glowki. – Chcecie jesc?

– Jesc?! – nie wiadomo dlaczego zdenerwowala sie Van. – Chce!

W komnacie, ktora zrzadzeniem losu dzielilo ze soba dwoje ludzi i dzinn, bylo zadziwiajaco malo mebli. Typowy, minimalny zestaw. Miejsce do spania przypominajace wojskowe lozko skladane, stol – tak niziutki, ze wygodnie mogl rozsiasc sie przy nim tylko jakis Japonczyk, i fotel.

Kreol zajal sie stolem. Wycial na blacie kilka mniej wiecej rownych kregow polaczonych cienkimi liniami, nastepnie w kazdym narysowal kilka pokretnych znakow, dotknal ich po kolei laska, a potem wyrecytowal z powaga:

Stworze miesny pokarm, jadalny posilek stworze. Czynie go roznorodnym i sycacym, ale niezmiennie jadalnym. Polowe wezme, zjem, druga polowe zachowam. Zachowam stworzony pokarm, zeby zlozyc ofiare bogom. Zaiste otrzymaja bogowie czesc mojego pokarmu. Rozmiar ofiary okresli sam Wladca. Wezmie sobie, czego zapragnie, reszte – rozda. Ea i Enlil, Szamasz i Marduk beda zadowoleni.

Van, ktora juz na koncu jezyka miala cieta uwage na temat bialych wierszy Kreola, rozmyslila sie w jednej chwili, zobaczywszy, jak z powietrza zmaterializowaly sie naczynia z brazu estetycznie napelnione jedzeniem. Ksztaltem i rozmiarem dokladnie odpowiadaly narysowanym na stole kregom. W samym srodku pojawila sie butla z winem, o pojemnosci okolo czterech litrow.

Mniej wiecej w polowie wieczerzy do pokoju wpadl jeszcze jeden demon. Calkowite przeciwienstwo poskrecanego staruszka – potezny kosmaty drab o ciemnobrazowej skorze, z wysunieta do przodu paszcza i para byczych rogow. Zza ramienia wygladala mu oszalamiajaca czarnoskora pieknosc. Od czlowieka roznila sie tylko nadzwyczaj dlugimi pazurami u rak.

– Na wlochaty zadek Kingu! – zaklal demon. – Tutaj tez zajete! Ej, ty, sluchaj, dlugo tu bedziesz siedzial?

– Dlugo. – Kreol spojrzal na niego posepnie spode lba. – A co, miejsca wam brak?

– No wlasnie… – wysapal rogaty. – Nie wiesz, czy jest gdzies wolne?

– Sprobuj za czwartymi drzwiami po prawej – poradzil mag.

Demon kiwnal glowa w podziece, szybko tracac zainteresowanie Kreolem i wszystkimi pozostalymi.

– Ej, moge isc z wami? – z nadzieja zapytal Hubaksis.

– Ha! – wyszczerzylo sie dziewcze. – Takich jak ty, trzeba by mi z piecdziesieciu!

– Nie wiesz jeszcze, co potrafie! – oburzyl sie dzinn.

– Probowalam juz z takimi, nic specjalnego… – prychnela szponiasta dama.

Obrazony Hubaksis zamilkl i zatopil zeby w kawalku boczku. Vanessa pytajaco popatrzyla na Kreola, oczekujac komentarza na temat gosci.

– Diablice… – usmiechnal sie polgebkiem Kreol. – Jest ich tu jak mrowek. Pamietam jak raz…

– Co raz? – Van skrzywila sie niesympatycznie.

– Nic! – szybko przerwal mag. – Prawda, niewolniku?

– Zupelnie nic, panie, zupelnie – westchnal Hubaksis – Zawsze mowia mi jedno i to samo, dziwki szponiaste… Ale ty, panie, zawsze im sie podobales…

– Milcz, niewolniku! – ryknal mag, wyciagajac reke po laske.

Dojadajac nozke bazanta i nieuwaznie sluchajac wrzaskow uciekajacego przed laniem Hubaksisa, Van rozmyslala.

Ostatnimi czasy nie dawala jej spokoju pewna mysl, o ktorej dotad nie smiala wspominac. Doszla do wniosku, ze drugiej okazji nie bedzie, postanowila mimo wszystko wylozyc swa prosbe.

– Kreolu…? – zaczela niepewnie.

– Nie przeszkadzaj, kobieto, jestem zajety! – odburknal mag, machajac laska tak, jakby przez cale zycie nie zajmowal sie niczym innym tylko tlukl niewydarzonych niewolnikow. Zreszta, prawdopodobnie wlasnie tak bylo.

– Panie, wybacz, wiecej nie bede! – prosil dzinn.

– Dobrze, zostawmy to na razie – zgodzil sie niechetnie nieco juz zmeczony Kreol. – Czego chcesz, kobieto?

– Widzisz, slyszalam, ze sa jakies sprawdziany… no… czy ktos moze byc magiem, czy nie. Rozumiesz?

– Oczywiscie – niecierpliwie przytaknal mag. – I co dalej?

– A czy moglbys mnie… no, sprawdzic?

– To znaczy? Chcesz zostac maginia, kobieto? Do tego nie wystarcza zdolnosci, trzeba jeszcze znalezc nauczyciela… zaraz… Nie myslisz chyba, ze ja…?

– No, tak w ogole to… – Vanessa usmiechnela sie przymilnie. – Jak ci sie podoba ten pomysl?

– Nawet o tym nie mysl, kobieto! – wrzasnal oburzony mag. – Zebym dobrowolnie wzial sobie takiego garba na plecy?! Czy chociaz masz pojecie, ile czasu trwa nauka u maga?! Pietnascie lat to najkrotszy okres!

– Nigdzie mi sie nie spieszy. – Van wzruszyla ramionami. Trzeba przyznac, ze uwaga o pietnastoletniej nauce nieco ochlodzila jej zapal, ale niezbyt mocno. Chec zostania uczennica maga silnie podgrzewal fakt, ze uczniowie zazwyczaj spedzaja z nauczycielami duzo czasu, a ostatnimi czasy coraz czesciej miala ochote znalezc po temu jakis powod.

– Ale ja sie spiesze! Mam jeszcze mnostwo planow, kiedy mialbym cie uczyc?!

– Jakich planow, panie? – wtracil sie dzinn. – Nic mi o tym nie mowiles!

– Jeszcze nie oglupialem az tak, zeby ci mowic – fuknal Kreol pogardliwie. – Ciebie to nie dotyczy, niewolniku!

– Hmm! – przypomniala o sobie Vanessa.

– Nie, nie i jeszcze raz nie! – odmowil mag zdecydowanie.

– A ja powiedzialam: tak! – nie poddawala sie Van.

– Panie, najpierw ja sprawdz – poradzil Hubaksis. – Jesli Van nie ma zdolnosci, problem sam sie rozwiaze, prawda?

– Sluszna uwaga, niewolniku. – Kreol nie mogl sie nie zgodzic. – Dobrze, kobieto, siadaj tutaj, bedziesz zdawac egzamin wstepny.

Jednym machnieciem reki zgarnal ze stolu resztki jedzenia i naczynia, nie przejmujac sie zbytnio faktem, ze wszystko to znalazlo sie na podlodze, potem podniosl jedno winogrono (najmniejsze i nadgnile) i uroczyscie ulozyl je na samym srodku.

– Siedzisz? – upewnil sie. – Dobrze… Patrz uwaznie na winogrono. Za chwile przekaze ci tyle magicznej sily, ile tylko bede mogl, a ty sprobujesz podniesc winogrono bez pomocy rak…

– Jak mam to zrobic? – przerwala mu Vanessa.

– Po prostu ze wszystkich sil staraj sie, zeby tak sie stalo – rzekl Kreol po chwili zastanowienia. Najwyrazniej nie od razu przypomnial sobie, jak wlasciwie powstaje magia, tak zwykle i codzienne staly sie dla niego te cuda. – Poza tym mozesz wyobrazic sobie, jak podnosi sie do gory, to tez czasem pomaga. Gotowa? Zacznij, kiedy powiem „trzy”.

Вы читаете Arcymag. Czesc II
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату