bylo wygaslym wulkanem otoczonym rezerwatem ptakow i trzema jeziorami.
– Trzeba by sie niezle nameczyc, zeby tu na gore wciagnac zwloki – zauwazyl.
Pryde pokiwal glowa.
– Wiec pewnie zamordowano ja tu na miejscu.
– Czyli, ze ja tu zwabiono?
– Albo moze po prostu wybrala sie tu na spacer.
Rebus pokrecil glowa.
– Tylko ze z niej nie byl typ spacerowiczki – powiedzial. Ruszyli w kierunku pochylonych nad zboczem ludzi odzianych w biale kombinezony z kapturami. Ochronne stroje mialy zapobiegac zatarciu sladow na miejscu przestepstwa, o co nietrudno. Rebus rozpoznal profesora Gatesa z twarza purpurowa z wysilku, jakiego wymagalo od niego wspiecie sie tak wysoko. Obok stala Gill Templer i, milczac, przygladala sie i przysluchiwala rozmowom. Ekipa technikow badajacych miejsce przestepstwa prowadzila wstepne przeszukanie. Potem, juz po zabraniu stad ciala, dolacza do nich policjanci mundurowi i wszyscy razem podejma szczegolowe ogledziny. Nie bedzie to zreszta proste zadanie, bo trawa w tym miejscu byla wysoka i gesta. Policyjny fotograf walczyl z obiektywem.
– Lepiej dalej juz nie idzmy – odezwal sie Bill Pryde i zarzadzil, by im dostarczono dwa kombinezony ochronne. W trakcie przeciagania przez buty cienki material nogawek rozdarl sie i potem z lopotem powiewal Rebusowi na wietrze.
– Czy wiadomo, co sie dzieje z Siobhan Clarke? – zapytal.
– Probowalem sie skontaktowac i z nia, i z Hoodem – odparl Pryde – ale jak dotad bez rezultatu.
– Doprawdy? – zdziwil sie Rebus, starajac sie jednoczesnie ukryc usmiech.
– Jest cos, o czym powinienem wiedziec? – zapytal Pryde, ale Rebus potrzasnal tylko glowa.
– Ponure miejsce na umieranie, co?
– A sa inne? – Pryde zasunal suwak na kombinezonie i ruszyl w kierunku zwlok.
– Uduszona – poinformowala ich Gill Templer.
– Na tym etapie to jedynie domysly – poprawil ja Gates. – Dzien dobry, John.
Rebus kiwnal glowa na powitanie.
– A doktora Curta nie ma?
– Zadzwonil, ze jest chory. Ostatnio dosc duzo choruje. – Gates mowil to bez przerywania ogledzin. Cialo ulozone bylo w nienaturalnej pozycji, z nogami i rekami rozrzuconymi pod dziwacznymi katami. Rosnace wokol krzewy kolcolistu musialy stanowic niezla kryjowke, pomyslal Rebus. W polaczeniu z wysoka bujna trawa powodowaly, ze dopiero z odleglosci jakichs dwoch metrow mozna bylo dojrzec, co kryja. Ubior ofiary dodatkowo ja maskowal: jasnozielone bojowki, koszulka w kolorze khaki i szara marynarka. Czyli dokladnie to, w co Flipa ubrana byla w dniu zaginiecia.
– Rodzice juz wiedza?
Gill kiwnela glowa.
– Wiedza, ze znaleziono jakies cialo.
Rebus zaszedl od drugiej strony, by lepiej sie przyjrzec. Twarz ofiary byla odwrocona. We wlosach byly liscie i polyskliwy slad po slimaku, a skora miala barwe fioletowo-sina. Gates zapewne poruszyl nieco cialo i to, na co teraz patrzyl, to wybroczyny, ktore powstaja, kiedy po smierci krew splywa i zbiera sie w czesciach ciala znajdujacych sie najnizej. W ciagu swej pracy w policji Rebus widzial juz kilkadziesiat zwlok, jednak kolejne nie stawaly sie przez to mniej zalosne lub mniej przygnebiajace. Przejawem zycia kazdej zywej istoty jest ruch i dlatego tak trudno bylo sie pogodzic z bezruchem. Byl swiadkiem jak krewni ofiar lezacych na stole w kostnicy wyciagali rece i potrzasali zwlokami, jakby poruszanie nimi moglo im przywrocic zycie. Philippie Balfour przywrocic zycia juz sie nie dalo.
– Palce ofiary zostaly obgryzione – powiedzial Gates, bardziej do mikrofonu podlaczonego do magnetofonu niz do stojacych wokol sluchaczy. – Zapewne dzielo tutejszych zwierzat.
Lasice lub lisy, pomyslal Rebus. Cos, o czym milcza filmy przyrodnicze puszczane w telewizji.
– To fatalnie – dodal Gates, a Rebus wiedzial, co ma na mysli. Jesli Philippa probowala walczyc ze swym napastnikiem, to konce palcow duzo by im powiedzialy – na przyklad pod paznokciami mogly pozostac slady jego naskorka lub krwi.
– I wszystko na marne – odezwal sie nagle Pryde, a Rebus pomyslal, ze pewnie chodzi mu nie tyle o mlode zycie Philippy, ile o ogromny wysilek, jaki zostal wlozony w poszukiwania – w sprawdzanie lotnisk, promow i pociagow w nadziei, ze moze jednak gdzies zyje – a ktory teraz w calosci szedl na marne. A przez ten caly czas ona lezala tu i kazdy uplywajacy dzien zacieral slady i zmniejszal szanse na zlapanie zabojcy.
– Szczescie, ze tak szybko ja znalezlismy – zauwazyl Gates, pewnie by pocieszyc Pryde’a. I to tez byla prawda. Kilka miesiecy temu w innym miejscu tego samego parku znaleziono zwloki kobiety. Lezaly tuz obok uczeszczanej sciezki, a mimo to przelezaly ponad miesiac, nim je znaleziono. Jak sie pozniej okazalo, chodzilo o „konflikt domowy”, jak eufemistycznie nazywano zabojstwa popelniane przez czlonkow najblizszej rodziny.
Rebus zauwazyl podjezdzajacy szary furgon z miejskiej kostnicy. Cialo zapakuja teraz w plastikowy worek i zabiora do Western General, gdzie Gates zajmie sie autopsja.
– Na obcasach slady wleczenia. – Gates kontynuowal swa wyliczanke do mikrofonu. – Niezbyt intensywne. Wybroczyny zgodne z ulozeniem ciala, zatem w chwili, gdy ja tu przywleczono, albo jeszcze zyla, albo dopiero co zmarla.
Gill Templer rozejrzala sie po terenie.
– Jak duzy teren powinnismy przeszukac? – zapytala.
– W promieniu piecdziesieciu, najwyzej stu metrow – odparl Gates.
Spojrzala na Rebusa, a on wyczytal w jej wzroku, ze nie wierzy w powodzenie tej akcji. Bylo malo prawdopodobne, by udalo mi sie dokladnie okreslic miejsce, z ktorego ja tu przywleczono, chyba ze cos jej tam wypadlo.
– W kieszeniach nic nie ma? – spytal Rebus.
Gates potrzasnal glowa.
– Tylko pierscionki na palcach i dosc drogi zegarek na rece.
– Cartier – dodala Gill.
– Wiec przynajmniej mozemy wykluczyc motyw rabunkowy – mruknal Rebus i wywolal tym usmiech na twarzy Gatesa.
– Ubranie jest w stanie nie naruszonym – uzupelnil – wiec skoro o tym mowa, to motyw seksualny tez chyba mozna wykluczyc.
– No to coraz lepiej – powiedzial Rebus i spojrzal na Gill.
– Czyli czeka nas latwizna.
– I stad moj usmiech od ucha do ucha – odparla z kamienna mina.
Na St Leonard’s panowalo ogolne podniecenie, jednak Siobhan czula tylko otepiajace zniechecenie. Uczestniczenie w grze z Quizmasterem – tak jak to zapewne robila Philippa – wytworzylo u niej poczucie wiezi duchowej z zaginiona studentka. Teraz dziewczyna przestala juz byc kims z listy osob poszukiwanych i potwierdzily sie najgorsze przypuszczenia.
– My to czulismy od poczatku, prawda? – powiedzial Grant.
– Caly czas chodzilo tylko o to, kiedy znajdzie sie cialo. – Rzucil notes na biurko. Kilka stron wypelnialy jego przymiarki do ulozenia anagramu. Otworzyl na kolejnej pustej stronie i wzial dlugopis do reki. W sali byli tez George Silvers i Ellen Wylie.
– W ostatni weekend bylem z dzieciakami na Arthur’s Seat – poinformowal ich Silvers. Siobhan spytala, kto znalazl cialo.
– Jakas spacerowiczka – odparla Wylie. – Kobieta w srednim wieku, podczas swojej codziennej przechadzki.
– Pewnie minie troche czasu, nim sie tam znow wybierze – mruknal Silvers.
– Czy Flipa lezala tam od chwili znikniecia? – spytala Siobhan, zerkajac na Granta, ktory nie przestawal kombinowac z przestawianiem liter. Moze i slusznie, ze sie nie poddaje, nie mogla sie jednak pozbyc uczucia niesmaku. Jak on moze nad tym siedziec jakby nigdy nic? Przeciez nawet George Silvers – najwiekszy cynik z nich wszystkich – wydawal sie troche przejety.
– No, na Arthur’s Seat – powtorzyl – w ostatni weekend.
Wylie uznala, ze Siobhan nalezy sie odpowiedz.