– Wlasnie – zgodzil sie Hubaksis. – Kobieta nie da rady nawet podniesc halabardy, jaki z niej straznik?

– Nie chcecie, nie wierzcie – machnela reka Vanessa. – Z czasem sami sie przekonacie.

– Zobaczymy – sceptycznie burknal mag. Obiecany cud, most Golden Gate zrobil jednak na Kreolu pewne wrazenie. Z szacunkiem pokiwal glowa, oceniajac ogrom pracy wlozony w budowe takiego kolosa, ale od razu zauwazyl, ze w porownaniu z Wieza Babel to po prostu zabawka.

– Czyzby to nie byl mit? – zdziwila sie Van.

– Nasza wieza? – dumnie powiedzial Kreol. – Najprawdziwsza prawda. Setki tysiecy robotnikow budowalo ja prawie czterdziesci dziesiecioleci! W budowie uczestniczylo stu dwudziestu nalezacych do Gildii sumeryjskich magow! Nawet wasze budynki sa niczym w porownaniu z tym cudem. A wlasnie, czy jeszcze stoi?

– Bezsensowne pytanie, panie – ze smutkiem orzekl Hubaksis. – Jesli Van mysli, ze Wielka Wieza jest mitem, to znaczy, iz zostala zburzona tak dawno, ze nikt nawet nie jest pewien, czy kiedykolwiek naprawde istniala…

– Szkoda… – Pokiwal glowa mag. – Przeciez ja tez naprawde ja budowalem. Co prawda dopiero pod koniec…

– Wy dwaj jestescie bezcennymi swiadkami! – krzyknela Vanessa. – Kazdy historyk dalby sobie uciac pol nogi, zeby tylko moc z wami porozmawiac i dowiedziec sie, jak bylo… no, piec tysiecy lat temu.

– Po co? – Kreol uniosl brwi. – Czyzbyscie nie mieli kronik?

– Dobrze, zapomnij. – Van machnela reka, zniechecona. – I tak nikomu nie udowodnisz, kim naprawde jestes i skad sie wziales. Nie uwierza. Co najwyzej wezwa psychiatre…

– Nie uwierza… – Kreol usmiechnal sie paskudnie. – A jesli zamienie ich w sterte wegla, wtedy uwierza?

– Wtedy zamiast psychiatry wezwa FBI – rozsadnie odpowiedziala Vanessa. – Tajne materialy i takie tam… Tak, a wy naprawde nie zamierzacie wrocic?

– Dokad? – nie zrozumial mag.

– No, z powrotem, do przeszlosci… – wyjasnila Van. – Ja tu sie z wami cackam, a wy nagle jutro – hop i znikniecie?

– Co za glupoty opowiadasz, kobieto? – Kreol popatrzyl na nia tak, jakby watpil czy jest przy zdrowych zmyslach. – Jak mozna wrocic do przeszlosci?

– A kto was tam wie, magikow diabelskich, co mozecie, a czego nie… – wymamrotala Vanessa.

– Kobieto! Bogowie najwyrazniej poskapili ci rozumu! Zaden mag nie jest w stanie zmienic tego, co juz sie zdarzylo! Na Ea i Enlila, tego nie moga nawet sami bogowie!

– Ani Wielki Chan – przytaknal Hubaksis.

– Jaki znowu chan? – spojrzala na niego spod oka Vanessa.

– Wielki Chan dzinnow i ifritow – wyjasnil. – Panie, jak sadzisz, czy on jeszcze zyje?

– Nie jestem pewien. – Kreol zagryzl warge. – Z jednej strony, minelo mnostwo czasu, ale z drugiej strony, wy, dzinny, zyjecie niemalze wiecznie… A co, steskniles sie za starym panem?

– Chroncie mnie bogowie! – Malutki dzinn az sie zatrzasl. – Co tez, panie, szybciej sie utopie niz odejde od ciebie! On z pewnoscia bedzie mnie torturowal, az… bedzie mnie wiecznie torturowal!

– Oj, tak, tak – zyczliwie przytaknal mag. Calkiem zagubiona Vanessa prowadzila samochod, starajac sie zgadnac, za co tez Wielki Chan tak znienawidzil te kruszyne, ze az gotow byl poswiecic cala wiecznosc, byleby tylko udreczyc go jak nalezy? I dlaczego nie moze zrobic tego teraz – czyzby Kreol byl silniejszy od wladcy dzinnow?

Nieoczekiwanie mag pociagnal nosem jakby cos obwachiwal. Van takze powachala powietrze, ale nie wyczula nic poza zapachem benzyny. Jej toyota dawno juz wymagala remontu – nalezalo zalatac chlodnice i naprawic jeszcze kilka drobiazgow, ale caly czas brakowalo na to czasu.

– Zatrzymaj sie tutaj! – ostrym tonem zazadal Kreol.

Vanessa zdziwila sie, ale mimo wszystko nacisnela hamulec. Po kilku nieudanych probach Kreol w koncu uporal sie z otwarciem drzwi i stanal na chodniku. Hubaksis zmniejszyl sie do rozmiarow muchy i skoczyl w slad za nim.

– Czuje magie! – ochryplym glosem poinformowal mag, caly czas weszac wokol. – Pierwszy raz od przebudzenia czuje cudza magie! Stamtad!

Wskazal na niewielki sklepik ze starociami. Vanessa wzruszyla ramionami, pisnela pilotem, zamykajac samochod i ruszyla w slad za Kreolem. Wcale nie usmiechalo jej sie zostawic maga samego na srodku ulicy.

– W czym moge pomoc, madame? – Wlasciciel sklepu nadszedl, slyszac dzwiek dzwonka nad drzwiami i rozplynal sie w przeslodzonym usmiechu.

Kreol z pozadaniem ogladal wystawe, nie przestajac przy tym wietrzyc. Raczej nie mozna bylo od niego oczekiwac pomocy.

– Sama nie wiem… – niezgrabnie platala sie Van. – A nie ma pan czasem czegos takiego… nie wiem jak to powiedziec… magicznego?

Sprzedawca usmiechnal sie ze zrozumieniem. Najwyrazniej byl przyzwyczajony do roznych dziwakow.

– Madame – przysunal sie do niej blizej – musze powiedziec, ze mamy duzo z tego, czego pani potrzeba. To jest, na przyklad… – pochylil sie nad jednym z pudelek i wyjal cos podobnego do wysuszonego korzenia – najprawdziwsza mandragora. Jest w stanie wyleczyc prawie wszystkie choroby, a takze – mrugnal frywolnie – znacznie zwiekszyc meska potencje. Czy to pania interesuje?

– Mowi, ze to mandragora – przetlumaczyla Vanessa Kreolowi. – Czy to prawda?

Mag rzucil krotkie spojrzenie na korzonek i pogardliwie fuknal.

– To wysuszona lodyga bylicy. Nawet nie jest podobna do mandragory. W tym smieciu nie ma za grosz magii.

– Moj znajomy mowi, ze to bylica – przetlumaczyla Vanessa ze smiechem.

– Zapewniam, madame, ze to najprawdziwsza mandragora! – oburzyl sie sprzedawca. – Czyzbym mial pania oszukac z powodu jakis glupich szescdziesieciu dolarow?

– Tu jest! – zawolal podekscytowany Kreol, ryjacy w skrzynce z tanimi ozdobami. – Kup to, kobieto! Zaplac kazda cene, to jest tego warte!

Mowil oczywiscie po sumeryjsku, ale sprzedawcy wystarczyl sam ton glosu, ktorym wypowiedziano te slowa. Jego oczka od razu zablysly, a wewnetrzna kasa nerwowo zabrzeczala.

– Ile kosztuje ta rzecz? – zapytala Vanessa, ciagle jeszcze z powatpiewaniem. Mozna ja zrozumiec, jesli wziac pod uwage, ze znaleziony przez Kreola przedmiot byl tylko pozielenialym ze starosci amuletem na lancuszku. Wykonanym chyba z brazu. Widac bylo na nim jakies zygzaki, ale nawet doswiadczony kryptograf nie podjalby sie odgadnac, co oznaczaja. Byl jeszcze spiralny wzor na odwrocie, tez calkiem nieciekawy.

– Oooo, madame! – Sprzedawca przewrocil oczami, jakby przyszlo mu sprzedac ukochanego syna. – Pani przyjaciel znalazl jeden z najcenniejszych skarbow w mojej kolekcji! To starozytny talizman hinduskich fakirow, zdolny chronic przed nieszczesciem, a takze… – znowu frywolnie mrugnal – zwiekszyc meska potencje…

– To antykwariat czy sex shop? – zapytala Vanessa z obrzydzeniem. – Pytam sie, ile to kosztuje?

– Jest bezcenny, madame, bezcenny! Tylko dla pani, tylko dla pani, moge odstapic go za… powiedzmy… za piecset dolarow.

– Co?!!! – wrzasnela Van ze zloscia. – Piecset?! W cenniku jest napisane: piecdziesiat!

– To niemozliwe! – Oburzony sprzedawca az syknal. – Niemozliwe! Niech no spojrze… ach, o to chodzi! To moj synek, maly lobuz, zamazal jedno zero jakims swinstwem. Dzieci, dzieci… Nic sie nie stalo, zaraz je dopisze… To co, bierze pani czy nie? Prosze sie szybko decydowac, za kilka minut zamykam.

Vanessa bezsilnie opuscila rece. Zupelnie nie miala ochoty dac takiej sumy za jakis glupi talizman. Gdyby miala przy sobie odznake i pistolet, z pewnoscia nie wytrzymalaby i aresztowala oszusta.

– Widzisz, co narobiles! – wyszeptala po sumeryjsku do Kreola. – Gdybys sie tak glosno nie cieszyl, sprzedalby nam to za piecdziesiat! Moze nawet wytargowalabym za polowe tego!

– Mmm… tak. – Kreol podrapal lysine. Od razu zrobilo mu sie wstyd – mag nienawidzil przeplacac na straganach. – Zapytaj go, czy nie zechce sie zamienic?

– A na co? – zdziwila sie Van. – Tylko nie mow, ze oddasz w zamian swojego Swietego Graala!

– Ani mysle! – zapewnil mag. – Niewolniku, stworz w mojej lewej kieszeni twarda iluzje zlotego pierscienia z brylantem.

– Slucham, panie – pisnal nie wiadomo skad Hubaksis.

Gdy Kreol wyjal reke z kieszeni, blyszczal w niej wspanialy pierscien. Nawet krolowa angielska nie powstydzilaby sie ozdobic takim swoj palec. Nie ma nawet co wspominac, jak na ten widok sprzedawca-kretacz

Вы читаете Arcymag. Czesc I
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату