Najblizszym policjantem byl gliniarz z drogowki, ktory zatrzymywal samochody na Madison Drive, zeby goscie mogli wrocic do muzeum. Resztki zaproszonych osob kierowaly sie z powrotem na wystawe, przechodnie szli dalej. Bystre oko Austina sledzilo cienie przesuwajace sie po trawie w klasycznym manewrze okrazajacym.

Wzial Therri za ramie i sprobowal poprowadzic ja w kierunku muzeum, ale ludzie Barkera zablokowali mu droge. Powtarzala sie sytuacja z Kopenhagi, tylko ze tym razem Austin nie mial do obrony pokrywy od smietnika. Dostrzegl kilku spacerowiczow i nawet pare mundurow Narodowej Sluzby Parkowej. Wszyscy szli beztrosko przez Mall, nieswiadomi rozgrywajacego sie dramatu. Austin postanowil nie wzywac pomocy. Nie chcial nikogo narazac na niebezpieczenstwo.

Jeden reflektor pozostal wlaczony. Umealiq stal w kregu swiatla niczym aktor na scenie. Trzymal dlon na pochwie noza. Jego ludzie zblizali sie z obu stron i z tylu. Austin nie mial wyboru. Wzial Therri za reke i zaczeli wolno isc ku pewnej smierci.

25

Mimo smiertelnego niebezpieczenstwa, Austin zachowywal calkowity spokoj. Potrafil przestawic umysl na tryb pracy, ktory najlepiej mozna by okreslic jako “psychiczny nadbieg”. Wewnetrzny glos spowalnial proces myslowy, chlodno analizowal szczegoly dostarczane przez zmysly i ukladal plan dzialania.

On i Therri mieli przed soba dwie ewentualnosci. Na sygnal przywodcy zblizajacy sie mezczyzni mogli posiekac ich toporkami. Jednak Austin przypuszczal, ze raczej zrobi to sam Umealiq, jak przed chwila obiecal. Austin zerkal strachliwie dookola, zeby wywolac wrazenie, ze jest calkiem zdezorientowany. W rzeczywistosci planowal droge ucieczki i kalkulowal szanse.

Therri scisnela jego dlon, az zabolaly go kostki.

– Co robimy, Kurt? – zapytala z ledwo wyczuwalnym drzeniem w glosie.

Austin poczul ulge. Pytanie swiadczylo o tym, ze Therri nie zamierza sie poddac i tez szuka wyjscia z sytuacji. Jej determinacja sugerowala, ze ma w sobie ukryte rezerwy. Bedzie ich potrzebowala.

– Idziemy dalej. Traktuj to jako spacer po parku.

Therri zerknela w bok na ich milczaca eskorte.

– Spacer po parku. Nie mialam takiej zabawy od naszej randki w Kopenhadze.

Iskierka humoru byla dobrym znakiem. Zrobili jeszcze kilka krokow.

– Kiedy powiem odjazd, rob to, co ja – mruknal Austin.

– Odjazd?

– Tak. Trzymaj sie mnie. Mozesz nawet doslownie deptac mi po pietach. Cokolwiek bedzie sie dzialo, masz byc blisko mnie.

Skinela glowa. Szli dalej w slimaczym tempie. Zblizyli sie na tyle do Umealiqa, ze widzieli jego bezlitosne oczy, blyszczace niczym czarne diamenty pod nisko obcieta grzywka. Przeciwnicy nie spieszyli sie. Zapewne chcieli, by ta zabawa trwala jak najdluzej. W czarnych kombinezonach przypominali kondukt zalobny. Austin traktowal ich tylko jak niebezpieczna przeszkode, ktora trzeba ominac. Skoncentrowal uwage na stojacych bez opieki czerwonych saniach wyscigowych. Psy siedzialy lub lezaly skulone na trawie z przymknietymi oczami i rozwartymi pyskami.

Austin wzial gleboki oddech. Zycie jego i Therri bedzie zalezalo od dobrej koordynacji.

Zrobili nastepny krok ku smierci.

Umealiq czekal, az podejda. Opuscil dlon na rekojesc koscianego noza w pochwie i wykrzywil okrutne usta w szerokim usmiechu, jakby oblizywal sie na widok smakowitego steku. Powiedzial cos w niezrozumialym jezyku. Kilka slow, byc moze o szykujacej sie zabawie, przykulo uwage jego ludzi. Wszyscy spojrzeli w kierunku swojego przywodcy.

Austin mocno scisnal dlon Therri.

– Gotowa? – szepnal.

Odpowiedziala mu takim samym usciskiem.

– Odjazd!

Austin gwaltownie skrecil w lewo, omal nie odrywajac Therri od ziemi. Rzucil sie w kierunku luki miedzy przeciwnikami. Sprobowali go zablokowac, niczym obroncy na boisku, powstrzymujacy szarzujacego napastnika. Jednak Austin w ostatniej chwili zmienil kierunek. Puscil dlon Therri i z calej sily walnal reka w brzuch przeciwnika po lewej stronie. Facet wydal odglos zepsutej maszyny parowej i zgial sie wpol.

Zaatakowali nastepni z toporkami w rekach. Austin wykorzystal odbicie od pierwszego przeciwnika, uniosl sie z przysiadu i zmiotl innego druga reka. Uderzenie poderwalo tamtego do gory. Toporek polecial na trawe.

Therri nie odstepowala Austina. W kilku susach dopadli san. Psy zauwazyly ich i nadstawily uszu. Austin chwycil i mocno przytrzymal rame pojazdu, zeby zaprzeg nie wyrwal naprzod. Therri wskoczyla na platforme z metalowej siatki, usiadla, wyciagnela nogi do przodu i zlapala sie pionowych wspornikow przed soba. Austin kopnieciem zwolnil hamulec.

– Jazda! – krzyknal wyraznym, rozkazujacym glosem.

Woznica zaprzegu zapewne uzywal innuickich komend, ale psy zrozumialy ton Austina. Mimo ze Kurt byl czlowiekiem morza, nie brakowalo mu umiejetnosci przydatnych na ladzie. Niestety nie potrafil prowadzic psich zaprzegow. Probowal pare razy przy okazji wypraw na narty, ale przekonal sie, ze nie jest to latwa sprawa. Zawodnik musi balansowac na plozach o szerokosci ostrza noza i panowac nad stadem zwierzat, ktore zaledwie kilka pokolen wczesniej byly dzikimi wilkami. Psy zaprzegowe sa niepozornie male, ale w krotkich lapach calej grupy drzemie niewiarygodna sila.

Austin wiedzial rowniez, ze woznica musi byc liderem stada, zeby zwierzeta reagowaly na jego komendy. Psy zerwaly sie na nogi, zanim zdazyl wydac rozkaz. Lina laczaca je z saniami napiela sie i szarpniecie omal nie wyrwalo mu kierownicy z rak. Przebiegl kilka krokow, zeby pojazd latwiej sie rozpedzil, potem wskoczyl na sanie i pozwolil psom dzialac. Ujadaly glosno, zadowolone, ze moga robic to, co najlepiej umieja, czyli pedzic przed siebie.

Od momentu, kiedy Austin chwycil rame san, minely zaledwie sekundy. Ludzie Umealiqa probowali przeciac pojazdowi droge. Psy byly szybsze. Szczekaly radosnie, oddalajac sie od poscigu. Kiedy sanie znalazly sie w bezpiecznej odleglosci od przeciwnikow, Austin zaczal eksperymentowac z prowadzeniem zwierzat. Wykrzykiwal kierunki, kazac psom skrecac w lewo lub w prawo, i z zadowoleniem stwierdzil, ze zaprzeg jest wielojezyczny. Sterowanie wymagalo poruszania kierownica z wyczuciem, zwlaszcza na zakretach. Zbyt gwaltowny obrot powodowal zarzucanie pojazdu, choc przy obciazeniu dwiema osobami kola nie odrywaly sie od ziemi.

Ciezar ograniczal rowniez predkosc, ale Austin nie przejmowal sie tym. Uwazal, ze jada szybciej niz biegnacy czlowiek, zwlaszcza tegi Umealiq i jego krotkonoga banda. Stracil pewnosc siebie, kiedy sie obejrzal. Umealiq scigal ich drugimi saniami. Austin skrecil z trawy w alejke. Pojazd nabral predkosci na gladkim asfalcie, jednak jazde utrudnialo teraz omijanie ludzi. Lawirowal miedzy przeszkodami jak slalomista. Omal nie potracil mlodej pary, potem otarl sie o mezczyzne z malym pudelkiem, ktory zaczal wrzaskliwie szczekac. Zepchnal na trawe dziewczyne na rolkach. Obrzucila go wyzwiskami. Poganial psy, zeby jeszcze przyspieszyly. Towarzyszyly mu gniewne okrzyki i przeklenstwa.

Austin zastanawial sie, jak dlugo wytrzyma zaprzeg pedzacy z pelna szybkoscia. Doszedl do wniosku, ze nie ma zbyt wiele czasu. Psy byly przyzwyczajone do biegania na mrozie po sniegu. Mialy gruba warstwe siersci i mogly sie wkrotce przegrzac w cieply wieczor. Rozejrzal sie dookola. Jechali w poprzek Mall i oddalali sie od muzeum w kierunku Smithsonian Castle. Spojrzal do tylu. Umealiq zblizal sie. Bylo tylko kwestia czasu, kiedy ich dogoni.

– Luz! – rozkazal psom i nacisnal hamulec, zeby dobrze zrozumialy jego komende. Zwolnily.

– Co ty robisz? – zdziwila sie Therri.

– Wyskakuj!

– Co?!

– Wyskakuj i biegnij do Smithsonian. Tam jest jasno i sa ludzie. Nie uciekne mu z toba na pokladzie. On chce dopasc tylko mnie.

Therri zamierzala protestowac, ale uswiadomila sobie niebezpieczenstwo. Zeskoczyla z platformy i zaczela biec. Austin popedzil krzykiem psy. Zaprzeg znow wystartowal na zlamanie karku. Sanie byly teraz lzejsze, zwrotniejsze i szybsze. Zauwazyl, ze Umealiq nadal go sciga. Therri byla bezpieczna. Kiedy jednak przyhamowal, zeby mogla wysiasc, Umealiq zmniejszyl dzielacy ich dystans.

Вы читаете Podwodny Zabojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату