– Nie?
Siobhan odchrzaknela, co mialo znaczyc, ze jej zdaniem Rebus dotarl juz do sciany.
– Albercie – odezwala sie glosem lagodnym jak balsam – czy wiedziales, ze Flipa lubi grywac w gry komputerowe?
– Nie – odparl, a w jego glosie slychac bylo zdziwienie.
– A ty w nie grywasz?
– Na pierwszym roku grywalem w Doom… i jeszcze w zwiazku studentow na fliperach.
– Na fliperach komputerowych?
– Nie, prawdziwych.
– Flipa uczestniczyla w komputerowej grze online, czyms w rodzaju poszukiwania skarbu. – Siobhan rozlozyla kartke papieru i przesunela ja w jego strone. – Czy te hasla cos dla ciebie znacza?
Przeczytal je uwaznie, potem z sykiem wypuscil powietrze.
– Zupelnie nic.
– Pan studiuje medycyne, tak? – wtracil sie Rebus.
– Tak, jestem na trzecim roku.
– I pewnie masz mnostwo pracy? – zauwazyla Siobhan, zabierajac kartke.
– Nawet pani nie wie ile – zasmial sie Winfield.
– Mysle, ze wiemy – znow wtracil Rebus. – W naszej pracy wciaz mamy do czynienia z lekarzami. – Choc, powinien dodac, ze niektorzy robia wszystko, by ich unikac…
– Zakladam wiec, ze wiesz, co to takiego karotyda? – spytala Siobhan.
– Wiem, gdzie sie miesci – odparl Winfield zaskoczony.
– I jakie ma funkcje?
– To arteria znajdujaca sie w szyi. A wlasciwie jedna z dwoch.
– Dostarczajaca krew do mozgu, tak? – dodala Siobhan.
– A ja musialem zajrzec do slownika – oswiadczyl Rebus. – To slowo pochodzenia greckiego, oznaczajace sen. Czy wie pan dlaczego?
– Dlatego, ze nacisniecie na arterie szyjna powoduje omdlenie.
Rebus kiwnal glowa.
– Tak jest, zapada sie w gleboki sen. A jesli sie nie zwolni ucisku…
– O Boze, czy ona tak wlasnie zginela?
Siobhan potrzasnela glowa.
– Uwazamy, ze najpierw pozbawiono ja przytomnosci, a potem dopiero uduszono.
Zapadlo milczenie, podczas ktorego Winfield najpierw z przerazeniem przenosil wzrok z jednego na drugie, potem zaczal wstawac z krzesla, kurczowo przytrzymujac sie palcami o krawedz stolu.
– Jezu Chryste, przeciez chyba nie myslicie…? Rany boskie, wy myslicie, ze to ja?
– Siadaj – warknal Rebus. Polecenie bylo wlasciwie zbyteczne, bo kolana same mu odmowily posluszenstwa.
– Wiemy, ze to nie ty – powiedziala Siobhan zdecydowanym tonem.
Chlopak opadl na krzeslo tak raptownie, ze niewiele brakowalo, by runal do tylu.
– Wiemy, ze to nie ty, bo ty masz alibi. Tamtego wieczoru siedziales z innymi w barze i czekales na Flipe.
– Tak jest – wybuchnal – no wlasnie.
– Wiec nie masz sie czym martwic – dorzucil Rebus, odchodzac od stolu. – Chyba, ze ty wiesz lepiej.
– Nie, ja… ja tylko…
– A moze ktos inny z waszej grupy lubi gry? – spytala Siobhan.
– Nikt. To znaczy, wiem, ze Trist ma w komputerze pare gier. Tomb Raidera i inne tego typu, ale to chyba tak jak kazdy.
– Chyba tak – przyznala Siobhan. – A ktos inny z waszej paczki studiuje na medycynie?
Winfield potrzasnal glowa, jednak Siobhan dostrzegla, ze cos mu jednak zaswitalo w glowie.
– Jest taka dziewczyna, Claire – powiedzial po chwili. – Claire Benzie. Spotkalem ja tylko raz czy dwa na jakichs imprezach, ale wiem, ze przyjaznila sie z Flipa… Chyba sie znaly jeszcze z liceum.
– I ona jest na medycynie?
– Tak.
– A ty jej nie znasz?
– Nie, jest rok nizej ode mnie i jest na innej specjalnosci. O rany, tak… – Spojrzal najpierw na Siobhan, potem na Rebusa. – Wymyslila sobie, ni mniej ni wiecej, ze chce byc patologiem…
– Tak, znam Claire – oswiadczyl doktor Curt, prowadzac ich korytarzem. Znajdowali sie na wydziale medycznym uniwersytetu, w budynku za audytorium McEwana. Rebus juz tu kiedys byl, bo tu znajdowaly sie gabinety Curta i Gatesa, jednak nigdy wczesniej nie zagladal do sali wykladowej, a tam wlasnie teraz zmierzali. Rebus zapytal Curta, czy juz sie lepiej czuje, a ten wyjasnil, ze miewa problemy gastryczne. – Bardzo sympatyczna dziewczyna – dodal – i bardzo zdolna studentka. Mam nadzieje, ze sie nie rozmysli.
– Nie rozumiem.
– Jest dopiero na drugim roku, wiec moze jeszcze zmienic zdanie.
– Czy wsrod kobiet jest wielu patologow? – spytala Siobhan.
– Nie, niezbyt wielu… w kazdym razie nie w naszym kraju.
– To dosc odwazna decyzja, nie sadzisz? – zapytal Rebus.
– Szczegolnie, gdy sie ma tak malo lat.
– Niekoniecznie – odparl Curt. – Mnie zawsze na lekcjach biologii pasjonowalo krojenie zab – powiedzial i rozpromienil sie. – No i wole miec do czynienia z pacjentami martwymi niz z zywymi, bo nie musze sie martwic o trafnosc diagnoz, nie uzeram sie z namolna rodzina, mam znacznie mniej skarg od niezadowolonych pacjentow… – Zatrzymali sie przed jakimis drzwiami i Curt zajrzal do srodka przez oszklona gorna polowe. – Tak, tutaj.
Sala wykladowa byla niewielka i dosc staroswiecka. Sciany pokryte byly drewniana boazeria, polokragle lawki amfiteatralnie wznosily sie stromo do gory. Curt rzucil okiem na zegarek.
– Jeszcze pare minut – stwierdzil.
Rebus zajrzal do srodka. Ktos nieznany mu osobiscie prowadzil wyklad dla studentow. Wykladowca stal na katedrze i otrzepywal sobie dlonie z pylu kredowego, a na tablicy za jego plecami widnialy jakies wykresy.
– Nie widze tu zadnych zwlok – zauwazyl Rebus.
– Zajecia ze zwlokami odbywaja sie podczas cwiczen w prosektorium – wyjasnil Curt.
– I wciaz musicie korzystac z kostnicy w Western General?
– Musimy i cholernie nam to komplikuje zycie ze wzgledu na korki.
Sala przeznaczona do cwiczen z patologii w uniwersyteckim prosektorium byla wciaz nieczynna. Z obawy przed zakazeniem z powodu przestarzalego systemu wentylacyjnego sale zamknieto i jak dotad, brak bylo widokow na zdobycie funduszy potrzebnych na modernizacje systemu. W zwiazku z tym jeden z miejskich szpitali zmuszony byl udostepniac swoje pomieszczenia na cele dydaktyczne.
– Cialo ludzkie to zdumiewajaca maszyneria – mowil dalej Curt – ale tak naprawde widac to dopiero w pelni podczas sekcji. Szpitalny chirurg koncentruje sie jedynie na wybranym niewielkim fragmencie ludzkiej maszyny, natomiast my mamy dostep nieograniczony i mozliwosc ogladania calosci.
Z miny Siobhan mozna bylo wyczytac, ze wolalaby, zeby juz przestal z takim entuzjazmem o tym opowiadac.
– To stary budynek – zauwazyla.
– W porownaniu z calym uniwersytetem, to nie taki znow stary. Kiedys, w dawnych czasach, wydzial medyczny miescil sie w Starym Kolegium.
– I to tam wlasnie trafily zwloki Burke’a? – upewnil sie Rebus.
– Tak, po jego egzekucji. Wtedy do Starego Kolegium prowadzil tunel. Nim transportowano wszystkie zwloki, czesto pod oslona nocnych ciemnosci. – Spojrzal na Siobhan. – Wie pani, chodzi o Rezurekcjonistow.
– To fajna nazwa na zespol muzyczny.
Skrzywil sie z niesmakiem na taka beztroske.
– Zlodzieje zwlok – powiedzial.
– I to wtedy obdarto Burke’a ze skory – uzupelnil Rebus.