Strogino, ul. Katukowa 25.

Ziguli podjechalo pod pietnastopietrowy blok.

– Chodz ze mna. – Nikolajewa wysiadla z samochodu. Podeszla do klatki schodowej. Nacisnela guzik domofonu. Numer 226.

– Slucham?

– Nataszka, to ja.

Zapiszczaly drzwi. Nikolajewa weszla z kierowca. Wjechali na jedenaste pietro.

– Poczekaj tu. – Oddala mu kurtke. Zadzwonila do drzwi.

Otworzyla zaspana Natasza: 18 lat, pyzata twarz, czarne krotko, ostrzyzone wlosy, czerwony frotowy szlafrok.

– Daj dwiescie rubli. – Nikolajewa minela ja i weszla do swojego pokoju. Wyciagnela z szafy taki sam czerwony szlafrok. Wlozyla go.

– No, kurwa…Czego ty chcesz? – Natasza poszla za nia.

– Dwiescie rubli! Dla kolesia. Podrzucil mnie.

– Mam tylko dwiescie dolcow.

– Ruble! Masz ruble?! – krzyknela Nikolajewa.

– No nie mam, czego sie drzesz…

– A dolce drobniakami?

– Dwie stowy. A co ty tu masz? – Natasza zauwazyla siniak na piersi.

– Nie twoj interes. Moze Lenka ma?

– Co?

– Ruble.

– Nie wiem. Spi jeszcze.

Nikolajewa weszla do drugiego pokoju. Spaly tam na podlodze dwie kobiety. Nikolajewa spojrzala na nie.

– Co, to i Sula przyjechala?

– Aha. – Natasza wyjrzala zza jej plecow. – Przylazly nad ranem nawalone jak szmaty.

– No to po chuju… – Nikolajewa z niezadowoleniem machnela reka.

– I jak tam? – Kierowca stal przed otwartymi drzwiami wejsciowymi.

– Wejdz. – Nikolajewa podeszla do niego.

Wszedl. Zamknela za nim drzwi.

– Sluchaj, mamy zawalke z rublami. Moze zrobie ci laske?

Spojrzal na nia. Potem na Natasze. Ta usmiechnela sie i poszla do siebie.

– Chodz. – Nikolajewa wziela go za rece.

– No, w ogole to… – Patrzyl na nia uwaznie.

– Chodz, chodz… do lazienki. Zawalka z kasa, sam widzisz. A budzic te kurwiszony… Wiesz, gowna lepiej nie ruszac. – Pociagnela go za reke.

– Moge pojechac i zmienic. – Przystanal.

– Nie rozsmieszaj mnie. – Zapalila swiatlo w lazience. Wciagnela go za reke. Zamknela drzwi. Kucnela. Zaczela mu rozpinac spodnie.

– A ty… od dawna… tego? – Patrzyl z gory.

– Koles, za duzo pytan… o! Szybko stajemy na bacznosc. – Pomacala przez spodnie jego twardy czlonek.

Rozpiela pasek. Suwak. Sciagnela szare spodnie. Potem czarne slipy.

Mial maly zakrzywiony czlonek.

Szybko wziela go do ust. Objela rekami sinawe posladki. Zaczela wykonywac szybkie ruchy.

Kierowca wypchnal biodra. Pochylil sie i oparl reka o pralke. Zaczal sapac. Jego kolczyk kolysal sie do taktu.

– Poczekaj, malenka. – Polozyl reke na jej glowie.

– Boli? – Wyplula czlonek.

– Nie… po prostu… tak sie nigdy nie spuszczam… chodz, tego… normalnie…

– Bez gumy nie da rady.

– No ale… ja… nie woze ze soba… – Zasmial sie.

– Z tym nie ma problemu. – Wyszla. Wrocila z paczka prezerwatyw. Rozpieczetowala. Zrecznie i szybko mu zalozyla. Zrzucila szlafrok. Odwrocila sie do niego tylem. Oparla lokciami o umywalke.

– No, juz…

Szybko w nia wszedl. Objal ja dlugimi rekami. Poruszal sie szybko. Sapal.

– Dobrze, mmmm, tak, dobrze… – powtarzala spokojnie. Ogladala w lustrze siniak.

Szczytowal.

Mrugnela porozumiewawczo do jego odbicia w lustrze.

– Amator autostopowiczek!

Spojrzala na niego uwaznie. Nagle zadrzaly jej wargi. Zatkala usta dlonia.

On sapal przez nos, mial zamkniete oczy. Oparl glowe na jej ramieniu.

Wyciagnela reke. Zatkala wanne. Puscila wode, z trudem powstrzymujac szloch.

– Dobra. Ja… ja… musze sie ogrzac.

Zaczal sie ociezale podnosic. Otworzyl oczy. Jego czlonek wysunal sie z pochwy. Kierowca popatrzyl na niego.

– Do… do kibla – poradzila. Zdjela z polki plyn do kapieli. Chlusnela do wanny. I zaplakala glosno.

Spojrzal na nia ponuro.

– No co? Zle bylo?

Pokrecila glowa. Potem zlapala go za reke. Uklekla, przycisnela reke do piersi. Zaszlochala jeszcze glosniej, zatykajac sobie usta.

– Co ci jest? – Patrzyl z gory. – Krzywde ci zrobili? No? Co jest?

– Nie, nie, nie… – pochlipywala. – Poczekaj… Poczekaj…

Przyciskala sobie jego dlon do mostka. I szlochala.

Kierowca spojrzal katem oka na swoje odbicie w lustrze. Stal cierpliwie. Prezerwatywa ze sperma wisiala na opadajacym czlonku. Kolysala sie w takt jej szlochow.

Z trudem sie uspokoila. – To… to tylko tak… no juz… idz… Kierowca podciagnal spodnie. Wyszedl. Nikolajewa usiadla w wannie. Objela kolana. Polozyla na nich glowe.

W toalecie zaszumiala woda.

Kierowca zajrzal do lazienki.

– Wszystko w porzadku? – Nikolajewa nie podniosla glowy.

Kiwnal glowa. Patrzyl na nia z zaciekawieniem.

– Jak bedziesz mial ochote, wpadnij jeszcze.

Kiwnal glowa.

Siedziala nieruchomo. On wytarl nos.

– Jak sie nazywasz?

– Ala.

– A ja Wadim.

Kiwnela glowa, wciaz oparta na kolanach.

– Masz… duze klopoty?

– Skad? – Z uporem potrzasnela glowa. – Po prostu… tak po prostu… dobra… czesc.

– No to czesc.

Kierowca zniknal. Trzasnely drzwi wejsciowe.

Wanna sie napelnila. Woda siegala do pach. Nikolajewa zakrecila kran. Polozyla sie.

– Boze… kat, kat, kat… kat, kat, kat…

Piana syczala wokol jej zaplakanej twarzy. Nikolajewa zapadla w drzemke.

Po 22 minutach do lazienki zajrzala Natasza.

– Ala, wstawaj.

Вы читаете Lod
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату