etap biologicznej ewolucji. Wszystko umiera i rodzi sie, nawet gwiazdy. I dlatego niesmiertelni ludzie stracili zainteresowanie zyciem. Rozumielismy, ze niemozliwy jest ratunek ginacej cywilizacji, ale mozna bylo stworzyc nowa, ktora odziedziczylaby cala informacje pramaterii.
– Kim byli ci „my”?
– Ja i moi pomocnicy, wszyscy, ktorzy pracowali nad problemem cyklow genetycznych. Po odnalezieniu planety z takimi samymi komponentami biosfery, przerzucilismy tu dwanascie do szostej potegi, czyli wedlug waszego systemu liczenia okolo trzech milionow fizycznie pelnowartosciowych dwudziestoczteroletnich osobnikow w wieku optymalnym dla wiecznosci.
Zdziwilem sie, dlaczego dla wiecznosci? Bylo to sprzeczne z tym, co wyjasniono mi przed chwila. Nauczyciel wyjasnil:
– Okreslamy w ten sposob bardzo dlugi, kosmiczny w swej skali wycinek czasu, wiek gwiazd i planet. Ale z innym wspolczynnikiem niesmiertelnosci. – Nie nadazylem wyrazac swego zdziwienia, moj rozmowca juz je odebral i kontynuowal, tak samo bezdzwiecznie i monotonnie: – Nie rozumiesz? Niesmiertelnosc to prosta prowadzaca w nieskonczonosc. My przeksztalcilismy ja w sinusoide, periodyczne powtarzanie krotkotrwalych cyklow zyciowych. Wlasnie krotkotrwalosc zapewniala niewygasajace zainteresowanie zyciem i gwaltowne gromadzenia informacji. Dwa lata trwa dziecinstwo, dwa mlodosc, cztery wiek dojrzaly i cztery stan niezmaconego spokoju. Nastepnie cala nagromadzona informacja, oprocz dziedzicznego minimum, zostaje starta i cykl zyciowy zaczyna sie od nowa. Nowa osobowosc nie jest powtorzeniem poprzedniej, ale rozwoj jej podporzadkowany jest temu samemu prawu: wszystko jest dozwolone, wszystko sluzy rozkoszy, a ukoronowaniem rozkoszy jest spokoj.
Mozg „zamilkl”, najwidoczniej oczekujac mojej reakcji. A ja rowniez milczalem, zastanawiajac sie, ale nie adresujac swych mysli bezposrednio do niego. Myslalem o jego zarozumialosci i naiwnosci. Wladca milionow zywotow, wprawdzie nie kierujacy nimi, ale ktory stworzyl aparature do kierowania, stosuje anarchistyczny system „lap – trzymaj” zakonczony czyms w rodzaju buddyjskiej „nirwany”, byl w gruncie rzeczy niewiele madrzejszy od swych wychowankow, zastepujacych wiedze wyobraznia. No i najprawdopodobniej jest przekonany, ze stworzyl optymalny wariant szczesliwosci.
– A czy na Ziemi nie mysla o szczesliwosci mieszkancow? – uslyszalem znowu. Nie ociagalem sie z odpowiedzia:
– Owszem, mysla. I robia. Tylko wedlug zasady: od kazdego wedlug zdolnosci, kazdemu wedlug jego pracy.
Wydalo mi sie, ze Mozg sie usmiechnal. Oczywiscie bylo to zludzenie. Obca mysl odezwala sie w swiadomosci, tak jak poprzednio bezbarwnie i bezosobowo. Nawet nie moge wyjasnic, dlaczego „uslyszalem” w niej cos w rodzaju intonacji.
– To niewiele. Praca niszczy rozkosz, meczy mysl, ogranicza wolnosc. My dajemy wiecej.
Ogarnela mnie zlosc: zawsze zloszcze sie, gdy ktos mowi glupstwa.
Praca juz dawno nie meczy, nawet na Ziemi, tym bardziej u was, przy waszej technice. Meczy nierobstwo. Praca zgodna z zainteresowaniami to tworczosc, a tworczosc nie daje rozkoszy tylko glupcowi. Talent to praca, powiedzial jeden z geniuszy naszej przeszlosci. A czy wam praca nad problemem cyklow genetycznych nie dawala czegos podobnego do rozkoszy.
– Jestem zrodzony przez inna cywilizacje. Mniej doskonala. Nasi przodkowie doprowadzili do wygasania zycia. My je stabilizujemy.
Wierzyl, ze stabilnosc stanowi optimum radosci zycia. Dziwak. Czy warto bylo tworzyc Wieczny Skarbiec Madrosci, jezeli madrosc te moga u nas wysmiac nawet najbardziej niezdolni uczniowie? Nie moge sie rownac z Biblem, ale czulem sie na silach podjac dyskusje. I starajac sie byc uprzejmym, wyjasnilem:
– Stabilnosc sama przez sie nie moze dac radosci zycia. Radosc to pokonywanie trudnosci. Wysmiales nasza zasade, ale przeciez pokonujac trudnosci, w wiecznym poszukiwaniu nowego nie stoimy w miejscu, lecz posuwamy zycie do przodu.
– Jak?
Zamyslilem sie. Jak w kilku zdaniach opowiedziec o zmianie form spolecznych, ktore otworzyly czlowiekowi droge do komunizmu? Nie jestem historykiem ani filozofem i moje wiadomosci nie wykraczaja poza zakres szkolnych skryptow z socjologii. A moze po prostu ograniczyc sie do semantycznego wyjasnienia slowa „komunizm”? Od kazdego wedlug zdolnosci, kazdemu wedlug potrzeb.
Tak wlasnie zrobilem.
– Pierwsza polowa jest niepotrzebna. Po co laczyc pojecie rozkoszy: ze wspolczynnikiem zdolnosci? Potrzeby to jedyne rozsadne kryterium. Kazdemu wedlug potrzeb to sprawiedliwe i sluszne. To rowniez i nasza zasada.
W tym miejscu porwala mnie zlosc.
– Przeciez to pasozytnictwo. Widzialem wasz program w dzialaniu, jest niezbyt pociagajacy. Tworzycie spoleczenstwo egoistycznych szkodnikow, ktorym pozwala sie na wszystko, byle tylko mieli te swoja rozkosz. Widzielismy waszych „wiecznych” Dwudziestoczteroletnich, ktorzy zaczynaja zycie jak robaki w nawozie: moga ssac ze smoczka te wasza babelaje i to wszystko. A potem szkola, ktora nie pozwala przekroczyc umyslowego poziomu czlowieka pierwotnego. Elektroniczny „bat” zamiast zabawki, bojki zamiast kolezenskosci, idiotyczne mity zamiast dokladnego poznania. Nie znam ich dojrzalosci, ale dziecinstwo i mlodosc moglem podpatrzec, wasz ideal to okaleczone moralnie i umyslowo uposledzone podobienstwo czlowieka.
Rozdrazniony nie zdalem sobie sprawy, ze stopniowo podnosilem glos i ostatnie zdanie zapewne wykrzyczalem. Mozg nie odbieral tego obojetnie. Plamy jasniejace na jego powierzchni, przesuwajace sie od platow skroniowych do potylicznych, stawaly sie coraz jaskrawsze, jak zaroweczki, kiedy zwieksza sie napiecie pradu.
– Dlaczego twoim myslom towarzysza fale dzwiekowe, ktorych moc coraz bardziej wzrasta – „uslyszalem”. – To utrudnia porozumienie. Odczuwam dawno juz zapomniany bol w skroniach i w potylicy. Przerywam kontakt. Zasob informacji jest niewspolmierny do jej krotkotrwalosci. Malo zobaczyles, ale wiele powiedziales. Potrzebuje czasu do oceny i korelacji, a ty powinienes zobaczyc cale nasze zycie, we wszystkich jego fazach. Jezeli w dalszym ciagu bedziesz nie przekonany, wtedy wznowimy nasza dyskusje. Od tej chwili wszystkie „wejscia” i „wyjscia”, jak nazywacie lacza miedzyfazowe, beda dla was otwarte. Zacznijcie od Aory – granatowego slonca, zakonczcie na Nirwanie – liliowym. A potem znowu spotkamy sie, jezeli bedzie trzeba.
Nie odpowiedzialem, zupelnie jakby ktos kneblowal mi usta, co tam usta, mysli, zamknal je, zatrzymal ich tok, ich normalny bieg. Dzialalem jak somnambulik: zdecydowanie, ale bezwiednie wstalem z przezroczystego fotela, ktory natychmiast zniknal, ruszylem do przodu i zanurzylem sie w snieznej mglawicy kopuly. To wlasnie zdarzylo sie ze mna na progu Wiecznego Skarbca, ktory nie wiadomo gdzie sie znajduje. I natychmiast ocknalem sie w zagraconym korytarzu stacji. Przede mna byly schodki na gore, a przez otwarte drzwi dobiegaly wasze glosy, spierajace sie na temat tego, coscie przezyli i zobaczyli. Zatrzymalem sie na chwile, posluchalem i usmiechnalem sie. Jakze jestesmy jeszcze dalecy od zrozumienia tego wszystkiego, co dzieje sie na planecie. Mozna skonstruowac dziesiatki hipotez i kazda z nich bedzie falszywa. Dowiedzialem sie wiecej niz wy, no i co z tego mam? Duzy zakres informacji, jak lubia tu mowic, ale mimo wszystko to nie jest rozwiazanie!
Czesc druga. Granatowe slonce
Rozdzial I