powinnas.
– Nie chce sie z toba klocic, Chase – odparla spokojnie Jessie. – Nie zamierzam nawet twierdzic, ze nic by sie chyba nie stalo, gdybys zaczekal z ta podroza do narodzin dziecka. Wyjechales, nie zamieniajac ze mna ani slowa. Niczego nie omowilismy.
– Jak moglem cokolwiek omawiac? Przeciez do ciebie nic nie docieralo… Nikt nie potrafil przewidziec, jak dlugo pozostaniesz w szoku. – Popatrzyl na nia podejrzliwie. – Kiedy przyszlas do siebie? Zaraz po moim wyjezdzie?
– W zasadzie tak.
– O Boze! – wymamrotal. – Bedziesz teraz zapewne twierdzic, ze to moja obecnosc wpedzila cie w chorobe.
– Nie, ale twoj wyjazd wyrwal mnie z odretwienia.
– Wiec tesknilas! Wcale sie nie ucieszylas z mojego wyjazdu!
– No… nie – przyznala.
– Wspolczuje Rachel. Musiala znosic te twoje napady. -Pokrecil glowa.
– Dosc kpin, Chase. Nie widze w tym nic smiesznego. Nie miales prawa zostawiac mnie z matka. Nie ona za mnie odpowiada, lecz ty. Chciales sie ze mna ozenic, a teraz jestem ci kula u nogi!
– Mowisz powaznie? – spytal miekko.
– Oczywiscie – odparla, zaskoczona ta nagla zmiana tonu.
– Ja nie narzekam, kochanie.
– Nie?
– Lubie swoja kule u nogi. Moze bys mi tak pokazala nasz pokoj? Jak do tej pory, nie udalo sie nam przypieczetowac malzenskiej przysiegi.
Jessie splonela jak piwonia.
– Trzecie drzwi na lewo – powiedziala. – Opowiem ci o don Carlosie, gdy znajdziemy sie tam.
Rozdzial 44
Jessie nawinela sobie na palec pasmo wlosow Chase'a i westchnela z zadowoleniem. Mezczyzna lezal na niej nieruchomo, tak jakby spal, ale on czuwal.
Zachichotala na wspomnienie podrozy na wozie.
– Myslalam, ze nigdy nie sypiasz na brzuchu.
– Bo nie sypiam. – Chase sie nie poruszyl. – Sypiam na tobie.
– Starasz sie mnie nie przygniesc i nie mozesz polozyc sie wygodnie.
– Wszystko w porzadku – mruknal.
– Daj spokoj. Nie mozesz teraz zasnac. Do sjesty jeszcze co najmniej godzina. Najpierw zjemy lunch, musisz sie spotkac z kuzynami, a potem…
Popatrzyl na nia z usmiechem.
– Sadzisz, ze wrocimy tu znowu i nikt sobie nic na ten temat nie pomysli?
– Jestes okropny!
– Naprawde? Zawsze bylem taki. Od pierwszego spotkania.
– Czyli…
– Od zawsze. – Zamknal jej usta pocalunkiem i usiadl. Jego nastroj ulegl raptownej zmianie. Wiedziala, ze pragnie ja zapytac o don Carlosa, ale sie boi.
– Nie chcesz sie niczego dowiedziec?
Nie podniosl wzroku. Zapadla dluga, krepujaca cisza.
– Nie ma pospiechu.
– Nie wierze…
– Daj temu spokoj.
– Odbyles tak daleka podroz! Popatrzyl na nia i odwrocil wzrok.
– Jessie, minelo dwadziescia lat od chwili, gdy uslyszalem o tym mezczyznie po raz pierwszy. To bardzo duzo czasu na rozmyslania. Tak duzo, ze… – Urwal. – Nazwij mnie tchorzem, ale wolalbym tego uniknac.
Nie mogla pozwolic na to, by sie wycofal. Nie teraz!
– Chase – zaczela cicho. – Don Carlos od dawna choruje, teraz mu sie pogorszylo. Nie chcieli mnie nawet do niego wpuscic.
– Ale zyje? Na pewno zyje? – Sciskal ja za ramiona.
– Oczywiscie. Mimo trudnosci udalo mi sie go odwiedzic.
– Czy on umiera?
– Nie wiem – westchnela. – Tego nie powiedzieli, ale traktuja go tak, jakby lezal na lozu smierci. Nita juz nosi zalobe. Ona jest zreszta twoja kuzynka, to ta dziewczyna, ktora otworzyla drzwi.
– Mow dalej.
– Don Carlos nie zrobil na mnie wrazenia umierajacego. Mowi mocnym glosem, zachowuje przytomnosc umyslu. Choroba bardzo go oslabila i, coz, byc moze stracil po prostu chec do zycia.
– Tylko kobieta moze postawic taka diagnoze – rzekl niechetnie Chase.
– Mozliwe. Tak czy inaczej zamierzalam mu powiedziec o tobie, ale Rodrigo…
– Rodrigo?
– Don Carlos mial dwie siostry. Matka Nity umarla, Rodrigo jest dzieckiem drugiej. Ta zyje, duzo podrozuje. Zeszlego wieczoru Rodrigo byl u don Carlosa. Dal mi do zrozumienia, ze tak szokujace nowiny, jakie zamierzam obwiescic, moga choremu wyrzadzic szkode.
– Czyzby don Carlos splodzil tak wiele dzieci, ze jedno wiecej mogloby dla niego stanowic za duze obciazenie?
– On nie ma dzieci. Dlatego uparlam sie, by mu o tobie powiedziec. Czulam, ze wiadomosc taka go ucieszy. Nie bylam jednak pewna, czy szok nie pogorszy jego stanu.
– Wiec on nie wie? A ty mi mowisz, ze przebylem cala te droge na darmo, bo przeciez i ja nie powinienem probowac sie z nim zobaczyc!
– Gdyby cie ujrzal, od razu by wszystko zrozumial. Jak sadzisz, dlaczego Nita zaniemowila na twoj widok? Jestescie przeciez do siebie podobni jak dwie krople wody!
Obserwowala uwaznie jego reakcje. Rzeczywiscie wygladal jak don Carlos, a zatem don Carlos musial byc naprawde jego ojcem. Chase wpatrywal sie w przestrzen.
– Myslisz wiec, ze ledwo na mnie zerknie, to umrze z wrazenia?
Jessie doszla do wniosku, ze nic sie zlego nie stanie, jesli przedstawi Chase'owi swoj pomysl.
– Wlasciwie… – zaczela z wahaniem. – To znaczy… Nie moge byc pewna, ale…
– Nie potrafisz sie wyslowic? Od kiedy?
– Przestan mnie denerwowac! Jesli nie chcesz mnie sluchac, bede milczala.
Przysiadl na lozku.
– Przepraszam, Jessie. Musisz jednak zrozumiec…
– Rozumiem. Chcialam ci tylko powiedziec, ze byc moze twoj ojciec sam domyslil sie czegos, czego nie moglam mu wyjawic. Nie jestem jednak pewna.
– Jak to sie moglo stac? – spytal z takim przerazeniem, ze Jessie poczula dziwny ucisk w sercu.
– Zaskoczylo mnie to niezwykle podobienstwo miedzy wami, a don Carlos dostrzegl moje zdumione spojrzenie. Wyznalam, ze jest podobny do kogos, kogo znam. Ale to nie koniec. W trakcie rozmowy on wspomnial o poszukiwaniach, jakie prowadzil w Ameryce. Mysle, ze probowal odnalezc twoja matke, lecz jego starania okazaly sie bezowocne. Wyrwalo mi sie nieopatrzne zdanie. Don Carlos bardzo sie zdziwil, gdy spytalam, czy j a odszukal. A potem, kiedy juz mialam wychodzic, chcial sie dowiedziec, kto wlasciwie jest do niego podobny.