, ze po drugiej stronie ktos mowi cos w rodzaju: „Tylko tyle? Nie masz, cholera, innych zmartwien?” Tlukac

Вы читаете Kaskady
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату