kazda sume za podroz na pokladzie pojazdu do badan polarnych. Kiedy sie rozbil, moj lud myslal, ze to dar z nieba. W pewnym sensie mieli racje. Wydalem miliony na odrestaurowanie sterowca. Usprawnilismy silniki i zwiekszylismy ich moc. Zastapilismy zbiorniki gazu nowymi, ktore mieszcza miliony metrow szesciennych wodoru.
– Myslalem, ze zrezygnowano z wodoru po katastrofie “Hindenburga” – wtracil sie Mercer.
– Niemieckie statki powietrzne przemierzaly bezpiecznie tysiace kilometrow na wodorze. Wybralem go z powodu ciezaru ladunku. Wodor ma dwukrotnie wieksza sile wznoszenia niz hel. Za pomoca tego najlzejszego pierwiastka Lud Zorzy Polarnej zdobedzie to, co mu sie nalezy.
– Mowi pan zagadkami – powiedzial Ryan.
– Legenda glosi, ze Kiolya narodzili sie w zorzy polarnej, ktorej Innuici bali sie jako zrodla nieszczesc. Pan i panscy przyjaciele przekonacie sie niedlugo, ze ich strach byl uzasadniony.
– Chce pan nas zabic?
– Kiolya nie trzymaja nieprzydatnych wiezniow.
– A co z wiesniakami?
– Powiedzialem, ze nie trzymamy wiezniow.
– Skoro nasz los jest przesadzony, moze zaspokoi pan nasza ciekawosc i powie nam, jak do tej calej sprawy pasuje ten latajacy antyk?
Blade wargi wykrzywily sie w lodowatym usmiechu.
– Wlasnie w takim momencie filmowy bohater wykorzystuje proznosc bandyty w nadziei, ze przybedzie na odsiecz kawaleria. Szkoda panskiego czasu. Pan i panscy przyjaciele zginiecie natychmiast, kiedy przestaniecie byc mi potrzebni.
– Nie interesuje pana, co wiemy o panskich planach?
W odpowiedzi Barker zagadal cos w dziwnym jezyku. Szef ochroniarzy wystapil naprzod i wreczyl mu jeden z ladunkow C-4, przygotowanych starannie przez Mercera.
– Zamierzaliscie cos zaminowac?
– Oczywiscie! – wypalil Ryan. – Planowalismy zniszczyc wasza operacje, tak jak wy zniszczyliscie nasz statek!
– Jak zwykle szczery i konkretny pan Ryan. Watpie jednak, zebyscie mieli szanse urzadzic pokaz fajerwerkow na czwartego lipca – odparl pogardliwie Barker. Rzucil material wybuchowy swojemu czlowiekowi. – A co wlasciwie wiecie o naszej “operacji”?
– Wiemy wszystko o panskich eksperymentach z rybami.
– Dlatego probowalem storpedowac wasz protest na Wyspach Owczych – odrzekl Barker. – Moze byloby dla was lepiej, gdyby mi sie udalo. Pozwolcie, ze wyjasnie wam, co przyniesie przyszlosc. Dzis w nocy ten sterowiec uniesie sie w powietrze i poleci na wschod. Jego ladownie beda pelne zmodyfikowanych genetycznie ryb kilku gatunkow, ktore stworzylem. Rozrzuci je po morzu jak rolnik obsiewajacy pole. Po kilku miesiacach naturalne gatunki zostana wytrzebione. Jesli ten pilotazowy projekt powiedzie sie, podobnego zasiewu dokonamy na wszystkich morzach swiata. Z czasem wiekszosc ryb na swiatowych rynkach bedzie produkowana przez nasze banki opatentowanych genow. Staniemy sie monopolistami.
Ryan rozesmial sie.
– Pan naprawde mysli, ze ten szalony pomysl ma racje bytu?
– Nie ma w nim nic szalonego. Kazda symulacja komputerowa wskazuje na wielki sukces. Naturalna populacja ryb i tak jest skazana na wyginiecie z powodu rabunkowych polowow i skazenia przemyslowego. Ja po prostu przyspieszam dzien, w ktorym oceany zamienia sie w rozlegle gospodarstwa rybne. Poza tym wrzucanie ryb do morza nie jest dzialaniem wbrew prawu.
– Ale prawo nie pozwala zabijac ludzi – odparl z gniewem Ryan. – Zabiliscie mojego przyjaciela, Josha Greena.
– Nie tylko jego – dodala Therri. – Zabiliscie reportera telewizyjnego na pokladzie “Sentinela”. Zastrzeliliscie w Kopenhadze jednego z waszych ludzi. Zamordowaliscie kuzyna Bena Nighthawka i probowaliscie zabic senatora Grahama. Przetrzymujecie ludzi jako niewolnikow.
Rysy Barkera stezaly, ton jego slow stal sie opryskliwy,
– Firmowa prawniczka ma ciety jezyk! Szkoda, ze nie bylo pani wowczas, kiedy Kiolya umierali z glodu, bo biali ludzie dziesiatkowali morsy. Albo kiedy plemie, zmuszone sila do opuszczenia swoich tradycyjnych terenow lowieckich, rozproszylo sie po Kanadzie i trafilo do miast z dala od swoich rodzinnych stron.
– Nie daje to panu prawa do zabijania ludzi ani robienia szkod w morzach dla wlasnego zysku! – odparowala z furia Therri. – Moze pan terroryzowac garstke biednych Indian i wyzywac sie na nas, ale bedzie pan musial zmierzyc sie z NUMA.
– Banda dziwakow admirala Sandeckera nie spedza mi snu z powiek.
– A Kurt Austin? – zapytal Ryan.
– Wiem o nim wszystko. To niebezpieczny typ, ale NUMA uwaza SOS za organizacje wyjeta spod prawa. Pan i panscy przyjaciele jestescie tutaj sami. Nikt was nie bedzie ratowal. – Wytatuowany czlowiek Barkera powiedzial cos w jezyku Kiolya. – Umealiq przypomnial mi wlasnie, ze chcecie zobaczyc nasze kochane zwierzatka.
Barker ruszyl przodem. Otworzyl boczne drzwi. Po chwili znalezli sie w budynku, gdzie SOS podlozyla ladunki wybuchowe. Jednak tym razem wnetrze bylo jasno oswietlone.
Barker zatrzymal sie przy jednym z akwariow. Ryba w srodku miala niemal trzy metry dlugosci. Przekrzywil glowe jak artysta malarz, patrzacy na swoje plotno.
– Wiekszosc moich wczesnych eksperymentow robilem na lososiach – wyjasnil. – Tworzenie takich olbrzymow, jak ten, bylo stosunkowo latwe. Choc ostatnio wyhodowalem prawie dwudziestotrzykilogramowa sardynke, ktora przezyla kilka miesiecy.
Podszedl do nastepnego akwarium. Na widok stworzenia wewnatrz Therri wstrzymala oddech. Losos byl o polowe mniejszy od poprzedniego, ale mial dwie identyczne glowy.
– Ten mi nie wyszedl tak, jak planowalem. Ale musicie przyznac, ze jest interesujacy.
Ryba w trzecim akwarium byla jeszcze bardziej zdeformowana. Jej cialo pokrywaly okragle guzy, przypominajace otoczaki. Wygladala odrazajaco.
W kolejnym akwarium plywala ryba z wystajacymi, wylupiastymi oczami. Takie same deformacje powtarzaly sie u innych gatunkow – dorsza, lupacza i sledzia.
– Ohydne – powiedzial Ryan.
– Rzecz gustu. – Barker przystanal przed akwarium z poltorametrowa, srebrzystobiala ryba. – To wczesny prototyp, ktory opracowalem, zanim odkrylem, ze agresja i wielkosc wymykaja sie spod kontroli w czasie eksperymentow. Wypuscilem kilka na wolnosc, zeby zobaczyc, co sie stanie. Niestety po wytrzebieniu lokalnych gatunkow moje ryby zaczely pozerac sie nawzajem.
– To potwory – odrzekl Ryan. – Dlaczego pozwala im pan zyc?
– Wspolczuje pan rybom? Przesada, nawet jak na SOS. Opowiem panu o tym osobniku. Jest bardzo przydatny. Wrzucilismy do akwarium ciala Indianina i panskiego przyjaciela. Blyskawicznie oczyscil je do kosci. Kazalismy reszcie wiesniakow patrzec na to i od tamtej pory nie mamy z nimi zadnych klopotow.
Ryan stracil panowanie nad soba i rzucil sie na Barkera. Zaciskal palce na jego szyi, gdy szef straznikow wyrwal karabin jednemu ze swoich ludzi i uderzyl Ryana kolba w glowe. Na Therri prysnela krew, Ryan osunal sie na podloge.
Therri poczula ucisk w zoladku, kiedy zrozumiala powod strachu w oczach Jesse’a Nighthawka. Uslyszala slowa Barkera:
– Skoro pan Ryan i jego towarzysze tak sie przejmuja losem swoich plywajacych przyjaciol, to moze zorganizujemy dla nich kolacje?
Straznicy zblizyli sie.
34
Eurocopter z Austinem, Zavala, Benem Nighthawkiem i dwoma Baskami uniosl sie z pokladu “Navarry” i zatoczyl nad jachtem szeroki krag. Kilka minut pozniej do krazacej maszyny dolaczyla sea cobra. Oba helikoptery polecialy obok siebie ku zachodzacemu sloncu,