– Zaczekaj! – powiedzial.

Zavala opuscil bron, przyjrzal sie dwom sylwetkom i usmiechnal sie. Byly tu zmumifikowane ciala dwoch mezczyzn, umieszczone na metalowych stojakach. Staly w naturalnych pozach z rekami opuszczonymi wzdluz bokow. Ciemna skora ciasno opinala czaszki. Oczodoly byly puste, ale twarze zachowaly sie bardzo dobrze. Austin i Zavala podeszli blizej.

– Sadzac po ubraniach, pochodza z roznych epok – powiedzial Austin.

Nizszy mezczyzna mial na sobie gruba koszule i legginsy z szorstkiego materialu. Ciemne wlosy siegaly mu do ramion. Wyzszy byl krotko ostrzyzonym blondynem. Jego skorzany plaszcz sprzed II wojny swiatowej przypominal te, ktore wlozyli Austin i Zavala. Nad mumiami wisial poszarpany kawal aluminium z napisem “Nietzsche”.

Obok stala szklana gablota muzealna. Wewnatrz lezal maloobrazkowy aparat fotograficzny Leica, kilka obiektywow, kamera Zeissa, mapy nawigacyjne polnocnej polkuli i notes w skorzanej oprawie. Austin otworzyl gablote i przerzucil stronice notesu. Wpisy po niemiecku konczyly sie w 1935 roku. Wetknal notes do kieszeni. Ogladal kolekcje eskimoskich harpunow i nozy, gdy zawolal go Zavala.

– Kurt, musisz to zobaczyc.

Zavala podszedl do dlugiej hebanowej skrzyni, ustawionej na platformie siegajacej mu do pasa. Na wierzchu lezal rog. Wydawal sie zrobiony z kla slonia. Ozdobiony byl klejnotami i zlotem. Austin wzial go ostroznie i podal Zavali. Otworzyl wieko skrzyni. Na purpurowym aksamicie lezal miecz w skorzanej pochwie. Austin wyjal go ze skrzyni, obejrzal zlota rekojesc i garde. Na ciezkiej, trojkatnej galce rekojesci blyszczal wielki rubin. Garde zdobily wzory kwiatow. Piekne ozdoby kontrastowaly z przeznaczeniem zabojczej broni.

Uniosl obosieczny miecz i poczul, ze jest doskonale wywazony. Potem ostroznie wyciagnal go z pochwy. Czy to Durendal, legendarna bron, ktora Roland walczyl z Saracenami? Ostrze bylo gdzieniegdzie wyszczerbione. Austin przypomnial sobie, ze Roland podobno uderzyl mieczem o skale, zeby bron nie wpadla w rece wroga.

Zavala gwizdnal.

– Ta zabawka musi byc warta fortune.

Austin pomyslal, ile czasu i pieniedzy Balthazar Aguirrez poswiecil na poszukiwania przedmiotu, ktory trzymal teraz w dloni.

– Jest warta o wiele wiecej – odrzekl.

Zdjal plaszcz i przypasal miecz. Zrobil na probe kilka krokow i okazalo sie, ze pochwa obija mu sie o noge. Gruby, skorzany pas utrudnial mu tez dostep do kabury rewolweru. Sprobowal inaczej. Zarzucil pas z pochwa na ramie. Miecz wisial teraz przy jego lewym boku. Austin z powrotem wlozyl plaszcz.

– Zamierzasz pocwiczyc troche szermierke? – zapytal Zavala.

– Mozliwe. Musisz przyznac, ze ta rzecz jest znacznie lepsza niz twoj szwajcarski scyzoryk.

– Moj scyzoryk ma korkociag – przypomnial Zavala. – A co z ta trabka?

– Lepiej odlozmy ja na miejsce. Po co maja wiedziec, ze wymknalem sie stad z ta wykalaczka pod plaszczem?

Starannie ulozyli rog tak, jak go znalezli. Przeszli do innej czesci pomieszczenia, gdzie na stole lezala rozpostarta mapa swiata. Austin pochylil sie nad nia. Wybrzeza na wszystkich kontynentach byly zakreslone na czerwono. Przy kazdej czerwonej strefie widniala data i lista kilku gatunkow ryb. Rejon jeziora, skad wystartowali, oznaczono duza gwiazdka. Austin przesunal palcem wzdluz narysowanej linii od gwiazdki na wschod, do polnocnego Atlantyku. Nad linia wpisano dzisiejsza date. Wyprostowal sie.

– Musimy zatrzymac ten sterowiec, zanim dotrze do Atlantyku. To nie jest lot testowy.

– W porzadku. Chcialbym jednak zauwazyc, ze ma on prawie trzysta metrow dlugosci i pelno tu uzbrojonych ludzi, ktorzy moga miec inne plany.

– Nie musimy opanowac calego zeppelina. Wystarczy nam kabina sterownicza.

– Dlaczego od razu tego nie powiedziales? Ruszajmy do roboty.

– Poradzisz sobie z pilotowaniem tego starego worka wypelnionego gazem?

– A co w tym trudnego? Otwierasz przepustnice i celujesz dziobem tam, gdzie chcesz leciec.

Austin nie watpil w slowa Zavali. Jego partner przelatal setki godzin wszystkimi typami pojazdow powietrznych, jakie kiedykolwiek zbudowano. Znajdowali sie mniej wiecej w polowie dlugosci wielkiego sterowca. Jesli beda sie posuwali do przodu i w dol, trafia do kabiny sterowniczej.

Opuscili pomieszczenie z dziwna ekspozycja muzealna i zapuscili sie w labirynt korytarzy innych niz te, ktore napotkali zaraz po wejsciu na poklad. Wszystko bylo tu nowsze i bardziej funkcjonalne. Dotarli do schodow prowadzacych w dol. Austin myslal, ze sa w poblizu kabiny sterowniczej, ale zmienil zdanie, gdy poczul zapach slonej wody i ryb. Przypomniala mu sie jego wizyta w wylegarni ryb Oceanusa na Wyspach Owczych.

Zawahal sie na szczycie schodow, wyciagnal bowena i wolno zszedl w ciemnosc. Uslyszal szum silnikow elektrycznych i bulgot napowietrzaczy. Odglosy potwierdzaly jego teorie, ze to wylegarnia ryb. Kiedy byl w polowie schodow, rozblyslo swiatlo i zobaczyl, ze bedzie sie musial zmierzyc nie tylko z biorybami.

Na dole stal doktor Barker i patrzyl na niego z wesolym usmiechem na pociaglej twarzy. Oczy ukrywal za ciemnymi przeciwslonecznymi okularami.

– Witam, panie Austin – powiedzial. – Czekalismy na pana. Przylaczy sie pan do nas?

Trudno bylo odmowic. Barkera otaczaly ponure typy z karabinami szturmowymi wycelowanymi w schody. Jeden ruch palca na spuscie zamienilby Austina i Zavale w krwawa miazge. Jeszcze bardziej przekonujaca byla mina oszpeconego szefa straznikow, ktory juz kilka razy probowal zabic Austina. Czlowiek z blizna wykrzywial wargi w szerokim usmiechu. Cieszyl sie, ze wreszcie bedzie mogl zalatwic z nim porachunki.

– Jakze mialbym nie przyjac tak milego zaproszenia? – odrzekl Austin i zszedl na dol.

– A teraz rzuccie bron i kopnijcie daleko od siebie – rozkazal Barker.

Austin i Zavala wykonali polecenie. Straznicy podniesli rewolwer i strzelbe. Jeden z nich przeszukal Zavale. Czlowiek z blizna podszedl do Austina i dotknal jego plaszcza.

– Nie moge sie doczekac widoku twojej smierci – warknal.

Durendal parzyl Austina w zebra.

– Znam dentyste, ktory moglby zrobic cuda z twoimi zebami.

Szef straznikow przerwal rewizje osobista, zlapal Austina za klapy i przydusil. Na rozkaz Barkera cofnal sie.

– Nie wolno tak traktowac gosci – pouczyl go Barker i odwrocil sie do Joego. – Pan Zavala, jak sie domyslam?

Kaciki ust Zavali uniosly sie lekko. Jego lagodny ton nie mogl zamaskowac pogardy w glosie.

– A pan to ten stukniety naukowiec, doktor Barker, jak sie domyslam? Kurt duzo mi o panu opowiadal.

– Na pewno same dobre rzeczy – odrzekl Barker. Wydawal sie ubawiony. Zerknal na Austina. – Wybieracie sie, panowie, na bal kostiumowy?

– Zgadza sie – przytaknal Austin. – Jesli nie ma pan nic przeciwko temu, pojdziemy dalej.

– Nie uciekajcie tak szybko. Dopiero przyszliscie.

– Skoro pan nalega… Chcielibysmy jednak opuscic rece, jesli mozna.

– Prosze bardzo, tylko nie dawajcie moim ludziom powodu do zabicia was na miejscu.

– Dzieki za ostrzezenie. – Austin rozejrzal sie. – Skad pan wiedzial, ze jestesmy na pokladzie? Ukryte kamery?

– W tym zabytku nie ma takich skomplikowanych urzadzen. Dla bezpieczenstwa w calym sterowcu zainstalowalismy sensory. Lampka kontrolna w kabinie sterowniczej pokazala zmiane temperatury powietrza w prawym pomieszczeniu obslugi silnikow. Kiedy poszlismy to sprawdzic, zastalismy otwarty wlaz. Myslelismy, ze to przypadek, dopoki nie zauwazylismy, ze brakuje dwoch plaszczy.

– Alez bylismy nieostrozni…

– Ta nieostroznosc moze was kosztowac zycie. Jesli chcieliscie zwiedzic nasz statek, chetnie bysmy wam go pokazali.

– Moze nastepnym razem.

– Nie bedzie nastepnego razu.

Barker podszedl blizej i zdjal przeciwsloneczne okulary. Austin zobaczyl jego blade oczy. Pierwszy raz widzial je na otwarciu wystawy w waszyngtonskim muzeum. Teczowki niemal niczym nie roznily sie od bialek i przypominaly slepia jadowitego weza.

– Pan i NUMA narobiliscie mi mnostwo klopotow – powiedzial Barker.

– Panskie klopoty dopiero sie zaczynaja – odparl Austin.

Вы читаете Podwodny Zabojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату