rureczek.

– No, taak – chrzaknal Maly – a jak znajdziemy „Portosa”? Przeciez zostal w Aorze.

– Zapomniales o teleportacji?

Teleportacja byla jak zwykle niezawodna. Po chwili juz zdejmowali z pojazdu pole ochronne.

– Do domu? – upewnil sie Maly. – Pospacerowalismy i dosc na dzis.

– Dosc – przytaknal Kapitan. – Nawarzyles sobie piwa i bedziesz je pil. Gwarantuje ci pake.

– Przebaczysz.

– A to niby dlaczego?

– Ale ja tu dowiedzialem sie tego i owego.

I Maly prawie doslownie przekazal Kapitanowi swoja rozmowe z Glosem w ciemnosci.

– Kto to byl?

Maly tylko wzruszyl ramionami.

– Koordynator?

– Nie wiem. W kazdym razie przyznal sie, ze nie jest czlowiekiem, tylko maszyna. Zreszta najwazniejsze, ze zdobylismy material do ostatecznej rozmowy z Nauczycielem.

– Material rzeczywiscie mamy – przytaknal Bibl, kiedy wraz z Alikiem wysluchali opowiadania o przygodach przyjaciol w Aorze – ale obawiam sie, ze w tej puszce Pandory jest jeszcze wiele niewyjasnionych I tajemnic.

– Jedna z nich juz zostala wyjasniona – zauwazyl Alik, przygladajac sie sceptycznie ubraniu Malego – posiadacz takiego stroju powroci na Ziemie jako niekwestionowany dyktator mody meskiej.

Czesc trzecia. Blekitne slonce

Rozdzial I

Kapitan gniewa sie. Jeszcze jeden „sezam”.

Zatrzymali sie dwadziescia metrow przed miastem.

– Tutaj sie rozstaniemy – powiedzial Kapitan – mam nadzieje, z nie na dlugo.

– Jezeli nie wrocicie do jutra, pojedziemy po was „Portosem” – burknal Maly.

– Nie rob paniki.

– Cala ta heca mi sie nie podoba. Dlaczego nie bierzecie „Portosa. W razie potrzeby mielibyscie i pojazd, i twierdze.

– Pojazd tamtedy nie przejedzie, a twierdza nie bedzie potrzebna.

– Wierzysz Nauczycielowi?

– Wierze.

– To niech Bibl pojdzie pierwszy. Ty nie masz prawa ryzykowac zycia.

– Zgadzam sie – przytaknal Bibl.

– Pozwolcie mnie – wtracil sie Alik, bez cienia nadziei, ze go wysluchaja.

– Pomilczmy chwile – zaproponowal Maly.

Zapadla cisza. W glebi duszy wszyscy, oprocz Kapitana, zgadzali a z Malym: „Portos” w niczym nie przeszkadzal. Ich zdaniem, Kapitan upierajac sie przy pieszej przechadzce niepotrzebnie zwiekszyl ryzyko wyprawy.

Dowodca usmiechnal sie.

– Minelismy granice – powiedzial, wskazujac jaskrawe odblaski czarnym szkliwie pustyni. – I mimo to wszyscy zyjemy.

– Na razie – westchnal Maly. – Chodz, Alik. Nie zegnamy sie.

Gramy – pomyslal Kapitan. – Wszyscy jestesmy ludzmi, wszyscy sie boimy. Ale z»Portosa«mimo wszystko trzeba bylo zrezygnowac. Na zaufanie trzeba odpowiedziec zaufaniem”. Jeszcze raz przyjrzal sie panoramie miasta. Z niewielkiej odleglosci przeksztalcala sie ona w calkowicie niepojety chaos form geometrycznych. Widocznosci nie ograniczala ani mgla, ani pylowe wichry. „Kolorowy nonsens – tak okreslil to Dok. – Miasto innego swiata, byc moze, innego wymiaru, a mimo wszystko miasto”.

Po raz pierwszy miasto pojawilo sie dzis rano, na drugi dzien po ich powrocie z Aory. Byl to dzien pelen zametu. Do obiadu spali, wypoczywajac po bezsennej nocy, potem przez kilka godzin opowiadali i dyskutowali, przygotowujac na Ziemie raport o zagadkach Hedony i znow do poznej nocy rozmyslali i dyskutowali. Hipotezy powstawaly i byly odrzucane, jak mylne odpowiedzi na pytania krzyzowki. Wymarle zwierzeta z okresu jurajskiego? Dinozaury? Nie pasuje. Za malo liter. Pterodaktyl? Za duzo liter. Resztki jedzenia. Jakiego jedzenia? Pierwszego czy drugiego dania? Skorupka jajka? Nie pasuje. Ogryzek? Za malo liter.

Czy ich pobyt na Hedonie nie zmienial sie w taka beznadziejna krzyzowke? Jaki jest ustroj na Hedonie? Moze oswiecony absolutyzm? Mozg to krol, a Koordynator to wladza wykonawcza? Moze dyktatura? Czyja? Jakiejs elity technokratycznej? Przeciez techniki nie ma. Ani jednego urzadzenia. Ani przyciskow, ani wylacznikow. Anarchia? Podobienstwa owszem sa. Ale przeciez jakas organizacja panstwowa mimo wszystko istnieje. Nie w Aorze, ale gdzies obok. A i w Aorze rowniez wszyscy podporzadkowuja sie testom, kazdy moze robic, co mu sie zywnie podoba, ale informacje gromadzic musi. Bo jak nie, to do przerobki, na tasme regeneracyjna. Nie, anarchii nie ma: i literki nie te, i znaczenie nie pasuje.

– A jezeli to dyktatura telepatyczna – wysunal sugestie Alik. – Mozg dziala na psychike, a Koordynator utrzymuje porzadek.

– Nie, Alik – Kapitan odrzucil te hipoteze – porzadek panuje tylko w salach regeneracji. Ale to porzadek tasmy, automatycznych dzialan, automatycznie sterowanych. Czlowieka montuja jak samochod, z czesci. Przywracana jest praca serca, potem oddychanie, krwiobieg, przemiana materii. Slyszales o tym, co robia z pamiecia. To nie lad, a nielad, marsz wstecz, upuszczony kamien Syzyfa.

– Ilu mieszkancow ma Aora? – zainteresowal sie Bibl.

– Okolo trzech milionow, jezeli wierzyc Nauczycielowi.

– A wiec trzy miliony dyktatorow. Nie mamy materialu porownawczego.

– Mamy – powiedzial Maly. Nikt go nie zrozumial.

– Sanatorium w Dubrowniku.

Kapitan az gwizdnal z podziwu: ciekawa analogia!

– O co chodzi? – zdziwil sie Alik.

– Sanatorium z automatyczna obsluga. Personelu nie ma. Ani sprzataczek, ani salowych. Cale zaopatrzenie skomputeryzowane. Podyktujesz w „wejsciu”, otrzymasz w „wyjsciu”. Jezeli zechcesz, dostaniesz pletwy do nurkowania, jezeli zechcesz, befsztyk z cebulka. Calkowita swoboda. Tylko nie mozna naruszac przepisow. Ale przeciez i w Aorze sa przepisy. Dziwaczne, ale sa.

Kapitan zamilkl zauwazywszy usmieszek Bibla.

– Zapomniales o czyms, Kapitanie.

– O czym?

– O obsludze technicznej. Za scianami sypialni, za pulpitami komputerow, przy tackach automatow kelnerskich, przy blokach aparatury rejestracyjnej. A przeciez ta obsluga techniczna, to sa ludzie! Obliczeniowcy, programisci, dyspozytorzy, regulatorzy tasm podawczych, po prostu mechanicy, majstrowie. Oni wcale nie sa antagonistami kuracjuszy. Znajduja sie w tej samej klasie spolecznej. A w Aorze?

Kapitan zamyslil sie.

Вы читаете Wszystko dozwolone
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату