Moze dlatego, ze nie zdziwi ich zaden glos rozbrzmiewajacy im w glowie. Zdaje sie, ze moge slyszec rozne glosy, niekoniecznie namawiajace do dobrego. Burke wstal, zeby dolac sobie kawy. Burns wspominal o glosach. Masowi mordercy twierdza, ze ktos im mowi, co zrobic i jak to zrobic. Son of Sam twierdzil, ze zabijac kazal mu pies sasiadow. Osobiscie Burke nie przepadal za mistycyzmem. Byl zdania, ze David Berkowitz wykorzystal psychologie, zeby wykolowac wymiar sprawiedliwosci. Ale teoria Tuckera mocno go zaniepokoila. – Chcesz powiedziec, ze Vernon slyszy glosy? – Nie wiem, co mu siedzi w tej glowiznie, ale wiem, co widzialem wczoraj w jego oczach. To samo, co widzialem w oczach Austina, kiedy mnie dusil i nazywal imieniem mojego ojca. Proroczy szal. Gdyby mogl rozerwac Cyra na kawalki, zrobilby to. I stawiam Sweetwater przeciwko orzechom, ze uznalby to za swoj swiety obowiazek.
– Pomijajac Edde Lou, pozostale ofiary znal chyba dosc powierzchownie.
– Burke, jestesmy w Innocence. Ludzie znaja sie na wylot, chca czy nie. Znasz powiedzenie o jablku i jabloni. Jezeli Austin byl potencjalnym morderca, Demon moze byc rzeczywistym.
– Porozmawiam z nim.
Tucker skinal glowa z zadowoleniem. Zadzwonil telefon. Susie odebrala go na pietrze.
– Bedziesz dzisiaj w Sweetwater na pokazie fajerwerkow?
– Musze, chyba ze chce, by zona i dzieci mnie opuscily.
– Carl tez sie wybiera?
– Nie ma powodu, zeby siedzial w miescie, skoro cale miasto bedzie u ciebie. Czemu pytasz?
Tucker wzruszyl ramionami.
– Mnostwo ludzi, halas, zamieszanie. Martwie sie o Josie i Caroline. Czulbym sie lepiej, gdybyscie byli na miejscu.
– Burke – odezwala sie Susie od drzwi. Byla jeszcze w szlafroku i pachniala mydlem gozdzikowym. Burke pomyslal, ze nie wyglada na wiecej niz dwadziescia lat.
– Z biura? – zapytal.
– Nie. Dzwonila Della. – Polozyla dlon na ramieniu Tuckera. – Matthew Burns zabral Dwayne'a na posterunek.
Gdyby nie byl taki wsciekly, obsmialby sie jak norka. Pomysl, by oskarzyc Dwayne'a, lagodnego, wielkodusznego Dwayne'a o morderstwo, byl naprawde smieszny. Fakt, ze jego brat zostal wyrwany z lozka i zawieziony na posterunek przez jakiegos wysztafirowanego agencika wcale smieszny nie byl.
Walczac z ogarniajacym go gniewem, Tucker wszedl do biura szeryfa razem z Burke'em. Obiecal sobie, ze nie straci panowania nad soba. Nie sprawi Burnsowi tej przyjemnosci. Spokojnie podal bratu papierosa i sam zapalil swoja polowke.
– Wczesnie dzisiaj zaczynasz, Burns – powiedzial lagodnie. – Chyba zapomniales, ze mamy narodowe swieto.
– Znam dzisiejsza date. – Burns rozprostowal nogi pod biurkiem Burke'a i skrzyzowal ramiona. – Wiem rowniez, ze w poludnie odbedzie sie parada. Moje zajecia nie beda kolidowaly z uroczystosciami. Szeryfie, powiedziano mi, ze zamykasz glowna droge o dziesiatej.
– Zgadza sie.
– Prosze zaparkowac moj samochod w takim miejscu, zebym mogl w kazdej chwili wyjechac z miasta. – Wyjal kluczyki od wozu i polozyl je na skraju biurka.
Carl ujrzal blysk gniewu w oczach Burke'a i szybko podszedl do stolu.
– Zaparkuje go na drodze do Magnolii. – Podzwaniajac kluczykami zatrzymal sie przy Tuckerze. – Przykro mi, Tuck. Mialem rozkaz go tu przywiezc.
– W porzadku, Carl. Wyjasnienie tej sprawy nie potrwa dlugo. Slyszalem, ze twoja dziewczyna poprowadzi w tym roku parade.
– Cwiczyla dzien i noc. Jej dziadzius kupil nawet wideo, zeby mogla sie obejrzec.
– To fascynujace, panie zastepco – wtracil Burns – ale mamy zadanie do wykonania. – Przeniosl wzrok na Tuckera. – Zadanie sluzbowe.
– Zycz jej ode mnie powodzenia, Carl – powiedzial Tucker. Poczekal, az zastepca wyjdzie. – Dwayne, przeczytali ci twoje prawa?
– Pan Longstreet nie zostal aresztowany. Jeszcze – wtracil Burns. – Bedzie przesluchiwany.
– Ma prawo do adwokata, prawda?
– Naturalnie. – Burns rozlozyl dlonie. – Jezeli obawia sie pan, ze pana prawa moga zostac pogwalcone, panie Longstreet, lub ze moze sie pan obciazyc swoimi zeznaniami, prosze sie nie krepowac i zadzwonic po adwokata. Z przyjemnoscia poczekamy.
– Wolalbym odwalic to jak najpredzej. – Dwayne spojrzal zgnebiony na Tuckera. – Ale bylbym wdzieczny za kawe i fiolke aspiryny.
– Zalatwie ci to, synu. – Burke poklepal go po ramieniu i poszedl do lazienki.
– To sprawa oficjalna, Longstreet. – Burns ruchem glowy odprawil Tuckera. – Nie ma tu dla ciebie miejsca.
– Burke mianowal mnie swoim zastepca. – Tucker rozciagnal usta w usmiechu. Burke az przystanal w drzwiach lazienki, ale nie zaprzeczyl. – Czwartego Lipca zawsze potrzebuje pomocy.
– To prawda – powiedzial Burke wytrzasajac tabletki z plastikowej butelki. – I majac na uwadze, ze moj najmlodszy ma dzisiaj urodziny, bylby wdzieczny, gdybysmy ruszyli z miejsca.
– Bardzo dobrze. – Burns wlaczyl magnetofon. – Panie Longstreet, mieszka pan w posiadlosci Sweetwater w okregu Bolivar, w stanie Missisipi?
– Zgadza sie. – Dwayne przyjal od Burke'a kubek kawy i aspiryne. – Longstreetowie mieszkaja tam od blisko dwustu lat.
– Tak. – Historia i schedy rodzinne nie interesowaly Burnsa. – Mieszka pan z bratem i siostra.
– I z Delia. Jest gospodynia w Sweetwater od ponad trzydziestu lat. Goscimy tam rowniez kuzynke Lulu. – Dwayne oparzyl sie w jezyk kawa, ale udalo mu sie przelknac tabletki. – Kuzynka ze strony mamy. Nie wiadomo, jak dlugo zostanie. Od niepamietnych czasow kuzynka Lulu przyjezdza i wyjezdza, kiedy jej sie podoba. Pamietam raz…
– Gdyby zechcial pan sie streszczac – powiedzial Burns. – Chcialbym skonczyc przed parada.
Dwayne podchwycil rozbawione spojrzenie Tuckera i wzruszyl ramionami.
– Odpowiadam tylko na pytanie. O, zapomnialem o Cyrze i Caroline. Oni tez z nami mieszkaja. Czy to chcial pan wiedziec?
– Panski stan cywilny?
– Jestem rozwiedziony. W pazdzierniku bedzie dwa lata. W pazdzierniku, prawda. Tucker?
– Zgadza sie.
– Gdzie mieszka panska byla malzonka?
– W Nashville. Rosebank Avenue. Ma tam maly, sliczny domek, niedaleko szkoly, tak ze chlopcy moga chodzic spacerkiem.
– Jej nazwisko brzmi Adalaide Koons?
– Sissy – poprawil go Dwayne. – Jej maly braciszek mowil do niej Sissy, i tak juz zostalo.
– Pani Longstreet byla w ciazy, kiedy sie pobraliscie? Dwayne spojrzal na niego spode lba.
– Nie jest to wprawdzie panski interes, ale fakt, byla w ciazy. To zadna tajemnica.
– Ozenil sie pan, zeby dac dziecku nazwisko?
– Ozenilem sie, poniewaz uznalem za stosowne.
– Rozumiem – mruknal Burns. – I wkrotce po narodzinach drugiego syna, zona opuscila pana.
Dwayne podniosl kubek z kawa i wbil ciezki wzrok w Burnsa.
– To rowniez nie jest tajemnica.
– Przyznaje pan, ze byla to nieprzyjemna scena? – Burns pochylil sie nad papierami. – Po gwaltownej klotni, zdaje sie, ze naduzywal pan alkoholu, zona zamknela przed panem dom, po czym wyrzucila panskie ubrania przez okno na pietrze. Nastepnie zabrala dzieci do Nashville, gdzie zamieszkala ze sprzedawca obuwia, ktory dorabial jako muzyk.
Dwayne obejrzal dokladnie papierosa, ktorego podal mu Tucker.
– Zgadza sie, mniej wiecej.
– Co pan czul, panie Longstreet, kiedy kobieta, ktora poslubil pan z obowiazku, porzucila pana dla