– Przeciez juz sprawdzalismy te rodzine.
Kiwnal glowa.
– Oczywiscie. Wykonujemy krotki telefon i w odpowiedzi dostajemy informacje, ze nie sa notowani. Ale wiesz rownie dobrze jak ja, ze czesto to dopiero poczatek.
I w przypadku rodziny Costello tak wlasnie bylo: poczatek dlugiej historii na tyle interesujacej, ze kiedy Grant zapukal do drzwi, Gill polecila mu przyjsc za piec minut.
– Bezpieczniej bedzie za dziesiec – rzucil Rebus, porozumiewawczo mrugajac. Potem zdjal trzy segregatory z krzesla i usiadl.
Macmanus stanal na wysokosci zadania. Okazalo sie, ze David Costello ma za soba burzliwa mlodosc, jako mlodzieniec majacy wedlug okreslenia Macmanusa „za duzo pieniedzy i za malo opieki”. Byly wiec i szybkie samochody, i niezliczone mandaty za predkosc, i ustne napomnienia udzielane w sytuacjach, w ktorych inni trafiliby za kratki. Zdarzaly sie bojki w pubach, porozbijane szyby, zdemolowane budki telefoniczne i co najmniej dwa incydenty z oddawaniem moczu w miejscu publicznym – w bialy dzien na moscie O’Connella. Ten ostatni zarzut zaskoczyl nawet Rebusa. Mowilo sie takze, ze majac osiemnascie lat, David pobil swoisty rekord liczby pubow, w ktorych wydano mu zakaz wstepu, i to we wszystkich rownoczesnie. Byly wsrod nich Stag’s Head, J. Grogan’s, Davie Byrnes, O’Donoghue’s, Doheny i Nesbitt’s, Shelbourne… lacznie jedenascie. Rok wczesniej jego owczesna dziewczyna zlozyla na policji skarge, ze zbil ja po twarzy przed jakims nocnym klubem na bulwarze nad Liffey. Templer doszla do tego miejsca i uniosla glowe.
– Byla niezle wstawiona i nie pamietala nazwy klubu – wyjasnil Rebus. – W koncu sprawie nie nadano biegu.
– Podejrzewasz, ze poszly w ruch jakies pieniadze?
– Czytaj dalej – powiedzial, wzruszajac ramionami.
Macmanus pisal, ze w pewnej chwili szalenstwa sie skonczyly i David Costello sie uspokoil. Wiazal zmiane w jego postepowaniu z wypadkiem podczas imprezy z okazji jego osiemnastych urodzin, kiedy jeden z jego kolegow probowal dla zakladu przeskoczyc miedzy dachami dwoch budynkow, nie dal rady i spadl kilka pieter nizej na ulice.
Nie zabil sie, ale odniosl trwale obrazenia glowy i kregoslupa, w wyniku ktorych stal sie niemal roslina wymagajaca stalej opieki. Czytajac to, Rebus przypomnial sobie wizyte w mieszkaniu Davida i te piersiowke whisky Bell’s… Nie nalezy do pijacych, pomyslal wtedy.
„W jego wieku byl to prawdziwy szok”, napisal Macmanus. „Te kilka sekund otrzezwilo i odmienilo Davida, inaczej grozilo mu, ze jako nieodrodny syn swego ojca nie tyle pojdzie, co popedzi ta sama droga co on”.
Jaki syn, taki tatus. Thomas Costello mial na sumieniu osiem skasowanych samochodow, a mimo to nigdy nie utracil prawa jazdy. Jego zona Theresa musiala dwukrotnie wzywac do domu policje z powodu napadow szalu meza. Za kazdym razem znajdowano ja zamknieta w lazience z drzwiami podziabanymi przez niego nozem. „Chcialem tylko otworzyc to cholerstwo”, wyjasnil policjantom za pierwszym razem. „Myslalem, ze poszla tam ze soba skonczyc”.
„To nie ze mna trzeba skonczyc!”, wrzasnela wtedy Theresa w odpowiedzi. (Na marginesie Macmanus dopisal odrecznie uwage, ze Theresa juz dwukrotnie probowala sie otruc i ze cale miasto jej wspolczulo: ciezko i uczciwie pracujaca zona i agresywny prozniak maz dysponujacy ogromnymi pieniedzmi, zdobytymi w duzej mierze bez wlasnej zaslugi).
W Curran zrobil kiedys dzika awanture jakiemus turyscie i zostal przez obsluge wyrzucony na ulice. Kiedy jego bukmacher, ktory przez wiele miesiecy cierpliwie czekal na wyrownanie poniesionych strat, ostatecznie zwrocil sie z pytaniem, czy pan Costello zechcialby je uregulowac, ten zagrozil mu obcieciem penisa.
I tak dalej, i tak dalej. W tych okolicznosciach ich oddzielne pokoje w Caledonian nabieraly sensu.
– Urocza rodzinka – zauwazyla Templer.
– Dublinska smietanka.
– I wszystko to policja zatuszowala.
– Cyt, cyt – cmoknal Rebus. – U nas cos takiego nigdy by sie nie moglo zdarzyc, nieprawdaz?
– Alez skad – odparla z ironicznym usmieszkiem. – I co, twoim zdaniem, wynika z tego wszystkiego…?
– Wynika, ze istnial tez inny David Costello, o ktorym do tej pory nie mielismy pojecia. I ze to samo dotyczy jego rodziny. Oni wciaz tu jeszcze sa?
– Kilka dni temu wrocili do Irlandii.
– Ale wybieraja sie tu znowu?
– Pewnie tak – kiwnela glowa. – W zwiazku z odnalezieniem Philippy.
– Davida Costello juz poinformowano?
– Pewnie juz sie dowiedzial. Jesli nie od rodzicow Philippy, to na pewno z mediow.
– Szkoda, ze mnie przy tym nie bylo – powiedzial Rebus, bardziej do siebie samego.
– Nie mozesz byc wszedzie.
– Pewnie nie.
– No dobrze, to porozmawiaj z jego rodzicami, kiedy sie tu zjawia.
– Az nim?
Kiwnela glowa potakujaco.
– Byle nie za ostro… To nie wygladaloby zbyt dobrze wobec kogos, kto oplakuje strate bliskiej osoby.
Rebus usmiechnal sie.
– A ty jak zawsze masz media na uwadze, co?
Obrzucila go spojrzeniem.
– Czy mozesz teraz poprosic tu Granta? – zapytala chlodnym tonem.
– Juz sie robi: mlody i gorliwy funkcjonariusz, sztuk jedna – rzekl Rebus i otworzyl drzwi. Grant stal tuz pod nimi i niecierpliwie kolysal sie z piet na palce i z powrotem. Rebus minal go bez slowa i tylko znow porozumiewawczo mrugnal.
Dziesiec minut pozniej Grant dolaczyl do Siobhan, stojacej akurat pod automatem z kawa.
– No i czego chciala? – spytala, nie mogac opanowac ciekawosci.
– Zaproponowala mi biuro prasowe.
Siobhan zamilkla i zajela sie mieszaniem kawy.
– Tak myslalam – mruknela po dluzszej chwili.
– Bede sie pokazywal w telewizji!
– To wstrzasajace.
Spojrzal na nia z ukosa.
– Moglabys sie troche bardziej wysilic – powiedzial.
– Masz racje, moglabym. – Ich spojrzenia skrzyzowaly sie. – Dzieki za pomoc przy tych zagadkach. Bez ciebie bym sobie nie poradzila.
Chyba dopiero w tym momencie zdal sobie w pelni sprawe, ze ich wspolpraca definitywnie sie konczy.
– Ach… no tak – powiedzial. – Siobhan, posluchaj…
– Tak?
– Jesli chodzi o to, co sie wydarzylo wtedy w biurze… naprawde jest mi bardzo przykro.
Pozwolila sobie na kwasny usmieszek.
– A co, zlakles sie, ze cie zakabluje?
– Nie… wcale nie o to mi chodzi…
Jednak chodzilo wlasnie o to i oboje o tym wiedzieli.
– To co, w sobote do fryzjera i po nowy garnitur, nie? – powiedziala.
Popatrzyl po sobie.
– Bo jak masz byc w telewizji, to pamietaj: gladka koszula bez zadnych paskow ani kratek. Aha, Grant, i jeszcze jedno…
– Tak?
Wyciagnela dlon i wsadzila palec pod jego krawat.
– Krawat tez gladki. Postaci z filmow rysunkowych nie bawia.
– Komisarz Templer tez mi to powiedziala – baknal i zdziwiony wyciagnal szyje, by przyjrzec sie glowom Homera Simpsona zdobiacym jego krawat.