Caroline stanela, troche zdezorientowana. Nie mogla rozmawiac z Tuckerem w gronie mokrych, klepiacych sie po plecach facetow. Wspiela sie na palce i szukala wzrokiem w tlumie.

– O, jest Della. Cyr, jedz z nia do Sweetwater. Ja poczekam na Tuckera.

– Nie, psze pani. Pan Tucker powiedzial, ze mam caly czas byc z pania, kiedy jego nie ma.

– To nie jest konieczne, Cyr. Nie… – Spojrzala na zdeterminowana twarz chlopca i westchnela cichutko. – No dobrze. Usiadziemy sobie gdzies i poczekamy.

Siedzac na stopniach przed drogeria Larssona, obserwowali exodus z miasta.

– Niech sie pani nie martwi tym facetem z FBI, panno Caroline.

– Nie martwie sie. No, moze troche.

Cyr odwrocil swoja rozetke do gory nogami, zeby ja jeszcze raz przeczytac.

– On jest jak Vernon.

Caroline spojrzala na niego, zaskoczona.

– Agent Burns jest jak twoj brat?

– Nie mowie, ze chodzi i wszczyna burdy, i bije kobiety. Ale on mysli, ze jest najmadrzejszy i najlepszy. Uwaza, ze ma zawsze racje. I lubi przygwozdzic czlowieka do sciany.

Caroline wsparla podbrodek na dloni i zastanowila sie nad slowami Cyra. Burns oburzylby sie na zestawienie go z Hatingerem, ale porownanie bylo zaskakujaco trafne. Vernon mial wlasna interpretacje Pisma Swietego. Burns mial wlasna interpretacje prawa. Obaj uzywali czegos dobrego i sprawiedliwego dla zdobycia wladzy.

– W rezultacie to oni traca. – Pomyslala o matce, mistrzyni przeprowadzania swojej woli. – Poniewaz nikt ich nie lubi. To smutne. Lepiej, kiedy ludzie cie kochaja, nawet jezeli nie jestes najmadrzejszy i nie zawsze wiesz, czy masz racje. – Wstala. Tucker szedl ulica, z koszula przewieszona przez ramie. Z wlosow i spodni kapala mu woda. – Wyglada na to, ze jedziemy do domu.

Przeszla przez droge i otoczyla go ramionami. Smiejac sie probowal ja odsunac.

– Zlotko, nie jestem idealnie czysty.

– To bez znaczenia. Musze z toba porozmawiac. Sam na sam – szepnela mu do ucha.

Bylby szczesliwy, mogac zinterpretowac te slowa jako romantyczna propozycje zakochanej kobiety, ale, niestety, wyczul napiecie w jej glosie.

– Dobrze. Cyr, jedziemy do domu. Slyszalem, ze Della przygotowala prawdziwa uczte. Mysle, ze i ciasto upiekla.

Cyr usmiechnal sie dobrodusznie.

– Nie spojrze na ciasto do przyszlego lipca.

– Musisz trenowac, chlopcze. – Tucker przesunal palcem po niebieskiej wstazeczce Jima. – Wiesz, dlaczego jestem taki dobry w lapaniu tych sliskich prosiaczkow? – Porwal Caroline na rece. – Poniewaz zawsze trzymam jakas wierzgajaca dame.

– Porownujesz mnie z maciora? – zapytala Caroline uprzejmie.

– Alez skad, kochanie! Mowie tylko, ze jezeli mezczyzna naprawde czegos chce, nie pozwoli, by to wyslizgnelo mu sie z rak.

Na lace w Sweetwater lezaly rozlozone koce, a z Pola Eustisa dobiegala muzyka z megafonow. Przy stawie, ktory tak niedawno byl miejscem zbrodni, przygrywala orkiestra zlozona ze skrzypiec, banjo i gitary.

Gdzieniegdzie drzemaly dzieci, rozciagniete w trawie tam, gdzie padly z wyczerpania. Toczyl sie zaimprowizowany mecz krykieta i od czasu do czasu uderzenia kija wzbudzalo entuzjazm widzow. Starsi panowie siedzieli na ogrodowych krzeslach dopingujac grajacych i plotkujac, ile wlezie. Mlodziez przeniosla sie do wesolego miasteczka, gdzie do szostej mozna bylo jezdzic za pol ceny.

– Czy tak jest co roku? – zapytala Caroline. Znajdowala sie dosc blisko stawu, by cieszyc sie muzyka, dosc daleko od festynu, by nie widziec, jak tandetnie wyglada w swietle dnia.

– Mniej wiecej. – Tucker lezal na plecach zastanawiajac sie, czy ma ochote na jeszcze jedno kurze udko. – A co ty zwykle robisz Czwartego?

– To zalezy. Jezeli jestem za granica, dzien ten niczym sie nie wyroznia. Jezeli jestem w kraju, gram zazwyczaj na jakims koncercie. – Skrzypce podjely „Little Brown Jug” i Caroline zaczela grac melodie w glowie. – Tucker, musze zapytac cie o cos, co powiedzial mi dzisiaj Matthew.

Tucker stwierdzil, ze jednak nie zje tego udka.

– Powinienem wiedziec, ze zepsuje mi ten dzien – mruknal.

– Powiedzial, ze jutro dokona aresztowania. -. Zacisnela palce na jego dloni. – Tucker, czy ty masz klopoty?

Zamknal na chwile oczy.

– Chodzi o Dwayne'a, Caro.

– O Dwayne'a? – Potrzasnela glowa, zdumiona. – Chce aresztowac Dwayne'a?

– Nie wiem, czy moze – powiedzial Tucker wolno. – Adwokat uwaza, iz Burns blefuje, ze probuje zmusic Dwayne'a do powiedzenia czegos, czego mowic nie powinien. Burns ma tylko poszlaki. Zadnego dowodu.

– Jakie poszlaki?

– Jak dotad Dwayne nie ma alibi na czas zadnego morderstwa. Wedlug Burnsa motywem sa nieporozumienia z Sissy.

– Rozwod jako motyw zamordowania innej kobiety? – Caroline uniosla brwi. – Taki motyw ma polowa meskiej populacji w tym kraju.

– Nieszczegolnie przekonywajacy, prawda?

– Wiec dlaczego tak sie martwisz?

– Poniewaz Burns jest dupkiem wysokiej klasy, ale nie jest glupi. Wie, ze Dwayne pije, wie, ze Sissy wystawila Dwayne'a na posmiewisko, wie, ze Dwayne znal wszystkie ofiary. Ta z Nashville ma byc elementem wiazacym.

– Z Nashville? – Caroline wypuscila ze swistem powietrze. – Powiedz mi wszystko.

Mial nadzieje, ze uda mu sie oszczedzic jej tych rewelacji chociaz na jeden dzien, ale kiedy juz zaczal mowic, slowa poplynely strumieniem. Caroline wyczula w nim gniew i prawdziwy strach.

– Co radzi adwokat?

– Mamy zachowywac sie jakby nigdy nic. Siedziec i czekac. Oczywiscie, gdyby Dwayne'owi udalo sie skombinowac alibi na jedna z tych nocy, Burns zostalby zalatwiony odmownie. Nie moglem go dzisiaj zlapac, ale ma oddzwonic jutro.

Probowala sie usmiechnac, w nadziei, ze odwzajemni sie tym samym.

– Kuzyn, jak przypuszczam?

– Gubernator? – Usmiechnal sie przelotnie. – Nie on, jego zona. Burns bedzie potrzebowal czegos wiecej niz poszlak, zeby wsadzic Dwayne'a za kratki.

– Moge zadzwonic do ojca, jezeli chcesz. Jest radca prawnym, ale zna doskonalych adwokatow.

Tucker napil sie piwa.

– Miejmy nadzieje, ze to nie bedzie konieczne. Najgorsze jest to, ze Dwayne zwatpil w samego siebie.

– Nie rozumiem.

– Boi sie, ze mogl sie upic, wpasc w szal i…

– Moj Boze! Tucker, nie myslisz chyba…?

– Nie! – Nawet nie staral sie ukryc wscieklosci. – Jezu, Caroline, Dwayne jest nieszkodliwy jak nowo narodzone kocie. Moze rozbijac sie po pijanemu, ale krzywdzi tylko siebie. Pomysl, sposob, w jaki te kobiety zostaly zabite. Mamy cztery morderstwa popelnione ze zjadliwa furia, w jakims szale, to prawda, ale sprytnie zaplanowane. A mezczyzna z glowa pelna whisky nie jest sprytny. Jest slamazarny i glupi.

– Nie musisz mnie przekonywac, Tucker – powiedziala cicho. Ale nie byla pewna, czy nie probuje przekonac samego siebie.

– On jest moim bratem. – Dla Tuckera slowa te mowily wszystko, Z miejsca, gdzie siedzieli, widzial Dwayne'a, jak przekazuje sobie z O'Hara termos. I na pewno nie bylo w nim lemoniady. – O polnocy bedzie juz kompletnie pijany. Nie mam serca odciac go od butelki.

– Predzej czy pozniej bedziesz musial, prawda? – Przylozyla mu dlon do policzka. – Myslalam o tym, co powiedziales o rodzinie. O tym, ze trzeba naprawiac bledy, swoje i innych. Postanowilam zadzwonic do matki.

– Chcesz mi powiedziec, ze skoro juz cos radze, powinienem sam sie do tej rady zastosowac?

Вы читаете Miasteczko Innocente
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату