lesie.

– Czy na barce jest moja rodzina? – zapytal z niepokojem Ben.

– Tak sadze. Joe i ja sprawdzimy to.

– Chce isc z wami.

– Wiem, ale bedzie nam potrzebna twoja znajomosc lasu, zeby sie stad wydostac. – Widzac, ze Ben z uporem zacisnal zeby, Austin dodal: – Im dluzej rozmawiamy, tym gorsza jest sytuacja twojej rodziny.

Z miejsca, gdzie Zavala majstrowal przy jednej z przycumowanych motorowek, dobiegl warkot silnika. Po ostatniej wizycie Bena ludzie Barkera woleli nie ryzykowac i nie zostawiali kluczykow w stacyjkach. Jednak Zavala potrafil z zamknietymi oczami rozlozyc na czesci kazdy silnik. Po chwili podplynal skuterem wodnym.

– Wiedzialem, ze moj szwajcarski scyzoryk sie przyda – powiedzial.

Austin zerknal niespokojnie na jezioro i wsiadl z pomostu na skuter. Zavala usadowil sie z tylu ze strzelba. Austin odbil od brzegu, odkrecil przepustnice i po kilku sekundach pojazd mknal przez jezioro z szybkoscia osiemdziesieciu kilometrow na godzine ku odleglym swiatlom.

Austin nie lubil skuterow wodnych. Uwazal, ze sa glosne, zanieczyszczaja srodowisko i przeszkadzaja plazowiczom, stworzeniom wodnym oraz zeglarzom. Musial jednak przyznac, ze jezdzi sie tym jak motocyklem. Po kilku minutach widzial kontury katamarana nawet bez gogli noktowizyjnych. Barka zatrzymala sie. Ludzie na pokladzie uslyszeli zblizajacy sie skuter wodny i zobaczyli grzebien jego kilwatera. Rozblysnal reflektor.

Jasne swiatlo na moment oslepilo Austina. Pochylil sie nisko nad kierownica, ale wiedzial, ze zareagowal za pozno. Mial nadzieje podplynac blisko do barki, zanim go wykryja. Wystarczylby jeden rzut oka na jego europejskie rysy i siwe wlosy, zeby rozpoznac w nim obcego, czyli wroga. Skrecil ostro i obok skutera wyrosla sciana piany. Reflektor natychmiast odnalazl cel. Austin skrecil w przeciwna strone. Nie wiedzial, jak dlugo bedzie mogl robic te ewolucje i czy w ogole cos to da.

– Mozesz zgasic ten reflektor? – zawolal przez ramie do Zavali.

– Plyn spokojnie, to zgasze – odkrzyknal Joe.

Austin zwolnil i ustawil skuter bokiem do katamarana. Wiedzial, ze jest teraz latwym celem dla ludzi na pokladzie, ale musial zaryzykowac. Zavala uniosl strzelbe do ramienia i nacisnal spust. Huknal strzal. Reflektor swiecil nadal i znow ich odnalazl. Zgasl po drugim strzale.

Ludzie na barce zapalili latarki i waskie snopy swiatla zaczely przeszukiwac ciemnosc. Austin uslyszal trzaski i terkot broni recznej na katamaranie. Jednak byl juz poza zasiegiem latarek. Plynal wolno, zeby za skuterem nie wyrastal latwo widoczny kilwater. Pociski rozpryskiwaly wode w poblizu. Barka podniosla kotwice i ruszyla.

Austin byl pewien, ze w ten sposob nie opozni, lecz przyspieszy wykonanie makabrycznego zadania przez zaloge katamarana. Mijaly cenne sekundy. Zastanawial sie, co robic. Przypomnial sobie, co Ben mowil o katamaranie i wpadl na pewien pomysl. Przedstawil swoj plan Zavali.

– Zaczynam sie niepokoic – odrzekl Joe.

– Nie dziwie ci sie. Wiem, ze to ryzykowne.

– Nie rozumiesz. Plan mi sie podoba. I wlasnie to mnie niepokoi.

– Po powrocie umowie cie z psychiatra NUMA. Na razie sprobuj zmiekczyc przeciwnika.

Zavala skinal glowa i wycelowal strzelbe w mezczyzne, ktory stal na tle swiatel. Huknal strzal, mezczyzna wyrzucil rece do gory i zniknal z oczu niczym tarcza na strzelnicy.

Austin otworzyl przepustnice i uciekl, zanim pociski podziurawily powierzchnie jeziora. Strzelba znow huknela i nastepna postac zwalila sie z nog. Ludzie na pokladzie katamarana w koncu zrozumieli, ze sa latwym celem. Zgasili latarki. Wlasnie na to liczyl Austin.

Barka zaczela nabierac szybkosci. Kurt przez chwile plynal rownolegle do niej, potem zatoczyl krag i zostal kilkaset metrow z tylu. Przyspieszyl, nie odrywajac wzroku od podwojnego kilwatera przed soba. Celowal troche w bok i zamknal przepustnice w ostatniej chwili.

Przod skutera uderzyl w rufe katamarana z gluchym lomotem, a potem z przerazliwym zgrzytem wjechal na pochyly poklad. Zalogant, ktory chwile wczesniej uslyszal zblizajacych sie przeciwnikow, stal na rufie z pistoletem maszynowym gotowym do strzalu. Zaokraglony dziob skutera uderzyl go w nogi. Rozlegl sie trzask kosci i mezczyzna wyladowal w polowie barki. Zavala zeskoczyl na poklad, zanim skuter stanal. Austin poszedl w jego slady i wyszarpnal bowena z kabury.

Skuter zatrzymal sie w poprzek pokladu, dajac im oslone. Austin szybko wycelowal w postac poruszajaca sie w ciemnosci i nacisnal spust. Chybil, ale ogien z luty oswietlil przerazajacy widok. W poprzek podajnika lezeli rzedem ludzie. W ciemnosci trudno bylo dostrzec, czy zyja. Tasma sunela wolno w kierunku rufy, gdzie ofiary mialy sie zesliznac po pochylni do jeziora.

Austin krzyknal do Zavali, zeby go oslanial. Strzelba wypalila szybko trzy razy. W drugim, koncu barki rozlegly sie krzyki. Przynajmniej jeden pocisk musial trafic. Austin wetknal rewolwer do kabury, rzucil sie na najblizsza postac i sciagnal ja z podajnika. Jej miejsce na makabrycznej tasmie zajelo nastepne, mniejsze cialo. Austin odciagnal je na bok i zobaczyl, ze to dziecko.

Zblizaly sie kolejne ofiary. Kurt chwycil za nogi nastepna osobe. Domyslil sie po ciezarze, ze to mezczyzna. Steknal z wysilku i odciagnal go w bezpieczne miejsce. Lapal za kostki kolejna osobe, gdy tasma stanela. Wyprostowal sie. Po twarzy splywal mu pot, ciezko dyszal. Poczul bol w starej ranie na piersi. Spojrzal w gore i zobaczyl nadchodzaca postac z latarka. Wyciagnal rewolwer.

– Nie strzelaj, amigo – zabrzmial znajomy glos jego partnera.

Austin opuscil bowena.

– Myslalem, ze mnie oslaniasz.

– Juz nie ma przed kim. Kiedy zalatwilem paru facetow, reszta wyskoczyla za burte. Znalazlem wylacznik podajnika.

Pierwsza osoba, ktora Austin uratowal od niechybnej smierci, wydawala stlumione przez knebel odglosy. Kurt wlaczyl latarke i zobaczyl szafirowe oczy Therri Weld. Ostroznie odkleil jej tasme z ust, potem oswobodzil rece i nogi. Podziekowala mu i uwolnila z wiezow dziecko. Austin wreczyl dziewczynce lalke. Przytulila ja mocno.

Razem predko oswobodzili pozostalych. Ryan powital Austina promiennym usmiechem i zaczal zasypywac pochwalami. Kurt mial dosyc tego egoistycznego aktywisty. Byl na niego wsciekly za wtracanie sie do akcji ratowniczej i narazanie na niebezpieczenstwo Therri. Chetnie wyrzucilby go za burte.

– Zamknij sie – powiedzial.

Ryan zamilkl, poniewaz zrozumial, ze Austin nie jest w dobrym nastroju.

Uwalniano ostatnich wiezniow, gdy Austin uslyszal silnik lodzi. Chwycil bowena i razem z Zavala przykucneli za burta. Silnik ucichl i lodz stuknela w kadlub barki. Austin wstal i zapalil latarke. Snop swiatla padl na przestraszona twarz Bena Nighthawka.

– Wlaz – zawolal Austin. – Wszyscy sa zywi.

Ben odetchnal z ulga. Wdrapal sie na poklad katamarana, bracia Aguirrez za nim. Pablo poruszal sie z pewnym trudem. Mial zakrwawiony rekaw powyzej lokcia.

– Co sie stalo? – zapytal Austin.

Diego usmiechnal sie.

– Kiedy byliscie tutaj, kilku ochroniarzy zauwazylo, ze bierzemy ich lodz i chcieli nas skasowac. Pablo oberwal, ale oni poszli do piachu. – Rozejrzal sie po barce i zobaczyl trzy trupy. – Widze, ze wy tez nie proznowaliscie.

Austin zerknal w kierunku przystani, gdzie poruszaly sie liczne swiatla.

– Wyglada na to, ze potraciliscie gniazdo szerszeni.

– Bardzo duze gniazdo – odparl Pablo. Na odglos helikoptera spojrzal w gore. – Ale my tez mamy zadla.

Austin zauwazyl ruchomy cien na granatowoczarnym tle nocnego nieba. Sea cobra zblizyla sie w ulamku sekundy. Leciala jak strzala w kierunku ladu. Nad kompleksem Barkera zwolnila i zatoczyla krag. Szukala celu, nie mogac go znalezc. Wlaczono kamuflaz kopuly i ogromny budynek wtopil sie w otaczajacy go las.

Chwila niezdecydowania miala fatalne skutki. Reflektory oswietlily helikopter jak niemiecki bombowiec w czasie nalotow na Londyn. Zaloga smiglowca odpalila rakiete, celujac w plac. Za pozno. Eksplozja zabila garstke ludzi Barkera, ale w tym samym momencie w gore wystrzelil pioropusz ognia. Naprowadzany cieplem pocisk ziemia- powietrze nie mogl chybic z takiej malej odleglosci. Trafil w rure wydechowa sea cobry. Nastapil zoltoczerwony blysk i plonace szczatki maszyny opadly do jeziora.

Wszystko stalo sie tak szybko, ze ludzie na katamaranie ledwo mogli uwierzyc wlasnym oczom. Nawet Austin, ktory wiedzial, ze losy bitwy moga sie zmienic w mgnieniu oka, byl zaszokowany. Jednak predko sie otrzasnal. Nie bylo chwili do stracenia. Ludzie Barkera mogli zaatakowac lada moment. Austin zawolal Bena. Kazal mu odstawic

Вы читаете Podwodny Zabojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату