specjalna drabinke i wysunal glowe z dziury.
– Ktorys z panow zamawial taksowke? – zapytal.
Mimo swobodnego zachowania zastanawial sie, czy pomoc nie przyszla za pozno. Ci ludzie byli w okropnym stanie. Zawolal kapitana Petersena. Podczolgala sie jakas brudna postac i wychrypiala:
– To ja. Kim pan jest?
Austin wszedl do okretu i pomogl kapitanowi wstac.
– Pozniej przyjdzie czas na prezentacje. Prosze powiedziec swoim ludziom, ktorzy jeszcze moga sie ruszac, zeby wpelzli do tej dziury.
Petersen przetlumaczyl polecenie. Austin paroma wilgotnymi kocami oslonil poszarpane brzegi otworu, a potem pomogl tym, ktorzy nie mieli sily isc sami. Petersen upadl przy probie wdrapania sie do bafyskafu. Austin wepchnal go i wgramolil sie za nim. W komorze powietrznej zobaczyl struzki wody w miejscu, gdzie Zavala naprawial pierscien uszczelniajacy.
Szybko zamknal za soba wlaz. Zavala wlaczyl automatycznego pilota i przeciagal dunskich marynarzy przez komore powietrzna. Ich obszerne skafandry ratunkowe nie ulatwialy mu zadania. Cud, ze ci ludzie jeszcze zyli. A nawet kilku poruszalo sie samodzielnie. Uratowani, stojac i siedzac na dwoch wyscielanych lawkach, stloczyli sie jak pasazerowie tokijskiego metra.
– Niestety, nie ma tu przedzialu pierwszej klasy – powiedzial Austin.
– Nie skarzymy sie – odrzekl kapitan. – Moi ludzie na pewno potwierdza, ze lepsze to niz nasze poprzednie warunki bytowe.
Po ulokowaniu zalogi Kurt wrocil do kokpitu.
– Mamy male przecieki wokol uszczelki – zameldowal.
Zavala wskazal pulsujaca kontrolke na komputerowym diagramie bafyskafu.
– Nie takie male. Uszczelka sflaczala jak przebita opona, kiedy tylko zamknelismy komore powietrzna.
Zlozyl teleskopowa rure ewakuacyjna, odczepil pojazd od wraka i wycofal sie. W swietle reflektorow ukazal sie wyraznie okragly otwor, gdzie lasery wyciely droge ucieczki. Gdy odsuneli sie od okretu, Zavala uruchomil pompy balastowe. Ich elektryczne silniki ozyly z cichym szumem, nie zadzialala tylko prawa przednia pompa. Dochodzil z niej zgrzyt, jakby szuflami zgarniano smiecie do zsypu. W jednym zbiorniku balastowym pozostala woda, inne wypelnily sie sprezonym powietrzem i bafyskaf stracil rownowage.
“Sea Lamprey”, jak kazdy okret podwodny, nabieral wody do zbiornikow balastowych, zeby sie zanurzyc, a potem wypompowywal ja, by wyplynac. Komputer probowal wyrownac przechyl, zwiekszajac obroty wirnikow pionowych. Batyskaf znurkowal dziobem w dol, a z wentylatorow wydobyl sie zapach przegrzanego metalu. Joe z powrotem zalal pozostale zbiorniki balastowe i mniej wiecej wypoziomowal “Lampreya”.
Austin wpatrywal sie w panel przyrzadow. Na schematycznym diagramie awarii blyskala lampka ostrzegawcza. Zrobil diagnostyke na komputerze, ktory byl mozgiem pojazdu. System kontrolny wskazywal, ze alarm wywolala usterka mechaniczna. Taki problem mial prawo pojawic sie w nowej konstrukcji i zapewne latwo daloby sie naprawic uszkodzenie. Ale to nie byl rejs testowy, lecz zanurzenie na glebokosc piecdziesieciu sazni. Zaczela pulsowac nastepna czerwona kontrolka.
– Wysiadly obie przednie pompy – oznajmil Austin. – Wlacz zapasowe.
– To wlasnie one sie zepsuly – odparl Zavala.
– A wiec dodatkowe systemy mamy z glowy. Co teraz?
– Powiem ci za minute. Jesli uda mi sie uniesc te lajbe.
– Nie widze w poblizu zadnego warsztatu i na wszelki wypadek uprzedzam, ze zapomnialem karty kredytowej.
– Jak mawial moj ojciec, wystarczy laska dynamitu i uparty osiol ruszy.
Austin cieszyl sie w NUMA zasluzona opinia nieustepliwego wobec przeciwnosci losu. Wiekszosc ludzi ucieka w obliczu pewnej kleski. Austin zachowywal calkowity spokoj. To, ze jeszcze zyl, zawdzieczal wyjatkowej zaradnosci i szczesciu. Tych, ktorzy bywali z nim w trudnych sytuacjach, przerazaly jego pomysly. Austin zawsze wzruszal ramionami na ich narzekania. A teraz Joe dawal mu jego wlasna recepte na klopoty. Austin usmiechnal sie lekko, zalozyl rece za glowe i rozparl sie wygodnie.
– Nie bylbys taki pewny siebie, gdybys nie mial jakiegos planu – powiedzial.
Zavala puscil do niego oko i zdjal z szyi kluczyk na lancuszku. Otworzyl mala metalowa pokrywe na srodku konsoli i wsunal kluczyk do otworu.
– Kiedy przekrece ten kluczyk i przesune wlacznik, zadziala trzeci system zapasowy. Ladunki wybuchowe uwolnia nas od zbiornikow balastowych i pojdziemy do gory. Sprytne, co?
– To sie okaze. Jesli na naszej drodze znajdzie sie “Thor”, zatopimy jego i siebie.
– Jesli ma to cie uspokoic, wcisnij tamten przycisk. Wysyla boje ostrzegawcza na powierzchnie. Flary, gwizdki. Pelny pakiet.
Austin nacisnal przycisk. Rozlegl sie szum boi wystrzelonej z batyskafu. Polecil pasazerom, zeby mocno sie trzymali. Zavala z figlarnym usmiechem uniosl kciuk.
– Do gory!
Przesunal wlacznik, ale jedynym dzwiekiem byly hiszpanskie przeklenstwa, mamrotane pod nosem przez Zavale.
– Nie zadzialal – powiedzial speszony.
– Sprobujmy to podsumowac. Znajdujemy sie prawie sto metrow pod woda, mamy przeciazenie, kabina jest pelna polzywych marynarzy i przycisk ostatniej szansy nie dziala.
– Potrafisz sie zwiezle wyrazac, Kurt.
– Dzieki. Pojde dalej. Dwa dziobowe zbiorniki balastowe sa pelne wody, dwa rufowe sa puste, a to powoduje neutralna wypornosc. Jest jakis sposob na odciazenie “Lampreya”?
– Moge sie pozbyc rury konektorowej. Wynurzymy sie, ale to nie bedzie przyjemne.
– Nie wyglada na to, zebysmy mieli wielki wybor. Powiem naszym pasazerom, zeby sie mocno trzymali.
Austin ostrzegl marynarzy, przypial sie do fotela i dal sygnal Zavali, ktory odstrzelil tunel ewakuacyjny. Byl odlaczany na wypadek, gdyby batyskaf musial sie szybko wycofac z akcji ratowniczej. Rozlegla sie przytlumiona eksplozja i pojazd przechylil sie. Po usunieciu wody z tylnych zbiornikow uniosl sie pol metra, potem metr, kilka metrow. Poczatkowo sunal potwornie wolno, ale wraz z wysokoscia nabieral szybkosci. Wkrotce pedzil ku powierzchni.
“Sea Lamprey” wystrzelil z wody rufa do gory i opadl w fontannie piany. Zakolysal sie gwaltownie, potrzasajac ludzmi wewnatrz jak koscmi w kubku. Male lodzie, zaalarmowane swiatlem i dzwiekiem boi ostrzegawczej, ruszyly do akcji i ich zalogi przymocowaly do batyskafu pontony stabilizujace. Pojazd ustawil sie mniej wiecej poziomo.
“Thor” rzucil hol i przyciagnal “Sea Lampreya” blizej, skad dzwig mogl go przeniesc na poklad. Natychmiast po otwarciu wlazu wokol batyskafu zaroilo sie od personelu medycznego. Wyjmowano uratowanych marynarzy, kladziono na noszach i transportowano do czekajacych helikopterow, ktore zabieraly ich do szpitala na ladzie. Zanim Austin i Zavala zdazyli wydobyc sie z pojazdu, poklad niemal opustoszal. Pozostala tylko garstka zalogantow, ktorzy podeszli, pogratulowali im i szybko znikneli.
Zavala rozejrzal sie po wyludnionym pokladzie.
– A gdzie orkiestra deta?
– Bohaterstwo samo w sobie jest nagroda – odrzekl uroczyscie Austin. – Ale gdyby ktos zaproponowal mi lyk tequili, nie odmowilbym.
– Co za zbieg okolicznosci. Przypadkiem mam w worku marynarskim butelke niebieskiej agawy. Pierwszy gatunek.
– Chyba bedziemy musieli odlozyc swietowanie. Idzie do nas pan Becker.
Dunski urzednik szedl przez poklad z twarza rozpromieniona szczesciem. Potrzasnal rekami ludzi z NUMA, poklepal ich po plecach i zasypal pochwalami.
– Dziekuje wam, panowie – powiedzial wzruszony. – Dania wam dziekuje. Swiat wam dziekuje!
– Cala przyjemnosc po naszej stronie – odparl Austin. – Mielismy okazje przetestowania “Sea Lampreya” w akcji. Rosyjski helikopter i samoloty transportowe sa w bazie NATO. Wezwiemy je i za kilka godzin znikamy.
Twarz Beckera spowazniala.
– Pan Zavala jest wolny, ale obawiam sie, ze pan bedzie musial opoznic swoj odlot. W Thorshavn zbiera sie jutro specjalna komisja sledcza, powolana do zbadania przyczyn zatoniecia krazownika. Bedzie przesluchiwala