Rozdzial 37

Nieprzyjemna podroz uplynela w napieciu – zarowno Chase, jak Jessie trwali w milczacym uporze. Dotarli do doliny przed zmierzchem, w nastrojach rownie ponurych jak wowczas, gdy wyjezdzali z Cheyenne.

Jessie z jednej strony pragnela spotkania z Rachel, z drugiej zupelnie nie miala na nie ochoty. Chciala, by Rachel wyjechala, lecz zdawala sobie sprawe, ze to jej ostatnie spotkanie z matka. Kiedy, wychodzac ze stajni, zobaczyla ja stojaca przy kuchennych drzwiach, utwierdzila sie w przekonaniu, ze potrafi przeprowadzic rozmowe spokojnie i bez emocji. Jej determinacje wzmocnily wspomnienia o ojcu siedzacym przy kuchennym stole nad butelka whisky, mamroczacym cos na temat zdradzieckich dziwek. Wspomnienia o ojcu tlumaczacym ze zloscia nieobecnosc matki. Wspomnienia o ojcu wykrzykujacym, ze znalazl Rachel w lozku z Willem Phengle'em.

Rachel, wygladajaca bardzo elegancko i schludnie w sukni w kwiaty, zastapila corce droge do kuchni. Jessie pomyslala, ze chociaz raz w zyciu pragnelaby ujrzec te kobiete z zabrudzona twarza, w zakurzonym ubraniu i z choc odrobine potarganymi wlosami. Dzieki temu matka wydalaby sie jej moze bardziej ludzka.

– Czyzby twoje przybycie oznaczalo koniec klopotow? – spytala Rachel. – Zebralas w koncu stado?

Jessie szla dalej, zmuszajac Rachel do tego, by sie cofnela, umozliwiajac jej wejscie do kuchni. Zatrzymala sie przy kuchennym stole, zdjela kapelusz i rekawiczki, po czym rzucila je na blat. W myslach dziekowala Bogu, ze pozwolil jej przespac poranne mdlosci. Jej zoladek nie wytrzymalby zapewne wstrzasow.

Rachel patrzyla na nia uwaznie.

– Czy on teraz wreszcie opusci ten dom? Jessie spojrzala jej twardo w oczy.

– Odpowiedz na wszystkie twoje pytania brzmi: nie.

– No coz. Mowilas, ze nie opuscisz pastwiska, dopoki nie uporasz sie z tym wszystkim.

– Jutro jedziemy z powrotem. Tak naprawde to ja i Chase przybylismy wlasnie z Cheyenne.

– Ach tak… – Na twarzy Rachel pojawil sie wyraz nieklamanej troski.

– Co sie stalo?

– Jeb i Billy pojechali cie szukac. Widzisz, wysylam Billy'ego do Chicago. Nie moge pozwolic na to, by dluzej zaniedbywal nauke – wyjasnila. – Chcial sie z toba pozegnac. Mam nadzieje, ze nie rusza w slad za toba do Cheyenne.

– Niepotrzebnie sie niepokoisz – zbyla ja niecierpliwie. – Jeb jest za madry, by zabierac chlopca tak daleko.

– Dokad? – spytal Chase, stajac w drzwiach.

Rachel nawet nie spojrzala w jego strone, totez Jessie musiala ja wyreczyc.

– Do miasta, aby mogl sie ze mna pozegnac – odparla najuprzejmiej, jak potrafila. – Rachel wysyla Billy'ego do szkoly.

Chase spojrzal pytajaco.

– Jeszcze jej nie powiedzialas, prawda?

– Czego? – spytala Rachel.

– Zostawie te przyjemnosc Jessie – odrzekl. – Ociagalem sie z przyjsciem tutaj wlasnie po to, by stworzyc jej taka szanse. W czym problem? Brakuje ci slow? – zwrocil sie do zony.

Jessie popatrzyla na niego oschle.

– Wczoraj udalismy sie do Cheyenne, aby wziac slub. Chase jest moim mezem.

Rachel przenosila spojrzenie z corki na Chase'a, twarz jej powoli jasniala, w oczach nie bylo zdumienia.

– Rozumiem – rzekla w koncu z usmiechem. – Po twoim wyjezdzie zastanawialam sie niemal bez przerwy, kiedy wreszcie wroci ci rozum. A zreszta, skoro wszystko dobrze sie skonczylo…

– Co to znaczy? – spytala Jessie z niedowierzaniem.

– Wiedzialam, rzecz jasna, ze tak sie stanie – wyjasnila spokojnie Rachel. – To niemozliwe! – Oczy dziewczyny plonely.

– Czyzby? Przeciez ludzie, ktorzy darza sie takim uczuciem jak wy, sa dla siebie stworzeni. Nawet nie wiecie, jak bardzo sie ciesze, ze wreszcie zdaliscie sobie z tego sprawe.

Nastapila chwila niezrecznej ciszy.

– Jak mozesz tak mowic? Przeciez zwrocilas sie przeciwko Chase'owi. Juz nie pamietasz?

– Owszem – odparla z usmiechem Rachel. – A ty -zaczelas go bronic. Mozesz to nazwac pewnego rodzaju strategia, jesli chcesz.

– To oszustwo, a nie strategia! – warknela Jessie.

– Naprawde mnie bronilas? – spytal ze smiechem Chase. Jessie popatrzyla na niego z 'wsciekloscia, po czym wbila oskarzycielski wzrok w Rachel. Nie umiejac znalezc slow, ktore by wyrazily jej gniew, odwrocila sie na piecie i wyszla z kuchni.

Wciaz rozbawiony, Chase przeniosl spojrzenie na Rachel.

– Wyprowadzilas mnie w pole, kobieto. Jessie tez oszukalas. Rozumiesz, dlaczego ona tak sie zlosci? Oczekiwala zupelnie innej reakcji.

– Wiem – odrzekla z usmiechem. – Nie powinnam byla uciekac sie do podstepow. Zreszta to wcale nie znaczy, ze nie martwilam sie tym, co zrobiles, Chasie Summersie.

– Oczywiscie.

– Niemniej jednak zawsze sadzilam, ze jestescie dla siebie stworzeni.

Chase nagle posmutnial. Gdyby Rachel znala prawdziwa przyczyne slubu…

– Nie martw sie – powiedzial. – Ona na pewno sie uspokoi.

– Na pewno? Zanim 'wyjade?

– Na kiedy planujesz podroz?

– Jutro zamierzalam wsadzic Billy'ego do pociagu. Teraz jednak moge mu towarzyszyc.

– Tak szybko?

– Tak. Porozmawiam wiec z Jessica juz teraz, zeby nie gryzla sie tym wszystkim. Nie potrafilabym sie z nia rozstac w gniewie.

– Skoro tak, to czy nie sadzisz, ze nastal wreszcie czas, by wyjasnic rowniez inne sprawy? Musisz wykorzystac szanse i ukazac jej przeszlosc w nieco innym swietle. Podobna okazja moze sie juz nie powtorzyc.

Rachel nie czekala, by Jessie odpowiedziala na pukanie. Otworzyla drzwi i weszla zdecydowanym krokiem do pokoju. Kiedy jednak dostrzegla zimne spojrzenie corki, omal nie stracila odwagi. Nie miala pojecia, jak zaczac te rozmowe.

– Kate wlozyla pieczen do piekarnika. Mieso juz sie prawie upieklo. Zjesz z nami kolacje?

– Nie.

– Przemysl to – poprosila spokojnie. – To bedzie nasz ostatni rodzinny posilek. Jutro wyjezdzam z Billym.

Jessie milczala chwile.

– Nigdy nie uwazalam, ze stanowimy rodzine. Wcale tez nie zaluje, ze wyjezdzasz. Nie pogniewasz sie, jesli nie odprowadze cie na stacje, prawda? Mam duzo pracy.

Rachel odczula slowa corki jak uderzenie w twarz. Najchetniej wybieglaby z pokoju, lecz nie potrafila tak sie z nia rozstac. Wiedziala, ze sobie nie wybaczy, jesli nie podejmie tej ostatniej proby.

– Dlaczego nigdy nie chcialas uslyszec mojej wersji wydarzen? ~ spytala.

Jessie odwrocila sie nagle i wyjrzala przez okno.

– Dlaczego? A z jakiego powodu mialabym cie sluchac? Zebys mogla oczernic Thomasa i uczynic z niego klamce? Wiem, nielatwo bylo go kochac, nawet lubic, lecz nikogo poza nim nie mialam. Gdybym uznala, ze przeszlam przez pieklo tych ostatnich dziesieciu lat nadaremnie, otworzylabym trumne i wpakowalabym mu w korpus jeszcze pare kul. Kiedy jednak ktos – pijany czy trzezwy -powtarza zawsze te sama historie, zwykle okazuje sie ona prawda.

– Prawda, w ktora on wierzyl. Tak. Ale jesli ta „prawda' nie jest prawda?

Jessie odwrocila sie wolno i wbila w Rachel spojrzenie turkusowych oczu.

Вы читаете Dziki wiatr
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату