Wodne Kopie, ale nadludzko szybki yir umknal przed nimi. Obaj przeciwnicy doszli do wniosku, ze nadszedl czas na ciezka artylerie.
– Niewolniku, odciagnij jego uwage – rozkazal Kreol, ledwie poruszajac ustami i Hubaksis poslusznie rzucil sie w strone twarzy Guya. Rownie szybki jak yir, dzinn umknal przed ladunkami elektrycznymi, a do tego jeszcze zdazyl plunac w niego ogniem. Nie przynioslo to zadnej korzysci – ogien nie zostawil na skorze yira nawet najmniejszego sladu oparzenia.
W tym czasie Kreol podniosl laske i wypuscil Trabe Wodna. Na podworzu pojawilo sie tornado, tyle ze nie z wiatru, a z wody, zmierzajace prosto w strone yira. Guy rzucil okiem na to nowe zagrozenie, i zrezygnowal z proby pochwycenia Hubaksisa. Odrzucil ciemne okulary, obnazyl swe niesamowite biale oczy i otworzyl usta. Wydobyl sie z nich oslepiajaco jasny potok Czystej Energii – energii tak przewyzszajacej zwykla elektrycznosc, jak elektrownia atomowa przewyzsza bateryjke-paluszek. Traba Wodna i Czysta Energia spotkaly sie i zniszczyly nawzajem w blyszczacym wspanialym wybuchu.
– Niezle – pochwalil Kreol, strzelajac Guyowi w plecy. W zwyklej walce byloby to podle zagranie, ale nie w walce magicznej. Gdy bija sie magowie, jest im wszystko jedno, czy ich przeciwnik siedzi, lezy czy jest odwrocony plecami albo w ogole stoi na glowie. Czarowac mozna w kazdej pozycji.
Guy odwrocil sie i w tejze chwili nieoczekiwanie poczul bol w lewym boku. To dosiegla go kula w pore wystrzelona przez Vanesse z przygotowanego przez Huberta otworu strzelniczego. Dla yira rana byla nieistotna, ale sprawila, ze stracil kilka sekund, a to wystarczylo, zeby wypuszczone przez Kreola zaklecie dosieglo celu. Wodna kopia uderzyla Guya dokladnie w twarz, po ktorej przebiegly iskry.
Aby przypieczetowac zwyciestwo, Kreol wypuscil jeszcze dwie Wodne Kopie, a yir byl zmuszony uciekac przed nimi. Nie mial juz czasu, by strzelac samemu – ledwie nadazal chowac sie przed ciosami. Zamokla mu glowa, skora pokrywala sie pecherzami i poczela zlazic z czaszki calymi platami. Po chwili zaczela pekac sama czaszka.
Zadowolony Kreol wypuscil Wodny Wal. Potezna fala przetoczyla sie od maga w strone plotu, oblewajac Guya po lydki. Wyzej nie siegnela – yir zdazyl na czas uniesc sie w powietrze. Ale teraz jego sytuacja wygladala jeszcze gorzej. Glowa rozleciala mu sie do konca, zamieniajac sie w dymiaca breje, a na jej miejscu pojawilo sie cos przypominajacego energetyczna fontanne. Wlasnie tak wygladaja yirowie bez cielesnych skafandrow. Stopy tez zaczely sie rozpadac, zostawiajac na trawie cuchnace kawalki ciala.
Guy wsciekle zaryczal. Z jednej strony, nie mial ochoty pozostac bez ciala. Z drugiej strony, w czystej postaci latwiej mu bylo walczyc. Z rak wyskoczylo mu cos w rodzaju mieczy Jedi; jednym skokiem rzucil sie w strone Kreola, chcac przebic go celnym pchnieciem. Magiczna tarcza nie chronila przed takim uderzeniem.
Mag, nie spodziewajac sie po Guyu takiej sztuczki, zagapil sie na chwile i w rezultacie stracil jedna Osobista Ochrone – Guy zadal mu celny cios w piers. Ale juz w nastepnej sekundzie z rak Kreola wyrosly takie same miecze i mag bardzo zgrabnie sparowal nastepne uderzenie skierowane w gardlo.
Vanessa ogladala przez okno pojedynek sumeryjskiego maga i bezglowego ludzkiego ciala, z ktorego szyi bila fontanna blyskawic, a jej oczy robily sie coraz wieksze. Kreol powiedzial, ze nie umie fechtowac, ale najwidoczniej przesadzil ze skromnoscia. Byc moze po prostu nie probowal uzyc zwyklych mieczy zamiast laserowych, bo teraz fechtowal jak sam d’Artagnan.
Nie przynosilo to jednak zadnej wymiernej korzysci. Dwie pary energoszpad, wyrastajace bezposrednio z rak rywali, blyskaly w powietrzu juz od kilku minut, ale zaden z uczestnikow pojedynku nie zostal do tej pory zraniony. Kreol wyraznie przewyzszal umiejetnosciami przeciwnika i skutecznie blokowal jego ataki, ale Guy mial inna przewage – elektryczna klinga nie zostawiala na jego ciele nawet powierzchownych oparzen. Wydawalo sie, ze wrecz przeciwnie, staje sie od tego silniejszy.
Kreol w duchu byl zly na siebie. Zaklecie Magicznego Miecza jest tak krotkie i lekkie, ze kazdy jako taki mag moze aktywowac je w ciagu kilku sekund, co zreszta zrobil wlasnie Kreol. Zaklecie Dwoch Mieczy jest analogiczne, i tylko odrobine dluzsze.
Co wiecej, istnieje wiele rodzajow Magicznego Miecza. Jest Miecz Energetyczny, Miecz Ogniowy, Miecz Swietlny, Miecz Powietrzny, Miecz Widmowy, a nawet pozornie zwyczajny Miecz Metalowy – za to tak ostry, ze przecina nawet diamenty.
Istnieje rowniez Miecz Wodny. Ten wlasnie przydalby sie teraz jak zaden inny, ale nie bylo czasu na zmiane broni.
Guy zatrzasl sie nerwowo – na glowe spadly mu pierwsze krople deszczu. A dokladniej, na to, co w danej chwili zastepowalo mu glowe. Chmura, wezwana przez Kreola przed walka, w koncu dopelzla do punktu przeznaczenia i otwarla swoj bezdenny brzuch. Krople, najpierw nieliczne, bardzo szybko zaczely spadac gesciej, a potem zamienily sie w prawdziwa ulewe.
Yir zaiskrzyl. Po tym, co jeszcze zostalo z jego ciala, przebiegly miniaturowe blyskawice, a potem jego skora zaczela rozpuszczac sie jak zanurzona w kwasie. Hubaksis, rozsadnie trzymajacy sie przez caly czas z boku, podlecial blizej i ugryzl go w reke. Jeden z energetycznych mieczy rozsypal sie w garsc iskier. Kreol, wykorzystujac przerwe, blyskawicznie aktywowal Elektryczna Zbroje, a potem rzucil w strone Guya zaklecie Rezonansu Dzwiekowego. Yir polecial w bok, tracac w czasie lotu drugi z mieczy i Kreol wykorzystal zaklecie wienczace dzielo – Wodna Chmure.
Gigantyczna kurtyna wodna, jakims cudem utrzymujaca sie w pionowej pozycji, niczym miniaturowe tsunami ruszyla w strone Guya i przeszla po nim. Yir wpadl w drgawki, czujac, jak ostatki jego ciala rozpadaja sie na kawalki. Szkielet rozsypal sie w kupke dymiacych kosci, a nad nimi buszowal piorun kulisty, wciaz jeszcze zachowujacy forme ludzkiego ciala. Wszystko to odbylo sie w calkowitym milczeniu – od chwili, gdy utracil jezyk, Guy nie wydal z siebie zadnego dzwieku.
– No, i po wszystkim! – Kreol rozplynal sie w usmiechu. Byl mokry od stop do glow, ale okropnie szczesliwy. – A teraz chodz do nowego domu, kabbi ga hobb!
Ostatniej kombinacji slow Vanessa nie zrozumiala, ale sadzac po minie Hubaksisa, bylo to jakies szczegolnie paskudne przeklenstwo.
Yir odwrocil sie w strone Kreola twarza. A moze na odwrot – plecami? W swej obecnej postaci wygladal jednakowo ze wszystkich stron. Mag wycelowal w niego piesc z Pierscieniem-Pochlaniaczem. Wszystko bylo gotowe do tego, by upchnac w nim jakas substancje energetyczna. Nie trwalo to dlugo.
Vanessa jak zaczarowana patrzyla na miotajaca sie blyskawice, znikajaca w jej ulubionym pierscionku. Guy walczyl do ostatka, starajac sie uderzyc Kreola energomackami, ale Elektryczna Zbroja dobrze chronila przed takimi atakami i pierscien powoli, acz nieublaganie wciagal swoja ofiare. W taki to sposob mysliwy i ofiara zamienili sie miejscami…
– No chodz tu, chodz… – przygadywal Kreol z mina zawzietego wedkarza, jednoczesnie poganiajac Guya magicznym lancuchem. Teraz, gdy elektryczny demon utracil ludzkie cialo, lancuch najwyrazniej sprawial mu bol.
Ostatni ladunek blysnal na pozegnanie i Guy ostatecznie skryl sie we wnetrzu magicznego pierscionka. Kreol przez chwile podziwial swoje dzielo, po czym zorientowal sie, ze deszcz wciaz pada. Cicho zaklal i wypowiedzial zaklecie Deszczu od tylu. Chmura majestatycznie zaczela odplywac na swoje stare miejsce.
W drzwiach odwazyl pokazac sie Hubert.
– Gratuluje, sir. Jesli pan pozwoli, wyczyszcze panskie ubranie?
Vanessa z piskiem zachwytu wybiegla na podworko i zawisla Kreolowi na szyi. Mag byl nieco zawstydzony tak burzliwa reakcja, na tak zwyczajne, z jego punktu widzenia, zdarzenie, ale nie sprzeciwial sie. Nieoczekiwanie zlapal sie na mysli, ze sprawia mu to przyjemnosc.
– Moze pojdziemy do domu, uczennico? – zaproponowal dziwnie niesmialo. – Tutaj jest mokro i zimno… No i jestem glodny.
– Wszystko przygotuje, sir – potraktowal to jako rozkaz Hubert i rozplynal sie w powietrzu.
Rozdzial 12
Po dwoch godzinach Vanessa i Hubert wyszli z domu. Skrzat byl w swoim „wyjsciowym” ubraniu – dlugim plaszczu z kapturem gleboko naciagnietym na twarz. W tym stroju mozna bylo go wziac za zwykle dziecko, ewentualnie karla.