wszystko sie jej nie snilo. O to wlasnie musialaby miedzy innymi zapytac Chase'a. On bowiem mowil tez cos o Jebie i o dlugu bankowym splaconym przez Rachel, jak rowniez o ustaleniach z szeryfem. Dziewczyna niczego jednak wyraznie nie pamietala.
Po przybyciu do Kadyksu, stanawszy znow na twardym gruncie, poczula sie razniej. Z latwoscia ustalila, ze statek Chase'a na razie do tego portu nie wplynal. Bez trudu rowniez odkryla, iz niejaki Carlos Silvela mieszka w poblizu Rondy. Zdobywanie informacji nie stanowilo najmniejszego problemu, gdyz Hiszpanie okazali sie niemal przesadnie goscinni, chetni do udzielenia pomocy cudzoziemce. Te ich ceche dziewczyna szczegolnie sobie cenila, gdyz im lepiej poznawala Hiszpanie, tym bardziej obco sie tam czula. Nowo powstale terytorium Wyoming nie przygotowalo Jessie na kraj o tak bogatej historii jak Hiszpania. Kadyks zas cieszyl sie opinia najstarszej nieprzerwanie zamieszkanej osady w Europie Zachodniej. Najbardziej jednak zadziwil dziewczyne widok palm daktylowych.
Po dniu spedzonym w porcie poludniowym jessie stanela wobec problemu, co dalej. Bierne czekanie na Chase'a wydawalo sie pozbawione sensu, gdyz jego statek mogl przybic do jakiegokolwiek innego portu, niekoniecznie do Kadyksu.
Nie miala zatem wyboru. Wszystko wskazywalo na to, ze Summers uda sie do Rondy, do rodziny Silvelow, totez Jessie zaczela sie przygotowywac do podrozy. Zadziwil ja i oszolomil ten wspanialy kraj – jego piekne zamki, zabytkowe koscioly, olsniewajace krajobrazy. Krete drogi okazaly sie wprawdzie wyboiste, a wynajety powoz stary i skrzypiacy, lecz mimo wszystko wyprawa dostarczyla wielu emocji.
W trzy godziny pozniej, wkrotce po zapadnieciu zmierzchu, znalazla sie w ogromnym bialym domu wchodzacym w sklad posiadlosci Silvelow, polozonej na przedmiesciu Rondy. Nadal jednak nie wiedziala, jak wytlumaczyc gospodarzom swoja wizyte, jesli Chase jeszcze tutaj nie dotarl. Pokojowka, ktora otworzyla drzwi, byla mila, lecz niezbyt pomocna. Ku ogromnej uldze Jessie do drzwi podszedl mlody mezczyzna, ktory odprawil sluzaca. Niezbyt wysoki Hiszpan mial krotkie, jasne wlosy i piwne oczy tak zmyslowe, ze gdy popatrzyl na Jessice, ta niemal stracila oddech z wrazenia.
– Moge pani pomoc, senorita?
– Senora. Senora Jessica Summers. Istotnie, moze mi pan pomoc. Przybylam z Kadyksu, a wlasciwie to az z Ameryki, by sie spotkac z panem Carlosem Silvela.
W oczach gospodarza rozblysla ciekawosc.
– Przybywa pani z Ameryki, mowi znakomicie po hiszpansku, a jednak ma pani jasna cere.
– Nie jestem Hiszpanka. – Jessie rozumiala jego zdziwienie. – Nauka hiszpanskiego stanowila jednak czesc mojej edukacji. Moj ojczysty jezyk to angielski.
– Rozumiem.
– Wracajac do pana Silveli… – Urwala. Zaczela sie zastanawiac, jak dlugo jeszcze bedzie musiala stac w drzwiach.
– Prosze mi wybaczyc – rzekl mezczyzna. – Co tez pani musiala sobie o mnie pomyslec. Trzymam pania w progu.
– Nic nie szkodzi – odparla grzecznie Jessie.
– Rownie uprzejma jak piekna. Niestety, wujowi nie wolno przyjmowac gosci. Bardzo choruje.
– Ale nie umiera, prawda? – Obcesowe pytanie mogla usprawiedliwic jedynie obawa o to, jak czulby sie Chase, gdyby nie zdazyl spotkac sie z ojcem.
Mezczyzna stal juz w wielkim foyer, Nie mial pojecia, co poczac ze swoim nieoczekiwanym gosciem.
– Co za szkoda, ze przyjechala pani z tak daleka, gdy wujowi nie wolno sie z nikim widziec. Ale moze ja moglbym jakos pomoc?
Jessie rozpaczliwie probowala zebrac mysli. Co robic? Musiala jakos wybadac, czy trafila pod wlasciwy adres.
– Kalifornia! – wykrzyknela nagle. – Nie wie pan przypadkiem, czy panski wuj odwiedzil przed laty Kalifornie?
– Chyba tak, gdyz rodzina sprzedawala kiedys ziemie, jaka tam posiadalismy. Ale to bylo jakies dwadziescia cztery lata temu. Jest pani zbyt mloda, aby pamietac…
– Nie, senor Silvela. Nie zamierzam przekonywac pana, ze znalam panskiego wuja.
– Widze, ze znow postapilem jak gbur. Nawet sie nie przedstawilem. Jestem Rodrigo Suarez. Wuj Carlos ma jedynie siostry, moja matka jest jedna z nich. Wuj to jedyny zyjacy Silvela.
– A dzieci?
Nie irytowaly go pytania o charakterze tak osobistym.
– Jego corka umarla we wczesnym dziecinstwie. Zona nie mogla juz urodzic potomstwa. On jednak sie z nia nie rozwiodl ani tez nie ozenil ponownie po jej smierci.
– Z pewnoscia bardzo ja kochal.
– Kto to wie? – odparl z usmiechem Rodrigo. – Chyba byl raczej znudzony malzenstwem. Bardziej romantycznie jednak bedzie sadzic, ze ja kochal.
Usmiechnal sie jeszcze serdeczniej. Jessie odniosla wrazenie, ze Rodrigo jest bardzo sentymentalnym mezczyzna, zakochanym po prostu w milosci. Mial tez wiele uroku. Nie zamierzala jednak poruszac osobistych tematow, wolala zachowac rezerwe. Skromnie spuscila oczy.
– Rodrigo? Chcesz, abym czekala caly wieczor? – Z jednego z pokoi przylegajacych do foyer wyszla mloda kobieta. – Mielismy przeciez dokonczyc gre. Kto to jest?
– Jeszcze nie wiem, Nito – odparl z usmiechem Rodrigo. – Ta mloda dama przyjechala z Ameryki i uwaza, ze cos ja laczy z wujem.
Ubrana na czarno kobieta przymruzyla powieki, a Jessie natychmiast wzmogla czujnosc. Niewiele starsza od niej Nita wygladala wspaniale nawet w zalobie. Wlosy sciagnela w wezel na karku, rysy twarzy miala ostre, arystokratyczne. Byla piekna i bardzo niemila.
– Przyjaciolka z Ameryki? Krewna? – prychnela. – Moze coreczka z nieprawego loza, ktora rosci sobie prawa do spadku?
– Nie, zona nieslubnego syna – odparla z wsciekloscia Jessie. Postanowila z otwarta przylbica zmierzyc sie z ta Hiszpanka.
– Pani klamie, senora – syknela Nita. – Wuj Carlos nie ma syna. Co pani tu robi? Powiem pani. Poluje pani na spadek. Zamierza pani opowiedziec umierajacemu bajeczke o nieznanym synu. Chce go pani oszukac.
– Wcale nie… – zaczela Jessie.
– Wyrzuc ja, Rodrigo – przerwala Nita.
– Prosze cie – wtracil mezczyzna. – Jesli ona mowi prawde…
– Wlasnie – wpadla mu w slowo Jessie. – Chybaby pani sobie nie zyczyla, aby wuj sie dowiedzial, jak niegrzecznie przyjela pani jego synowa? W dodatku synowa, ktora wkrotce urodzi mu pierwszego wnuka. Prawda, ze wcale by pani tego nie chciala? Oczywiscie, ze nie. Moze w takim razie zatroszczy sie pani raczej o pokoj dla mnie.
– Vaya Ud. d paso! – syknela Nita i zniknela w korytarzu.
– Absolutnie sie tam nie wybieram! – Jessie usmiechnela sie szeroko do zawstydzonego Rodriga.
Odpowiedzial rozbrajajacym usmiechem, przypominajacym do zludzenia usmiech Chase'a.
– Tak wiec juz wszystko pan wie, senor. Prosze nie odsylac z kwitkiem mego meza, Chase'a Summersa, ktory pojawi sie tu zapewne lada chwila.
Rozdzial 42
W polowie stycznia nastala bardzo przyjemna pogoda, czego absolutnie nie dalo sie powiedziec o atmosferze w domu Silvelow. Jessie przez trzy kolejne dni probowala porozmawiac z don Carlosem,