Rachel nie odrywala wzroku od corki, piekniejszej, anizeli ktokolwiek moglby to sobie wymarzyc. Pieknej, lecz dalekiej.
– Dziekuje – powiedziala, wskazujac sukienke dziewczyny.
Jessie ledwo skinela glowa i odwrocila sie.
– Niezaleznie od tego, czy mi wierzysz, czy nie, naprawde cie kocham – rzekla Rachel, nie odrywajac wzroku od plecow corki.
Odglos krokow matki i trzask zamykanych drzwi dlugo jeszcze wibrowal w jej glowie. Oddychala z trudnoscia. Namacala na oslep krzeslo i osunela sie na nie bezwladnie. Jeb pokrzykiwal na konie, woz wytaczal sie powoli z podworka. Nadal slyszala jego turkot… slyszala… slyszala, dopoki nie ustal.
– Dziwna jestes, Jessie.
Jak dlugo tu stal? Jak dlugo siedziala przy oknie po odjezdzie wozu?
– Co takiego?
– Przeciez slyszalas – odparl Chase, robiac krok naprzod, aby stanac obok Jessie. – Potrafisz okazac uczucie chlopcu, nawet jesli nie wierzysz, ze to twoj brat, ale wobec matki… wlasnej matki pozostajesz obojetna jak glaz.
– Bo ona mnie nic nie obchodzi – odparla cicho.
– Nieprawda!
Zerwala sie z krzesla, lecz Chase chwycil ja za ramie i obrocil twarza do siebie.
– Nie mozesz zniesc tego, ze przez tyle lat sie mylilas. Tyle lat!
– Nic nie rozumiesz.
– Czyzby? Kate zniknela. A moze nic o tym nie wiesz?
– Zniknela?
– Jej ucieczka potwierdza w jakims sensie wersje Rachel, prawda? Kate pewnie slyszala, jak wczoraj wieczorem, klocac sie z matka, wymienilas jej imie.
– To wcale nie znaczy, ze wyjechala na dobre. Gdzies sie tu kreci.
Chase staral sie zmusic do tego, by nie krzyczec na Jessie. Chwycil ja za reke, zaciagnal na kozetke i kazal usiasc,
– Nie ruszaj sie! ~ warknal. – Chce ci cos pokazac. Po chwili wrocil i rzucil na sofe cienka ksiazeczke.
– Nie mam pojecia, co jest w srodku – powiedzial. – Wyjalem to z kufra twojej matki po jej wyjsciu z pokoju i zapomnialem jej oddac. Moze to jakies bzdury, a moze nie. Przejrzyj to. Przekonaj sie, co pisze Rachel.
Wyszedl z pokoju, zostawiajac zone sama. Jessie wziela pamietnik do reki, po czym odrzucila go. Nic ja to wszystko nie obchodzilo. Same klamstwa i tyle! Nie, Rachel nie wypisywalaby klamstw, nie w pamietniku. Wspomnienia byly przeciez przeznaczone wylacznie dla jej oczu.
Otworzyla ksiazeczke na pierwszej stronie.
Jessie wybiegla z pokoju z dziennikiem przycisnietym do piersi.
Rozdzial 39
Union Pacific na szczescie znowu sie spoznil. W przeciwnym wypadku Rachel i Billy nie zdazyliby na czas. Wreszcie wszystkie ich kufry zaladowano, inni pasazerowie zaczeli wsiadac. Rachel czekala na peronie, az Billy skonczy rozmawiac z Jebem. Starala sie nie myslec o wyjezdzie z rancza, o ponownym opuszczeniu Rocky Valley.
– Mamo!
Rachel zamarla. To nie byl glos Billy'ego. Zobaczyla, ze przy koncu peronu zatrzymuje sie potezny ogier. Natychmiast rozpoznala sylwetke amazonki. Jessie wpatrywala sie przez chwile w kobieca postac na peronie, po czym zeskoczyla z siodla.
Nie docieralo do niej nic poza obecnoscia Rachel. Pedzila w kierunku matki, unoszona przez wir emocji.
Rachel wstrzymala oddech. W jej oczach widnialy uczucia, jakich Jessie nigdy przedtem w nich nie widziala: rozpacz i desperacja. W reku corki dojrzala pamietnik i na jej twarz wystapily krwiste rumience. Ona to czytala! Czyzby te glupie zapiski dokonaly czegos, czego sama Rachel nie zdolala dokonac?
– Jessico…? – Wyciagnela niesmialo reke. W chwili gdy zetknely sie ich palce, Jessie padla w ramiona matki.
– Mamo! Mamo! Tak mi przykro, tak okrutnie z toba postapilam! – wykrzyknela. – Ale nie