swietlnej nie bylo i nic nigdzie nie bylo drukowane.

– Skad jestescie? – padlo pierwsze pytanie.

Odpowiedzialem.

– Mozesz wyobrazic sobie mape Galaktyki i polozenie na niej waszego Systemu Gwiezdnego?

Sprobowalem to zrobic, przypomniawszy sobie szkoleniowe mapy gwiezdne. Nie wiem, udalo mi sie to czy nie, moj bezksztaltny rozmowca, plywajacy w przezroczystym syropie, widac doskonale wszystko zrozumial, poniewaz odzew byl dokladny i natychmiastowy.

– Znamy ten system. Nawet probowalismy sie z nim skontaktowac, ale bez skutku.

– Dawno?

– Wyjasnij mi wasz system pomiaru czasu.

Znowu, uciekajac sie do map, wyjasnilem, jak umialem, zasady ruchu Ziemi po jej orbicie i odpowiadajace im wykresy, pojecia roku, miesiaca, doby, godzin i minut, istote systemu dziesietnego, predkosc swiatla i zwiazana z nia kosmiczna skale pomiaru. Myslalem dlugo i nieskladnie: nie wiadomo czemu pchaly sie na mysl obrazki z zycia szkolnego. Staralem uwolnic sie od natretnych skojarzen, takich na przyklad jak blad, ktory zrobilem w egzaminacyjnym zaliczeniu rownan Maxwella, jakalem i platalem w myslach, ale wreszcie zdolalem wydusic z siebie cos sensownego. Natychmiast, bez zadnej pauzy, jak blysk swiatla odezwala sie w mojej swiadomosci odpowiedz na moje pytanie „czy dawno; probowali skontaktowac sie z planetami Systemu Slonecznego”.

– Dwa i pol tysiaca lat temu wedlug waszego systemu pomiaru czasu.

Nie zdazylem nawet przemyslec „uslyszanego”, kiedy w mojej swiadomosci doslownie eksploatowalo nastepne pytanie. Energia tych pytan byla tak wielka, ze dzialala jak nakaz hipnotyzera. Z Hedonczykami w siatkowych koszulkach rozmawialismy jak dyplomaci za okraglym stolem, a tu stalem jak zolnierz i skladalem raporty w odpowiedzi wybuchajace w mych myslach pytania Nauczyciela. Przeciez ten szary, prawie nieruchomy kawalek biomasy w nieznanym koloidalnym roztworze, byl wlasnie tym, co pozostalo z zywego kiedys Nauczyciela, i kontynuowalo obecnie jego dlugowieczna egzystencje na tej planecie. I nie pytan, lecz rozkazow Nauczyciela „wysluchiwalem” jak posluszny uczen, niezbyt przekonany o tym, ze jestem dobrze przygotowany do odpowiedzi.

– Mysl tylko o tym, co pozostawiles u siebie na Ziemi. Twoj dom,; twoje miasto, twoj zakatek planety. Chce znac wyglad waszego swiata. Nie martw sie o wlasciwa kolejnosc i nie boj sie luznych skojarzen.

– Na to potrzeba czasu – powiedzialem.

– Dla mnie czas nie istnieje, dla ciebie jest on ograniczony tylko przez proces przypominania.

Nagle, z nieslychana precyzja uzmyslowilem sobie, ze moge odtworzyc w pamieci wszystko, co zechce. Nagle zobaczylem ulice Gorkiego, Prospekt Kalinina, granitowe nadbrzeza rzeki Moskwy i Bzowy Bulwar” na ktorym stare lipy szumialy pod naszymi oknami. Zobaczylem cicha ulice, po ktorej bezdzwiecznie plynely na poduszce powietrznej roznokolorowe pudelka samochodow, szerokie, niezbyt zatloczone trotuary, gdzie przechodzien, ktory zatrzymal sie przy lustrzanej witrynie sklepu, mogl uslyszec tylko odglos krokow po asfalcie, drobny stukot obcasow, miarowy tetent ruchomych chodnikow i urywki rozmow, przypominajacej szuranie zwiru przemywanego na brzegu morska fala. W skojarzeniach przypomnialem sobie Picunde i bulgarski Sloneczny Brzeg, cieplo nagrzanej sloncem plazy, smak slonej wody.

– Przelacz sie – przerwala mi obca mysl. – Chce znac poziom waszej nauki, waszego wyposazenia technicznego, waszych wiezi spolecznych.

Zdolalismy juz poznac charakter tutejszego telepatycznego sposobu porozumiewania sie, wszyscy wiemy, jak wdziera sie w swiadomosc mysl z zewnatrz, jak sie ja odbiera i tlumaczy na jezyk naszych pojec i obrazow. Jezeli sie przyzwyczaic, taki sposob porozumiewania niewiele sie rozni od slownego, nie przytlacza, nie meczy. Ale tu, w tym bialobrylantowym chramie, rozmowa przebiega inaczej. Energia koncentratu mysli zanurzonego w plynny krysztal akwarium nie tylko przytlaczala i obezwladniala, ale rowniez jak gwaltowny prad powietrza przedmuchiwala mozg, oczyszczajac go od wszystkiego co zbedne, mylace, utrudniajace skoncentrowanie sie i przeanalizowanie spraw podstawowych. Faktycznie nie nalezalem juz do siebie. „Przelacz sie” – mowiono mi, i przelaczalem sie bez protestu. Ale to tylko latwo powiedziec: wspolczesny poziom nauki i techniki. Sprobujcie to okreslic w rozmowie, do ktorej sie nie przygotowaliscie. A przeciez mialem od razu wybrac i uogolnic glowne problemy sposrod tych, ktore ludzkosc rozwiazala na wspolczesnym poziomie wiedzy. Jak mi sie udalo, sam nie wiem, ale widocznie udalo sie, poniewaz bezdzwieczny „glos” zatrzymal mnie:

– Dosyc. Juz wiem, ze za wami jest juz okres niemowlectwa i dziecinstwa cywilizacji. Podbiwszy kosmos zblizyliscie sie do okresu mlodosci. Ale wiek dojrzaly jest jeszcze daleko przed wami. Wasza mysl nie uzyskala wladzy nad materia, nie opanowala drog wszechswiata. Rozumiem teraz, dlaczego nasze sygnaly nie zostaly odebrane.

Ja tez zrozumialem. Coz mogli odpowiedziec na sygnaly Hedonczykow nasi przodkowie w Babilonie i Tebach? Usmiechnalem sie nawet, przypuszczajac, ze moj wspolrozmowca nie dostrzeze nietaktu. I nie omylilem sie. Mozg poslal w odpowiedzi nieoczekiwana replike:

– To nie byli wcale Hedonczycy. Nasza tutejsza cywilizacja jest mloda. Ma nie wiecej niz tysiac lat.

Bez slowa otworzylem i zamknalem usta – nawet nie pamietam pytania, ktore mialem na koncu jezyka. Po prostu zglupialem z zaskoczenia. Jezeli to mistyfikacja, to po co, w jakim celu? Jezeli nie, jezeli wlasciwie zrozumialem odpowiedz mego milczacego wspolrozmowcy, to od razu rodzily sie dalsze pytania. Jakaz wiec cywilizacja probowala sie skontaktowac z Ziemia dwa tysiace lat temu? Gdzie sie podziala? Skad wziela sie tutejsza? Dlaczego Mozg mowi w imieniu ich obu?

Odpowiedzi nie bylo, chociaz wszystkie te pytania Mozg na pewno odczytal w mych myslach, jak w otwartej ksiedze. Teraz nie poruszal sie, tylko dwa rownolegle fragmenty, zapewne platy skroniowe, jasnialy, jakby podswietlone od wewnatrz. A wiec jakies jego nerwowe centra znajdowaly sie w stanie napiecia. Najwidoczniej oczekiwal mojego podsumowania. Ale tych pytan mialem zbyt wiele.

– Teraz zobaczysz, jak to bylo – „uslyszalem” wreszcie. – Wy nazywacie to historia. Moglbym przekazac ja, nie uciekajac sie do obrazow wzrokowych, ale twoje zdolnosci bezposredniego odbioru sa nierozwiniete. Nie masz receptorow. Dlatego usiadz tak, zeby bylo ci wygodnie i patrz.

Usiadlem na tym, co wydawalo mi sie fotelem, znajomym przezroczystym fotelem z „kolby” i w snieznej bialosci sali zobaczylem dziwna gre swiatel. Jak w ruchomym obrazie abstrakcyjnym barwy przesuwaly sie, naplywaly jedna na druga, skrecaly spiralnymi tasmami, to Nabierajac intensywnego koloru, to blednac, zupelnie jakby ktos probowal wyregulowac ostrosc obrazu, starajac sie, aby projekcja byla maksymalnie jasna i sensowna. Zobaczylem budynki bez okien odbijajace slonce, wieze i kopuly, azurowe mosty, estakady i schody, fantastyczny pejzaz miasta, marzenia artysty – urbanisty, bajeczne tlo dla poruszajacych sie mechanizmow i tlumow ludzi.

Rozumialem, ze „mowa byla” o cywilizacji, ktora zrodzila obecna, to jest o cywilizacji, ktora byc moze dawno zginela; a my jeszcze z lawy szkolnej wiemy, ze tysiaclecia istnienia kazdej cywilizacji to kropla w morzu wszechswiata. Byc moze, zginela dlatego, ze minela apogeum swojego rozwoju, wynaturzyla sie, straciwszy zainteresowanie do nauki i techniki. I czy obecna jest jej dziecieciem, jej nastepca na tej planecie?

– Nie na tej, na innej – „uslyszalem” i mieszanina zywych obrazow w oslepiajacej bialosci sali zniknela.

Nie zadajac pytania, ktore dopiero formowalo sie w swiadomosci, ktore jeszcze nie stalo sie mysla, natychmiast otrzymalem na nie odpowiedz:

– Zmniejszylem predkosc moich wspomnien do minimum, ale twoj mozg nie jest w stanie przystosowac sie nawet do tej predkosci. Dlatego nie moge pokazac ci, jak rodzila sie cywilizacja.

– Ktora?

– Ta, ktora chcecie poznac i zrozumiec.

– Ale ty znales i inna, ktorej zarysy dopiero co widzialem.

– Bylem jednym z jej rady starszych. Slusznie domysliles sie, ze zginela, choc nie bylem obecny przy jej smierci. Ale przewidzialem ja. Osiagnelismy wszystko, co moze sobie zyczyc czlowiek, nawet niesmiertelnosc, i tym samym naruszylismy biologiczna rownowage w przyrodzie. Smierc to prawidlowy

Вы читаете Wszystko dozwolone
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату