ciagnie sie daleko za Coney w strone Brighton i Manhattan Beach. Czlowiek musi sobie dopiero poharatac stopy w Nicei i angielskim Brighton – stwierdzajac z oburzeniem, ze te nabrzeza rowniez nazywaja sie plazami – aby docenic w pelni rozlegle plaze Coney i uznac je za naprawde bezcenne bogactwo narodowe.

Poza tym Coney Island miala swoje dlugie, kryte asfaltem ulice, po ktorych samochody jezdzily w zasadzie tylko latem i ktore stanowily place zabaw lepsze od wszystkiego, co zaprojektowal jakikolwiek projektant terenow rekreacyjnych.

Nasza ulubiona zabawa wiosna i latem byl punchball, odmiana konwencjonalnego baseballu, w ktory gralismy sprezysta skorzana pilka – najlepsza byla marki Spaldeen, ale kosztowala wiecej od innych. Pilke wybijalo sie z bazy raczej piescia niz kijem od szczotki czy w ogole jakimkolwiek kijem, stad nazwa punchball. Jesienia gralismy w hokeja na wrotkach, a takze w przypominajaca futbol gre o nazwie asocjacja, w ktorej wolno bylo podawac i kiwac, natomiast zabronione bylo chwytanie lub blokowanie przeciwnika. Przodowalem w niej jako prze- chwytujacy. A potem, kiedy nauczylismy sie regul, gralismy w prawdziwy futbol na piasku na plazy. Za pierwszym razem, gdy zagralismy na twardym gruncie, a bylo to w Sea Gate, zaskoczylo mnie, jak twarda moze byc ziemia, gdy czlowiek przewraca sie na nia i pada. Nie nosilismy ochraniaczy ani kaskow. Wczesniej, jeszcze jako dzieci, bawilismy sie w chowanego, berka, a takze w „nasladuj pierwszego', na plazy i na podworkach pustych letnich bungalowow. Ja bylem zawsze pierwszy. W letnie wieczory na deptaku wymyslilem odmiane „nasladuj pierwszego' oparta w wiekszym stopniu na pomyslowosci i zgrywie anizeli fizycznej zrecznosci. Przepraszalem z uprzedzajaca grzecznoscia ludzi pograzonych w rozmowie, po czym przechodzilem miedzy nimi i oddalalem sie. Nastepny w kolejce zobowiazany byl zrobic to samo. Pojawienie sie trzeciego budzilo podejrzenia, przy czwartym lub piatym ofiary przerywaly rozmowe, przygladaly sie nam badawczo i zalapywaly, o co chodzi, na ogol z wesolym zaskoczeniem. Im dluzsza byla kolejka, tym wiekszy smiech. W barach kelnerzy i barmani nie tolerowali nas z taka pogoda ducha. Ja, ten pierwszy (w „nasladuj pierwszego' prawie nigdy nie tracilo sie tej pozycji; jesli wywrocilem sie, przeskakujac z jednego ganku na drugi, upieralem sie, ze inni musza zrobic to samo), wkraczalem niewinnie do srodka, obchodzilem caly lokal, jakbym sie za kims rozgladal, po czym opuszczalem go innymi drzwiami, podczas gdy drugi chlopak wchodzil juz do baru, jak gdyby mnie szukal, a po nim trzeci, niewinnie podazajac naszym sladem. Czwartego albo piatego obsztorcowywano i wyrzucano na ulice. A nastepny bal sie wejsc po nich do srodka i spadal niestety na koniec kolejki, podczas gdy mnie oczywiscie nigdy nie powinela sie noga.

W sobotnie poranki wiosna i latem gralismy na ogol w punchball z druzyna z innego bloku – czesciej wygrywajac, niz przegrywajac – a potem wracalismy triumfalnie do domu na dobrze zasluzona szklanke zimnego mleka i czekalismy z utesknieniem na lunch. Wczesnym sobotnim popoludniem wybieralismy sie na ogol do kina (bilet kosztowal dyche, cukierki piatke) na podwojny seans – najnowszy odcinek serialu kowbojskiego albo filmu o Tarzanie, kronike filmowe i na dokladke kreskowke z Myszka Mickey lub Betty Boop albo film przyrodniczy. Pozniej wracalismy do domu, dyskutujac zawziecie, co zrobic z reszta dnia. Niedziele byly na ogol latwiejsze; wieksza czesc poranka spedzalismy przy sniadaniu, przegladajac kolorowe komiksy i reklamy zabawek, ktore kiedys chcielibysmy miec, oraz podrozy, w ktore kiedys pragnelibysmy sie wybrac. Odkad siegam pamiecia, mielismy dwa wielkie kina, do ktorych moglismy chodzic: RKO Tilyou i Loew's Coney Island. Po jakims czasie na pustej dzialce przy Surf Avenue, jedna przecznice ode mnie, zbudowano nowe, Surf Theater, i mielismy trzy. Otwarcie Surf Theater bylo wydarzeniem, ktore zapamietalem. Wyswietlano film One Night of Love, z operowa gwiazda Grace Moore, ktora pare lat pozniej zginela w katastrofie lotniczej. Znaczna czesc muzyki, w tym piosenka tytulowa, oparta byla na melodiach Pucciniego i matka takze poszla na ten film.

Dzielnica rozrywkowa Coney Island – obszar, na ktorym znajdowaly sie karuzele, diabelskie mlyny, budki z jedzeniem oraz automaty do gry – interesowala nas najbardziej w chlodniejsze dni wiosny i poznego lata, wzglednie dla odmiany nawet w cieplejsze dni, gdy ktorys z nas zdobyl darmowe karty wstepu do Luna albo Steeplechase Parku. Byly to jedyne dzialajace wowczas wesole miasteczka z prawdziwego zdarzenia. W kazdym pobierano oplate za wstep i zapewniano atrakcje, ktore przynajmniej z nazwy spotkac mozna bylo tylko w tym jednym miejscu; powolna przejazdzka lodzia w jednym z parkow nosila miano Tunelu Milosci, w drugim (tak mi sie zdaje) Czerwonego Mlyna. Wszystkie atrakcje wymagaly specjalnego biletu albo osobnej oplaty; w Steeplechase kazdy musial placic dodatkowo za skok z wiezy spadochronowej. Kryta arena Stauche'a, gdzie na poczatku stulecia miescila sie jedna z wielkich restauracji, wciaz dzialala, ale teraz organizowano tutaj mecze bokserskie i cieszace sie przez pewien czas powodzeniem maratony taneczne. Na dlugosci pol mili, miedzy Surf Avenue i deptakiem, biegl ciag pieszy o nazwie Bowery, zapozyczonej naturalnie od istniejacego wczesniej, znanego z bajecznych ekscesow bulwaru na dolnym Manhattanie. Prawie kazdy jego cal zajmowaly najrozniejsze atrakcje i nawet w bocznych uliczkach pelno bylo estrad, automatow, karuzel i budek z jedzeniem. Naganiacze i bileterzy wydzierali sie na cale gardlo, motory warczaly, a z roznych gabinetow strachu dobiegal bezustannie maniakalny jazgot wzmocnionego mechanicznie smiechu. Czynny byl takze slynny Feltman, wciaz wielki i wspanialy, aczkolwiek nieublaganie tracacy popularnosc, teraz gdy zabraklo juz Brylantowego Jima Brady'ego i inne grubych ryb z wesolych lat dziewiecdziesiatych.

W ktoryms momencie na promenadzie wyrosla nagle budka z lodami Howarda Johnsona, z mnostwem jaskrawych lampek i dwudziestoma szescioma roznymi smakami. Przezwyciezywszy pierwsza niechec, przygladalismy sie ze zdumieniem temu kuriozum, czytajac nazwy smakow i zastanawiajac sie, po co komu tyle innych, skoro istnieja: waniliowy, czekoladowy oraz standardowy truskawkowy, a takze palonych migdalow, orzechowy i pistacjowy, ceniony bardziej z racji nowego koloru niz jakichs szczegolnych walorow smakowych. I kim, do diabla, byl ten Howard Johnson, o ktorym nigdy nie slyszelismy? Zamiast prawdziwych lodow, ktore normalnie jedlismy w domu lub na ulicy, na promenadzie wolelismy nasze miekkie lody, nasz „mrozony custard', i Howard Johnson wkrotce zrejterowal. Dwa razy podjeto na deptaku smiala probe uruchomienia kregielni na swiezym powietrzu. Ta gra tez byla czyms egzotycznym. Kregle wciaz stanowily wowczas rozrywke dla gojow i dwie kregielnie rowniez nie dzialaly zbyt dlugo.

Przekonalismy sie wczesnie, ze gotowana frankfurterka nie smakuje nigdzie tak dobrze jak ta, ktora upieczono na grillu, az popekala jej skorka – wystarczylo sprobowac tej gotowanej na stadionie futbolowym, zeby poczuc na jezyku tylko goraca wode i musztarde; ze diabelski mlyn Cudowne Kolo ze swoimi krecacymi sie, kolyszacymi gondolami, ktory jest jedna z dwoch nadal dzialajacych mechanicznych atrakcji, pamietajacych nasze czasy, zdecydowanie przewyzsza diabelski mlyn George'a C. Tilyou w Steeplechase Park, ale oba nadaja sie co najwyzej dla podziwiajacych krajobrazy ciolkow wzglednie doroslych z malymi dziecmi, ktore tez byly ciolkami i nie wolno ich bylo narazac na cos wiecej niz lek wysokosci; ze Cyklon, drugi wciaz funkcjonujacy zabytek z lat naszej mlodosci, jest bezsprzecznie i nieodwolalnie najlepsza ze wszystkim diabelskich kolejek; i ze prozno szukac na calym wszechswiecie ziemniaczanych knedli lepszych od tych, ktore sprzedawala pani Shatzkin, kiedy wciaz jeszcze ugniataly je recznie starsze panie, jej przyjaciolki i krewne. (Chociaz wciaz spotykam upartych palantow, zachwalajacych grubsze zolte knedle Gabilli, oraz osobnikow, ktorzy dorastali w sasiedniej Brighton Beach i wciaz slinia sie na wzmianke o pani Stahl, krolowej tamtejszych knedli).

Wszystko to skladalo sie na praktyczna przyziemna wiedze, dzieki ktorej staralismy sie zawsze placic uczciwa cene za to, co kupowalismy. We wczesnym wieku poznalismy rowniez dobrze kapitalistyczna rzeczywistosc oraz konstytuujaca ja antytetyczna zasade gloszaca, iz generalnie nie ma takiej rzeczy jak uczciwa cena. Roznica, zarowno wedlug Arystotelesa, jak i Karola Marksa, znana jest pod nazwa zysku. Dowiedzielismy sie tego w pierwszym rzedzie od naciagaczy z Coney Island, ktorzy zapewniali, ze zgadna, ile wazymy, ile mamy lat, jak sie nazywamy, czym sie zajmujemy, z jakiego kraju pochodzimy i jakiego dnia sie urodzilismy, zgadna o nas w ogole wszystko, lacznie z kolorem naszych gatek, za dyche, cwiartke, pol dolara i dolara. Nagroda, ktora klient dostawal za pomylke, rosla wraz z wysokoscia postawionych pieniedzy. Dowcip polegal na tym, ze naciagacz nigdy nie mogl przegrac. Nie znal sie lepiej od nas na arkanach tej gry, ale zawsze wychodzil na swoje, poniewaz bez wzgledu na to, czy zgadl, czy nie, klient nigdy nie wygrywal. Ujmujac to bardziej elegancko, klient mogl co prawda odejsc z nagroda, ale naciagacz nie byl stratny, kosztowala go ona bowiem zawsze mniej, znacznie mniej niz klient wylozyl, zeby wygrac. Ten ostatni odnosil oczywiscie moralna satysfakcje, bo zdawalo mu sie, ze przechytrzyl eksperta, gdy tymczasem naganiacz cieszyl sie wiedzac, ze wlasnie udalo mu sie zgarnac pare groszy w charakterze zysku.

Ale, jak Boga kocham, dzieciak mogl za jednego centa wygrac na automatach caly orzech kokosowy i kiedy poznal know-how, zrobic za pomoca mlotka i gwozdzia dziure w miekkim miejscu skorupy, wypic mleko, nastepnie zas rozbic caly orzech na kawalki i rozdac je wszystkim dookola. Sztuczka, dzieki ktorej wygrywalo sie orzech kokosowy, polegala na tym, zeby nie rzucac jednocentowek bezposrednio na metalowe przyciski, oglaszajace glosnym dzwonkiem zwyciezce, lecz celowac nimi w stosy lezacych juz w automacie monet i spychac kilka z nich

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату