moglam ci okazac milosci, choc zawsze cie kochalam!

– Wiem, kochanie, ale to juz nie ma znaczenia. – Rachel z trudem wydobywala z siebie glos, slowa stawaly jej w gardle. – Och, Jessico, nie placz!

– Kiedy pomysle o tym, co przeszlas, co zrobil Thomas… Och, mamo… Tak bardzo cierpialas!

– Jessico, spojrz na mnie – Rachel ujela twarz corki w dlonie. – Kochanie, nie ponosisz zadnej winy. Teraz, gdy cie odzyskalam, nic innego sie nie liczy.

Jessie zajrzala matce w oczy i rozplakala sie jeszcze rzewniej.

– Przytul mnie, mamo. Gdybys wiedziala, jak dlugo o tym marzylam!

Rozlegl sie gwizd lokomotywy. Rachel zesztywniala. Jessica podniosla na nia przerazony wzrok.

– Nie mozesz teraz wyjechac! Nie teraz!

Slyszac znajoma, uparta nute w glosie corki, Rachel usmiechnela sie.

– Kochanie, musisz spedzic troche czasu sam na sam ze swoim mezem.

– Do licha! Nie posluguj sie tym argumentem. Gdybym za niego nie wyszla, w ogole bys nie wyjechala.

– Ale wyszlas!

– W takim razie wystapie o rozwod.

– Nie, Jessico. Dziecko potrzebuje ojca, nawet jesli ty nie chcesz meza.

Jessie spuscila oczy i pokrasniala.

– Powiedzial ci?

– Tak.

– Co nie znaczy, ze musze z nim zostac sam na sam.

– Alez musisz! Nie nalezy przeszkadzac mlodym malzonkom. Ja jednak wroce, gdy tylko Billy zadomowi sie w szkole, a ja dopilnuje zaniedbanych interesow. To nie potrwa dlugo, Jessico. Dobrze?

– Przyrzekasz?

W glosie Jessie pobrzmiewala tak blagalna nuta, ze Rachel omal nie zdecydowala sie zostac. Czula jednak wyraznie, ze nie powinna przeszkadzac mlodym tuz po slubie. Chase i Jessie potrzebowali czasu. Nie wszystko ukladalo sie miedzy nimi najlepiej.

– Obiecuje, ale ty z kolei obiecaj, ze dasz Chase'owi szanse. To dobry czlowiek.

– Mozemy o tym porozmawiac przy nastepnym spotkaniu.

– Moja najdrozsza coreczka uparta do ostatniej chwili. Jessie wreczyla Rachel pamietnik.

– Nie przeczytalas wszystkiego, prawda? – spytala matka, jeszcze nie tak dawno wlala w ten zeszycik caly swoj bol i gorycz.

– Nie, ale bardzo bym chciala.

Rachel poklepala Jessie po policzku i przytulila ja mocno.

– Zadna z nas juz nigdy nie bedzie musiala czytac tych wspomnien.

– Kocham cie, mamo.

– Och, Jessico. Tak dlugo czekalam na te slowa. – Z oczu Rachel znow poplynely Izy. – Ja tez cie kocham i wkrotce przyjade.

Jessie stala na pustym peronie jeszcze dlugo, choc pociag znikl w oddali. Jeb poszedl do saloonu od razu, gdy zobaczyl Jessie i Rachel w uscisku. Wiedzial, ze jego mloda pani bedzie chciala zostac przez chwile sama.

Pozniej Chase odnalazl zone.

– Wyjechala? – spytal z wahaniem.

– Tak – odparla Jessie, wpatrujac sie w pusta droge.

– Skad ta smutna mina? Wolno podniosla oczy.

– Nie chciala zostac. Przez ciebie.

– Chwileczke, co ja mam, do diabla, z tym wszystkim wspolnego?!

– Sadzila, ze powinnam byc z toba sama.

– No coz – usmiechnal sie Chase. – Ta koncepcja ma pewne zalety.

– Wcale nie! – odparla Jessie, odwrocila sie na piecie i ruszyla w strone Blackstara.

Summers pospieszyl za nia.

– Dokad sie wybierasz?

– Do domu.

– Nie mozesz tego zrobic, Jessie. Jest stanowczo za pozno.

– Moge galopowac przy ksiezycu.

– Zmarzniesz – przypomnial.

– Bede jechala zbyt szybko, by odczuwac zimno. Chwycil ja za ramie.

– Skad ten pospiech? Nigdy nie wracalas po nocy do domu.

– Chce sie znalezc w znajomym otoczeniu, przespac we wlasnym lozku, we wlasnym pokoju, gdzie beda mnie otaczaly moje wlasne rzeczy. -Wzruszyla ramionami, zla, ze powiedziala zbyt duzo. Czula sie osierocona, tak jakby ponownie stracila matke. – Nie martw sie. Przeciez cie nie prosze, abys mi towarzyszyl. Wroc rano z Jebem.

Nie czekajac na odpowiedz, wskoczyla na konia i pogalopowala przed siebie, nie ogladajac sie na swego malzonka.

Rozdzial 40

Jessie nie wiedziala, co zwrocilo jej uwage na tych trzech jezdzcow. Znajdowali sie bowiem zbyt daleko, aby mogla uslyszec ich konie, niemniej jednak intuicyjnie wyczula obecnosc obcych. Pozniej dostrzegla ich. Kiedy sie zorientowala, jak niewielka odleglosc dzieli ja od domu i ze jezdzcy pedza galopem od strony rancza, ogarnelo ja przerazenie.

Najbardziej martwilo ja to, ze mezczyzni nie wybrali glownego szlaku do miasta, zupelnie, jakby chcieli uniknac wszelkich spotkan. Bez namyslu zawrocila Blackstara ze sciezki i ruszyla w pogon. O to, ze Chase, ktory przez cala droge deptal jej po pietach, moze ja zgubic, zupelnie nie dbala. Problemy rancza dotyczyly Jessiki Blair, kobiety zdolnej do pilnowania swoich interesow bez pomocy meza.

Blackstarowi udzielil sie niepokoj amazonki, ktora blyskawicznie dogonila jezdzcow. Mezczyzni uslyszeli tetent. Gdy pierwszy strzal gwizdnal jej kolo ucha, Jessie chwycila bron i wypalila dwa razy w strone napastnikow, nie zwalniajac tempa jazdy. Wodze wysliznely sie jej z reki, lecz udalo sie je zlapac. Mezczyzni znow wystrzelili w jej kierunku, lecz niecelnie; najwyrazniej uciekali na leb na szyje.

Jessie kontynuowala poscig. Rozpoznala jezdzcow w jasnym swietle ksiezyca. Wpadla w tak straszna wscieklosc, ze postanowila nie spoczac, dopoki cala trojka nie padnie martwa u jej stop. Na szczescie zdazyla sie przebrac i miala przy sobie kabure z bronia. Nagle uslyszala za soba rzenie konia. Chase wyrwal jej wodze z dloni.

– Oszalales? – wrzasnela. – Uciekaja!

– Nie chce patrzec, jak moja zona lamie sobie kark – powiedzial Summers, zatrzymujac Blackstara. – Przeciez wiesz, ze nie mozesz jezdzic noca po takim terenie. Jesli juz nie o sobie, to pomysl przynajmniej o koniu.

Musiala przyznac mu racje. Dziura w ziemi mogla zabic czlowieka rownie latwo jak kula, gdyz kon moglby zlamac noge na takich wertepach i pozostawic jezdzca samemu sobie. Ta swiadomosc wcale nie uspokoila Jessie, ktora patrzyla bezradnie, jak wrog coraz bardziej sie oddala.

– A niech cie! Teraz juz za pozno! – wrzasnela.

– Co sie stalo?

– Zaczeli do mnie strzelac. A potem ja do nich.

– I…?

Wzruszyla ramionami.

Вы читаете Dziki wiatr
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату