uratowanych na lad i ukryc w lesie.
Podszedl Ryan.
– Posluchaj, przepraszam za to wszystko i dziekuje, ze znow mnie uratowales.
– Kiedy nastepnym razem wpadniesz w tarapaty, bedziesz zdany na siebie.
– Moze moglbym ci sie jakos odwdzieczyc?
– Najlepiej sie odwdzieczysz, jak ruszysz sie stad. Dopilnuj, zeby Therri i inni dotarli bezpiecznie do brzegu.
Zza plecow Ryana wylonila sie Therri.
– A ty? – zapytala.
– Zamierzam zamienic kilka slow z doktorem Barkerem, czy raczej Toonookiem.
Therri popatrzyla na Austina z niedowierzaniem.
– Przeciez mowiles, ze nie mozna niepotrzebne narazac sie na niebezpieczenstwo. Barker i jego ludzie zabija cie.
– Nie wykrecisz sie tak latwo od randki ze mna.
– Randki? Jak mozesz myslec o czyms takim? Jestes stukniety!
– Jestem calkiem normalny i zdecydowany zjesc wreszcie romantyczna kolacje tylko we dwoje.
Therri usmiechnela sie lekko.
– Tez bym chciala. Badz ostrozny.
Austin pocalowal ja delikatnie w usta. Potem razem z Zavala zepchnal skuter na wode. Pojazd mial kilka wgniecen i dziur od pociskow po ataku na katamaran, ale silnik nie ucierpial i Zavala uruchomil go bez problemu. Austin skierowal skuter w strone ladu. Nie wiedzial, co zrobi, kiedy wreszcie spotka sie z Barkerem. Ale byl pewien, ze cos wymysli.
Austin i Zavala przybili do brzegu kilkaset metrow od przystani i ruszyli w kierunku placu, gdzie wczesniej Barker przemawial do swoich ludzi. Plac byl teraz pusty. Podczas ataku helikoptera wszyscy uciekli do lasu. Austin i Zavala omineli krater i kilka trupow.
Przy wlaczonym kamuflazu elektronicznym kopula byla niewidoczna, ale z waskiego, prostokatnego otworu, gdzie pozostawiono otwarte wejscie, saczylo sie swiatlo. Nikt nie zagrodzil im drogi, gdy weszli do srodka. Zobaczyli ogromna srebrzysta torpede, wypelniajaca wieksza czesc hangaru. Ten widok zapieral dech. W lsniacym, aluminiowym poszyciu zeppelina odbijalo sie swiatlo mocnych reflektorow, reszta pomieszczenia byla ciemna. Ukryli sie w mroku za rusztowaniem, skad mieli dobry widok na sterowiec.
Wokol statku powietrznego krzatali sie ludzie. Najwyrazniej konczyli przygotowania do startu. Przy zeppelinie wygladali jak karzelki.
Obsluga naziemna trzymala napiete cumy, jak na zawodach w przeciaganiu liny. Wysoko w gorze rozchylalo sie wolno sklepienie kopuly. Przez otwor widac bylo gwiazdy. Austin przygladal sie sterowcowi, od tepego dziobu do zwezonego ogona, chlonac kazdy szczegol. Na moment zatrzymal wzrok na trojkatnym gornym stateczniku i napisie “Nietzsche”. Statek powietrzny byl pieknym przykladem polaczenia formy z funkcjonalnoscia, ale Austina nie interesowala estetyka.
Kabine sterownicza, znajdujaca sie tuz nad podloga, otaczali straznicy. Austin znow przyjrzal sie zeppelinowi i znalazl to, czego szukal. Wskazal Zavali obudowe najblizszego silnika i szybko wylozyl mu swoj plan. Joe skinal glowa, ze zrozumial. Zawiadomil przez radio Diego, ze wchodza na poklad sterowca. Dach hangaru byl juz calkiem odsloniety i za kilka sekund obsluga naziemna mogla zaczac luzowac liny kotwiczne.
Zeppelin spoczywal na stozkowych podporach, przypominajacych dawne wieze wiertnicze. Przy kadlubie staly rusztowania. Austin zaczal sie skradac od jednego do drugiego, Zavala szedl tuz za nim. W koncu dotarli do dwoch stojakow, podtrzymujacych obudowe prawego tylnego silnika. Austin rozejrzal sie. Obsluga wciaz byla zajeta przytrzymywaniem lin kotwicznych, ktore napinal sterowiec. Korzystajac z tego, ze nikt ich nie zauwazyl, Austin wspial sie na szczyt stojaka.
Jajowata obudowa silnika wisiala na metalowych wysiegnikach, wystajacych z kadluba. Wirujace smiglo mialo wysokosc dwoch ludzi. Austin podciagnal sie do gory. Poczul pod stopami wibracje poteznego silnika. Kiedy smiglo nabralo szybkosci, musial sie mocno trzymac, zeby nie zdmuchnal go wsteczny strumien powietrza. Siegnal w dol, by pomoc Zavali wdrapac sie na gore. W tym momencie obsluga naziemna zluzowala liny i zeppelin zaczal sie wznosic. Trzymajac sie jedna reka, Austin napial miesnie ramion i wciagnal Zavale.
Sterowiec byl w polowie drogi do dachu. Obudowa silnika zaslaniala Austina i Zavale przed wzrokiem ludzi na dole. Jednak strumien powietrza od smigla przybieral na sile i utrzymanie sie na gladkiej, zaokraglonej powierzchni bylo coraz trudniejsze. Austin spojrzal w gore i zobaczyl prostokatny otwor w miejscu, gdzie wysiegniki znikaly w kadlubie. Zawolal do Zavali, ale jego slowa porwal wiatr, wiec pokazal na migi, o co mu chodzi. Joe cos odkrzyknal.
– Ty pierwszy.
Austin zaczal sie wspinac. Wysiegnik mial konstrukcje drabiny, zeby mechanik mogl sie dostac do silnika podczas lotu. Przy wirujacym smigle przebycie kilku szczebli bylo prawdziwym wyczynem. Austin wdrapywal sie wolno, az w koncu dobrnal do prostokatnego otworu w podbrzuszu sterowca. Zavala byl tuz za nim. Ludzie w dole wygladali jak mrowki. Zanim Zavala dotarl do kadluba, zamknelo sie sklepienie kopuly. Gdy raz zdecydowali sie na lot, nie mieli wyboru. Zaczeli wspinac sie w ciemnosc.
37
Nietzsche” byl cudem techniki lotniczej. Mial dlugosc dwoch boeingow 747 Jumbo Jet i powstal przed epoka komputerow i materialow ery kosmicznej. Przy jego konstruowaniu wzorowano sie na “Grafie Zeppelinie”, 236- metrowym srebrzystym cygarze, zbudowanym w 1928 roku przez Hugona Eckenera, ale wprowadzono w nim takie same innowacje, jakie pozniej znalazly sie w “Hindenburgu”. W “Grafie Zeppelinie” kajuty pasazerow znajdowaly sie za kabina sterownicza, w “Nietzschem” umieszczono je w srodku kadluba.
Po ryzykownej wspinaczce z obudowy silnika do wnetrza sterowca Austin i Zavala znalezli sie w malym pomieszczeniu. Na scianach wisialy narzedzia, czesci zamienne i dlugie czarne plaszcze skorzane, noszone kiedys chetnie przez lotnikow. Przy braku ogrzewania na pewno byly potrzebne pracujacym tu ludziom. Austin przymierzyl jeden i stwierdzil, ze pasuje na niego. Wlozyl na glowe skorzana pilotke. Na widok sceptycznej miny partnera powiedzial:
– Moze zauwazyles, ze roznimy sie troche wygladem od tych eskimoskich dzentelmenow, ktorych ciagle spotykamy na swojej drodze. Warto sprobowac kamuflazu.
– Jak ja sie poswiecam dla NUMA… – westchnal Zavala i zaczal szukac plaszcza w swoim rozmiarze.
Za drzwiami pomieszczenia znajdowal sie dlugi korytarz z pluszowym dywanem, sciany zdobily scenki lotnicze – mezczyzni w cylindrach, podrozujacy balonami na gorace powietrze i maszynami latajacymi o dziwnych ksztaltach. Z sufitu zwisaly stare, krysztalowe lampy. Korytarz prowadzil do wygodnie urzadzonych dwuosobowych kabin pasazerskich. Kazda miala inna kwiecista tapete.
W eleganckiej jadalni stalo kilkanascie malych, czworokatnych stolikow z bialymi obrusami i starannie uformowanymi serwetkami. Wyscielane mahoniowe krzesla z poreczami – po dwa przy kazdym stoliku – byly lekko odsuniete, jakby za chwile mieli przyjsc goscie.
Wysokie okna z zaslonami pozwalaly jedzacym obserwowac swiat z lotu ptaka. Obok jadalni byla sala dansingowa z lsniacym, drewnianym parkietem, estrada dla orkiestry i barem. Oba pomieszczenia udekorowano w stylu art deco. Przewazaly figury geometryczne. Na scianie za barem urzadzono wystawe zdjec zeppelina.
Wokol panowala cisza. Slychac bylo tylko przytlumiony odglos silnikow. Zavala rozejrzal sie z podziwem.
– Jak na starym transatlantyku.
– Modl sie, zeby to nie byl “Titanic” – odparl Austin.
Skierowal sie do sali umeblowanej skorzanymi sofami i fotelami. Nie znal dobrze niemieckiego, ale domyslil sie, ze tabliczka na scianie oznacza palarnie. Korytarzem doszli do innego wielkiego pomieszczenia. Wygladalo na jakas pracownie. Zobaczyli duzy stol oswietlony halogenowymi lampami, komputery i kilka biurowych krzesel. Czesc pokoju tonela w mroku. Austin znalazl na scianie wlacznik i pomieszczenie zalalo swiatlo. Obaj mezczyzni stezeli, gdy okazalo sie, ze nie sa sami. Pod przeciwlegla sciana staly dwie postacie. Zavala zaklal po hiszpansku. Austin dostrzegl katem oka, ze Joe unosi strzelbe.