– Czy moge ich wpuszczac do pana, kiedy pan juz wyjdzie?

– Tak.

– Ale pana juz tu nie bedzie?

– Nie.

– Tak jest, panie majorze. Czy to wszystko?

– Tak.

– Tak jest, panie majorze.

– Od dzisiaj – powiedzial major Major do niemlodego szeregowca, ktory zajmowal sie jego przyczepa – nie wchodzcie do mnie, kiedy jestem u siebie, zeby mnie pytac, czy nie jestescie mi potrzebni. Jasne?

– Tak jest, panie majorze – odpowiedzial ordynans. – A kiedy mam przychodzic, zeby sie dowiedziec, czy jestem panu potrzebny?

– Kiedy mnie nie bedzie.

– Tak jest, panie majorze, l co mam wtedy robic?

– To, co wam kaze.

– Ale przeciez pana majora nie bedzie.

– Tak.

– Wiec co mam robic?

– To, co bedzie trzeba.

– Tak jest, panie majorze.

– To wszystko – powiedzial major Major.

– Tak jest, panie majorze – powiedzial ordynans. – Czy to wszystko?

– Nie – powiedzial major Major. – Nie przychodzcie tez sprzatac. Nie wchodzcie w ogole, dopoki sie nie upewnicie, ze mnie nie ma.

– Tak jest, panie majorze, ale jak mam sie upewnic?

– Jezeli nie bedziecie pewni, uwazajcie, ze jestem, i nie wchodzcie, dopoki sie nie upewnicie. Jasne?

– Tak jest, panie majorze.

– Przykro mi, ze musze z wami w ten sposob rozmawiac, ale nie moge inaczej. Do widzenia.

– Do widzenia, panie majorze.

– Dziekuje wam. Za wszystko.

– Tak jest, panie majorze.

– Od dzisiaj – powiedzial major Major do Mila Minderbindera – nie bede przychodzil do stolowki. Prosze, zeby mi przynoszono wszystkie posilki do przyczepy.

– Bardzo dobra mysl, panie majorze – odpowiedzial Milo Minderbinder. – W ten sposob bede mogl przysylac panu specjalne dania, o ktorych pozostali nie beda wiedzieli. Jestem pewien, ze pan major bedzie zadowolony. Pulkownik Cathcart bardzo je sobie chwali.

– Nie chce zadnych dan specjalnych. Chce dostawac dokladnie to samo co wszyscy. Kazcie tylko temu, kogo przyslecie, zeby pukal do drzwi i stawial tace na stopniach. Jasne?

– Tak jest, panie majorze – odpowiedzial Milo. – Zupelnie jasne. Mam schowanych kilka zywych homarow z Maine, ktore bede mogl podac panu dzis wieczorem z doskonala salatka Roquefort i dwoma mrozonymi eklerami, ktore zaledwie wczoraj przeszmuglowano z Paryza wraz z wazna osobistoscia francuskiego ruchu oporu. Mysle, ze na poczatek to wystarczy?

– Nie.

– Tak jest, panie majorze. Rozumiem.

Wieczorem Milo zaserwowal mu na kolacje gotowanego homara z Maine, znakomita salatke Roauefort i dwa mrozone ekierki. Major Major byl zly. Gdyby to jednak odeslal z powrotem, jedzenie zmarnowaloby sie albo dostalby je kto inny, a poza tym major Major przepadal za gotowanymi homarami. Zjadl kolacje czujac wyrzuty sumienia. Nazajutrz dostal na obiad zupe zolwiowa i cala butelke Dom Perignon, rocznik 1937, ktora wypil do dna juz bez dluzszych deliberacji.

Po Milu pozostali juz tylko zolnierze z kancelarii i major Major unikal ich wchodzac i wychodzac ze swego pokoiku przez metne celuloidowe okienko. Odpinane okienko bylo duze, nisko umieszczone i z obu stron latwe do sforsowania. Odleglosc pomiedzy kancelaria a swoja przyczepa pokonywal wypadajac zza rogu, gdy droga byla wolna, i wskakujac do przydroznego rowu, ktorym biegl pochylony, dopoki nie dopadl zbawczego lasu. Kiedy zrownal sie z przyczepa, wyskakiwal z rowu i przemykal sie pospiesznie przez geste poszycie, gdzie jedyna osoba, jaka kiedykolwiek spotkal, byl chudy i widmowy kapitan Flume, ktory przestraszyl go na smierc kiedys o zmroku, wylaniajac sie bez ostrzezenia z kepy ostrezyn, zeby sie poskarzyc, ze Wodz White Halfoat grozil mu poderznieciem gardla od ucha do ucha.

– Jezeli mnie pan jeszcze raz tak przestraszy – odpowiedzial major Major – to ja sam poderzne panu gardlo od ucha do ucha.

Kapitana Flume zatkalo i natychmiast zapadl sie z powrotem w kepe ostrezyn. Od tego czasu major Major nigdy go juz nie widzial.

Major Major mogl miec sluszne powody do dumy. Na niewielkim skrawku obcej ziemi, po ktorym krecilo sie przeszlo dwustu ludzi, udalo mu sie zostac pustelnikiem. Dzieki swojej pomyslowosci i wyobrazni doprowadzil do sytuacji, w ktorej nikt z eskadry praktycznie nie mial do niego dostepu, z czego, jak zauwazyl, wszyscy byli zadowoleni, bo i tak nikt nie chcial miec z nim do czynienia. Nikt, jak sie okazalo, procz tego wariata Yossariana, ktory zwalil go kiedys chwytem za nogi, kiedy pomykal rowem przydroznym do swojej przyczepy na obiad.

Yossarian byl ostatnim czlowiekiem w eskadrze, przez ktorego major Major chcialby byc zwalony chwytem za nogi. Yossarianowi towarzyszyla nieodlacznie atmosfera skandalu. Najpierw awanturowal sie haniebnie z powodu tego nie istniejacego nieboszczyka z jego namiotu, a po nalocie na Awinion rozebral sie do naga i chodzil tak az do przyjazdu generala Dreedle, ktory chcial mu przypiac medal za bohaterska postawe nad Ferrara i stwierdzil, ze Yossarian stoi w szeregu zupelnie goly. Nikt na swiecie nie mial teraz prawa usunac z namiotu Yossariana porozrzucanych rzeczy nieboszczyka. Major Major stracil do tego okazje pozwalajac sierzantowi Towserowi zglosic, ze porucznik, ktory zginal na Oryieto w niecale dwie godziny po przybyciu do eskadry, nie przybyl w ogole. Major Major przypuszczal, ze jedynym czlowiekiem, ktory ma prawo usunac rzeczy nieboszczyka z namiotu Yossariana, jest sam Yossarian, lecz zarazem przypuszczal, ze Yossarian tez nie ma prawa tego zrobic.

Major Major, zwalony przez Yossariana chwytem za nogi, jeknal i usilowal wstac. Yossarian go nie puszczal.

– Kapitan Yossarian prosi o pozwolenie zwrocenia sie do pana majora w sprawie zycia lub smierci – powiedzial.

– Prosze mi pozwolic wstac – poprosil major Major skrecony w niewygodnej pozycji. – Lezac na ziemi nie moge panu odsalutowac.

Yossarian puscil go. Podniesli sie powoli. Yossarian powtornie zasalutowal i powtorzyl swoja prosbe.

– Chodzmy do mojego biura – zaproponowal major Major. – Mysle, ze tu nie jest najlepsze miejsce do rozmow.

– Tak jest, panie majorze – przyznal Yossarian. Otrzepali sie z piachu i w pelnym napiecia milczeniu poszli w strone kancelarii.

– Prosze chwile zaczekac, az opatrze sobie skaleczenia. Potem powie pan sierzantowi Towserowi, zeby pana wpuscil.

– Tak jest, panie majorze.

Major Major z godnoscia przeszedl przez kancelarie, nie zwracajac uwagi na ludzi pracujacych przy biurkach i kartotekach. Odczekal, az opadnie za nim zaslona oddzielajaca jego pokoik. Gdy tylko zostal sam, podbiegl do okna i wyskoczyl na zewnatrz, zeby umknac, stwierdzil jednak, ze Yossarian zagradza mu droge. Yossarian stal na bacznosc i salutowal.

– Kapitan Yossarian prosi o pozwolenie zwrocenia sie do pana majora natychmiast w sprawie zycia lub smierci – powtorzyl z determinacja.

– Nie zezwalam – burknal major Major.

– Nic z tego.

Major Major poddal sie.

– Dobrze – zgodzil sie z ciezkim westchnieniem. – Porozmawiam z panem. Prosze wskoczyc do mojego biura.

Вы читаете Paragraf 22
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату