obliczu kwadratowych rownan, liczb ujemnych, mnozenia ulamkow, trygonometrii i rachunku rozniczkowego. W chemii, ktora powinna byc latwa, mialem trudnosci, kiedy pojawialy sie wzory skomplikowanych reakcji. W tym samym mniej wiecej czasie czesc moich bliskich przyjaciol (wsrod nich Marvin Winkler), majac powyzej dziurek w nosie tych bezuzytecznych dyrdymalow, dala za wygrana i przeniosla sie z Lincoln High do szkol zawodowych. Ja przetrwalem, poniewaz mialem dobra pamiec i potrafilem powielac na slepo procedury, ktore trzeba bylo stosowac. Logarytm pozostal jednak dla mnie czyms niewyobrazalnym i w dalszym ciagu nie rozwiazalem odwiecznej tajemnicy liczby pi (ani nawet nie zrozumialem, na czym polega ta tajemnica).

Lekcje angielskiego byly natomiast proste jak drut. Gramatyka sprawiala mi mniej trudnosci, kiedy sie jej uczylem, niz teraz, kiedy zawodowo pisze i mam za soba doswiadczenia nauczyciela akademickiego. Poprawianie prac studentow pierwszego roku, z przerazajaca swiadomoscia, ze nie wolno mi ani razu sie pomylic, w znacznym stopniu podkopalo moja pewnosc w kwestiach dotyczacych skladni i ortografii. Bezustanne sprawdzanie w celu uzyskania absolutnej pewnosci zrodzilo w koncu dlugotrwale watpliwosci, ktorych do dzis sie nie pozbylem.

Czytanie bylo ekscytujace i absorbujace i oddawalem mu sie czesto z wlasnej inicjatywy. Starszy brat i siostra pracowali juz na Manhattanie – podroz tam nie byla krotka – i przywozili do domu najrozniejsze czasopisma, ktore poszerzaly moja wiedze w popularnych dziedzinach. Byly takze ksiazki wypozyczane w komercyjnych, niepublicznych bibliotekach: najnowsze powiesci, kryminaly, latwe w lekturze bestsellery, do ktorych z wielu wzgledow niedobrze bylo sie przyzwyczajac. Duzo czasu zajelo mi pozniej cierpliwe zaznajamianie sie z utworami, ktorych istotnymi skladnikami byly nie tylko szybka akcja i duzo dialogow. Publikujace popularna literature czasopisma w rodzaju „Collier's' i „Liberty' zamieszczaly w kazdym numerze „krotkie opowiadanie', zwienczone dowcipnym zakonczeniem i skladajace sie z tysiaca albo mniejszej liczby slow. Perspektywa, ze bede pisal cos takiego, juz we wczesnym wieku skutecznie pobudzala moja wyobraznie i ambicje.

Kiedy mialem dziewiec albo dziesiec lat, kuzyn ze strony ojca, Nat Siegel, ktory skonczyl juz wtedy kurs na ksiegowego, przyjechal do nas z wizyta i dal mi w prezencie dziecinna wersje „Iliady'. Byla to pierwsza przeczytana przeze mnie ksiazka, ktora naprawde rozpalila we mnie wielkie emocje. Nie moglem sie prawie oderwac od lektury, a potem powstrzymac od przeczytania jej na nowo. Nie potrafilem jej zapomniec i nie zapomnialem. Wersja byla nie tylko uproszczona, lecz doprowadzala akcje do punktu daleko wykraczajacego poza tresc oryginalu. Dopiero pod sam koniec szkoly sredniej dowiedzialem sie, ze „Iliada' nie jest fascynujaca ksiazka dla dzieci, lecz wielkim epickim poematem. I dopiero przeczytawszy ja w pewnym momencie na studiach, uswiadomilem sobie, ze tematem utworu jest gniew Achillesa, a nie wyczerpujaca wojna przeciwko Troi. Nielatwo bylo mi przezwyciezyc zawod i rozczarowanie. Pierwsze spotkanie z tym malym tomikiem wywarlo na mnie tak silne wrazenie, ze wciaz trudno mi przyjac do wiadomosci, iz w wersji Homera nie ma konia trojanskiego, nie ma smierci Achillesa, nie ma ostatecznego zwyciestwa i zdobycia miasta. Pewne pojecie o rodzaju mojej umyslowosci moze dac fakt, ze Hektora wole od Achillesa, wspolczuje Priamowi bardziej niz ktoremukolwiek z bohaterskich Grekow, a u Szekspira lubilem i wciaz lubie bardziej Hotspura niz ksiecia – bardziej nawet niz Falstaffa – i chcialbym sadzic, ze kazdy rozsadnie myslacy czlowiek ma podobne odczucia.

Nastepne wypracowanie na temat przeczytanej ksiazki napisalem, ku zadowoleniu swoim i nauczyciela, o „Iliadzie'. Ozdobilem je rysunkami przekalkowanymi z malego tomiku. A miesiac pozniej napisalem kolejne, zupelnie inne wypracowanie o tej samej ksiazce, ozdabiajac je innymi ilustracjami. Nauczyciel wzial mnie najuprzejmiej, jak to mozliwe, na strone i wyjasnil cos, co do mnie nie dotarlo: ze te wypracowania maja rozwijac raczej nawyk czytania, nie pisania i nie jest w zwyczaju pisac wiecej niz jedna prace na temat jednej ksiazki. Byc moze wtedy wlasnie przerzucilem sie na Tomka Sawyera, o ktorym pisanie nie sprawilo mi zadnej satysfakcji.

Sklonnosc do niezdawania sobie sprawy z rzeczy, ktore powinny byc oczywiste, towarzyszyla mi i pozniej. Robiac po wojnie magisterium z literatury amerykanskiej na Uniwersytecie Columbia, pisalem przez ponad rok prace dyplomowa na temat sztuk, ktore otrzymaly nagrode Pulitzera. Byl to trywialny, niewdzieczny temat i dziwie sie teraz, ze zaaprobowano go, nie pytajac w ogole, co zamierzam udowodnic. Dopiero zapytany niedlugo potem w rozmowie, jaka byla teza mojej pracy, uswiadomilem sobie, ze nie mialem zadnej. Mimo to zostala przyjeta. Jakis czas pozniej w trakcie pisania koncowych fragmentow „Paragrafu 22' staralem sie o posade kierownika dzialu ogloszen i promocji „McCall's', wydawanego podowczas kobiecego czasopisma o duzym nakladzie, i poddano mnie badaniom psychologicznym, w tym testowi Rorschacha. Rozwodzilem sie niemal bez konca na temat kazdej z plam na kazdej karcie, mniej potoczyscie na temat kolorowych, nie zwracajac w ogole uwagi na szczegoly. Prawie ich nie zauwazalem. Jesli Bog tkwi w szczegolach, jak utrzymuje wiele wspolczesnych autorytetow, to wydaje mi sie, ze nie zwrocilem na Niego uwagi w zadnych dzielach poza wlasnymi. I bylo chyba z mojej strony przejawem intuicyjnego zdrowego rozsadku, ze zabierajac sie wreszcie na serio do pisania, zignorowalem wymog przedstawienia przekonywajacego detalu, bez ktorego nie moze sie obyc gatunek zwany realizmem.

Odnioslem w szkole jeszcze jeden sukces, ktorym chcialbym sie pochwalic. Nie pamietam juz, czy w podstawowce, czy w szkole sredniej przeczytalismy „Wyspe skarbow' i mielismy zaznaczyc miejsce zakopania skarbu na wymyslonej przez kazdego z nas mapie. Na mojej mapie – dosyc, musze przyznac, odkrywczo – oznaczylem rozne miejsca nazwiskami znanych wowczas osobistosci. Umiescilem tam Rudy'ego Valleya, W. C. Hilla (slynny radiowy komentator), park o nazwie W. C. Fields oraz las o nazwie Lefty Grove (baseballista z bostonskich Red Sox). Umiescilbym Veronice Lake, gdyby dzialo sie to troche pozniej. Z cala pewnoscia mialem Grace albo Victora Moore i inne obiekty geograficzne, ktore opatrzylem nazwiskami tego rodzaju. Jednym z nich byl tor przeszkod o nazwie Steeplechase. Moj skarb zakopany byl na bloniach o nazwie Luna Park, za lasem, ktory nazywal sie Helen Twelvetrees (dawna aktorka filmowa). Wszystko to znajdowalo sie w krainie Trzustki na Wyspie Langerhansa, czyli na jednym z tych wystepujacych w trzustce tworow, ktorych nazwe znalazlem przypadkowo w kryminale, przyniesionym krotko przedtem do domu przez siostre albo brata. Wchodzilo sie tam przez jakies „wargi' -moglbym uzyc slowa „gardziel', ale watpie, czy bylem taki madry – i plynelo w dol przewodem pokarmowym. Nauczycielka -nazywala sie, pamietam, panna Perks i przyszla do nas na zastepstwo na jeden dzien, zeby zostac na caly okres – byla pod wielkim wrazeniem. I o to wlasnie mi chodzilo.

Szkola srednia i okres dojrzewania wplynely w znacznym stopniu na zmiane naszych postaw, reakcji i zachowan spolecznych – podobnie jak (co latwo zgadnac) Hitler, Mussolini i druga wojna swiatowa. Wchodzilismy w wiek mlodzienczy w roznym tempie i z roznym bagazem biologicznych doswiadczen, dziewczeta naturalnie rozwijajac sie szybciej i zdradzajac tego wyrazniejsze oznaki. Niejaka Sonia miala duzy biust juz w siodmej albo osmej klasie, podczas gdy dziewczyna z Sea Gate o imieniu Ruth, w ktorej sie durzylem, szczupla, ciemna i troche wyzsza, nie miala go prawie wcale. Ale wszyscy z nas, ktorzy poszli do Abraham Lincoln High School, a nie do Brooklyn Tech lub zawodowki, zaczeli srednia edukacje tego samego dnia.

Szkola znajdowala sie dosc daleko i po raz pierwszy w naszym krotkim zyciu znalezlismy sie w tej samej klasie z mieszkancami innych czesci swiata, jesli nawet te inne czesci swiata byly tylko dzielnicami Brooklynu, sasiadujacymi z nasza. Spotkalismy tam chlopcow i dziewczeta z wloskiej czesci Coney Island; a oprocz nich uczniow z pogranicznych terytoriow, ktore byly dla nas z poczatku tak samo obce jak Alaska. Uczniowie z pobliskiego Brighton, rowniez Zydzi, specjalnie sie od nas nie roznili – dziewczeta byly moze troche lepiej ulozone, ale chlopcy tak samo rozwydrzeni i zle wychowani jak my, za to lepsi w sportach, bo mieli lepszych trenerow. Plywanie nago raz w tygodniu w szkolnym basenie bylo udreka, ktorej nic nie usprawiedliwia. Jedynymi, ktorym to najwyrazniej nie przeszkadzalo, byli faceci z wielkimi fiutami. Do szkoly mielismy z domu ponad trzy mile, za daleko, zeby isc piechota, jesli nie mielismy na to ochoty, a z wyjatkiem kilku ozywczych popoludni na wiosne, raczej jej nie mielismy. Jechalismy naszym tramwajem Surf Avenue do dzielnicy rozrywkowej, skrecalismy w Neptun Avenue i wysiadalismy na rogu, prawie przy samej szkole. Mieszkancy Sea Gate mieli dluzsza droge, bo najpierw musieli pieszo albo wewnetrznym autobusem wydostac sie ze swojej enklawy. Za kilka miedziakow tygodniowo wiecej moglismy jezdzic w te i z powrotem autobusem, ktory odchodzil kazdego ranka z przystanku na Mermaid Avenue i kazdego popoludnia wracal w to samo miejsce. Autobusy byly prywatne; szkola, chociaz polozona daleko, nie brala zadnej odpowiedzialnosci za dostarczenie nas na miejsce. Kiedy tam ostatnio zajrzalem, znajomy z pobliskiego klubu, niejaki Novack, zarabial niezle na zycie jako wlasciciel jednego, a moze wiekszej liczby szkolnych autobusow.

Szkola, mimo ze duza i wzglednie nowa, byla juz przepelniona i w pierwszej klasie musielismy sie wszyscy uczyc w filii poza terenem Lincoln High. Zajmowala dwa najwyzsze pietra w typowej publicznej podstawowce z czerwonej cegly, z bialymi kamiennymi obramowaniami okien. Roilo sie tam od chlopcow i dziewczat, mlodych mezczyzn i kobiet, reprezentujacych dziwna i czasami wybuchowa mieszanke grup etnicznych i zawodowych, z ktorymi sie wczesniej nie zetknelismy. Tworzylismy razem nader roznorodna zbieranine. Pamietam, ze wszyscy

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату