wejsciowy, usiadl za pulpitem sterowniczym, znowu wlaczyl emitor oslony i nastawiwszy na skali odpowiednia cyfre przycisnal wlacznik z literami „P P” – predkosc poczatkowa. „Portos” skoczyl i unoszac sie nad krzewami ruszyl plynnie w kierunku znajomy alei eukaliptusowej. Bibl nie wybieral drogi, lecial po prostej, wiedzac, ze wczesniej czy pozniej zielona traba powietrzna wyprowadzi go na czarna pustynie, z ktorej tu przybyl. Tak poradzili mu chlopcy w niebieskich koszulkach siatkowych. Bibl zamyslil sie. W gruncie rzeczy ja malo na Ziemi wiedza o formach rozumnego zycia w kosmosie. Nie zdaja sobie sprawy, jak wielopostaciowe jest to zycie i jakie zagadki nie do odgadniecia stawia czasami przed badaczami. Teorie wielofazowosci swiata do tej pory wysmiewaja oponenci Merle’a z ziemskich akademii, a na Hedonie kazdy niedowiarek moze bez zadnego klopotu sprawdzic ja doswiadczalnie. Dlaczego? Jakie warunki powstaja tu podczas przesuniecia faz? Kiedy otwieraja sie „wejscia” i „wyjscia”? W jaki sposob mozna sobie wyobrazic cywilizacje na Hedonie, jezeli niezrozumialy jest sam jej sens? Co Hedonczycy osiagneli? Niesmiertelnosc? Przeciez Bibl i Kapitan widzieli martwych. Gdzie sie wiec zaczyna i gdzie konczy zycie, ktore modeluje wszystkie szczeble drabiny wzrostu wedlug jednego wzoru? Jaki jest socjalny ksztalt tego spoleczenstwa, jezeli jego technosfera osiagnela poziom niewyobrazalny dla Ziemianina? A poziom ten osiaga sie, jak sie okazuje, poprzez zabawe w klocki, liczenie w pamieci i dzieciece fantazjowanie. Jakze moze istniec spoleczenstwo, ktore nie przejawia zainteresowania nowym, poznanie swiata sprowadza do tworzenia mitow. No i po co ono istnieje, jezeli otrzymujac wszystko, nie oddaje niczego w zamian? I w gruncie rzeczy, od kogo otrzymuje, komu nie oddaje niczego?

Bibl przypomnial sobie koniec rozmowy w „kolbie”, kiedy to Hedonczyk oznajmil Kapitanowi, ze Nauczyciel, ktory sie nim zainteresowal, to tylko mozg.

– Elektroniczny czy zywy? – zapytal Kapitan i otrzymal odpowiedz, ze zywy.

– Gdzie sie znajduje?

– W specjalnym plynie odzywczym.

– Ale gdzie, w jakim miejscu?

– Nie wiemy.

– To jak mnie do niego zaprowadza?

– Nikt cie nie bedzie prowadzic. Wyjdziesz stad i znajdziesz sie od razu w Wiecznym Skarbcu.

– Razem z wami?

– Nie. Nauczyciel wzywa tylko ciebie.

– Coraz lepiej! Coz to takiego, sanktuarium? Swiatynia? Kolumbarium?

– Nie wiemy.

– Co wy w ogole wiecie?

– Ze jest.

– Bez ciala?

– Tak.

– Bog?

– Nie. Nie oddajemy mu czci.

– Informatorium?

– Nie. Informacje zbiera i wykorzystuje Koordynator.

– Rozumie pan cos z tego, Bibl?

Bibl odparl, ze nie tyle rozumie” co przypuszcza. Mozg to programista, a Koordynator to maszyna liczaca, komputer cybernetyczny, ktory w jakis sposob organizuje i reguluje zycie planety.

Nastepnie Kapitan zniknal w zielonej mgielce za blonka, a Bibl wrocil do „Portosa”. Zadziwiajaco wygodna rzecz to blyskawiczne przemieszczenie w przestrzeni. Nie potrzeba zadnych samolotow, smiglowcow, nawet „pasow”. Pomyslales, krok i juz jestes w innym miejscu; jakby ktos zlozyl kartke papieru i dwa punkty na jednej linii polaczyly sie w jeden. Taka rzecz sie nie snila zadnemu specowi od przestrzeni. A z jaka predkoscia to sie odbywa: po prostu z predkoscia swiatla, czy „nad”? Bibl nie byl fizykiem i jego stosunek do wygod, jakie dostarczalo tutejsze zycie, niewiele odbiegal od postawy Hedonczykow. Ciesz sie, bracie; i tyle.

Jak mu wyjasnili „tubylcy” o smiesznych imionach, Bibl mogl natychmiast sie znalezc w rejonie stacji albo nawet wewnatrz niej, przynajmniej w obrebie korytarza parteru – nieprzypadkowo Dok i Pilot „Hedony 2” woleli siedziec na pietrze: na tym poziomie miraze sie nie pojawialy – ale Bibla nie skusila mozliwosc takiej materializacji w kregu towarzyszy. Trzeba bylo nie tylko wrocic do domu, ale rowniez przyprowadzic „Portosa”, ktorego zabezpieczen nie mogla pokonac nawet hedonska technika. Musial wiec skorzystac z zielonego wiru powietrznego, ktory wreszcie pojawil sie zza drzew, i ktory natychmiast przeniosl pojazd na czarne przedpole wokol stacji. Wychodzac z wozu Bibl zauwazyl biegnace na spotkanie figurki – barczysta i wysoka, a obok nizsza i szczuplutka – przypominajace dlugopis i nieproporcjonalny do jego rozmiarow, dwa razy wiekszy futeral. A po minucie Maly i Alik juz obejmowali kolege, zagladajac mu przez ramie do wnetrza kabiny.

– A gdzie Kapitan? – zapytali obaj z niepokojem.

Bibl rozwial ich obawy. Ale Maly zasepil sie.

– Nie powinienes byl sie zgodzic. Nie nalezalo sie rozdzielac.

– Kep nalegal. I, jak sadze, mial podstawy. Kontakt wymagal rozdzielenia sie.

– Jaki tam kontakt? Bzdura. Najpierw was postrzelili jak kaczki nad bagnem, potem wpakowali do klatki, polozyli spac na powietrznych lozeczkach, tlenowym winkiem napoili. A kiedy zaczeli rozmowe, to czego sie dowiedzieliscie? Czego ucza, na czym siedza, co pija, w co graja. A jak sie przemieszczaja w przestrzeni, jak przez sciany przechodza, jak spirytus z powietrza pedza, tego nawet oni sami nie wiedza. Moze to wcale nie jest szkola, tylko malpi rezerwat.

– Maly ma racje – wtracil sie Alik. – Bardzo trafne okreslenie.

Czego sie wymaga od malpy w niewoli? Przede wszystkim, zeby uwierzyla w swoja swobode i szczescie, zeby ciut-ciut kombinowala i przedrzezniala czlowieka. Na przykladzie jej zachowania ktos prowadzi sobie tylko zrozumiale doswiadczenia, robi jemu tylko potrzebne obserwacje i wyprowadza wyplywajace z tych obserwacji wnioski. Dowiedzieliscie sie, kto? Nie!

To rozgoraczkowanie Alika bylo jakies dziwne. Zupelnie, jakby wiedzial o czyms nowym, zaskakujacym. Domyslec sie tego nie bylo wcale trudno: to, o czym Alik wiedzial, doslownie wypisane bylo na jego twarzy, Maly nawet zwrocil mu uwage:

– Nie plec.

– Rozrabiacie, chlopaczki – powiedzial Bibl. – Co ukrywacie? Maly odpowiedzial ociagajac sie i niechetnie wazac kazde slowo:

– Nie lubie gadaniny. Tutaj, zanim sie zacznie mowic, trzeba duzo przemyslec. A my nie zdazylismy. Jestesmy tu zaledwie od godziny.

Rozmowa toczyla sie przy obiedzie, ktory Alik przygotowal napredce, ale zgodnie z zasada „ani grama syntetyki”. Wrocili rzeczywiscie godzine temu z wyprawy pojazdem, pozostalym w spadku po ekspedycji, ktora wrocila na Ziemie. Maly wyregulowal ochronny deflektor i zwolal Alika: „Dosc tego grzebania sie w rupieciach korytarza. Przejdziemy sie na ocean”. Alika, oczywiscie, nie trzeba bylo dlugo namawiac. Bez przygod dojechali do wody, niebieskawej z wygladu, zupelnie jakby zabarwionej farbka; byla blekitna nawet tuz przy brzegu. „Wykapiemy sie?” – zaproponowal Alik. „E tam – machnal reka Maly – jeszcze jakas cholere zlapiemy”. Otoczenie rowniez nie zapowiadalo zadnych przygod – obtopiony czarny brzeg, stromo spadajacy do wody, lekka bryza od oceanu i blekitne slonce w zenicie. Wcale nie grzalo, zar lal sie z drugiego, znizajacego sie ku zachodowi, a blekitne tylko rzucalo wokolo ultramarynowe odblaski. „Nie podoba mi sie to wszystko” – powiedzial Maly i szybkim krokiem ruszyl w kierunku „Portosa”. Speszony Alik rowniez poszedl za nim. Nie bylo tu nic ciekawego, nie mogl zrozumiec naglego niepokoju kolegi. Lecz Malego wyraznie cos zaalarmowalo.

– Dlaczego? – zainteresowal sie Bibl.

– Przeczucie. Wydawalo mi sie, ze cos sie nagle powinno zdarzyc. I zdarzylo sie.

W odleglosci jakichs piecdziesieciu metrow od nich – widzieli to juz przez szkla wizjera pojazdu – na czarnym kamieniu wyrosl nagle olbrzymi, pasowy wachlarz, podobny do drzacych na wietrze gigantycznych platkow tulipana. Porownanie wymyslil Alik. Nie przepadajacy za „artystycznymi” wizjami Maly poprawil: „Takie same strzepy mgly, tyle ze czerwonej”. W tych strzepach ciemnialo jadro, podobne do kineskopu z zamglonym obrazem telewizyjnym. Maly wlaczyl pole ochronny i gwaltownie ruszyl w tym kierunku. Szok trwal tylko jedno mgnienie zupelnie jakby ktos przekrecil kontakt: jasno-ciemno – znowu jasno tylko krajobraz inny.

Jechali przez miasto: nie po miescie, a wlasnie przez, przeszywaja ulice, domy, wieze,

Вы читаете Wszystko dozwolone
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату