– Czy wyscie powariowali? – spytal. – Poskarze sie na wasze zachowanie sierzantowi Towserowi.

– To wlasnie on nam o tym powiedzial – odezwal sie gus albo Wes. – Departament Wojny powiadomi panska zone.

Doktor Daneeka jeknal i wybiegl z ambulatorium, zeby zaprotestowac u sierzanta Towsera, ktory cofnal sie przed nim z odraza i poradzil mu, zeby w miare moznosci nie pokazywal sie ludziom na oczy, dopoki nie zapadnie decyzja, co poczac z jego szczatkami doczesnymi.

– Wiesz, on chyba naprawde nie zyje – glosem pelnym szacunku wyrazil swoj zal jeden z sanitariuszy. – Bedzie mi go brak. To byl zupelnie mily gosc, nie uwazasz?

– Niewatpliwie – przyznal ze smutkiem drugi. – Choc jestem zadowolony, ze ten kutasina zginal. Mialem juz powyzej uszu tego ciaglego mierzenia mu cisnienia.

Pani Daneeka, zona doktora Daneeki, nie byla zadowolona, ze doktor Daneeka zginal, i naruszyla nocna cisze Staten Island rozpaczliwymi krzykami i zawodzeniem, kiedy dowiedziala sie z telegramu Departamentu Wojny, ze jej maz zginal na polu chwaly. Kobiety przychodzily ja pocieszac, a ich mezowie skladali kondolencje przez telefon i mieli w glebi serca nadzieje, ze wkrotce przeprowadzi sie gdzie indziej, uwalniajac ich od obowiazku nieustannego wspolczucia. Biedna kobieta chodzila zupelnie nieprzytomna prawie przez tydzien. Powoli zdobyla sie na bohaterski wysilek zmierzenia sie z najezona straszliwymi problemami przyszloscia jej i dzieci. Kiedy juz zaczela przyzwyczajac sie do mysli o swoim nieszczesciu, zwalil sie jak grom z jasnego nieba listonosz przynoszac list zagraniczny z podpisem jej meza, zaklinajacy ja na wszystko, aby nie wierzyla zadnym zlym wiadomosciom na jego temat. Pani Daneeka oslupiala. Daty na liscie nie mogla odcyfrowac. Pismo bylo drzace i pospieszne, ale styl przypominal jej meza i melancholijny, uzalajacy sie nad soba ton tez byl znajomy, choc bardziej ponury niz zwykle. Pani Daneeka nie posiadala sie ze szczescia i nie mogac powstrzymac lez radosci po raz tysieczny calowala pomiety, brudny wojskowy papier listowy. Czym predzej wyslala do meza radosna kartke z prosba o szczegoly oraz telegram informujacy Departament Wojny o pomylce. Departament Wojny odpowiedzial jej urazony, ze nie ma zadnej pomylki i ze padla niewatpliwie ofiara zartu jakiegos sadystycznego maniaka z eskadry meza. List do meza wrocil nie rozpieczetowany ze stemplem: “Polegl'.

Pani Deneeka zostala po raz drugi wdowa, ale tym razem jej smutek zlagodzilo nieco zawiadomienie z Waszyngtonu, ze jest jedyna spadkobierczynia wojskowej polisy ubezpieczeniowej meza na dziesiec tysiecy dolarow, ktora to suma zostanie jej wyplacona na kazde zadanie. Wiadomosc, ze dzieciom i jej samej nie zagraza smierc glodowa, wywolala na twarzy pani Daneeki dzielny usmiech i stala sie punktem zwrotnym w jej cierpieniach. Nastepnego dnia Urzad do Spraw Weteranow poinformowal ja, ze w zwiazku ze zgonem meza przysluguje jej miesieczna renta do konca zycia oraz zasilek pogrzebowy w wysokosci dwustu piecdziesieciu dolarow. Do pisma zalaczony byl czek na powyzsza sume. Stopniowo, nieublaganie przyszlosc rysowala sie w coraz jasniejszych barwach. W tym samym tygodniu nadszedl list z Ubezpieczalni Spolecznej stwierdzajacy, iz na podstawie dekretu o ubezpieczeniu na starosc i od smierci wspolmalzonka nalezy jej sie comiesieczny zasilek dla niej i pozostajacych na jej utrzymaniu dzieci do lat osiemnastu oraz zasilek pogrzebowy w wysokosci dwustu piecdziesieciu dolarow. Na podstawie tych urzedowych dokumentow stwierdzajacych smierc meza zazadala wyplacenia jej trzech polis ubezpieczeniowych na zycie po piecdziesiat tysiecy dolarow kazda, jakie doktor Daneeka pozostawil; jej zadanie zostalo uznane i szybko zrealizowane. Kazdy dzien przynosil nowe niespodziewane bogactwa. Kluczyk do sejfu naprowadzil ja na czwarta polise ubezpieczeniowa na zycie o wartosci piecdziesieciu tysiecy dolarow oraz osiemnascie tysiecy dolarow w gotowce, od ktorych nigdy nie zaplacono podatku i nigdy nie trzeba go bedzie zaplacic. Loza braterska, do ktorej nalezal doktor Daneeka, dala jej miejsce na cmentarzu. Drugie bractwo, ktorego byl czlonkiem, przyslalo jej dwiescie piecdziesiat dolarow zasilku pogrzebowego. Oddzial zrzeszenia lekarzy dal jej zasilek pogrzebowy w wysokosci dwustu piecdziesieciu dolarow.

Mezowie przyjaciolek zaczeli z nia flirtowac. Pani Daneeka byla wprost zachwycona takim obrotem rzeczy i ufarbowala sobie wlosy. Jej fantastyczne bogactwo nadal roslo i musiala sobie codziennie przypominac, ze wszystkie te setki tysiecy dolarow nie sa warte zlamanego grosza bez meza, z ktorym moglaby wspolnie korzystac ze szczescia. Zdumiewalo ja, ze tyle roznych organizacji chce przyczynic sie do pochowania jej meza, ktory tymczasem u siebie na Pianosie przezywal okropne chwile usilujac utrzymac sie na powierzchni, i dreczony najczarniejszymi przeczuciami zastanawial sie, dlaczego zona nie odpowiedziala na jego list.

Doktor Daneeka stwierdzil, ze jest poddany w eskadrze ostracyzmowi i ze lotnicy przeklinaja jego pamiec najgorszymi slowami za to, ze dostarczyl pulkownikowi Cathcartowi pretekstu do zwiekszenia liczby obowiazkowych lotow. Dokumenty swiadczace o jego smierci mnozyly sie jak insekty i potwierdzaly sie nawzajem ponad wszelka watpliwosc. Nie dostawal pensji ani bonow zywnosciowych do stolowki i zyl wylacznie dzieki filantropii sierzanta Towsera i Mila, mimo iz obaj uwazali go za zmarlego. Pulkownik Cathcart nie chcial go przyjac, pulkownik Korn zas dal mu znac za posrednictwem majora Danby'ego, ze kaze natychmiast spalic jego zwloki, jezeli tylko odwazy sie pokazac w sztabie grupy. Major Danby wyznal, ze w sztabie sa wsciekli na wszystkich lekarzy z powodu doktora Stubbsa z eskadry Dunbara, niechlujnego lekarza o zwichrzonych wlosach i obwislym podbrodku, ktory z rozmyslem, prowokacyjnie uprawial podstepny sabotaz i zwalnial od lotow wszystkich majacych za soba szescdziesiat akcji bojowych, na odpowiednich formularzach, ktore sztab grupy z oburzeniem odrzucal, zaliczajac z powrotem zdezorientowanych pilotow, nawigatorow, bombardierow i strzelcow do personelu walczacego. Morale eskadry obnizylo sie gwaltownie, a Dunbara trzymano pod stalym nadzorem. W sztabie grupy byli zadowoleni, ze doktor Daneeka zginal, i nie mieli zamiaru zadac nikogo na jego miejsce.

W tych warunkach nawet kapelan nie mogl wskrzesic doktora Daneeki. Panika ustapila miejsca rezygnacji i doktor z kazdym dniem coraz bardziej upodabnial sie do chorego gryzonia. Worki pod jego oczami pociemnialy i opustoszaly, i snul sie bez celu w mrokach jak wszedobylski upior. Nawet kapitan Flume cofnal sie ze strachem, kiedy doktor Daneeka poszedl do lasu szukac u niego pomocy. gus i Wes bezlitosnie nie wpuszczali go do ambulatorium, nie mial wiec nawet termometru na pocieszenie i wtedy, dopiero wtedy uswiadomil sobie, ze wlasciwie z kazdego punktu widzenia jest nieboszczykiem i ze musi cos w tej sprawie zrobic cholernie szybko, jezeli w ogole chce miec nadzieje ratunku.

Poza zona nie mial nikogo, do kogo moglby sie zwrocic, nagryzmolil wiec rozpaczliwie list, w ktorym blagal ja, aby zawiadomila o jego sytuacji Departament Wojny i aby niezwlocznie zwrocila sie do dowodcy grupy, pulkownika Cathcarta, ktory potwierdzi, ze niezaleznie od tego, co jej mowiono – pisal do niej on, jej maz, doktor Daneeka, nie zas nieboszczyk czy jakis oszust. Pani Daneeka byla wstrzasnieta glebia uczucia bijaca z tego prawie nieczytelnego krzyku duszy. Opadly ja wyrzuty sumienia i juz gotowa byla ulec, ale nastepny list, jaki tego dnia otworzyla, pochodzil wlasnie od pulkownika Cathcarta, dowodcy jej meza, i brzmial nastepujaco:

Szanowny(a) Panie, Pani lub Panno Daneeka:

Slowa nie potrafia wyrazic ogromu smutku, jakiego doswiadczylem, kiedy pana (pani) maz, syn, ojciec lub brat polegl, zostal ranny lub zginal.

Pani Daneeka przeprowadzila sie z dziecmi do Lansing w stanie Michigan nie pozostawiajac adresu.

32 Yo-Yo i nowi lokatorzy

Yossarian mial cieplo w namiocie, kiedy nadeszly chlody i wieloryby chmur przeplywaly nisko po zmetnialym, brudnoszarym niebie prawie bez przerwy, jak buczace, ciemne stalowe stada bombowcow B-17 i B-24 z baz lotnictwa dalekiego zasiegu we Wloszech w dniu wkroczenia do poludniowej Francji przed dwoma miesiacami. Wszyscy w eskadrze wiedzieli, ze chude nogi Kida Sampsona zostaly wyrzucone na mokry piasek, gdzie lezaly i gnily jak sina, skrecona kostka szczescia z kurczaka. Nikt nie chcial ich stamtad zabrac, ani gus i Wes, ani nawet ludzie ze szpitalnej kostnicy; wszyscy udawali, ze ich nie widza, ze fala zabrala je gdzies na poludnie, tak jak calego Clevingera i Orra. Odkad pogoda sie zepsula, prawie nikt juz nie wykradal sie samotnie, zeby jak zboczeniec podgladac zza krzakow rozkladajace sie kikuty.

Skonczyly sie pogodne dni. Skonczyly sie latwe loty. Byl siekacy deszcz i gesta, przenikliwa mgla i ludzie latali nie czesciej niz raz na tydzien, kiedy niebo sie przejasnialo. W nocy zawodzil wiatr. Karlowate, powykrecane drzewa trzeszczaly i pojekiwaly, zmuszajac Yossariana do myslenia co rano, zanim sie jeszcze w pelni obudzil, o chudych nogach Kida Sampsona puchnacych i rozkladajacych sie z systematycznoscia zegara na mokrym piasku pod lodowatym deszczem w ciemne, zimne, wietrzne pazdziernikowe noce. Po nogach Kida Sampsona myslal o zalosnie skomlacym Snowdenie, ktory zamarzl na smierc w ogonie samolotu i przez caly czas, kiedy Yossarian

Вы читаете Paragraf 22
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату